Kolejne święta [obyczaj]

1
wulgaryzmy i alkohol


----
___Pociąg oczywiście musiał się spóźnić. Nie oczekiwałem cudów, że przyjedzie na czas. Dużo jeździłem koleją i dobrze wiedziałem, co mnie czeka, gdy będę wracał na święta do domu. Mróz, syf, ogólny burdel i poszarpane nerwy. No i tłumy innych, podobnych do mnie, czekających jak ja na dworcu. Chociaż ci, którym udało się zająć miejsce w środku nie mieli tak źle. Fakt, wewnątrz czuć było uryną i potem, ale jak mówił mój kolega ze studiów „lepszy ciepły smrodek, niż zimny chłodek”. Ja, jak głupi, od pół godziny stałem na peronie. No cóż, trudno.
___Wybrałem najgorsze miejsce, gdzie co chwila zawiewało śniegiem. Reszta pasażerów schroniła się w bardziej komfortowych warunkach. Nie miałem ochoty stać z nimi i wdawać się w jakieś przypadkowe rozmowy. Nie chciałem, aby popsuli mi nastrój. Wiedziałem, że ich gadanina, całe to narzekanie na PKP, zimę i opóźnienia tylko mnie zdołuje. W najlepszym przypadku zanudzi.
___Spojrzałem na zegarek. Już czterdzieści minut opóźnienia. Powoli traciłem humor. Po chwili zerknąłem w stronę dworca. Ludzie zaczęli pomału wychodzić na zewnątrz. Wychyliłem się i rozejrzałem wzdłuż torów. Tak, nadjeżdżał pociąg. Dojechał. Wreszcie.
___Sprawdziłem ostatni raz czy mam bilet i podszedłem do najbliższego wagonu. Drzwi działały. Otworzyłem je i wskoczyłem szybko do środka.
___W środku było równie zimno jak na dworze. Padło ogrzewanie. Przedziały były w większości pozajmowane. Wpakowałem się do ostatniego, który był wolny. Ludzie woleli się ściskać. Tak było cieplej. Ja wolałem rozprostować sobie nogi w czasie podróży. I mieć spokój.
___Rzuciłem torbę na górę i usiadłem przy oknie. Po chwili pociąg ruszył. Wyjąłem mp3 i odpaliłem ją. OK, jak nic złego się nie wydarzy – pomyślałem sobie – to czeka mnie ok. dwóch i pół godziny jazdy. Da się wytrzymać. Byleby nie było kolejnych przestojów na trasie. Byleby tylko żaden pajac albo jakaś głupia baba nie weszli do przedziału. I będzie OK.
___Rozprostowałem nogi i zacząłem się zastanawiać, co matka mogła przygotować na jutrzejszą wigilię. Na pewno pierogi z kapustą i grzybami, śledzie i karpia. Nie jest źle. Poza tym, barszcz, jakaś sałatka. No i oczywiście ciasta. Jabłecznik, murzynek i sernik. Jak mogłem nie przyjechać do domu? Zresztą, dałem rodzicom słowo, że tym razem będę. Rok temu dałem plamę i bardzo ich to zmartwiło. Musiałem się zrehabilitować. Nie mogłem znów sprawić im przykrości.
___Nie przepadałem za świętami. Za dużo zamieszania, przygotowań, nerwów i ludzi. Ciągła bieganina, zakupy, święci Mikołaje, gadające zwierzęta, choinki. To nie dla mnie. Ale co miałem począć? Obiecałem to obiecałem. Kupiłem nawet prezenty. Dla wszystkich. Ojca, matki i brata. Może nie będzie tak źle i jakoś przeżyję te kilka dni. Ale kolęd nie będę śpiewał.
___Pociąg wyraźnie zwalniał. Dojeżdżaliśmy do jakiejś stacji. Po chwili stanęliśmy.
___– Dzień dobry.
___Do przedziału weszły dwie starsze kobiety. Obie w futrze i z tobołami.
___– Dzień dobry.
___Zastanawiałem się, gdzie usiądą z tymi wszystkimi bagażami. Po co to im? Co one tam mają, że potrzebują aż tylu siatek i toreb? Może to śnieżynki podróżujące incognito z prezentami od świętego Mikołaja?
___Pociąg zaczął powoli ruszać w dalszą drogę.
___– Ale się zsapałam, Boże kochany. Jestem cała mokra.
___– Ile to człowiek musi się umęczyć, żeby przyjechać na święta do rodziny. Kiedyś to wszyscy mieszkali w jednej wsi i nie było problemu. A teraz to wszyscy się porozjeżdżali…
___Podgłośniłem szybko muzykę. Odwróciłem głowę i patrzyłem się na oszronioną szybę. Zawsze to jakieś zajęcie. Dobrze, że miałem ze sobą mp3. Czas płynął szybciej i nie musiałem się wdawać w żadne rozmówki czy słuchać historii wrzodów czyjegoś ojca albo wujka. Co za ulga.
___Na przedostatniej stacji do przedziału wszedł jeszcze jakiś facet. Usiadł naprzeciwko mnie, bo reszta miejsc była zajęta przez te dwie kobiety i ich toboły. Na oko miał już jakąś czterdziestkę na karku. Był ubrany schludnie, ale strasznie waliło od niego tanimi i śmierdzącymi papierosami. Nie cierpiałem tego zapachu.
___Na szczęście do końca podróży zostało mi niecałe pół godziny.

