Raptor vs Al - "Łatwe życie"

1
Raptor vs Al - "Łatwe życie"

Użytkownicy zarejestrowani na forum co najmniej od miesiąca mogą przyznawać opowiadaniom punkty wg schematu:

Pomysł - max 20 punktów.

Styl - max 20 punktów.

Realizacja tematu
- max 10 punktów.

Schematyczność - max 10 punktów. (im więcej punktów, tym mniejsze chodzenie utartymi ścieżkami)

Błędy - max 20 punktów. (ort, gram, styl oraz językowe; im więcej punktów, tym mniej błędów)

Ogólnie - max 20 punktów. (wrażenia ogólne, przesłanie, wartości, itp.)

Ocena końcowa - zsumowane punkty





Termin składania prac do 18. lutego


Opowiadania proszę wysyłać do Lan.

2
TEKST 1
Łatwe życie.

888„Każdy z nas boi się życia. Strach ten często działa na nas podświadomie. Najczęściej odczuwamy go w związku z naszymi zobowiązaniami. I zwykle, niestety, dotyczy pieniędzy. Martwimy się rachunkami, kredytem, tym, czy starczy nam na nową parę butów lub lekarstwa w razie nagłej choroby. Podobnie z naszym miejscem w społeczeństwie: boimy się o rodzinę, o naszą przyszłość, o tych, których kochamy... Zaryzykował bym nawet twierdzenie, że odczuwane przez nas subiektywnie „szczęście” bezpośrednio wiąże się z tym, że na chwilę zapominamy o strachu przed życiem.
W okresie dojrzewania nasz strach jest największy. Kiedy stajemy się dorośli i spada na nasze barki coraz więcej obowiązków, stres się potęguje. To, jak sobie poradzimy z tym wyzwaniem, kształtuje nas na wiele lat, o ile nie na całe życie...”

888Przerwałem pisanie. Odchyliłem się na fotelu, prostując ręce nad głową. Następnie sięgnąłem po kawę, upijając pół filiżanki jednym łykiem. „Łatwe życie” – przeczytałem w myślach. Był to tytuł pracy, którą musiałem napisać na zaliczenie przedmiotu u dr Cabaj. Temat, wbrew pozorom, okazał się trudny. Głównie z uwagi na fakt, że tak naprawdę nie odnosił się do niczego konkretnego. Pani doktor słynęła z wyzwań, jakie stawiała swoim studentom. A ta praca z pewnością miała drugie, albo i trzecie dno. Każdy z nas musiał wykazać się pomysłowością i nieszablonowym podejściem do zagadnienia. W tym momencie zdawało mi się, że znalazłem punkt zaczepienia. Ale jak miałem rozwinąć ten temat, nie wpadając w pułapkę miałkości?
<Co robisz?> – na monitorze pojawiła się wiadomość od mojego dobrego kumpla. „To on już wrócił z Afryki?” – pomyślałem o wolontariacie, na który wyjechał jakieś pół roku temu.
”Męczę zaliczenie” – odpisałem.
<Dawaj na piwo>
Już miałem wykręcić się swoją pracą... ale tknęło mnie przeczucie, że może spotkanie z Łukaszem w jakiś sposób mnie zainspiruje. Chłopak zwiedził kawał świata, a i doświadczeń „życiowych” w jego biografii nie brakowało. A poza tym, to męczył mnie kac po wczorajszej imprezie...
”Gdzie i za ile? : D”
<Zaklęte, za pół godzinki?>
”Ok”
888Wyłączyłem komputer i przygotowałem się do wyjścia. Na miejscu, czyli w „Zaklętych Rewirach” byłem przed czasem. Zająłem więc stolik i zamówiłem piwo. Łukasz z kolei jak zwykle się spóźnił. Zaczęliśmy naszą rozmowę dość zwyczajnie. Gadka-szmatka o zmianach w naszym życiu, wspólnych znajomych czy ostatnich wydarzeniach. Nie będę was zanudzać opisem powyższych. Ciekawie zaczęło się robić, kiedy poruszyłem temat mojego zaliczenia.

- Łatwe życie? – Łukasz wziął głębszy łyk, jednocześnie zatapiając się w myślach. – Dla Cabajowej?
- Wymyśla temat z dupy, a potem śmieje się nam w twarz, twierdząc, że nic nie zrozumieliśmy.
- Rozbudza potrzebę samodzielnego myślenia. Skup się na słowie „łatwe”. Życie to temat nie do ogarnięcia.
- Skoncentrowałem się na strachu. Tym, co przeszkadza nam w pełni cieszyć się życiem. Ponadto chciałem odnieść się też do wyolbrzymiania trudności pod jego wpływem.
- Strachu? Ciekawe, ale nie wiem czy gdzieś dojdziesz... czekaj, czekaj! – Łukaszowi zapaliło się gdzieś światełko. – W Kenii miałem bardzo ciekawą przygodę, myślę, ze będzie pasować jak znalazł!
- Kenia? Nie wiem... przecież to zajęcia z psychologii, a nie kulturoznawstwa.
- Zaraz zrozumiesz. – Łukasz wstał, aby przynieść sobie kolejne piwo. Ja w tym czasie zastanawiałem się, ile wspólnego może mieć ze sobą Afryka i „łatwość” życia... przecież tam żyje się, powiedział bym, bardzo ciężko. Wciąż słychać doniesienia o wojnach, przewrotach, piratach, malarii i Hiv. Sam pojechał tam przecież po to, aby pomagać tym biednym ludziom. Łukasz był jednak osobą, która zwykle wiedziała co mówi. I nie lubił, aby mu przerywano w trakcie. Nie było to zresztą trudne, gdyż miał wyjątkowy dar opowiadania...

* * *

888Biały Land Rover Defender zatrzymał się tuż przed płotem z akacji, otaczającym wioskę. Pasażerowie opuścili pojazd, kierując się w stronę tubylców. Ci ubrani byli w barwne szaty, z przewagą czerwonego i niebieskiego. Charakteryzowali się też licznymi ozdobami ciała, wykonanymi z kości i metali szlachetnych. Zgromadzeni byli na wolnej przestrzeni, pomiędzy niewielkimi chatkami. Łukasz zdążył już poznać tutejszą technologię budowy schronień (używano tak egzotycznych materiałów jak trawa, popiół czy odchody zwierząt), a także zwyczaje niektórych plemion. Masaje byli jednak dla niego nowością.
- Turyści... zaraz sobie pojadą – przewodnik wskazał na minibusa zaparkowanego kawałek dalej. Grupka obcokrajowców obserwowała taniec wykonywany przez mieszkańców. Chórzyści tworzyli podkład, odpowiednio modulując głos, a „wokalista” dodawał słowa w języku Maa. Taniec polegał z kolei na... skakaniu. Ubrani na czerwono mężczyźni na przemian wychodzili przed szereg i wykonywali po kilka wysokich podskoków w rytm muzyki. Łukasz zwrócił uwagę, że podczas owego tańca ich sylwetka była wyprostowana, a pięty nie dotykały ziemi.
Przedstawienie trwało jeszcze chwilkę, po czym urządzono małą sesję fotograficzną. Bogaci Europejczycy chcieli uwiecznić swoje zainteresowanie rdzenną kulturą Afryki. Pozując przy tubylcach, z chatkami wzmocnionymi gównem w tle. Kiedy wreszcie cały ten cyrk zapakował się do busa i odjechał, oni mogli przystąpić do pracy.
888Z Land Rovera wytaszczyli kilka drewnianych skrzyń. Były w nich lekarstwa, środki higieny, ubrania, książki, podręczniki oraz jedzenie. Otto, wolontariusz z Niemiec, urządził przy aucie punkt medyczny. Miał za zadanie przebadać mieszkańców w ramach rutynowej kontroli. Łukasz pomógł rozdać dary, a później dołączył do doktora. Najciekawszym zajęciem było utrzymanie porządku wśród dzieci oczekujących na badanie. Były wesołe, ciekawskie i dość hałaśliwe. Na próby uspokojenia reagowały bardzo żywo, powodując jeszcze większy rozgardiasz. Miejscowe kobiety trzymały się w tym czasie nieco z boku, śmiejąc się z jego starań. W końcu, zrozumiawszy, że to nie ma sensu, dał za wygraną. Dzieci były grzeczniejsze bez jego pomocy.
888Skończyli pod wieczór. Otto musiał wykonać kilka zabiegów, które wydłużyły czas ich pobytu na równinie. Podczas pakowania sprzętu do jeepa, podszedł do nich wódz plemienia. Wymienił kilka zdań w języku Suahili z kierowcą, po czym ten oznajmił, że w zaprzyjaźnionej wiosce będzie dzisiaj odbywało się wielkie wydarzenie: Inicjacja młodych wojowników.
- Czegoś takiego nie pokazują turystom, to wielki zaszczyt, że zostaliśmy zaproszeni – dodał.
- Późno już... – Otto był zmęczony pracą.
- Zostańmy więc na noc. To jest naprawdę ważne wydarzenie. W obrębie plemienia rytuał ten odprawiany jest raz na piętnaście lat. Drugiej takiej okazji nie będzie.
- W porządku – doktor poddał się argumentom. – Wiesz, jak tam dojechać?
- Pewnie – przytaknął kierowca. – A ty co na to?
- Ja? – zapytał niepewnie Łukasz. – Nie widzę przeszkód.

888Defender ruszył przez równinę. Jechali czymś, co przypominało szlak. W rzeczywistości będąc ścieżką, wydeptaną wcześniej przez zwierzęta. Biegła miejscami w dość dziwny sposób, ale tylko tutaj byli w stanie widzieć, po czym jadą. Wokół nich rosła wysoka trawa, przez którą wprawdzie dało się przejechać, ale było to zbyt ryzykowane o tej porze. Głazy, powalone drzewa czy po prostu większe dołki mogłyby uszkodzić auto. Łukasz przekonał się wkrótce, że to nie było jedyne zagrożenie. Kiedy w reflektorach pojawiła się grupka lwów, posilających się na powalonej zebrze, serce zaczęło mu mocniej bić. Otto zasunął okno i założył okulary.
- Spore stado – zauważył. – Omiń ich lewą stroną.
- Czemu akurat lewą? – zaciekawił się Łukasz.
- Po prawej ukrywa się reszta. Nie chcemy ich narażać na niepotrzebne stresy, są przecież pod ochroną.
Jeep ruszył, ostrożnie brodząc w zaroślach sięgających ponad koła. Kiedy byli na wysokości stada, Łukasz dostrzegł kilka par świecących oczu w gęstwinach. Rzeczywiście, było ich tam więcej.
Z tej przeprawy najbardziej utkwiły mu w pamięci porykiwania drapieżników, próbujących odstraszyć samochód. Czegoś takiego nie da się doświadczyć w Warszawskim ZOO.

