61

Latest post of the previous page:

Navajero pisze:W obu przypadkach podstawą jest znane nazwisko, bo wtedy czytelnik kojarzy książkę z autorem.
Otóż to. Wtedy taka reklama jest raczej "przypominaczem", że wyszła już ta książka, na którą czytelnicy czekają, natomiast największa promocja to pewnie poczta pantoflowa.

Zresztą wystarczy zapytać samego siebie:
Ile książek kupiłeś po przeczytaniu recenzji na necie?
Ile kopiłeś po ty, jak polecił ci ją znajomy, którego gust znasz i potrafisz od razu odgadnąć, czy książka rzeczywiście ma szansę ci się spodobać?
Leniwiec Literacki
Hikikomori

62
malika pisze:Edit:
Sir Wolf pisze:To źle świadczy i o Dozie, i o wydawcy.
Wyjaśnij, proszę, dlaczego źle o Dozie czy o jakimkolwiek innym czasopiśmie świadczy to, że sama sobie książki nie załatwiała do recenzji? Bo tego nie rozumiem.
Argh... Nie świadczy o Dozie źle, że sama sobie nie załatwiła książki. Świadczy o niej źle, że przyjąwszy propozycję, pozostawiła sprawę w rękach autorki, a dokładnie to samo świadczy źle o wydawcy.

Z tego, co napisała iska, wynika, że robiła za pośrednika między czasopismem a wydawcą. Powinno być tak: ona pisze do P.S., "słuchaj, po starej, forumowej znajomości zrobilibyście mi małą promocję, co?" Odpowiedź: "Okej". Mail do wydawcy: "Wydaliście taką a taką, jesteśmy zainteresowani zrobieniem konkursu/patronatem/czymś, co mamy w portfolio ofert promocyjnych".

Przyznaję, ksiazki.wp.pl to dość duży serwis. Ale wystarczy wziąć do ręki parę książek:

"Paradoksy" Ratkiewicz: WP, militaria.pl, konflikty.pl i SFFiH, czyli czasopismo "fabryczne".
"Kolory sztandarów" Kołodziejczaka: WP, konflikty.pl, SFFiH, fantasy komiks i fotka.pl.
"Krzyżacka zawierucha" Komudy: WP, konflikty.pl, SFFiH.
"Berlin 1945" Beevora (wielki bestseller): WP, konflikty.pl
"Jednostka specjalna Brandenburg" Kurowskiego: Odkrywca, MMS Komandos, Histmag, Militis.pl, WWII.pl
"Żołnierze wyklęci" Jankowskiego: MMS Komandos, konflikty.pl, Notes, www.1939.pl, Interia.pl
"Rok potopu" Atwood: Poltergeist, WP.pl, Bluszcz, e!stilo
"W Azji" Terzaniego: Dziennik, Radio Pin, dlastudenta.pl, punkt.pl, konflikty.pl, salon kulturalny, geozeta.pl, WP
Vargas Llosa na przykład wychodzi bez patronatów

oraz

prawdziwa menażeria na okładce "Krzyża Południa" Ćwieka: WP, AXN, Polska Dziennik Zachodni, Naszemiasto.pl, Mówią Wieki, Katedra, Esensja, Poltergeist, gildia.pl, konflikty.pl, students.pl, efantastyka.pl, nakanapie.pl, kawerna, wojnasecesyjna.com, antyradio.

A przytoczyłem książki z patronatem mojego serwisu, żeby pokazać, że ja wiem, co mówię. Ja naprawdę wiem, jak się załatwia patronaty. Bym wam nawet pokazał skan jakiejś umowy, ale... tajemnica handlowa, niestety.

Wnioski: każda książka ma patronat czegoś dużego (WP, interia, Dziennik...) i szereg patronatów mniejszych. Dlaczego? Dlatego, że reklama na WP to reklama ogólna, trafi w target albo nie. Reklama poprzez patronat mniejszego (nie małego, ale mniejszego względem WP) serwisu tematycznego to reklama, która na pewno trafi w target.
Panie, zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji. Odbierz mi chęć prostowania każdemu jego ścieżek. Szkoda mi nie spożytkować wielkich zasobów mądrości, jakie posiadam, ale użycz mi, Panie, chwalebnego uczucia, że czasem mogę się mylić.

