Biografia Piotra z Wrocławia [obyczaj]

1
,,Synu, kiedy wchodzisz pod górkę, pamiętaj, że później będzie tylko z górki" - przed laty powiedział jego ojciec. Przez trzy godziny siedział skulony pod stołem i trząsł się jak rolnik na starym traktorze. Była burza, a on, jak można się domyślić, bał się burzy. Cholernie bał się tej burzy. Wyjrzał przez okno. Zawsze po burzy jest taka tęcza nad miastem. Słońce wychodzi, a mokre ulice zaczynają się zagęszczać ludźmi. Powietrze tak ładnie pachnie. Otworzył okno, żeby skorzystać z jego orzeźwiających właściwości. Wziął kilka głębokich wdechów. Uspokoił się. Tak, zdecydowanie, już był spokojny. Przyłożył rękę do piersi, a serce biło swoim normalnym rytmem. Wcześniej serce zdawało się być metronomem dla twórcy muzyki klubowej. Ale teraz było już spokojne. Wyciągnął więc papierosa. Wreszcie mógł zapalić w spokoju. W takich chwilach papieros smakuje bardzo dobrze.
Był zadowolony, że przeżył tę burzę. Kolejny, bezcenny dzień życia więcej. Jak by tu go wykorzystać? Rozejrzał się po pokoju. Stół, dwa krzesła, sofa, szafki, kilka książek, roślinka... I koniec pokoju.
Dopalił papierosa, a peta wyrzucił przez okno. Traf chciał, że pet spadł jakiejś sprzątaczce na głowę, ale ta nie miała nawet odwagi go ochrzanić za ten incydent, dlatego pozostał w błogiej nieświadomości swojego występku. Gdyby się dowiedział to i tak specjalnie nie byłoby mu przykro. Sprzątaczka dalej zatem sprzątała swoje liście i papierki na mokrym chodniku, a on poszedł do kuchni. Otworzył lodówkę. Skanując półki swojej chłodziarki, stwierdził, że nic interesującego tam nie ma. Zamknął ją więc. I nie wiedział co dalej robić.
,,Człowiek inteligenty zawsze znajdzie sobie zajęcie" - przypomniał sobie słowa swojej matki. Potrafiła wjeżdżać mu na ambicje. Motywowała go prowokatywnie. Wyjął więc telefon, stary model. Zaczął przeglądać listę kontaktów. Ania, Asia, Arnie, Azi, Bartek, Beata... Miał bardzo dużo numerów w swojej książce telefonicznej. Większości kontaktów już nie pamiętał. Dobrze pamiętał jednak Jędrzeja. ,,Dzwoni..."
- No cześć
- No hej!
- No co tam?
- No w porządku, a u ciebie?
- No u mnie też!
- No a co tam dzisiaj robisz?
- No właśnie nie wiem
- No to może się spotkamy
- No właśnie po to dzwonię!
- No to super, biorę piwka i wpadam do ciebie!
- No dobra, będziesz za chwilę?
- No
- No to do zobaczenia
- No hej, hej
Jędrzej był bardzo konkretny i lubił przejmować inicjatywę. Bardzo szybko i dobrze się dogadywali, chociaż niewiele rozmawiali. Dwaj tak konkretni ludzie nie potrzebują dużo gadać, bo i bez tego bardzo dobrze się rozumieją. Mowa ciała, ton głosu i te sprawy. Ilość treści nie ma znaczenia.
Zatem piętnaście minut później Jędrzej pukał już do Piotrowych drzwi. Bo gość, o którym tu mowa to Piotr tak w ogóle. Oprócz Jędrzeja Piotr znał dużo Piotrów. Najwyraźniej w latach kiedy się urodził imię ,,Piotr" było bardzo modne. Nie ważne.
Jędrzej przyszedł, bez wahania wszedł do mieszkania, taszcząc w lewej ręce torebkę z kilkoma brzęczącymi butelkami piwa. Przełożył foliówkę do lewej ręki, po to by prawą uścisnąć dłoń gospodarza.
- Cześć
- Cześć
- No to co tu dużo pierdolić? Mam browary - powiedział Jędrzej, wyciągnął butelki, po czym oboje znaleźli się na kanapie przed telewizorem. Oglądali telegry i popijali w błogiej ciszy złocisty, procentowy nektar.
W pewnym, nieoczekiwanym momencie Piotra coś olśniło. Jakaś błyskawica przeszyła mu mózg, rozświetlając umysł. Rozejrzał się po pokoju. Stół, dwa krzesła, telewizor, sofa, Jędrzej, roślinka... Fałszywy alarm. Wszystko było w zwyczajnym, najlepszym porządku. Uśmiechnął się do siebie. Mógł wziąć kolejny łyk wspaniałego piwa. Mógł delektować się głosem prezenterki telegry. Mógł wszystko! ,,Życie jest piękne" - pomyślał. I zrobiło się ciemno. Jędrzej zniknął, a Paweł pił swoje piwo. Zrobiło się jasno. Jego włosy posiwiały, skóra na dłoniach stała się cienka i pomarszczona. Coraz trudniej dźwigało mu się butelkę. Ręce trzęsły się coraz bardziej. Aż przyszedł czas, że nie mógł już podnieść swojego piwa. Z telewizora wyszła prezenterka i zamknęła mu powieki.
,,Zaśnij w pokoju" - powiedziała.