888Dotarli do wioski, kiedy było już całkiem ciemno. Znajdowała się na niewielkim płaskowyżu, podobnie jak tamta, otoczona była płotem z ciernistej akacji. Pośrodku płonęło ognisko, z daleka było też słychać śpiew. Kiedy pojawili się w wiosce, tańce ustały, a oni zostali przywitani przez plemię. Następnie dołączyli do uroczystości, zajmując miejsca na prawo od tutejszego wodza. Wojownicy skakali, a chór kobiet nadawał rytm. Piosenka różniła się od tej prezentowanej turystom.
- Śpiewają o odwadze, o pokonaniu groźnego lwa zagrażającego wiosce. – W pewnym momencie ich kierowca zaczął wyjaśniać. – Dzisiaj chłopcy zaczną nowy etap w swoim życiu, staną się młodymi wojownikami.
- W trakcie rytuału zostają obrzezani, co ma symbolizować ich wejście w dorosłe życie – dodał Otto. – O Masajach krąży legenda, że dawniej chłopiec musiał zabić w tym celu lwa.
- To nie tylko legenda – zaprotestował pierwszy. – Kiedyś to była tradycja, ale teraz już na to nie pozwalają...
- Lwy są pod ochroną. Zresztą, co to za pomysły? To są jeszcze dzieci.
Łukasz jeszcze nie do końca rozumiał, co mieli na myśli. Wszystko stało się jasne, kiedy do ogniska przyszło pięciu chłopców w czarnych szatach. Towarzyszyło im kilku starszych wojowników oraz szaman, wyróżniający się różnokolorowym ubraniem oraz kapeluszem z grzywy lwa. Na oko najmłodszy z kandydatów miał czternaście lat, najstarszy maksymalnie dwadzieścia. W rękach dumnie dzierżyli drewniane dzidy.
- Ciekawe, ilu się zgłosiło... – zażartował Łukasz.
- Życie na sawannie nie jest proste! – kierowca wyszczerzył zęby.
888Rozbrzmiała nowa pieśń. Ta opowiadała o wyzwaniach i o inicjacji w świat dorosłych. Tak przynajmniej zostali zapewnieni, gdyż nie rozumieli ani słowa. Później wojownicy otoczyli ciasnym kordonem młodych adeptów. Szaman przystąpił do obrzezania... Łukasz niewiele zobaczył, ale ważniejsze było to, co usłyszał.
- Nie wolno im okazać bólu. Jeżeli któryś z nich na przykład by krzyknął, byłby to dyshonor. Zwłaszcza w naszej obecności. Wojownik musi umieć znosić cierpienie.
Nie trwało to długo. Ale musiało być bolesne. Chłopcy mieli zwężone źrenice, a po ich twarzach spływały cieniutkie stróżki potu.
888Starsi zanucili kolejną pieśń. Ta była żywa, chór nadawał szybkie tempo. Śpiewano o odważnym wojowniku, który zdołał uratować stado bawołów przed hienami. Rozpoznali nawet coś, co przypominało odgłosy przez nie wydawane: charakterystyczne, przypominające złośliwy śmiech, szczekanie.
- Każda z tych pieśni jest istotna – stwierdził ich przewodnik. – Zawierają w sobie wszystko to, co powinien wiedzieć młody wojownik. Jego nową rolę w społeczeństwie, obowiązki, a także przywileje.
- Takie szkolenie... – wtrącił Łukasz.
- To coś więcej. Sakrament albo ślubowanie. To jedno z najważniejszych wydarzeń w ich życiu. Od teraz będą chronić wioskę oraz wypasane bydło przed drapieżnikami. To duża odpowiedzialność, gdyż od tego zależy przetrwanie plemienia.
Zamilkli, wsłuchując się w egzotyczny śpiew i obserwując skaczących na palcach wojowników. Teraz mogli doświadczyć kalibru tego wydarzenia. Rzeczywiście, czegoś takiego nie pokazuje się turystom.

888Zaśpiewano jeszcze dwie pieśni. Następnie młodzi wojownicy opuścili wioskę, żegnani w ciszy przez społeczność.
- Dokąd oni idą? – zapytał Łukasz, kiedy ostatni znikł im z oczu. – Przecież tam są lwy...
- Do innej wioski. Będą za nią odpowiedzialni. Zbudowały ją kobiety, ich matki, nie ma też ogrodzenia. – Kierowca-przewodnik wyjaśnił rzeczowo. – Będą też wędrować, w samotności. Daleko od domów, zdani tylko na siebie.
- Cholera, to nie jest jednak łatwe życie.
- Nie, nie jest – przytaknął Otto.
Wrócili do ogniska, Łukasz spostrzegł uważne spojrzenie wodza. Chyba słyszał o czym rozmawiali, bo kiedy część mieszkańców udała się na spoczynek, on zbliżył się do cudzoziemców.
- Nasze życie jest łatwe – zaczął łamaną angielszczyzną. – Chociaż nie jest proste. – Patrzył się prosto na Łukasza, ten nie wiedział co, i czy w ogóle powinien odpowiadać. Po chwili starzec kontynuował. – Kiedy wiesz co masz robić, wszystko jest łatwe. Nawet trudne rzeczy są łatwe. Żyjąc w zgodzie z tradycją, żyjemy w zgodzie ze sobą. Wy jesteście zagubieni. Nie wiecie po co żyjecie. W twoim wieku byłem już starszym wojownikiem. To było łatwe.
888Wódz przerwał, spoglądając w ogień nieobecnym wzrokiem. Łukasz zerknął na pozostałych, nie wiedząc czy ma coś powiedzieć, czy zrobić. Podziękować? – zapytał bezgłośnie. W tej samej chwili wódz zaczął znowu mówić, tym razem jednak w języku Maa. Kierowca podszedł do nich i zaczął cicho tłumaczyć:
- Był tu taki jeden, w twoim wieku chłopczyk. Wyjechał do miasta, zanim stał się mężczyzną, wojownikiem. Żył zgodnie z naszymi obyczajami, ale był zagubiony. Zabłądził. Kiedy nas odwiedził bardzo się rozgniewałem. Chciał pokazać, jaki jest teraz silny, chciał strzelać do lwa z kałasznikowa. Głupiec – kierowca nie nadążał poprawnie tłumaczyć zwrotów. Język był prosty, ale miał swoje niuanse. – Nigdy nie stał się mężczyzną. Na zawsze pozostał dzieckiem. Kiedy miałem kilkanaście lat, postąpiłem zgodnie z tradycją. Ja, mając tylko dzidę, siłę mięśni i rozum stanąłem naprzeciw drapieżnika. Nigdy nie poznasz swej siły, jeżeli nie spojrzysz w oczy króla sawanny. Nigdy nie staniesz się mężczyzną, jeżeli nie pokonasz w sobie dziecka. Mało jest teraz prawdziwie odważnych. Mało wojowników. Wszystkim wydaje się, że to jest skomplikowane. Ale to jest łatwe. Życie jest łatwe, wystarczy pokonać swojego lwa.
888Wódz skończył. Spojrzał się na nich jeszcze raz, po czym pożegnał i zniknął w swej chatce. Po chwili przy ognisku została już tylko trójka gości oraz kilku wojowników.
- Prześpimy się w aucie. O świcie wyruszymy do miasta – oznajmił kierowca.
- Czemu wódz mi to opowiedział?
- Nie wiem, ale przyznasz, że historia była ciekawa? – zauważył Otto.
- Tak, zdecydowanie. Ci ludzie nie są tacy prości, jak mi się wydawało.
- Ależ oni są prości, ale w tym cała ich głębia! – kierowca roześmiał się serdecznie. – Tradycja, którą sobie przekazują, jest tym, czym dla was Biblia. Tyle tylko, że jest bliższa naturze, tej ziemi i tym ludziom. Jest dużo prostsza, ale nie mniej wymagająca.
- Dyskusje tego kalibru proponuję zostawić na jutrzejszą podróż – Otto ziewną przeciągle, kiedy wsiadali do jeepa. – Jest już po północy, padam z nóg – wziął jeszcze kilka łyków z manierki, po czym ułożył się wygodnie na fotelu pasażera i naciągnął kapelusz na twarz. – Dobranoc.
- Dobranoc – odparł kierowca, poprawiając się na swoim fotelu. Łukasz położył się z tyłu, rozciągając na kanapie. Jeszcze długo nie mógł zasnąć, wsłuchując się w nocne odgłosy sawanny. W myślach cały czas patrzył się na niego wódz. Jego spojrzenie było prawie jak nie z tego świata, pewne i spokojne. Patrzył wzrokiem człowieka, który pokonał króla zwierząt. Gdzieś w oddali zaryczał lew...

* * *

888- I jak ci się podoba? – Łukasz opróżnił kufel z resztek złocistego napoju.
- Aż chciało by się tam znaleźć – odpowiedziałem z uśmiechem.
- Haha, no tak, pominąłem nieznośne moskity, żar lejący się z nieba i ryzyko napaści przez uzbrojonych w kałachy bandytów. Ale nic, cieszę się, że się podobało. Pomoże w zaliczeniu?
- Tak, myślę że tak. To o pokonaniu lwa... odniosę to do pokonania własnych lęków. Rozwinę rolę tradycji, podkreślę znaczenie autorytetów... Muszę chyba zacząć od nowa, ale myślę, że wyjdzie zgrabna praca – w myślach miałem już gotowy wstępny szkic.
- No to super, idę po browca. Jak wrócę opowiem Ci o dziewczynach... wtedy dopiero będziesz chciał się tam znaleźć!
Łukasz oddalił się do baru, a ja szybko powtórzyłem sobie w myślach najważniejsze rzeczy, aby niczego do jutra nie zapomnieć.