63
Na pewno od przybytku patronów głowa nie boli :)
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

64
Choć taki patronat medialny o niczym nie świadczy, a wiem to na swoim przykładzie.
Z tyłu okładki miałem z dziesięć znaczków patronatów, a w życiu lekko zaangażował się wyłącznie jeden. Pozostali umieścili swoje znaczki i na tym skończyli swój udział...
Takim to ja dziękuję...
Władysław "Naturszczyk" Zdanowicz

66
Zgadzam się z sir Wolfem co do patronatów -zawsze dobrze jest miec na okładce patronat czegoś dużego, ale często wygląda to dobrze tylko na okładce. Jak to wygląda z mojej strony? Klikalność w bannery książek na portalu ogólnopolskim o milionowej ilości odwiedzin to kilka - kilkanaście kliknięć przez miesiąc, natomiast z mniejszych portali tematycznych - często kilkadziesiąt do kilkuset (!) wejść dziennie. Na pewno również z tego względu, że książka rzadko ma szansę na reklamę na stronie głównej, zazwyczaj banner trafia na któryś z podserwisów tematycznych. Promocja zależy też od rodzaju książki - lepszym patronem dla powieści będzie WP, dla książek specjalistycznych - Onet.pl. Natomiast znalezienie zakładki "Książki" na Interii graniczy z cudem ;)

Problemem jest tez fakt, że większe media chcą wyłączności - tj. jeżeli masz na okładce znaczek Interii, to zapomnij patronacie WP, Świat Kobiety pogryzie się z Olivią, a Newsweek z Polityką. Co nie znaczy, że te media nie napiszą o książce - przed premierą dział promocji wydawnictwa powinien rozmawiać z działem promocji pism/radia/portali, po premierze - z redaktorami, recenzentami, którzy powinni patrzeć na książkę, a nie na znaczki z tyłu. Na znaczki może niestety spojrzeć ich naczelny ;)
Z tyłu okładki miałem z dziesięć znaczków patronatów, a w życiu lekko zaangażował się wyłącznie jeden. Pozostali umieścili swoje znaczki i na tym skończyli swój udział...
Takim to ja dziękuję...
skąd ja to znam... Często, kiedy w dzień premiery książki wchodzę na strony patronów, wzdycham ciężko. I niestety - często własnie im większy portal, tym większy falstart ;) No i również niestety, jak pisałam już w wątku o patronatach, bardzo często redaktorzy utożsamiają "recenzję" z "notką na IV stronie okładki". Ale z niektórymi współpraca to prawdziwa przyjemność :)

[ Dodano: Czw 06 Sty, 2011 ]
@iska - tak w ogóle to po tej dyskusji z ciekawości właśnie zamówiłam Twoją książkę, więc już 301 egzemplarz sprzedany :P

67
Nie załamuj się, iska36, cudów nie ma ;) Moja debiutancka książka sprzedaje się, podejrzewam, w podobnych ilościach. Podejrzewam, bo wyszarpywanie informacji od wydawcy jest czasochłonne i nie jestem na bieżąco… Jak widzę samotny egzemplarz „Śmiertelnego” na półce w Empiku, to cieszę się jak dziecko przed Gwiazdką ;)

68
Cóż, teraz już wiem dlaczego Andrzej radził, by nie iść do wydawcy z powieścią, tylko dwiema i trzecią na wpół ukończoną ;)

69
wyjaśniałem Wam prawo serii?

pewnie tak... a może nie?

generalnie jak się jest autorem jednej - dwu - trzech pozycji to ma się nieco pod górkę.
tzn. czytelnicy nie przywykli, księgarze nie przywyki, nawet jak w księgarni mają naraz wszystkie 3 pozycje to giną one wśród setek innych książek... Bo jest ich niewiele.

oczywiście za tym idzie gorsza sprzedaż etc,

ale jak mamy 8-10-15 tytułów robi się ciekawie. Nawet jeśli księgarnia zamówi tylko połowę - już je widać. Postawione rzędem (grzbietami) na półce zajmą 15-20-25 centymetrów. Im jest ich więcej tym bardziej je widać.

Z trzech książek branżowa gazeta napisze 3 recenzje. A z 10 będzie dziesięć recenzji. I nazwisko jakoś tam w pamięć ludkom zacznie zapadać.

(to nie jest ścisła reguła. Z moich 21 pozycji "Fantastyka" też napisała ...3 recenzje).

Jak czytelnik nas polubi to zechce mieć nasze książki. Mamy 3 tytuły to każdy nowy czytelnik oznacza dla nas np 6zł zysku ;) Ale jak mamy 10 tytułów to każdy nowy... ;)

Z innej strony: mamy 3 tytuły. każdego sprzeda się 50 szt miesiećznie. Finansowo wychodzi kuso... Ale jak mamy 20 i każdego sprzeda się po 50 sztuk...

Trzeba przekroczyć pewną masę krytyczną i potem wózek toczy się jakby sam.

*

Co jest ważne: Prawo serii proste jak konstrukcja cepa - paradoksalnie - łatwo może się popsuć.

Biega zasadniczo o to że działa jeśli książki atakują czytelnka stadem.

zmiana szaty graficznej - wtopa.
zmiana kanału dystrybucji - wtopa
zmiana zaszeregowania - wtopa.

omówimy?

1) seria to seria - okładki powinny być w miarę podobne.
Będzie kilka trochę innych - czytelnik nie zidentyfikuje ich jako części serii.