______---

___Przekręciłem klucz w zamku i otworzyłem drzwi do mieszkania. Od razu poczułem, że matka gotuje pierogi. Zresztą, już na klatce schodowej było czuć. Dwa piętra niżej.
___– Cześć mamo. Ale pachnie.
___– Cześć Janek. Jak tam podróż?
___– W porządku, było małe opóźnienie, ale dotarłem cały i zdrowy. Wszyscy są?
___– Nie. Marek siedzi w pokoju, a ojciec poszedł po choinkę.
___– Dopiero dziś? Tak późno?
___– Nie było czasu wcześniej. Wejdź i się rozbierz. Zaraz zaparzę ci herbaty.
___– Dobra.
___Zdjąłem kurtkę i buty i wszedłem do pokoju.
___– Cześć brat.
___– Siema. Gadaj, co u ciebie?
___Rzuciłem torbę na łóżko i usiadłem. Rozejrzałem się po pokoju. Nic się nie zmieniło od mojej ostatniej wizyty. Nawet brat siedział przy komputerze w tym samym ubraniu, gdy byłem tu rok temu.
___– Ciągle w to grasz? Nigdy ci się to nie znudzi? – skinąłem głową w stronę monitora.
___– Diablo? Nigdy. Mów lepiej, co tam u ciebie?
___– Później pogadamy, dobra? Wpierw muszę coś zjeść. Strasznie głodny jestem.
___– Jak zawsze, stary.
___Położyłem się na wyrku i zacząłem patrzeć na sufit. Zmogła mnie trochę ta podróż. Potrzebowałem chwili odpoczynku. Chwili tylko dla siebie. Nawet nie wiem, kiedy zasnąłem.
___Gdy się obudziłem, ojciec wrócił już ze świerkiem. Drzewko stało już w dużym pokoju i czekało na przystrojenie.
___– Cześć tata.
___– Cześć. Jak już wstałeś, to wyciągnij z szafy z przedpokoju ozdoby na choinkę.
___– Dobra. A gdzie one mogą być? U góry czy na dole?
___– No nie wiem. Poszukaj.
___– OK, mam – wyjąłem z szafy duży karton z bombkami, łańcuchami i resztą świątecznych pierdół. – Pomóc ci?
___– Nie. Sam sobie dam radę
___– OK.
___Położyłem pudełko pod choinką i wróciłem do pokoju, żeby wyjąć rzeczy z torby. Zacząłem się rozpakowywać.
___– Co robisz?
___– Rozpakowuję się. Nie widać?
___– Później to zrobisz. Zaraz przychodzi do mnie Monika. Nic się nie stanie, jak wypakujesz się wieczorem.
___– Później nie będzie mi się chciało…
___– Co ci szkodzi?
___– No dobra, niech ci będzie.
___Rzuciłem torbę w kąt i wyszedłem do kuchni. Zgłodniałem. Zaczynało mi burczeć w brzuchu. Jeszcze nic nie jadłem, odkąd przyjechałem do domu.
___– Nie kręć się mi tu teraz. Nie widzisz, że gotuję?
___– Ale głodny jestem. Nic nie jadłem od śniadania.
___– Język ci do dupy nie ucieknie, jak jeszcze trochę poczekasz. Widzisz, że nie ma tu miejsca.
___Szlag by to trafił. To są właśnie święta.
___Zajrzałem na chwilę do dużego pokoju. Ojciec ubierał choinkę. Robił to, co roku. Najczęściej sam. Jak ktoś inny się za to zabierał, to zawsze było nie tak jak powinno. Więc i tak musiał potem wszystko poprawiać. Zawsze musiał mieć przy tym włączony telewizor z jakimś programem świątecznym.
___Nie miałem wyjścia. Musiałem, gdzieś wyjść i się przejść. Inaczej bym zwariował. Ubrałem się ciepło i otworzyłem drzwi.
___– Wychodzisz gdzieś? – doleciał do mnie z kuchni głos matki.
___– Tak. Idę obejrzeć stare kąty. Zobaczę, co się pozmieniało.
___– Przecież mówiłeś, że jesteś głodny.
___– Zjem coś na mieście. Będę wieczorem.
___Wyszedłem.

