Całość: http://przekroj.pl/ludzie_rozmowy_artykul,8050.htmlDorota Masłowksa pisze:codziennie robię obiad. Duszę cebulę z czosnkiem, zalewam to rosołem, wrzucam pomidory z puszki, marchewkę, kukurydzę i robię do tego kluski
Mam w laptopie kilka napoczętych książek, ale może nic z nich nie być. Nie skłamię, jeśli powiem, że jestem w pewnym impasie, na który we współczesnym świecie nie ma zgody, bo liczy się tylko sukces.
nie jestem rzemieślnikiem. Czekam na jakiś boży strumień i nie mogę siedzieć kilku godzin dziennie, nawet jeśli mam w głowie tylko watę szklaną i hulający wiatr. A jak już zaczynam pisać, to nie spędzam na tym kilku godzin, tylko po 22. Mam do swojego talentu i pisania delikatne podejście. Uważam, że tego nie można naciskać, zaprzęgać do przemysłowej, taśmowej pracy. Bo fajnie jest zarabiać pieniądze i utrzymywać się na rynku, ale co to ma wspólnego z byciem potrzebnym, z byciem szczerym, prawdziwym? Nie chcę być fabryką książek, nawet jeśli utrzymywałyby się one na pewnym poziomie.
Nie tak sobie wyobrażałem życie pisarki 10 lat po takim debiucie - codzienne przygotowywanie obiadu w oczekiwaniu na boży strumień, książki coraz mniej udane i cackanie się ze swoim talentem jak z jajkiem. Co nie znaczy, że druga skrajność (tyraj, tyraj, tyyyyraaaaj!!!! - Andrzej Pilipiuk