2) wydawnictwa mają różne kanały dystrybuji - np książki Superovej, Runy i Fabryki nie zawsze pojawiają się w tych samych księgarniach. Jeśli są w tych samych to czasem leżą oddzielnie.

tu przykłądem mogą być książki Jakuba Ćwieka czy Romka Pawlaka - wydawne w Runie i Fabryce. W większości ksiegarni w których bywam pozycje jednego autora prezentowane są oddzielnie.

Tracimy efekt ataku wizualnego.

warto jeszcze wspomnieć o Konradzie T. Lewandowskim. Jego książki wydawało kilka wydawnictw. Nie potrafię policzyć ile wydał - chyba ponad 10 tytułów. Użyte łącznie - taran... Niestety szata graficzna od sasa do lasa, dystrubucja - marna i rozproszona (niszowe wydawnictwa), nawet format wydania różny.

I spory potencjał poszedł się buuuujać. Parszywa klęska - aż żal...

3) publikuje sobie człowiek coś, potem zmienia tematykę. Poiweści sf lezą na jednym stoliku w ksiegarni, detektywistyczne 3 metry dalej, a romanse na różowm regale... To też rozproszenie sił.

Ergo:
1) napiszcie dużo
2) zanieście jednemu wydawcy
3) postarajcie się żeby okładki robił jeden koleś.
4) wybierzcie specjalizację tematyczną.
5) piszcie regularnie by stado się powiekszało.

70
Zgadza się wszystko Andrzeju, tylko nie w moim przypadku, bo:
- moja książka powstała tak sobie - wiem jak to brzmi, ale nie miałam zamiaru jej napisać, to był impuls, taka chwila. Pisałam cos zupełnie innego, załapałam doła po pewnym zdarzeniu i w miesiąc może dwa machnęłam coś co miało z założenia stać się moją autoterapią.
- druga książka jest tak w zasadzie dopiero moim prawdziwym dzieckiem. Mam podstawy sądzić, że wkrótce zostanie wydana. Być może w środku tego roku. Będzie to typowa tym razem beletrystyka.
- idąc tropem Twoich rad musiałabym stworzyć kontynuację tej mojej "prawdziwej książki" i dopiero mając powiedzmy dwie kolejne części ruszyć do wydawnictwa. Tylko zanim te kolejne części napiszę już nikt nie zwróci uwagi na moją pierwszą, wydaną książkę. Wbrew pozorom wydawcy pytają czy ma się jakąkolwiek wydaną pozycję na koncie i kiedy owy debiut miał miejsce.
- ewentualnie mogłabym opierając sie na tym co piszesz stworzyć kolejną część Rain Mana tylko wówczas jakby z konieczności musiałabym pisać tylko tego typu opowieści.
Przyznam ciężki wybór. Lubię tematyke społeczną ale chyba bardziej pociąga mnie thriller i sensacja.
No i na koniec, bo sie rozpisałam trochę, napisze tak masz rację, że lepiej się sprzeda kilka egzemplarzy z całej serii niż z pojedynczej książki, ale zakładając, że jak piszesz miesięcznie sprzedaż wynosi ok 50 szt. to u mnie faktycznie nie jest źle skoro miesięczna sprzedaż wyniosła 100 szt.

P.S Kurcze Andrzeju sprawiłeś, że całkiem serio zastanawiam się nad kontynuacją, a juz myslałam, że trochę odpocznę dopiero skończyłam pracę nad drugą książką. :D
http://atl-niekadyjestrainmanem.blogspot.com/

71
Gdybyż to wszystko było takie proste... dlatego pozwolę sobie nie zgodzić się z niektórymi uwagami Andrzeja, aczkolwiek należy pamiętać, że każda pliszka swój ogonek chwali :)

Niemniej. Nie porównywałbym tak prosto sytuacji w fantastyce i reszcie świata, czyli mainstreamie, także tym komercyjnym, od kryminałów etc.
W fantastyce sprawa jest względnie prosta: jeden gigant i stado znacznie słabszych konkurentów. Stąd można po zostaniu Fabrycznym autorem niczego już nie zmieniać, tylko pisać i starać się być coraz lepszym. No ok, jeśli mówimy o fantastyce, taka strategia - dobrze opisywana przez Andrzeja - ma jak najbardziej sens.

Z drugiej strony, to tylko fantastyka. Jeden drobny odprysk całego bogactwa literatury, często wcale nie gorszej, a bywa, że i lepszej :) a tu już sytuacja wygląda inaczej, bo wydawnictwa są inaczej sprofilowane. Dla przykładu, mój Akapit Press przecież nie wyda mi książek dla dorosłych, takich jak "Cabezano" czy mająca się ukazać "Póki nas pies nie rozłączy". Poszedłem więc do innych wydawców. To jest norma. Z Akapitu identycznie postąpiła np. Marta Fox, swoją powieść dla kobiet publikując w Wydawnictwie Literackim.