TEKST 2

8888888888888888888 88888888888888888888888888888888 Dzisiaj jest pierwszym dniem reszty twojego życia.
88888888888888888888888888888888 88888888888888888888888888888888 Jonathan Carroll



888 – Giuseppe nie miał łatwego życia.
888 – Dlaczego pani tak sądzi?
Jej ręce powędrowały w kierunku ud. Wsparła się, delikatnie, cicho, jak gdyby bała się kogoś zbudzić w pustym domu. Została sama. Ale nie samotna, powtarzała, kiedy mogła odezwać się do kogokolwiek. Ostatni raz na chrzcinach wnuka. To było dziesięć lat temu.
888 – Najpierw ojciec, później brat. A na końcu matka. Wszyscy zginęli w tak banalny sposób.
888 – Pani wybacz moją uwagę: nie sądzę by któraś śmierć była mniej ważna od drugiej.
888 Zamyśliła się, wyraźnie poruszona tą uwagą. Wyglądała czegoś za oknem. Nie jestem pewna, może to był ptak. Albo całe stado ptaków. Zima powoli dogorywała.
888 Babcia przykazała kiedyś, by pomagać ptakom. Miałam wtedy niespełna dziewięć lat. Mało pamiętam z tego okresu, ale to wydarzenie wydawało mi się bardzo istotne. Z kuchni przyniosła słoninę przewieszoną przez ramię. Spory kawałek. Pochyliła się nad stołem, a mięso jakby spłynęło. Końcówka, najwyraźniej jeszcze przymarznięta rąbnęła o drewno. Staruszka uśmiechnęła się i zniknęła za drzwiami. Trzasnęły drzwi, potem drugie. Po chwili babcia pojawiła się ściskając dłoń na śrubokręcie. Kilka nici kiwało się na jej piersiach. Pamiętam to bardzo wyraźnie. Jedna przeganiała drugą, potem wracała. I znów to samo. Te szalone, głupie nici, pomyślałam. Od tego czasu wiele się nie zmieniło. Nadal je tak nazywam.
888 Babcia zamachnęła się śrubokrętem i wdrążyła w słoninie otwór. Nawlekła nić, zawiązała w supełek, sprawdziła, czy wystarczająco trzyma. Nić wrzynała się w mięso. Potrzeba jeszcze dwóch, żeby to zrównoważyć, powiedziała. Wzięła śrubokręt…
888 – Masz racje, moje dziecko.
– Słucham? – Nie byłam pewna, czy kobieta poprzedziła te słowa czymkolwiek. Za bardzo uciekłam we wspomnienia.
888 – Każda jest tak samo ważna.
888No tak, śmierć. Racja, pomyślałam.
888 – Od śmierci matki, Giuseppe musiał radzić sobie sam.
888 – Nie mogła się pani nim zająć?
888 – Adam, mój mąż, sprzeciwił się temu pomysłowi. Mówił, że mały musi nauczyć się życia, smakując trudnych sytuacji.
888 – Ale przecież odchowali państwo wcześniej dwóch synów.
888 – To właśnie przez nich mąż tak się zachowywał.
888– Był agresywny. To ma pani na myśli? – To ważne pytanie. Tak przynajmniej mi się wydawało. Kobieta nigdy nie wspomniałaby o słabościach męża, szczególnie, jeśli w jakiś bliżej nieokreślony sposób dotyczyły one jej samej.
888Musiałam pociągnąć ją w jakimś kierunku, zmusić do odpowiedzi, przynajmniej połowicznej. Potrzebowałam tych informacji tak samo, jak ona chciała podzielić się nimi z kimś nieznajomym.
888 Milczała. Upłynęło kilka chwil, zanim usłyszałam odpowiedź.
888 – Nie wiem czy był agresywny. Może inaczej: nie potrafię tego opisać.
888 – Zechce pani spróbować?
888 Zastanawiała się przez dłuższą chwilę. Znów wyjrzała za szybę.
888 Nasłuchiwałyśmy kropli topniejącego śniegu, uderzających o drewniany podjazd, tuż przed garażem, w którym nikt od wielu lat nie trzymał samochodu. Dopiero teraz zauważyłam lekko podchylone okno. Pomimo to w domku było ciepło. Zmusiłam się do zdjęcia bluzki, zostając w podkoszulku.
888 – Mam nadzieję, że nie będzie to pani krępowało.
888 Przypatrzyła się mi, mierząc wzrokiem całe ciało.
888 Chciała coś powiedzieć, zauważyłam jak wyraźnie poruszają się jej wargi, ale zrezygnowała.
888 – Przepraszam, to ja może z powrotem ją założę – wskazałam na bluzkę.
888 Pochyliłam się, sięgając, ale staruszka złapała mnie za ramię.
888 – Nie, dziecko, nie potrzeba. Jeśli tak ci wygodniej. Chciałam tylko…
888– Co?
888 – Chciałam spróbować.
888 – A, tak, proszę.
888 Dwa zero dla mnie, pomyślałam. W końcu uda mi się wyciągnąć z niej informacje.


***


888Kilka dni wcześniej naczelny stanął przy moim stanowisku, wsparł się na ramionach i uśmiechnął. Przeniosłam wzrok z monitora, próbując wygiąć wargi w równie szczerym uśmiechu. Bezskutecznie.
888 – Nie ma się z czego cieszyć, Piotrowska. Naprawdę. Od tygodni nie potrafisz znaleźć żadnego materiału. Jasna cholera, co się z tobą dzieje, dziewczyno? – Spoważniał. Wyraźnie. – Pozwoliłem ci zająć się segregowaniem materiału, mając nadzieję, że coś cię zainspiruje. Ale nadal jesteś w martwym punkcie.
888 Chciałam się tłumaczyć, przynajmniej spróbować wyjść z tego z twarzą. Nie byłam w stanie. Zająknęłam się, a potem nastała cisza. Naczelny czekał, aż się odezwę. W końcu sam to zrobił, rzucając na klawiaturę teczkę.
888 – Znalazłem coś. Przeglądnij te materiały, większość to wycinki prasowe. Nikt nie zlepił tej historii. Możesz być pierwsza. Rusz się, zacznij działać. Jedź tam, zrób wywiad, potem złóż wszystko do kupy. Gotowiec ląduje u mnie na biurku, jak zawsze. Masz tydzień.
888 Odszedł.
888 Chciałam go wyściskać, ucałować, wręczyć pozłacaną statuetkę dla najlepszego szefa, ale zdążyłam tylko rzucić ciche „dziękuję”.
888 W teczce rzeczywiście były, w większości, wycinki. Kilka stron z niepublikowanymi wywiadami, spadek po przednikach, którzy nie zagrzali nawet miejsca w redakcji. Zawsze zastanawiało mnie, czy naczelny miał sejf, w którym przechowywał ważniejsze materiały, sejf zlokalizowany gdzieś tutaj, w redakcji. Facet był jak cień. Znikał, po czym pojawiał się z wypchanymi kieszeniami i stosem dokumentów, upchanym pod ramieniem.
888 Jednak tym, co przykuło moją uwagę były zdjęcia. Kilkadziesiąt starych fotografii, niektóre wymięte na rogach, inne przełamane na pół. Jedna przedstawiała dziewczynkę ubraną w znoszoną, różową sukienkę z plamami wokół szyi.
888 Odetchnęłam głęboko.
888 Identyczne zdjęcie stanowiło część albumu rodzinnego, który kiedyś pokazywała mi matka. Gruba dziewczynka. Sukienka. Stara sukienka. Bose stopy. Plama. Dziesiątki pomniejszych plam wokół szyi.
888 To byłam ja.
888 Matka nie potrafiła odpowiedzieć skąd wzięły się przebarwienia.
888 A teraz to. Zdjęcie, na którym byłam, w teczce zawierającej niedopowiedzianą historię.


***


888 Staruszka, z którą miałam się spotkać, mieszkała w wysiedlonej dzielnicy, w powojennym domku. Dotarłam tam następnego dnia. Umówiłyśmy się na spotkanie. Kobieta wydawał się bardzo ucieszona. Byłam pewna, że tak właśnie było.


***


888 Materiały dotyczyły serii wypadków, które nawiedziły rodzinę. Sycylijczyk, który poślubił Polkę. Syn, ofiara napaści. Kolejny syn. Czytając, wszędzie widziałam wytłuszczony, czarny napis „ŚMIERĆ”. Ona czaiła się wszędzie. Jedynym członkiem rodziny, którego nie odnalazła była starsza kobieta. Nie znalazłam wzmianki o jej wieku. Był tylko adres i numer telefonu. Ciekawa, czy nadal działał, wykręciłam go i przyłożyłam słuchawkę do ucha.


***


888 Zatrzymała się na drewnianym podjeździe, kilka metrów przed garażem. Przerwy między mokrymi deskami znaczyło coś, co przypominało przygniecioną ciężarem śniegu trawę.
888 Od dawna nikt nie zajmowała się tutaj konserwacją, pomyślałam, słysząc dochodzące mnie witanie staruszki. Powtórzyła zaproszenie, zostawiając otwarte na oścież drzwi.
888 Kobieta postawiła przede mną kubek z herbatą. Przez chwilę obserwowałam wspinające się coraz wyżej obłoczki pary. Nie zapytano mnie, ile słodzę: staruszka po prostu wsypała cukier z dwóch łyżeczek, zamknęła pozłacaną cukierniczkę i usiadła naprzeciwko.
888 – O czym chcesz porozmawiać, młoda damo? – zapytała.
888 Rozmawiałyśmy kilkanaście minut. Z każdym pytaniem kobieta stawała się coraz bardziej pewna siebie. Czułam, że zaczyna nade mną przeważać, powoli to ona stawała się niejako dziennikarką. Następne minuty coraz bardziej ją do tego przybliżały. W końcu postanowiłam zmienić strategię, stając się atakującą. Zadałam pierwsze poważne pytanie. To, co grałam do tej pory miało zmylić przeciwniczkę. Zmyliło aż nadto.