______---

___– Znów wygrałem – powiedziałem znad stołu bilardowego. – Kolejna rundka?
___– Jasne. To rozbijaj, a ja pójdę po browary.
___– Dobra.
___Wrzuciłem dwójkę i czekałem aż wylecą wszystkie bile. Dopiłem swoje piwo i ułożyłem kule w trójkącie. Czekałem z rozpoczęciem na powrót Krzyśka i na kolejne piwo.
___W sumie to bardziej na to drugie niż na niego. Strasznie mnie irytował, ale był jedyną osobą, która akurat miała czas i chęci, by gdzieś wyskoczyć. A to się liczy. No i mogłem go, co chwila ogrywać w bilard.
___– Jestem. Zaczynaj.
___Rozbiłem. Od razy wbiłem jedną bilę do uzdy. Miałem połówki. Moje szczęśliwe. Wziąłem łyka piwa i zacząłem się przymierzać do następnego uderzenia. Trafiona. Następna też. Partia była moja. I znów łyk. Za przyszłą wygraną. Kolejna wbita. Sięgnąłem po butelkę. Była już pusta. Spudłowałem.
___– Idę się odlać, bo już dłużej nie wytrzymam.
___Poszedłem do kibla. Na szczęście nie było kolejki. Coraz bardziej czułem te wszystkie wypite na pusty żołądek piwa. Zaczynało mi się kręcić w głowie. Musiałem się wyszczać. Lałem chyba ze trzy minuty. Myślałem, że nigdy nie skończę.
___Wracając kupiłem kolejne browary. Podszedłem do stołu. Krzysiek znów przegrał. Wbił czarną.
___Tym razem on zaczynał. Nawet nieźle poszło mu to rozbicie. Trafił dwie. Musiałem usiąść na krześle. Alkohol zaczynał mnie za bardzo mulić. Chyba przesadziłem. Co chwilę zamykały mi się powieki. Zasnąłem zanim przyszła moja kolejka.

______---

___Obudziłem się z głową na zarzyganej pościeli. Byłem na wytrzeźwiałce. Znów nawaliłem.
Ostatnio zmieniony ndz 11 wrz 2011, 10:42 przez tece, łącznie zmieniany 2 razy.

2
Fajny tekst. Dobrze się czyta, lekko, bez wysiłku. Nie mam zacięcia do wyłapywania i wytykania błędów formalnych, natomiast z przyjemnościa odnoszę się do treści.
Fajnie snuje się opowieść, a właściwie relacja dnia, aż tu raptem ta "wytrzeżwiałka", zarzygana pościel i wyrzuty sumienia... Jednak gdzież tu wina wygłodniałego, przemarżnietego po długiej podróży studenta, pewnie generalnie niedożywionego, niedopieszczonego, z dala od domu. Niby kochana rodzina, a nikt tak naprawdę nie przywitał i nie ucieszył się jak trzeba z przyjazdu syna, brata. A wstawka matki o języku ? To oni powinni mieć wyrzuty sumienia i oni nawalili. Też poszłabym na piwo.

3
Masz swobodę narracji - to trzeba przyznać. Ten kolokwializm doskonale spełnia się w roli narratora - pokazuje bohatera bez zbędnych tłumaczeń, jaki to on jest itp. Jednak szkopuł w tym zabiegu jest taki, iż z braku laku (czyt. umiejętności) zamiast wprowadzenia z "jego" oczu, dałeś rozpasaną scenkę, którą z powodzeniem można było (i uważam, że z lepszym rezultatem) napisać jako jeden akapit - strumień myśli i zasadniczo tekst nie tylko by na tym zyskał, ale też stałby się od ręki o 3/4 krótszy. Puenta jest dwojaka, i tu kłania się prosty acz trafiony tytuł, który tę dwojakość pokazuje. Masz dwa plusy ode mnie: pierwszym są przecinki, drugim zaś doskonała plastyczna scena w klubie z billardem. Patrząc na całość, to właśnie w ten sposób powinieneś poprowadzić sceny w domu - zwięźle i na temat.