[ Dodano: Wto 28 Gru, 2010 ]
Erratka: na początku czwartego wersu od końca powinno być ,,Piotr", a nie ,,Paweł".

2
Ale ulga.

Ulga, bo się krzywiłem trochę, ale końcówka broni tekstu jak spartanie termopilów. Końcówka satysfakcjonuje. Ładnie się bawisz z czytelnikiem... Generalnie mi się podoba. Lubię szorty, a ten daje do myślenia.

Problem jest z zapisem dialogów. Brakuje kropek i trochę gramatyki. To pierwsze jest poważne, to drugie to drobiazg, jeśli chcesz eksperymentować. Prawidłowo powinno być tak:

- No cześć.
- No hej!
- No co tam?
- No w porządku, a u ciebie?
- No u mnie też!
- No a co tam dzisiaj robisz?
- No właśnie nie wiem.
- No to może się spotkamy?
- No właśnie po to dzwonię!
- No to super, biorę piwka i wpadam do ciebie!
- No dobra, będziesz za chwilę?
- No.
- No to do zobaczenia.
- No hej, hej.

Ja wiem. Chcesz, żeby oni "mówili jak ludzie" a nie jak postacie w książce, ale zasady pisania dialogów są takie, że musisz traktować wypowiedzi jak zdania. A zdanie oznajmujące kończymy kropką. Prawie zawsze. W każdym razie tu nie ma powodu, żeby tego nie robić.

Jak już wspominałem, tekst jest całkiem fajny, kiedy się go doczyta do końca (co wcale nie jest takie oczywiste). Przeszkadzają mi jeszcze Twoje porównania:

"trząsł się jak rolnik na starym traktorze"
"serce zdawało się być metronomem dla twórcy muzyki klubowej"

Są dość przekombinowane. Precz z banalnymi porównaniami. Porównania albo mają na celu pobudzić naszą wyobraźnię, skierować ją na właściwe tory lub zachwycić, ewentualnie rozbawić. Te nie spełniły ani jednej z tych funkcji, bo są od czapy. Ich treść jest daleka od rzeczywistości tego gościa. Czytelnik z automatu będzie się natomiast zastanawiał, czy ten gość chodzi do klubów i czy jego tata miał traktor. A o to Ci chyba nie chodziło.

Całkiem fajne.
Pozdrawiam
Nine

Dziewięć Języków - blog fantastyczny
Portfolio online

3
Zgadzam się z Dziewięciojęzycznym (pardon jeśli źle przetłumaczyłem) co do porównań. Banalne są złe a niebanalne muszą korespondować ze stylem opowiadania. Twój styl jest przejrzysty, jest prawie jak woda źródlana, nie ma ostrego smaku ale czy orzeźwia?