***


888 – Chciał przekazać dzieciom pewien szacunek do życia. On nim żył. Marzył, by żadne nie odmówiło. Tak się stało. Kilka lat później starszy syn został zastrzelony – przerwała. – Zechce pani skosztować jeszcze herbaty?
888 – Dziękuję. Po prostu rozmawiajmy.
888 Podniosła ociężałe ciało. Poprawiła sukienkę.
888 Dopiero teraz zauważyłam, że ma protezę. To mnie przeraziło. Wiedziałam jednak, byłam tego pewna, że nie zrobi mi żadnej krzywdy.
888 Niczym nieuzasadnione obawy, pomyślałam.
888 Może przestraszyłam się jej, kiedy początkowo przejęła kontrolę nad rozmową? Czyżby to wywołało u mnie strach? Nie potrafiłam odpowiedzieć na to pytanie. Nie jestem w stanie zrobić tego nawet dzisiaj.
888 Wróciła z nowym kubkiem. Przedstawiał dziecko pojedynkujące się z jesiennym wiatrem o prawo do parasola.
888 Wpatrywałam się w rysunek, jak zahipnotyzowana. Staruszka to zauważyła.
888 – Jest pani pewna, co do herbaty?
888 – Tak. Kontynuujmy.
888 Staruszka zachowawczo upiła łyk, przyglądając mi się z pewną ciekawością.
888 – Rozmawiamy już od dłuższego czasu, a pani nic nie zanotowała.
888 Notes. Jasna cholera, notes! Zapomniałam o nim.
888 Zapadła chwila milczenia. Te kilka sekund wydawało dłużyć się w nieskończoność. Szukałam jakiegokolwiek logicznego wytłumaczenia. Chciałam dać sobie jeszcze trochę czasu, więc zapytałam:
888 – Wydawało mi się, że siedzimy tutaj dopiero kilka minut.
888 – Ależ skąd. Proszę spojrzeć… o tam – mówiąc to, wyraźnie przymrużyła oczy. Zmarszczki na moment się spłyciły. Musiała nosić okulary. Widocznie miała problem z odszukaniem odpowiedniego obiektu.
888 Powiodłam wzrokiem za wskazującym palcem. Zegar.
888 Mogłam się tego spodziewać. W każdym razie to dało mi trochę czasu. Przez te kilka chwil, małpując jej zachowanie, próbowałam uchwycić sensowniejsze wytłumaczenie. W pewnym momencie, wydało mi się, że za długo milczę, wpatrując się w zegar. Musiał powiedzieć cokolwiek, nawet, gdyby okazało się najgłupszym zdaniem świata.
888 – Pani wybaczy, zapomniałam okularów. Nie jestem w stanie dostrzec wskazówek.
888 – Pani pozwoli. – Odłożyła kubek, złapała mnie za rękę i powiodła do kuchni. Niebieski zegar wisiał nad lodówką, a wskazówka, wydawała się wyznaczać mijające sekundy, nieubłagalnie biegnący czas, przypominający pytanie staruszki rzucone jakby w eter. Musiałam udzielić odpowiedzi. Nie zastanawiając się, palnęłam:
888 – Co prawda jestem ślepa, ale mam znakomitą pamięć. Podobno po ojcu. Tak przynajmniej przez większość życia powtarzała mi mama.
888 Znów przeszyła mnie tym swoim kłującym spojrzeniem.
888 – Przepraszam, nie chciałam być złośliwa. Pani też ma problemy ze wzrokiem. Bardzo panią…
888 – Ależ nic się nie stało. Naprawdę. Usiądźmy. Strasznie rozbolały mnie nogi.
888 Końcami palców pchnęła mnie w kierunku foteli. Poczułam przeszywający mnie dreszcz. Przez chwilę myślałam nawet, że na plecach pozostaną ślady.
888 Siadając, rozprostowała znoszoną sukienkę. Nagle zechciała zrobić na mnie dobre wrażenie. Byłam ciekawa, czy udało jej się odgadnąć mój sekret. Nie dbałam o to; w tym momencie wszystko stało się obojętne. Przestałam zwracać uwagę na odgłos rozpłaszczających się na zewnątrz kropli, niedomknięte okno, prześwitujące słońce i grę pozorów staruszki. Upewniłam się tylko w przekonaniu: powinnam stąd jak najszybciej wyjść. Ale najpierw muszę zdobyć to, po co tutaj przyszłam. Chcę prawdy. Tylko staruszka mogła mi ją dać.
888 Dosyć tego, gadaj, co wiesz!, pomyślałam.
888 Ale to staruszka pierwsza nacisnęła na cyngiel. Kula wyłamała wszystkie zęby. Nie mogłam nic na to odpowiedzieć.
888 – Nie jesteś dziennikarką. Jesteś kolejną kurwą, która przyszła tutaj wszystko rozpieprzyć. – Przybliżyła kubek do ust i przechyliła, spijając wszystko jednym haustem. Herbata na pewno nie wystygła.
888 Czułam się jak żołnierz, którego przyłapano na spiskowaniu. Nie pozostało mi nic innego, jak ucieczka. Próba ucieczki. Nic nie gwarantowało, że ta stara baba nie wyciągnie spod fotela strzelby. Musiałam coś zrobić. Pierwszą rzeczą, jaka przyszła mi na myśl, po odrzuceniu koncepcji ucieczki, było stonowanie nastrojów. Kobieta po raz wtóry próbowała przejąć kontrolę. Mnie ta sztuka udała się raz. Takie odnoszę wrażenie.
888 – Przeciwnie.
888 I co dalej?
888 Język utkwił głęboko w gardle. Przypomniałam sobie powyłamywane zęby. Siliłam się, ale kolejne słowa bardziej odchodziły, niż się zbliżały.
888 – Zabieraj stąd swoje przegniłe dupsko! – Bardzo niski głos. Nigdy w życiu nie chciałabym słyszeć czegoś podobnego. To był bardzo niski, przesadnie męski głos.
888 Nagle mnie uświęciło. Gdzieś tam, oczami wyobraźni, dostrzegłam zapalającą się żarówkę, od której nie odprowadzono żadnego źródła zasilania.
888 Teczka. Jedyne, co w tej chwili mogło mi uratować dupsko i dać kilka cennych minut.
888 Rzuciłam ją na niski stół.
888 Staruszka próbowała odgadnąć moje myśli, patrząc w sposób, jaki robiła to przedtem. Raczej bezskutecznie, bo zapytała, zupełnie już spokojna:
888 – Co to jest?
888 Na czole wciąż pulsowała jej niewielka żyła. Złapałam się na żywym pragnieniu dociśnięcia jej palcem, nie - dwoma palcami, najlepiej całą dłonią. Mogłabym zrobić kobiecie krzywdę, może nawet zabić, ale specjalnie mnie to nie przerażało.
888 – Otwórz. Sprawdź. To wiele ci wyjaśni. – Minęło kilka chwil zanim staruszka wyciągnęła rękę w kierunku teczki, a ja uświadomiłam sobie, że zwróciłam się do niej, jakbyśmy znały się jakiś czas. Mogłybyśmy się zaprzyjaźnić. Różnica wieku nie miałaby żadnego znaczenia. Problem w tym, że za nic w świecie nie zbliżyłabym się do tej staruchy na więcej, niż muszę. Teraz naprawdę bałam się jej, mimo, że drżenie rąk zniknęło.
888 Pochyliła się w kierunku teczki, złapała ją i pociągnęła do siebie.
888 Dopiero teraz spostrzegłam, jak wielkie wyhodowała paznokcie. Były wręcz olbrzymie. Na jednym odcisnęło się podwójne wgłębienie, kształtem przypominające koryto rzeki. Zamiast wypełniającej je wody, zauważyłam wyrastające włoski. Jedne grubsze od drugich. Ciemniejsze. Bardziej przerażające.
888 Cofnęłam się odruchowo. Staruszka nawet tego nie zauważyła, pochłonięta wertowaniem. W tej jednej przedłużającej się chwili, materiały wydawały się być całym jej życiem. Przekładała kolejne zdjęcia z ręki do ręki, wracając na chwilę spojrzeniem. Chciała zapamiętać. Albo sobie przypomnieć.
888 To, po co przyszłam wydawało się być bliżej niż kiedykolwiek. Czułam tego obecność. Wyzwalała ją pogrążona w rozmyślaniu staruszka.


***


888 Gdy ochłonęłam, przeglądanie pozostałych materiałów przyszło mi z łatwością. Na odwrocie jednego ze zdjęć, znalazłam notkę:

888„Michał, 789687102”