Sprawy techniczne:
W środku było równie zimno jak na dworze.
niby poprawnie, a jednak zobacz na to, iż środek jest konkretnym miejscem, tak samo jak dwór. Dlaczego nie napiszesz tak:

W wagonie było równie zimno, jak na dworze
albo
W środku było równie zimno, jak na zewnątrz
OK, jak nic złego się nie wydarzy
albo zapisujesz okej (fonetycznie) albo z angielska, czyli okey (proponuje jednak tę pierwszą wersję). OK jest skrótem, a w prozie skrótami nie piszemy.
Obie w futrze i z tobołami.
obie w futrach! (przecież nie miały na sobie jednego, tego samego futra.
Analogicznie: gdybyś napisał obie w kurtce lub obie w sukience

Pomysł ciekawy, wykonanie dobre, ale jak dla mnie za bardzo rozciągnięte - zwłaszcza sceny w domu. A przyznam, że gdyby to zgrabnie poobcinać, wyszłaby niezgorsza miniatura.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

4
Do pomysłu też się nie przyczepię bo jest bardzo ciekawy i realny.
Kilka rzeczy radzę jednak poprawić:
Od razy wbiłem jedną bilę do uzdy.
Uzdę zastąp łuzą lub kieszenią, są to nazwy częściej używane.
„lepszy ciepły smrodek, niż zimny chłodek”
Cytat cytatem ale zimny chłodek? Proponuję „pachnący chłodek”.
Drzwi działały. Otworzyłem je i wskoczyłem szybko do środka.
Skąd wiedział, że działały, skoro dopiero później je otworzył?
Może tak: „Drzwi otworzyły się, więc wskoczyłem szybko do środka”.
Po co to im?
Jakoś śmiesznie brzmi. "Po co im to wszystko?" pasuje mi bardziej.
Nic nie jadłem od śniadania.
Też śmiechowe. „Nic nie jadłem od rana”.

5
Dzięki Wszystkim za czas, który poświęciliście na przeczytanie i skreślenie kilku zdań i uwag dotyczących mojego tekstu.

@ Martinius
No właśnie nie chciałem robić z tego miniaturki. W sumie to myślałem, że nawet momentami jest zbyt zwięźle, że powinienem był bardziej rozpisać niektóre sceny. Chciałem zmusić się do napisania trochę dłuższego tekstu, niż miniatura. Sądziłem, że prędzej padnie odwrotny do twojego zarzut, a mianowicie: że brakuje w tekście „flaków”, że można by go czymś uzupełnić.
Martinius pisze:Cytat:
W środku było równie zimno jak na dworze.

niby poprawnie, a jednak zobacz na to, iż środek jest konkretnym miejscem, tak samo jak dwór. Dlaczego nie napiszesz tak:

W wagonie było równie zimno, jak na dworze
albo
W środku było równie zimno, jak na zewnątrz

Wiem, mi też to zgrzytało. Pierwotnie było tu inne zdanie, ale musiałem je zmienić, żeby uniknąć powtórzeń. Wariant zdania z wagonem też odpada. Właśnie ze względu na powtórzenia.

Martinius, jednego skrótu nie zauważyłeś. W tym samym akapicie co Okej. :P

@ zagr

Tak, wiem „zimny chłodek” jest dość specyficznym zwrotem, tylko, że jest to autentyczne powiedzonko człowieka, z którym kiedyś studiowałem, więc zostawiłem je w takiej formie.

Co do uzd i zdania „Nic nie jadłem od śniadania” to wydaje mi się, że szukasz dziury w całym. To czy częściej są spotykane „uzdy”, „łuzy” czy „kieszenie” zależy raczej skąd pochodzisz i z kim grasz. Ja najczęściej słyszałem i sam też mówię właśnie „uzda”. A w tym zdaniu ze śniadaniem podobnie, u mnie tak się zawsze mówiło i nie widzę w tym nic śmiesznego.

Co do zdania „Po co to im?” i w tym fragmencie z drzwiami to może i faktycznie dałoby się to lepiej napisać.

6
Niby całkiem poprawnie, niby wszystko na swoim miejscu... A jednak tekst jakoś nie przypadł mi do gustu.

Piszesz, że chciałeś napisać trochę dłuższy tekst (i w tym będę upatrywać przyczynę). Bo dla mnie... I było zbyt rozwlekle i brakowało "flaków". Konkretnie chodzi o to, że rozciągnąłeś sceny na siłę, ale, według mnie, dość nudno i płasko je opisałeś. Mnie maksymalnie nudziło to gadanie o pociągu. Opis wsiadania do cudownego wehikułu PKP, ani nie jest mi szczególnie potrzebny, ani nie był na tyle oryginalny czy ciekawy, żeby chciało mi się go tak dokładnie studiować.