"Oglądali telegry i popijali w
błogiej ciszy złocisty,
procentowy nektar."

Nie znoszę gdy piwo ludzie określają jako złocisty nektar, pienisty napój bogów. Piwo to wygląda raczej jak mocz. Dlatego unika się takich kunsztownych określeń. Tak jak z czekoladą trzeba uważać. Poza tym:

"Oglądali telegry[dobrze] i popijali[prawie dobrze] w
błogiej[źle] ciszy złocisty,
procentowy nektar[fatalnie]."

Oglądali telegry i pili w ciszy piwo. -> też średnio. Gdybym to napisał, ale Tobie odradzam, Twój styl jest zupełnie inny, to tak:

Telegry w ciszy oglądali a i piwem popijali.

Inny wariant: Oglądali telegry i pili piwo. W ciszy. (tu trochę inna wymowa już)
poza tym telegry leciały z telewizora w trybie "mute"? Chyba, że chodzi że oni się nie odzywali. Dlatego W Ciszy bym wyrzucił poza to zdanie. A tym pienistym nektarem chciałeś stworzyć kontrast. Chybiłeś.

Tekst jest niezły. 5.5 na 10.0 ale ostatnie zdanie- mistrz, to są rejony dziewiątkowe.

[ Dodano: Sob 01 Sty, 2011 ]
Ostatnie dwa zdania.
Obrazek

4
Dziękuję, drodzy very weryfikatorzy! :) Cenne wskazówki i informacje zwrotne z pewnością się przydadzą. A to, że tekst jest bardziej dobry niż zły też motywuje do dalszego rozwoju :)

Pozdrawiam!

[ Dodano: Nie 09 Sty, 2011 ]
Dodam jeszcze, że temat nie jest zamknięty i z przyjemnością poczytam dalszych weryfikacji.
Wyraź siebie!

5
,,Synu, kiedy wchodzisz pod górkę, pamiętaj, że później będzie tylko z górki" - przed laty powiedział jego ojciec.
Nie widzę związku z dalszym tekstem.
Była burza, a on, jak można się domyślić, bał się burzy. Cholernie bał się tej burzy. Wyjrzał przez okno.
Ta burza jakoś strasznie szybko minęła. Jeszcze chwilę temu siedział skulony, a zaraz stał przy otwartym oknie, a sprzątaczka od razu była na ulicy i sprzątała. Straszliwie naciągane.
Gdyby się dowiedział to i tak specjalnie nie byłoby mu przykro.
Dodaj na początku „nawet”. Zdanie będzie wtedy bardziej wyraziste.
ale ta nie miała nawet odwagi go ochrzanić za ten incydent
Bygo ochrzanić
Sprzątaczka 1)dalej zatem sprzątała 2)swoje liście i papierki na mokrym chodniku,
1)Szyk. Zatem dalej.
2)Raczej liście i papierki nie były jej własnością.
I nie wiedział co dalej robić.
Szyk. Co robić dalej.

Rozumiem. Dialog miał być luzacki i wyjęty z życia ale nieustanne „no” jest straszliwie denerwujące.
Bardzo szybko i dobrze się dogadywali, chociaż niewiele rozmawiali.
Staraj się unikać rymowania. Było to(być może niesłusznie) uważane za moich polonistów za błąd. Przykładowo „Bardzo szybko i dobrze się dogadywali, chociaż ich rozmowy były zazwyczaj lakoniczne”
Ilość treści nie ma znaczenia.
Musisz się porządnie zastanowić nad tym zdaniem. „Ilość treści” nie wydaje się szczególnie pasującym połączeniem.
Oprócz Jędrzeja Piotr znał dużo Piotrów
Tu to dopiero namotałeś. Mimo chęci nie mogę połapać się czy to Piotr znał wielu Piotrów, czy to może Jędrzej ich znał. No i cały wywód o Piotrach jest nieprzydatnym zapychaczem.
złocisty, procentowy nektar
Też nie lubię takich określeń piwa. Jeśli już chcesz.
W pewnym, nieoczekiwanym momencie Piotra coś olśniło
„Nieoczekiwanie, Piotra olśniło”
Tylko nie wiadomo co dało mu to olśnienie. Refleksję, że „życie jest piękne”?
Zrobiło się jasno. Jego włosy posiwiały, skóra(...)
Kiedy znowu stało się jasno, jego włosy były już siwe...itd