888 Zgadywałam, że to numer telefonu. Złapałam za komórkę.
888 Odebrał mężczyzna, co najmniej dwudziestokilkuletni o przyjemnym głosie. Urywał słowa, nie wypowiadając ostatnich liter. Wtedy jeszcze nie wydało mi się to dziwne.
888 Uśmiechałam się na samą myśl, że wreszcie coś drgnęło. Od tygodni tkwiłam w tym samym punkcie, aż do dzisiaj.
888 – Nie mogę wiele pomóc – odezwał się, zapytany, jakim sposobem jego numer znalazł się na odwrocie fotografii.
888 – Nie proszę, żebyś wyjaśnił całą sprawę. Postaraj się uporać z tym, z czym jesteś w stanie. – To była szablonowa sztuczka kiepskiego manipulatora; pozwolić mu uwierzyć, że jest w stanie zrobić cokolwiek. Nie musiałam tego robić. Naprawdę potrzebowałam jego pomocy.
888 – Uwierz mi, to nie jest sprawa warta twojej uwagi. Jest co najmniej dziwna.
888 – Słucham? Skąd…
888 – Bo sam robiłem materiał na ten temat – rzucił, kompletnie wytrącając mnie z równowagi. – Przed kilku laty wpadłem na podobny materiał. Przechodziłem kryzys, żona poroniła i sama wtuliła się w ramiona ciężkiego stanu, wręcz agonalnego. Widziałem narastający z każdym dniem obłęd w jej oczach. Stawały się coraz bardziej przekrwione. Bruch pęczniał. Któregoś dnia pomyślałem, że wygląda jak tykająca bomba zegarowa. Chciałem zdetonować ładunek. Naprawdę. Ale ktoś mnie uprzedził. Naczelny odwiedził nas kiedyś w szpitalu. Dotknął ramienia żony. Wyzdrowieje, powiedział.
888 – To było nieokreślonym wsparciem. Potrzebowałem go. A on potrzebował mnie.
888 – Wyjdźmy na moment – zaproponował.
888 Nie odezwałem się ani słowem. Musiałem to zrobić z czystej wdzięczności. Coś za coś. On przyniósł pocieszenie, ja nie mogłem mu niczego odmówić. Dopiero później uświadomiłem sobie, jak wielki błąd popełniłem.
888 – Zajmiesz się tym – powiedział, zamykając moją rękę na teczce. Miała przetarte rogi. Mocno przetarte. – Zrób to dla mnie. Wcześniej zajmował się tym ktoś inny, ale zawiódł. Tobie się uda. Jestem tego pewien, Michał. – Uśmiechał się, klepiąc moje ramię. Wyglądał ja ojciec przekazujący ostatnią wolę. – Potem usiądziemy przy dobrej kawie i zastanowimy się, dlaczego twoja pensja jest tak niska.
888 – Przekonał mnie tą gadaniną. Muszę przyznać, że na swój bliżej nieokreślony sposób był wyjątkowy. Niby wszystkim zarządzał, niby był dobrym kumplem, z którym można było pogadać o pierdołach. To ujmowało.
888 – W takim razie, dlaczego zrezygnowałeś?
888 Milczał. Kiedy wydawało się, że coś powie, po prostu westchnął. Potrzebował kogoś, kto pociągnie go za język, a od tego byłam ja.
888 – Proszę, powiedz. To bardzo ważne.
888 – Po prostu uważam, że nie powinnaś tego robić.
888 – Bo?
888 – To nieodpowiedzialne.
888 – Jak to?
888 – Nieważne. Wyrzuć te dokumenty. Albo najlepiej je spal.
888 – Nie zrobię tego. Co cię powstrzymuje przed powiedzeniem mi, co się stało?
888 – Nie ma powodu. Jeśli powiem jedno słowo za dużo, zaczniesz drążyć. To nie jest bezpieczne.
888 – Chcę po prostu dowiedzieć się, o co w tym wszystkim chodzi!
888 Nie byłam w stanie poskromić emocji. Facet coraz bardziej mnie drażnił. Nie mógł zrozumieć mojej potrzeby tej wiedzy. Musiałam jeszcze raz spróbować. Nie było innego wyjścia.
888 – To on próbował wysłać twoją żonę na drugi świat?
888 – Niczego nie rozumiesz.
888 – Oświeć mnie.
888 – Odpuść sobie.
888 – Tak po prostu?
888 – Tak.
888 – Za głęboko w tym siedzę.
888 – Nawet nie zdążyłaś klapnąć. Stoisz i się przyglądasz – powiedział.
888 Zabolało. Nie mógł wiedzieć o mnie więcej, niż ja sama.
888 Milczenie. Bardzo długie milczenie. Rozerwał je jego głos. Był zdecydowany.
888 – Odkładam słuchawkę.
888 – Nie rób tego – rzuciłam. Naprawdę zależało mi, by tego nie zrobił. Co prawda dla własnych korzyści. Przestałam liczyć się z jego wygodą. Muszę wiedzieć więcej, pomyślałam.
888 – Nie pomogę ci. Nie jestem w stanie. Nie mogę. Przepraszam.
888 Urywany dźwięk po drugiej stronie. Po chwili zrozumiałam, że jednak odłożył słuchawkę. To była bardzo długa chwila, wypełniona nadzieją.
888 Jasna cholera, w takim wypadku nie pozostaje mi nic innego, jak tylko odwiedzić staruszkę. Nie mogę od tak zrezygnować. To nie jest rozsądne.
888 Wystrzeliłam rękoma w kierunku materiałów. Potrzebna była notka odpowiadająca na pytanie, gdzie spędzę jutrzejsze przedpołudnie.


***


888 Złość momentalnie ustąpiła miejsca niepewności. Strach wydawał się pieścić jej drżące dłonie. Była bliska krzyku, rozpaczliwego wołania o pomoc i wybiegnięcia z domu. Z pewności zapomniała o broni, która być może w ogóle nie istniała.
888 W tej jednej chwili zobaczyłam ją zupełnie inną niż do tej pory. Może to kolejna część gry pozorów, jaką prowadziła. Mogłam przysiąc, że nie. Mogłam wstać, otrzepać spodnie, wyłamać palce, sięgnąć po jej kubek, pociągnąć łyk herbaty i swobodnie wyjść. Każdy koszmar, wywołany nieodgadnioną naturą tej kobiety, nagle zgasł. Tylko ona była w stanie na powrót go rozpalić, ale wiedziałam, że tego nie zrobi.
888 Zamiast upijania herbaty i delektowania się łoskotem przesuwanych drzwi, otwierając które do domu wpadłoby kilka dodatkowych promieni słońca, zostałam. Wcześniej wydawało mi się, że mam kobietę w garści. Przed momentem uświadomiłam sobie swoją pomyłkę. Przez cały ten czas miałam ją schowaną w torbie. Teczka, niezwykłe dokumenty, to wszystko było częścią pochylonej nad jej zawartością staruszki.
888 Nie zaskoczyłam jej. Sięgnęła po zgromadzone materiały nie wydając się specjalnie zdziwioną. Chyba w ciągu tych kilku sekund doświadczyła największego bólu w całym życiu. Wspominała. Nie uświęciła tej chwili żadną łzą. Widocznie wcześniej wypłakała wszystkie.
888 Współczułam. Cholernie jej współczułam. Ale musiałam zrobić to, co do mnie należało. Nawet za cenę nienawiści.
888 – Wróćmy do pani wnuka.
888 Pierwsze słowo było magnesem. Przeniosła na mnie spojrzenie.
888 – Nie masz serca, suko – oznajmiła.
888 Może i nie mam. Ale rozumu mi nie odmówili, odpowiedziałam, nie mówiąc tego na głos.
888 – Nie o sercu będziemy rozmawiać. Dokończymy to, co zaczęliśmy. Pani będzie mówić, ja włączę dyktafon. Proszę, zaczynamy.
888 Czerwona dioda zaświeciła się, po czym zgasła. Nagrywanie włączone.
888 Zauważyła to. Wiedziała, jak obsługiwać takie urządzenia, inaczej nie zrobiłaby tego, na co się odważyła.
888 Ciężkie cielsko wyłożyło się na fotelu. Ręka powędrowała w kierunku dyktafonu. Palec utkwił na wyłączniku.
888 A to suka, pomyślałam. Przeraziłam się, łapiąc na słowach, jakich użyłam.
888 Ponownie wcisnęłam właściwy przycisk, przyglądając się siorbiącej z kubka staruszce.
888 Może by tak zaproponować jej rurkę?
888 – Mów. – Wymierzyłam w nią palec.
888 Odprowadziła go wzrokiem.
888 – Nie pojmujesz, za co się wzięłaś – stwierdziła.
888 Znów przechyliła kubek. Potrząsnęła nim, złapała ostatnie krople i odołożyła kubek na stolik.
888 – A mnie się wydaje, że to pani dostaje dzisiaj boleśniejszego kopniaka niż ja. Naprawdę.
888 – Dziecko, dzisiaj jesteś na balkonie, jutro próbujesz wygrzebać się z krzaków, po bolesnym upadku. Nikt nie przychodzi z pomocą. Jesteś zdana wyłącznie na siebie. Jak się z tym czujesz?
888 – Nijak. To chyba najrozsądniejsze.
888 – Najgłupsze.
888 – No, widzi pani, w tym punkcie mamy podzielone zdania. Twój syn.
888 – Nic ze mnie nie wyciągniesz. Tym bardziej, że dzwonię na policję. Nie powinnaś wchodzić do czyjegoś domu nieproszona – mówiąc to, podniosła się z fotela. Poprawiła sukienkę.
888 – Przecież pani mnie zaprosiła.
888 – Nie przypominam sobie.
888 A to suka! Pedantyczna, stara i wyniszczona suka.
888 Złapałam jedną fotografię. Przysunęłam jej pod sam noc. Do zdjęcia na moment przylepiły się obłoczki pary. Zniknęły. Kolejne. Oddychała miarowo. Widocznie nic więcej nie mogło wyprowadzić jej z równowagi.
888 Chciała ruszyć. Zrobiła nawet pierwszy krok. Ale zrezygnowała.
888 Policja, pomyślałam.
888 A potem znów to przeszywające spojrzenie.
888 Matko, ona jednak ma tę strzelbę!
888 Zapragnęłam się zerwać, spróbować odnaleźć broń, przystawić do piersi staruszki i nacisnąć cyngiel. Nie chciałam, żeby zginęła. Bardziej, by siła odrzutu wyprawiła ją z niczym w kosmos. Nie musiałabym więcej jej oglądać. Nikt nie mógł zobaczyć pomarszczonej twarzy i poczuć kłującego spojrzenia, odbierającego zdolność prawidłowego funkcjonowania.
888 To potwór. Muszę się go pozbyć, tylko nie wiem, jak.
888 – Nad czym się zastanawiasz, dziecinko? – zapytała.
888Wybuchła spazmatycznym śmiechem, trwającym kilkanaście sekund.
888 Nie mogłam w tym czasie nic zrobić. Nie umiałam. Coś ukradło mi zdolność najzwyklejszego poruszenia palcami, skazując wyłącznie na myślenie.
888 – Przestraszona?
888 – Jesteś przerażająca. Powinni cię zamknąć, wiedźmo.
888To nie były moje słowa. Nie znałam siebie od tej strony.
888 Strach usiadł do fortepianu, odrzucając przeszkadzającą marynarkę. Rozpoczęła się zabawa.
888 – Ciekawość to łopata, którą wykopuje się rowy prowadzące do piekła. Niepotrzebnie złapałaś za trzon.
888 Gra na chwilę umilkła. Oczami wyobraźni widziałam potwora odwracające się od instrumentu, by obserwować ostateczne starcie. Czułam, że to koniec. Wypominałam sobie, że nie uciekłam, kiedy była okazja. Swoją odwagę miałam później przypłacić prawdziwym dramatem.
888 – Mogłaś wybrać inne życie niż to.
888 Odrzuciła ręce na boki. Natychmiast rozwarły się drzwi. Klamka uderzyła z głuchym trzaskiem o drewnianą ścianę. Spadł krucyfiks wiszący nad oknem.
888 Spojrzałam w kierunku, skąd dobiegło mnie głośne tąpnięcie.
888 Posrebrzana figurka rozłupała podłogę. Krzyż spadłbym do piwnicy, gdyby nie opierał się na ramionach.
888 Szyby trzasnęły, rozpadając się na dziesiątki kawałków. Mocny wiatr uniósł spódnicę kobiety.
888 Kiedy zobaczyłam szponiaste paznokcie naznaczone włoskami, byłam pewna, że nic nie będzie w stanie przerazić mnie bardziej. Myliłam się.
888 Kobieta nie nosiła bielizny. Dostrzegłam olbrzymiego penisa, który momentalnie powędrował do góry. Z końcówki zaczęła sączyć się zielona wydzielina. Wypływała coraz szybciej i w większych ilościach, wyrzucając z siebie liczne robactwo. Pełzające stwory ruszyły w moim kierunku, leniwie ciągnąc za sobą ostro zakończone ogony. Przypominały grabki z przypiłowanymi końcówkami.
888 Nadal nie czułam władzy w mięśniach. Licząc upływające sekundy, czułam w nozdrzach zapach kobiety. Śmierdziała zatęchłym mlekiem i drożdżami. Olbrzymi stup oderwał się z piersi, ciągnąc za sobą cały mięsień. Krople krwi wylądowały na moich policzkach.
888 Do pomieszczenia wleciało kilka ptaków, skuszonych zapachem gnijącej ofiary. Czarny, wtedy nie potrafiłam przypisać mu konkretnego rodzaju, usiadł na jej ramieniu, rzucając mi wyzywające spojrzenie.
888 Przypomniałam sobie chłopaka, wysokiego bruneta, szczupłego jak tyczka, patrzącego na mnie w identyczny sposób. Głowa przechylona na bok. Był dzień świętego Walentego, a ja przesadziłam z alkoholem. Nogi i zmysły odmawiały posłuszeństwa. Chciałam zasnąć.
888 Teraz marzyłam o tym, by uciec i obudzić się w ciepłym łóżku. Popatrzeć na stary zegar z cyferblatem. Nie potrafiłam go sobie wyobrazić. Ciągle widziałam staruszkę stającą się potworem. Każda sekunda przybliżała mnie do śmierci. Czułam, że grający obcy, który teraz przyglądał się scenie, przyniósł ze sobą składaną kosę. Zaraz odrzuci kolejną warstwę ubrania, ukazując spalony tors. Robaki wślizgiwały się na moje stopy. Zaczęłam się modlić.
888 Matko, co się ze mną dzieje, zapytałam samą siebie. Nie liczyłam na odpowiedź, choć ta padła.
888 – Stajesz się potworem, dziecino. Stajesz się mną.
888 Staruszka ledwo rozwierała wargi.
888 Gałka oczna, wyraźnie wystająca, wysunęła się jeszcze bardziej i runęła w kierunku podłogi. Coś ją zatrzymało na wysokości uda. Błyszczący, poskręcany flak, przypominający część jelita sterczał z oczodołu, przytrzymując gałkę.
888 – Trudno pogodzić się z przeznaczeniem. Szczególnie wtedy, gdy życie nie wydaje się specjalnie skomplikowane. Poranna kawa, praca, seks i sen. Nic nie może zakłócić rozkładu, który wydaje się narzucony przez wyższą siłę. Jedynie ona sama jest w stanie coś zmienić.
888 Gałka upadła, ciągnąc za sobą sznurek poskręcanego flaka, który jeszcze przez chwilę podrygiwał, leżąc na ziemi.
888 – Wybawiłaś mnie od koszmaru, biorąc go na siebie – potwór wypluł kolejne słowa, po czym upadł.
888 Niech to się skończy, Boże. Zabierz mnie stąd.
888 Robaki objęły całe moje ciało. Jedyne, co widziałam, to ostre ogony wbijające się w nos.
888 Drżenie ciała przerodziło się w konwulsyjne podrygiwania. Głowa wystrzeliła do góry. Tyn opadał, uderzając we mnie swoistymi kaskadami mniejszych i większych kawałków. Czułam, jak wżera się w oczy, które zachodziły krwią.
888 Nagle wszystko wygasło. Robaki zniknęły, kryjąc się do ostatniego w moich wnętrznościach. Przyglądający się potwór znów zaczął grać tylko sobie znane melodie. Uderzał w klawisze z coraz większą delikatnością. Stawał się artystą. Śmierć go natchnęła.
888 Znowu mogłam poruszać głową.
888 Spojrzałam na leżące truchło. Wydzielało bezbarwny dym, momentami przeradzający się w czerń. Zwłoki płonęły małym ogniem, jednocześnie znikając pod drewnianą podłogą.
888 Płomienie uderzyły mocno w górę, po czym zniknęły. Truchło zapadło się pod ziemię, pozostawiając wypalony kształt.
888 Poruszyłam nogą, robiąc krok. Potem kolejny. Odzyskałam władzę w mięśniach.
888 Wtedy swąd palonego ciała powrócił ze zdwojoną siłą.
888 Muzyka ucichła.
888 Odniosłam wrażenie, że powtórnie jestem kobietą sprzed zajścia. Postanowiłam uciec. Zamknąć się w samochodzie, uruchomić silnik i odjechać. Ale coś mnie tutaj trzymało. Los narzucił na mnie zadanie. Usiadłam w fotelu. Sięgnęłam po filiżankę. Była wypełniona po brzegi.
888 Schodzony zegar wybił dwunastą.
888 Czeka mnie wiele dni samotni, zanim zjawi się tutaj kolejna wścipska dziennikarka.