Ja wolę dłuższe teksty - miniaturki zwykle nie są w stanie mnie zaczarować - ale w tej długości musi być też wciągająca treść. Tutaj, wg mnie, pomysł na fabułę jest prosty, ale życiowy i całkiem fajny. Wybranie scen: pociąg, reakcja brata, reakcja matki - też ok. Tylko coś w realizacji nie zadziałało. Jest wrażenie rozwlekłości, ponieważ sporo zdań jest pustych - daje nam informacje, które w gruncie rzeczy już znamy, a nie ubarwia ich dodatkowo.

Podobała mi się ostatnia scena - najbardziej wyraziście i z charakterkiem opisana. Kolokwializacja języka też daje radę.
No i cóż... Część przemyśleń bohatera na temat świąt jest mi niepokojąco bliska... Więc i za to plusik mały ;)

Pozdrawiam,
Ada
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"

7
O matko, ja już w sumie zapomniałem o tym tekście, a komuś chciało się jeszcze odgrzebywać go z czeluści historii. Dzięki za kilka uwag i poświęcony czas. :)
Adrianna pisze:Piszesz, że chciałeś napisać trochę dłuższy tekst (i w tym będę upatrywać przyczynę).
Bo ja ogólnie jestem małomówny i to się przekładana na moje pisanie. Piszę krótko, czasami za krótko, nie potrafię lać wody. No i dlatego chciałem to jakoś wydłużyć.
Adrianna pisze:Podobała mi się ostatnia scena - najbardziej wyraziście i z charakterkiem opisana. Kolokwializacja języka też daje radę.
No i cóż... Część przemyśleń bohatera na temat świąt jest mi niepokojąco bliska... Więc i za to plusik mały ;)
Tylko uważaj, abyś przy najbliższych świętach nie skończyła jak bohater :P

8
Witaj,

Pozwól, że wypowiem się pod Twoim tekstem również i ja. Wszystkie uwagi z mojej strony są oczywiście czystym, subiektywnym odczuciem. Mam nadzieję, że coś na nich skorzystasz.
Z góry przepraszam, że powieliłam trochę post poprzednika! Po prostu skomentowałam całość tekstu, bez czytania komentarza.

1. Czyta się szybko i przyjemnie. Bardzo fajna narracja. Jedyna scena, która się dłuży to moment w mieszkaniu.

2. Używasz dość dużo zaimków, w szczególności rzuciły mi się one w oczy w pierwszej części.


Nie oczekiwałem cudów, że przyjedzie na czas. - raczej <cudu>, bo opisujesz tylko jeden cud.

Otworzyłem je i wskoczyłem szybko do środka. W środku było równie zimno jak na dworze. - powtórzenie

Ja wolałem rozprostować sobie nogi w czasie podróży. - wytnij "sobie", wg mnie jest niepotrzebne

Rzuciłem torbę na górę i usiadłem przy oknie - na jaką górę? Może lepiej na półkę?

jak nic złego się nie wydarzy – pomyślałem sobie – to czeka mnie ok. dwóch i pół godziny jazdy. - nie stosuje się skrótów w opowiadaniach typu ok. mając na myśli około.

Dojeżdżaliśmy do jakiejś stacji. - może zamiast "jakiejś" lepiej będzie: kolejnej?

Obie w futrze i z tobołami. - obie w futrach? : dwie panie, dwa futra

Po co to im? - to pytanie nie brzmi. Zgrzyta.

ojciec wrócił już ze świerkiem. Drzewko stało już - powtórzenie

_– Język ci do dupy nie ucieknie, jak jeszcze trochę poczekasz. Widzisz, że nie ma tu miejsca. - WOW! Ostra mamuśka! Szczerze - szczęka opadła mi do ziemi. Nie spodziewałam się takiego tekstu z ust dorosłej kobiety. Tu mu chce parzyć herbaty, a tu mówi o języku uciekającym do... No, nieważne.

Od razy wbiłem jedną bilę do uzdy. - <razu>, może lepiej kieszonki? Mi jako jeźdźcowi, uzda kojarzy się tylko z koniem.

Dużo weny życzę, pozdrawiam : )
[...] mowa ludzka wywodzi się z pieśni, a pieśń – z potrzeby wypełnienia dźwiękiem tej nazbyt dużej i dość pustawej przestrzeni, jaką jest dusza człowieka.

Coetzee John Maxwell,
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”