Zakończenie jest dość zaskakujące. Ogólnie tekst strawny, lecz nie jest to jeszcze(podkreślę bo wierzę, że uda ci się go przerobić) arcydzieło. Musisz wielokrotnie czytać swój tekst i wyłapywać z niego błędy, zarówno w logice zdań, jak i te związane z szykiem etc.
Powodzenia przy kolejnych tekstach.

6
Czytałam bez bólu, ale z myślą "no, byle do końca".
Najbardziej zmęczył mnie chyba styl. Błędami tego nie nazwę - zamierzone i to widać. Chodzi oczywiście o powtórzenia.
Nie wiem, czy o to Ci chodziło, ale z mojej perspektywy, owszem, dają efekt pewnej ciągłości, łączenia między poszczególnymi zdaniami. Lubię narrację z powtórzeniami, ale tutaj już była trochę klęska urodzaju.
Była burza, a on, jak można się domyślić, bał się burzy. Cholernie bał się tej burzy. Wyjrzał przez okno. Zawsze po burzy jest taka tęcza nad miastem. Słońce wychodzi, a mokre ulice zaczynają się zagęszczać ludźmi. Powietrze tak ładnie pachnie. Otworzył okno, żeby skorzystać z jego orzeźwiających właściwości. Wziął kilka głębokich wdechów. Uspokoił się. Tak, zdecydowanie, już był spokojny. Przyłożył rękę do piersi, a serce biło swoim normalnym rytmem. Wcześniej serce zdawało się być metronomem dla twórcy muzyki klubowej. Ale teraz było już spokojne. Wyciągnął więc papierosa. Wreszcie mógł zapalić w spokoju. W takich chwilach papieros smakuje bardzo dobrze.
Był zadowolony, że przeżył tę burzę.
Nie zrozum mnie źle. Nie mówię, że wszystko to jest do usunięcia/przeformułowania. Część spełnia swoją rolę. Ale tej "roli" jest tu po prostu za dużo. W kółko kręcisz się wokół jednego środka stylistycznego i zaczyna się to robić nieprzyjemne w czytaniu. Ja zwłaszcza potykałam się na tych początkowych burzach. I, mimo że to małe powtórzenie, to zazgrzytało mi "serce". Bo jeszcze mogłam usprawiedliwić zabawę z burzą i spokojem, ale to już mi się wydało niepotrzebne i bardzo siłowe.

Podobne odczucia miałam od miejsca "Jędrzej był konkretny". Może tutaj nie tyle już pojedyncze słowa, co jakieś takie zakręcenie się wokół jednej informacji. Mogło to wynikać ze zmęczenia wcześniejszymi fragmentami również ;)

Końcówka, jak widzę chwalona, rzeczywiście jest dobra, ale nie powaliła mnie na kolana. Brakuje mi czegoś, co by ją ładnie wprowadzało. Miałam poczucie, że nie koresponduje do końca z całością tekstu. Może chodziło o poziom językowy, a może zabrakło mi jakiegoś "błysku" fabularnego (pomysłu) wcześniej. Nie umiem, niestety, sprecyzować. Po prostu czułam lekki niedosyt.

Podsumowując.
Początek nie wciąga odpowiednio, męczy, przed ładnym końcowym akordem. To podstawowy minus. Wierzę, że następnym razem będzie lepiej (chociaż i to nie jest złe).

Pozdrawiam,
Ada
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”