POWODZENIA!

3
Let's get it started! ;]

Tekst I

Pomysł - 15
Szukanie tematu do wypracowania plus kolega wracający z Afryki. Nie powiem, żeby mnie powaliło ideą, ale jest ok. Chociaż chyba bardziej niż element "afrykański", to złapał mnie ten fragment marudzenia na wypracowanie :P

Styl - 14
Nudny. Zdania mają cały czas takie samo tempo, nie zmienia się optyka, nie ma żadnej dynamiki. Jest czytelnie i w miarę zgrabnie (a to też ważne), ale monotonnie. Trochę rzeczywiście wyszło tu wypracowanie na zadany temat.

Realizacja tematu - 8
Mamy temat i mamy do niego rzucony przykładowy obraz. Podkolorowujemy komentarzami bohaterów, żeby nadać mu głębszy sens i... No i jakoś to działa. Pewnie dałoby się stąd więcej wyciągnąć, ale nie narzekam. Wpisałeś się w jakieś ramy i wykonałeś zadaną robotę poprawnie.

Schematyczność - 7
Z tą kategorią mam problem. Niby wcześniej nie czytywałam tekstów o gościach piszących wypracowania, ale już spojrzenie na Afrykę i to koniecznie na proces wchodzenia w wiek męski jest nieco oklepany. Oryginalności broni zwrócenie uwagi na odejście tubylców od zabijania lwów i ta opowieść o takim, co to wrócił z miasta z kałasznikowem.

Błędy - 17
Trochę się tego wkradło. Interpunkcja, pokręcone zdania, pisownia łączna i rozdzielna ;) czasem literówki. Niemniej jest raczej porządnie.

Ogólnie - 12
Znudziło mnie trochę. Brakuje emocji. Z którejkolwiek strony. Temat został trochę przebiegnięty, wypowiedź szamana wepchnięta na siłę. Chyba przez to niewiele też zapamiętałam z warstwy przemyśleniowej (stwierdzone, kiedy drugi raz siadałam do tekstu.

SUMA
- 73



Tekst II

Pomysł - 13
Początkowo wydał mi się ciekawszy, niż u przeciwnika. No i może jest, ale mnie się nie podoba. Dziennikarka, historia życia staruszki, tajemnica... Ale właściwie cholera wie, o co chodzi. Wprowadzone mnóstwo dodatkowych elementów, które nie znajdują swojego przeznaczenia, zaciemniają obraz i ostatecznie nie mają żadnego związku z zakończeniem.

Styl - 13
Tu dla odmiany jest chaotycznie, z sileniem się na styl. Niestety, jak dla mnie dość męcząco się robi. Wszystkie postaci mówią w ten sam sposób, emocje są płasko opisane.

Realizacja tematu - 4
Wypowiedź na początku i wypowiedź staruszki-potwora pod koniec (która zresztą pasuje tam jak kwiat do kożucha) to chyba jedyne elementy realizacji tematu. Przynajmniej ja nie umiem całej pozostałej wizji zaklasyfikować do "łatwego życia".

Schematyczność - 7
Człowiek, w którym siedzi jakiś potwór był już wałkowany na prawo i lewo, ale tutaj fabuła wprowadza go, powiedzmy nieco dziwaczniej, niż zazwyczaj. Tak naprawdę trochę to chyba wynika z ogólnego chaosu, ale teraz nie szukamy winnych, nie mam też jakiś strasznych wymagań jeśli chodzi o omijanie utartych szlaków. Nie jest jakoś bardzo schematycznie wg mnie.

Błędy - 13
Jest mnóstwo literówek, interpunkcja miejscami sobie a muzom, aliteracje, miejscami pokręcone zdania i dziwnie, tudzież błędnie użyte słowa.

Ogólnie - 9
Nie spodobało mi się. Brakuje mi jakiegoś ciągu logicznego, wyjaśnienia, o co chodzi, po co to. Końcowa scena to nie moja estetyka. Co więcej nie widzę sensu wprowadzania gigantycznego opisu pełnego robaków, wydzielin itp, w celu wrzucenia jednego zdania, które zresztą niewiele z sobą niesie. Tekst według mnie broni się tylko warsztatem, który mimo błędów jest czytelny i w miarę dobry i trochę początkiem, który mnie zaciekawił.

