
Jeszcze jestem gimnazjalistą (lat 15), niekoniecznie wiem, czy mam się cieszyć z faktu, że niedługo liceum. Żyję sobie w Kielcach i mam nadzieję, że na zawsze tu nie zostanę.
Pierwsze wiekopomne dzieło literackie powstało, gdy miałem może osiem, dziewięć lat. Było to po obejrzeniu uroczej bajki pt. "Anastazja" i streszczeniu przez kogoś historii z "Władcy Pierścieni". Zachwycony tym, stworzyłem fabułę, w której Gandalf głównie rozmawiał z Rasputinem. Skończyło się na tym, że któryś z nich wypadł z wozu. Kto? Nie pamiętam. Dziś dzieło tkwi gdzieś w pokoju rodziców, gdyż zabrali je ukradkiem. Stwierdzili, że kiedyś będą to czytać moim wnukom, żeby im uzmysłowić, jaki to ich ojciec głupi. No cóż.
Późniejsze dzieła niby to były sensacyjne, ale przeważnie kończyło się na płomiennym romansem. Ewentualnie tak się gubiłem w intrygach i zwrotach akcji, że porzucałem nieszczęsne opowiadania precz.
Potem były wszelakie twory blogowe i dalej jestem na tym etapie. Pierwszy blog, rok 2007, opowiadał o nastolatku, który jakimś cudem został nianią. W zamierzeniu miało być zabawnie. Rok potem - opowiadanie fantastyczne, gdzie zamiast tolkienowskiego pierścienia, była moja "dłoń mroku", czy coś takiego. Kilka miesięcy po porzuceniu owego dzieła, powstało następne - opowiadanie sensacyjne. Pamiętam, że chodziło o awarię elektrowni jądrowej (tak, fascynacja Czarnobylem), a rząd rosyjski usilnie próbował to zatuszować. Główny bohater - agent - oczywiście nie był chodzącym ideałem, skąd. I znowu minął kolejny rok i kolejny blog. Opowiadanie sensacyjno-kryminalne (trudno to jakoś normalnie nazwać), akcja toczyła się w roku 1918. Zaginął pewien oddział brytyjski i wokół tego toczyła się akcja.
Aktualny blog zawiera opowiadanie w głównej mierze o... śnie. Mam nadzieję, że wyjdzie z tego coś dobrego.
Już taki długi ten post, a przeważnie się nie rozpisuję! No więc dodam, że cieszę się, iż tu jestem i mam zamiar mocno podciągnąć się w pisaniu. A tak poza tym, to lubię słuchać muzyki, czytać - jakżeby inaczej. O, i czytać książki historyczne. Geniuszem z tej dziedziny nie jestem i nie będę (aktualny nauczyciel historii okropnie mnie zniechęca do tego przedmiotu), ale poznawanie coraz to nowych ciekawostek historycznych (do których, niestety, nie mam pamięci) sprawia mi radość.
Mam szczerą nadzieję, że ktoś przeżył czytanie tego posta.