Dlaczego? Profile, że powtórzę po raz drugi. Stąd często, jeśli autorzy uprawiają różne gatunki naraz, idą do różnych wydawnictw. Zresztą, autorzy fantastyczni, ostatnio taki krok uczynił np. Kuba Małecki, jego najnowsza książka będzie w WAB.

Zatem to nie tak prosto, że jeden wydawca wystarcza. Wystarcza, o ile pisze się wszystko w jednym typie albo wydawca zaryzykuje wprowadzenie czegoś innego swojego autora, uważając, że i tak się sprzeda.

No jasne, można pisać w jednym typie. Ale jednak sporo autorów chadza różnymi ścieżkami równocześnie. I nie wyda kryminału w Fabryce obok powieści fantasy. I to nie dlatego, że by nie chciało, tylko że wydawca jest zbyt wąsko sprofilowany, Andrzeju. Fabryka to tylko fantastyka, choć plany były imperialne. W dodatku, tylko fantastyka dla określonego targetu.

Zatem w tym punkcie kompletnie się nie zgadzam, bo to teza budowana wyłącznie pod Fabrykę, w oderwaniu od rzeczywistości :)

Zgadzam się jednak, że wtedy jest trudniej. I warto o tym pamiętać.
Z drugiej strony - ciągnie się wtedy czytelników z kilku sektorów, to też ma swój urok i wymierne korzyści. Łapie się czytelników spoza targetu fabrycznego, na przykład.

Natomiast bezwzględnie, nawet tak chodząc pomiędzy gatunkami, należy być konsekwentnym i w ich ramach też nie pisać singli. Niekoniecznie kontynuacje, ale jeśli obyczaj, to obyczaj - kilka książek. Obok kilka powieści fantastycznych. albo dla dzieci :) Prawo serii rządzi - to pewne.
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

72
Romek Pawlak pisze:Fabryka to tylko fantastyka, choć plany były imperialne. W dodatku, tylko fantastyka dla określonego targetu.
Fabryka to zawsze miała być tylko fantastyka. Aby podbijać inne sektory rynku, stworzono Red Horse'a - obecnie świętej pamięci.
Panie, zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji. Odbierz mi chęć prostowania każdemu jego ścieżek. Szkoda mi nie spożytkować wielkich zasobów mądrości, jakie posiadam, ale użycz mi, Panie, chwalebnego uczucia, że czasem mogę się mylić.

73
Nie. Przynajmniej w dwóch kierunkach trwały prace projektowe, a może i dalej posunięte, to zależy od interpretacji :)
W pewnej chwili FS zastanawiała się nad fantastyką dla dzieci, no, młodzieży - tu Andrzej na pewno wie więcej ode mnie.
I na pewno był projekt, zwany "Drewniany Rower", tam miały iść np. powieści historyczne, tu z kolei ja mogę być pierwszą ręką :)

Red Horse to nieco inna bajka, ale wolę w to bagno nie wchodzić, niech je muł całkiem przysypie.
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

74
Fantastyka dla młodzieży to wciąż fantastyka. ;) O tym słyszałem, ale to podpada raczej pod poszerzenie targetu aniżeli pod wejście w inny gatunek. Natomiast "Drewniany rower" to dla mnie - przyznaję - nowość.
Panie, zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji. Odbierz mi chęć prostowania każdemu jego ścieżek. Szkoda mi nie spożytkować wielkich zasobów mądrości, jakie posiadam, ale użycz mi, Panie, chwalebnego uczucia, że czasem mogę się mylić.

76
Nie ma pewnie "złotego środka". Ja ze swej strony mogę jedynie powiedzieć, że część z rad Andrzeja może się świetnie sprawdzić. Niezłym dowodem może być moja ostatnia książka, która znalazła się na topowej liście "Empiku" (jeden wydawca, spójna okładka tego samego autorstwa, zbliżona szata graficzna, ten sam gatunek literacki).
Może około ok. 1500 egz. w dwa tygodnie nie rzuca na kolana, ale myślę, że nie ma się też czego wstydzić...

Niemniej jednak, uważam, że publikowanie opowiadań w branżowych czasopismach jest nieco przereklamowane. Nie sądzę, by mogło przynieść jakieś oszołamiające efekty. Nigdy nie wysyłałem opowiadań do tego typu czasopism i nie zamierzam. Zyski są śmieszne, a i potencjalne zainteresowanie czytelników nie przekonuje mnie jakoś...
Strona autorska: www.stefandarda.pl
Strona na portalu Facebook: http://www.facebook.com/pages/Stefan-Da ... 1627153398
ODPOWIEDZ

Wróć do „Jak wydać książkę w Polsce?”

cron