SUMA - 59


Pozdrawiam i życzę powodzenia obu autorom :)

4
Tekst I
1. - 10
2. - 18
3. - 8
4. - 3
5. - 15
6. - 15

Razem 69

Niczym mnie nie zaskoczyło, a wydawać by się mogło, że zaskoczy, że wydarzy się coś nieoczekiwanego, jakaś niespodziewana okoliczność, stado lwów kogoś zszarga, wciągną jednego z turystów w rytuał... Może by to było schematyczne, ale sam pomysł wydaje się nie za bardzo oryginalny. Płynie ta opowieść, bez jakiegoś punktu kulminacyjnego, fajerwerku, iluminacji. Napięcie jest, ale nie ma wyładowania, grzmotu. Napięcie urosło jak ciasto, tyle że kucharce zabrakło cierpliwości i za szybko wyjęła z pieca, zabrakło paru minut, by było naprawdę porządnie upieczone. Brakuje mi czegoś.
Czytało się miło, sprawnie, bez wracania do zdań, wydarzeń. Podobało mi się, może również z tego powodu, że -20 za oknem? :)

Tekst II
1. - 20
2. - 10
3. - 3
4. - 5
5. - 5
6. - 10

Razem - 53

Historia ponurej staruchy, jakiegoś opętania, zła wcielonego, czy co to miało być, wydaje się dość często wykorzystywana w literaturze czy filmie. Ale na pewno byłaby ciekawsza, gdybym się nie gubiła co i rusz w trudnych do przebrnięcia fragmentach tekstu, zmianach tempa, jak dla mnie nie za wyraźnie zaprezentowanych przemianach tej staruchy w kogoś/coś polującego na dziennikarzy? I końcowa scena, w ogóle do mnie nie przemawiająca. Nie pojęłam. A co ma z tym wspólnego szef dziennikarki? A ten kolega? Za dużo pytań, za mało odpowiedzi. Przeczytałam całość, skoro się zabrałam, ale w domku, pod kocykiem z herbatką, to pewnie bym nie dotrwała do końca. :)

Dziękuję bardzo obu autorom. I życzę weny!
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

5
Tekst 1

Pomysł - 14/20 – Zbyt standardowy, ale w dobrym ujęciu.
Styl - 16/20 – Dość lekki, konkretny i... jak to powiedzieć... męski :) Nie miałam większych problemów z odbiorem. Może tylko trochę mi szkoda, że nie było niczego bardziej kwiecistego.
Realizacja tematu - 7/10 – Chyba nieźle. Zabrakło mi jakiegoś efektu specjalnego, jakiegoś zwrotu akcji, dynamiki - choćby nawet w sposobie narracji.
Schematyczność - 4/10 – Oklepane.
Błędy - 14/20 – Jak się przypatrzeć, to błędów nie jest aż tak dużo, ale z każdego możliwego rodzaju ;) ortograficzne, interpunkcyjne, zapis dialogów, literówki, małe/wielkie litery, składnia...
Ogólnie - 18/20 – Uważam lekturę za miło spędzony czas.

Ocena końcowa – 73


Tekst 2

Pomysł - 16/20 – W filmach się najczęściej przewija motyw przeobrażania się w inną postać. Mało odkrywczy.
Styl - 13/20 – Na początku było porządnie, obrazowo, później gorzej. Im bliżej finału, punktu kulminacyjnego, tym mniej panujesz nad językiem. Zrobiło się zbyt chaotycznie. I to w kluczowych dla opowiadania momentach...
Realizacja tematu - 5/10 – Gdyby nie ten chaos... Zresztą, nawet sam podział na scenki i zmiana ich kolejności nie podobały mi się. Lubię pomieszaną chronologię, ale przy zachowaniu kolejności wprowadzania do fabuły istotnych elementów.
Schematyczność - 7/10 – No troszkę się wybija.
Błędy - 15/20 – Muszę powtórzyć za Adrianną - czasem denerwował szyk zdań, a czasem słowa zupełnie nie na miejscu. I bez innych drobnych się nie obyło.
Ogólnie - 14/20 – Nie za bardzo mi się podobało. Ta wizja na końcu też mało przekonująca.

Ocena końcowa – 70

Pozdrawiam!
ObrazekObrazekObrazek

6
Tekst I

Pomysł 12
Nic szczególnie odkrywczego, lecz spełnia swą rolę, biorąc pod uwagę temat.

Styl 13
Czytało się płynnie, zdania zbudowane w sposób przejrzysty, lecz momentami styl jest zbyt szkolny, suchy.

Realizacja tematu 8
Autor nie traci tematu z oczu.

Schematyczność 5

Błędy 13
Spora zaimkoza, błędy w zapisach dialogów, błędy interpunkcyjne, literówki.

Ogólnie 15
Lektura przyjemna, choć spodziewałam się mocniejszego akcentu pod koniec.

Ocena końcowa 66


Tekst II

Pomysł 14
Nieco ciekawszy, niż w przypadku pierwszego tekstu.

Styl 9
Duży minus za porwane, chaotyczne zdania, przeskakiwanie z postaci na postać... Szczerze mówiąc wielokrotnie musiałam cofać się, aby zrozumieć, o co chodzi. Dość ciężko brnęło się przez opowieść, choć na początku szło lepiej i wzbudziłeś moje zainteresowanie.

Realizacja tematu 4
Odniosłam wrażenie, że właściwy temat został gdzieś po drodze zagubiony.

Schematyczność 7

Błędy 15
Literówki, nieco zbędnych zaimków, błędy interpunkcyjne, niewłaściwie użyte słowa.

Ogólnie 10
Z początku sądziłam, że tekst przebije swego poprzednika, gdyż zaczyna się dość obiecująco. Niestety, chaotyczny styl bardzo utrudniał odbiór i z każdym kolejnym krokiem brnęło się coraz mozolniej, tracąc przyjemność z lektury.

Ocena końcowa 59
Ostatnio zmieniony wt 22 lut 2011, 21:16 przez ewik33, łącznie zmieniany 2 razy.
„Pewne kawałki nieba przykuwają naszą uwagę na zawsze” - Ramon Jose Sender

7
Tekst I

Pomysł
IMO dobry, ciekawy zabieg z całym wypracowaniem. Potem niestety, Autorze, trochę położyłeś go dosłownym kładzeniem wszystkich przemyśleń kawa na ławę, ale ogólnie nieźle. 16/20 punktów.
Styl
Chciałbym móc powiedzieć, że po prostu autor stylizował tekst na studenckie wypracowanie, ale chyba tak nie jest ;) Wyszło mało barwnie i obrazowo, sucho oraz drętwo, dużo byłozy, mało środków artystycznych - ogólnie średnio literacko. 12/20 punktów
Realizacja tematu
Tekst nie powalił mnie zaskakującą myślą na temat łatwego życia; jak wspominałem, niektóre rzeczy były za prosto wyłożone. Mimo wszystko, temat zrealizowany. 8/10 punktów
Schematyczność
Na schematyczność nie ma co narzekać, może tylko temat inicjacji dałoby się naświetlić z jakoś mniej znanej strony, ale ok. 9/10 punktów
Błędy
Coś tam się znalazło, były jakieś drobne niezręczności, ale w ogóle solidna robota. 18/20 punktów
Ogólnie
Sympatyczny tekst, może nie powalający głębią przemyśleń, ale widać dobry pomysł. Niestety, ocenę psuje język. Gdyby opowiadanie napisane w ten sposób miało 20-30 stron, nie przeczytałbym go w całości. 13/20 punktów.

Łącznie punktów: 76


Tekst II

Pomysł
Taki sobie. Mogłaby być z tego solidna opowieść, może nie odkrywcza, ale jednak solidna, gdyby nie wykonanie. Pomieszana chronologia sprawiła, że np. podczas najdłuższego dialogu dziennikarki ze staruchą nie pojmowałem za cholerę czemu dziewczyna tak się boi. 12/20 punktów.
Styl
W sumie byłby dość obrazowy, ale niestety, plastykę zabija chaos. W niektórych fragmentach nie miałem pojęcia co się dzieje, niektóre metafory zupełnie do mnie nie trafiały. Czytało się ciężko. 10/20 punktów
Realizacja tematu
Prawdę mówiąc, nie widziałem jej w tym tekście. Może to przez język, może przez kompozycję, może nie. Jedyne nawiązanie to te włożone jakby od czapy wypowiedzi staruchy. 2/10 punktów
Błędy
Było sporo niejasnych przez gramatykę zdań i źle IMO dobranych słów, było trochę interpunkcyjnych i innych takich. 15/20 punktów.
Ogólnie
Zaczynało się ciekawie, a potem forma zabijała dobre wrażenie. Zachowania dziennikarki dla mnie w dużej części nielogiczne, napięcie, nawet jeśli jakieś było, to tylko na początku, koniec do przewidzenia na początku ostatniego podrozdzialiku (tj. nie mam na myśli wielkiego penisa i robaków, tylko tego jak skończy dziennikarka). Nie podobało mi się. 9/20 punktów.

Łącznie: 48 punktów

Życzę pojedynkowiczom szczęścia i dziękuję za lekturę ;)

8
TEKST I

Pomysł - 16
Styl - 13
Realizacja tematu - 7
Schematyczność - 6
Błędy - 16
Ogólnie - 13
Ocena końcowa - 71


Tekst jest napisany dość zgrabnie, nie dopatrzyłem się w nim większych zgrzytów. Jednak moim zdaniem brak mu trochę „wnętrzności”, tak jak pisała Adrianna, zabrakło emocji czy ewik33 – tekst jest zbyt suchy. Pomysł sam w sobie dosyć ciekawy, autor zaczął od życia, jakie my znamy (praca, podatki), by potem spróbować przeciwstawić je zupełnie innemu sposobowi życia. Plus, za pomysł umieszczenia opowiadania w opowiadaniu, coś na wzór powieści szkatułkowej.


TEKST II

Pomysł - 12
Styl - 14
Realizacja tematu - 1
Schematyczność - 5
Błędy - 9
Ogólnie - 9
Ocena końcowa - 50


Powiem tak: trochę ciężko się to czytało. Odniosłem wrażenie, że autor pisał to opowiadanie na kolanach i nie zdążył go sprawdzić i nanieść poprawek przed oddaniem do pojedynku. Sporo różnego rodzaju błędów, literówek, dziwnych zdań. A szkoda, bo gdyby to wszystko poprawić, tekst by bardzo zyskał. Chociaż sama końcówka to zupełnie nie moja bajka. Tak poza tym, to nie wiem, może jestem zbyt głupi, ale wydaje mi się, że autor w ogóle nie poruszył tematu bitwy. Podobała mi za to się zabawa z chronologią.


Powodzenia, Panowie. Niech wygra lepszy.

