podsumujmy?
Trochę pokory. W każdej dziedzinie znajdzie się ktoś lepszy.
Nie ma sensu cieszyć się że jest się od kogoś lepszym.
Jest gorszy - jego problem. Trzeba aspirować i gonić najlepszych by nie upaść w błoto.
*
Wybijcie sobie z głowy przeżytki komuny. Ludzie nie są równi. Bo nie są i tyle. I nawet nie powinni być (pomijam równość wobec prawa). Ktoś jest bogaty. Ktoś zna perfect angielski, ktoś w domu odlewa klamryu dla bractyw rycerskich a ktoś pisze książki.
Piszę lepiej niż pannna Michalina ale nie umiem grać na skrzypcach.
Za 10 lat Ona będzie pisać lepiej a ja dalej nie będę umiał grać na skrzypcach
Są ludzie odemnie bogatsi. Niektórzy startowali z tego poziomu co ja ale dorobili sie uczciwie znacznie wiekszej kasy bo są bystrzejsi albo znleźli lepsze zawody. Mam się obrażać?
Nie da się złapać wszystkich srok za ogon. Trzeba znaleźć swoją niszę. I wykorzystać atuty startowe. Bo znam takich którzy startowali ze znacznie wyższego poziomu a polecieli w błoto.
Ergo:
1) wybieramy kierunek ataku
2) ustalamy kto jest lepszy i w jakiej kolejności
3) po kolei doganiamy i przeganiamy.
a jak ktoś obok szlifuje diamenty albo buduje rakietę kosmiczną to możemy mu zasalutować lub uścisnąc prawicę - ale to nie jest nasz wyścig. Możemy spokojnie i ez grama zawiści cieszyć się jego sukcesami i pracować na swoje.
Zawiść bierze się głównie ze skarlenia duszy. Zazdrościmy ludziom bo robią coś lepiej niż my, lub robią coś innego za co nawet nie umiemy się zabrać.
Ma ona uzasadnienie wyłącznie w przypadku gdy ktoś uzyskał pozycję mu nienależną np. nie na drodze swobodnej konkurencji tylko konkurencję udupiająć.
Zazdrość powinna być twórcza - motywować do wysiłku, poganiać do biegu.