9
Tekst I

Pomysł 13/20
Podobał mi się wątek „afrykański”, ale ten z wypracowaniem już nie. Jak dla mnie niewiele wnosił, wręcz strywializował całą historię i jej przekaz, bo ostatecznie okazało się, że po wysłuchaniu tego całego opowiadania o Afryce, które miało mieć jakąś głębię, bohater idzie po browca, by wysłuchać historii o afrykańskich kobietach, a ta cała opowieść jest mu potrzebna tylko, żeby mieć zalkę, a potem o niej zapomnieć. Takie odniosłam wrażenie. Nie wiem, czy taki właśnie był Twój cel, by pokazać lekceważące podejście bohatera do tego całego życia w Afryce, czy po prostu nie miałeś pomysłu na zakończenie. Nie podobało mi się w każdym razie. Nie mówię, żeby zamiast niego wprowadzić pseudogłębokie przemyślania i wydumany morał, ale znaleźć jakiś złoty środek.

Styl 9/10
Jak dla mnie zbyt suchy, szkolny. Np. takie zdania jak: „Ci ubrani byli w barwne szaty, z przewagą czerwonego i niebieskiego. Charakteryzowali się też licznymi ozdobami ciała, wykonanymi z kości i metali szlachetnych.” ewidentnie kojarzą mi się z pisanymi w podstawówce charakterystykami postaci. A można by to opisać o wiele barwniej, ciekawiej.

Realizacja tematu 9/10
Treść pasuje do tematu bitwy.

Schematyczność 5/10

Błędy 11/20
Błędy wszelkiej maści. Najbardziej rzucają się w oczy powtórzenia czasownika „był”, np.:
Kiedy byli na wysokości stada, Łukasz dostrzegł kilka par świecących oczu w gęstwinach. Rzeczywiście, było ich tam więcej.
Z tej przeprawy najbardziej utkwiły mu w pamięci porykiwania drapieżników, próbujących odstraszyć samochód. Czegoś takiego nie da się doświadczyć w Warszawskim ZOO.
888Dotarli do wioski, kiedy było już całkiem ciemno. Znajdowała się na niewielkim płaskowyżu, podobnie jak tamta, otoczona była płotem z ciernistej akacji. Pośrodku płonęło ognisko, z daleka było też słychać śpiew.
Co mi jeszcze mocno zgrzytnęło:
Kiedy w reflektorach pojawiła się grupka lwów, posilających się na powalonej zebrze
W świetle reflektorów raczej. I posilających się powaloną zebrą, a nie na zebrze. Ty posilasz się na kotlecie czy kotletem?

Ogólnie 11/20
Jakiejś wielkiej przyjemności z czytania nie miałam. Brakowało mi plastycznych opisów i emocji.

SUMA 58

Tekst II


Pomysł 13/20
Jak wiele osób przede mną zauważyło – średnio oryginalny. Nie podobało mi się wprowadzanie licznych wątków, tajemnic, które ostatecznie nie zostały rozwiązanie, wyjaśnione, a po prostu porzucone bez odpowiedzi. Nie mówię, że pewna ilość niedomówień w opowiadaniu jest zła, ale tu było po prostu zaczęcie wielu wątku, z których w sumie żaden (oprócz staruszki-potwora) nie został doprowadzony do końca, np. czemu zdjęcie tej dziennikarki jako dziewczynki było w dokumentach dotyczących sprawy? O co chodziło z tym innym dziennikarzem? Najwyraźniej nie został przemieniony w staruchę-potwora, więc skąd wiedział, że coś z nią nie tak? Z tego, co widzę, inni też uskarżają się na chaos, więc chyba nie jestem po prostu tak głupia, że nie ogarniam wizji autora.

Styl 14/20
Na początku mi się podobał, później zrobiło się trochę mętnie, miejscami zbyt rozwlekle. Czasem nie wiedziałam, co kto powiedział, szczególnie w momencie opowieści dziennikarza, gdzie kwestie jego oraz szefa przeplatały się, czy wręcz plątały. Wypowiedzi bohaterów sztuczne (kto normalny powiedziałby o umierającej żonie, że „wtuliła się w ramiona ciężkiego stanu”?), w dodatku wszyscy mówią tak samo. To, że narrator obrał styl pełen metafor nie znaczy, że bohaterowie też tak mają mówić, to nie brzmi naturalnie.

Realizacja tematu 2/10
Poza pierwszym zdaniem nie widzę żadnego związku z tematem bitwy.

Schematyczność 6/10

Błędy 15/20

Dużo literówek. Kilka sformułowań, które nie brzmią najlepiej.

Ogólnie 13/20
Zapowiadało się dobrze, nawet bardzo. Jednak po skończeniu lektury nie czułam zadowolenia. Zbyt wiele rzeczy było niejasnych. Środek opowiadania sprowadzał się do przepychanek słownych między staruszką a dziennikarką, co nie było szczególnie fascynujące. Zakończenie odstawało od reszty, choć nie powiem – penis u staruszki, z którego wypływały jakieś obrzydliwości był zaskoczeniem. Czy taki był zamysł autora – by jedynie zaskoczyć i wzbudzić obrzydzenie?

SUMA 63

10
Pozdrawiam walczacych!

Tekst nr1
Pomysł - 15
Styl - 15

Realizacja tematu - 8
Schematyczność -7
Błędy -17
Ogólnie - 10
Razem:72

Napisane sprawnie, ale co z tego? :) Brakuje temu tekstowi kulminacji / wybuchu/ fajerwerków. Lepsze i gorsze zdania (lepszych mniej ;) ) Napisane zbyt zachowawczo, sztywnie, brakowało mi trochę fantazji w tym wszystkim.
Zbyt moralizatorsko - nachalne przesłanie tekstu. :)
Mała pochwała - uwierzyłam, że wiesz o czym piszesz. (Nie znam kultury Masajów, przełknęłam bez doszukiwania się przekłamań wszystko co napisałeś o zwyczajach plemienia. :) )

Tekst nr2
Pomysł -17
Styl - 16
Realizacja tematu - 4
Schematyczność - 8
Błędy -14
Ogólnie - 10

Razem: 69

Cóż, chaos to najlepsze określenie. I nie wypływa on z przeskoków czasowych, a z fabularnych.
Największe minusy? Bohaterowie są za mało zindywidualizowani, ich wypowiedzi również.
Zbyt wiele rzeczy nie zostało wyjaśnionych.
Tekst nierówny. Opis potwora to trochę pulpa, ale przemiana bohaterki to dobry motyw. Szczególnie w zestawieniu z filiżanką herbatki i samotnym oczekiwaniem. Mniam! (raczej tfu! :D )

Pozdrawiam serdecznie autorów. :) Mam nadzieję, że ocena nie była zbyt surowa, a krytyka będzie na tyle konstruktywna, że zmotywuje was to do zdwojenia sił przy tworzeniu kolejnych tekstów. :)

11
TEKST 1

Pomysł: 12
Styl: 10
Realizacja tematu: 8
Schematyczność: 7
Błędy: 15
Ogólnie: 14

Ocena końcowa: 66


Pomysł może być - choć z początku miałem nadzieję, że będzie to coś innego (autor umieszcza samego siebie w tekście?). Styl suchy, bez fajerwerków, ale przejrzysty. Błędy - jakieś tam są. Dobrze, że tekst jest krótki.

TEKST 2

Pomysł: 12
Styl: 13
Realizacja tematu: 2
Schematyczność: 8
Błędy: 12
Ogólnie: 15

Ocena końcowa: 62


Nie czytało się lepiej od wcześniejszego tekstu (głupie błędy, niezrozumiałe zdania, nie widzę też sensu w przestawionej chronologii), ale wolę to, niż drętwy styl poprzednika. Jest chaotycznie. Nie widzę realizacji tematu.

12
TEKST I

Pomysł 13
Nie mogę napisać, że odkryłeś Amerykę, ale w kontekście tematu może być.

Styl 15
Czytało mi się ciekawie, choć czasami zbyt rzeczowo było. Mimo wszystko fajnie.


Realizacja tematu 9
Wysoka ocena, bo na temat, nie odchodzisz od niego. Dobrze.

Schematyczność 4
W moim odczuciu wszystko dość schematyczne.

Błędy 15
Sporo balików, błędów w dialogach itp.
Ogólnie 14
To moja pierwsza ocena jakiejkolwiek bitwy, towarzyszą mi więc różne odczucia. W większość pozytywne.
----------------------
Ocena końcowa 70
----------------------


TEKST II

Pomysł 13
Odczucia podobne, jak przy tekście pierwszym.

Styl 14
Początek wydał mi się ciekawy, później było gorzej. Stąd ocena taka, a nie inna.

Realizacja tematu 7


Schematyczność 6


Błędy 13
Nie stwierdziłem jakichś poważnych bubli, ot, interpunkcja, literówki etc.

Ogólnie 15
I tutaj ocena może wydawać się ciut zawyżona. Moim zdaniem tekst ujdzie. Nie jest arcydziełem, ale też nie żałuję czasu, choć bywało czasem chaotycznie :)
----------------------
Ocena końcowa 68
----------------------
[img]http://www.cdaction.pl/userbar/strona/userbar/15j3pcp0_user6.jpg[/img]
----------------------------------------------------------------------
[img]http://www.cdaction.pl/userbar/strona/userbar/15j3phuz_userbar(2)b.jpg[/img]

13
TEKST I

Pomysł 9

Styl 13

Napisane po polsku ale nie ma w tym zbyt wiele literatury. Z tym że nie znam się. Lubię jak ktoś jedzie po bandzie, jak autor ryzykuje nawet posądzenie go o kicz i przesadę, a ogólna tendencja na tym forum to literacka "poprawność polityczna". Ten tekst się w niej mieści a chciałbym czytać opowiadania które rozpierd*** membrany.

Realizacja tematu 9
Zrealizowano.

Schematyczność 4.5

Można było pojechać sztampą totalną albo totalnie odjechać. Ten tekst plasuje się w dolnej strefie stanów średnich.

Błędy 16
Na ortografii i interp. się nie znam. No ale było przyzwoicie.

Ogólnie 8

Główny zarzut. O Afryce powstało kilka świetnych książek. Moim zdaniem nie da się napisać dobrego tekstu bez wiedzy o tym o czym się pisze. Jest płytko. Autor powinien choć kilkanaście tekstów antropologicznych przeczytać o Masajach. Wyszło niestety trochę jak czytanka w elementarzu. Murzynek bambo i polowanie na lwy. Jest jeden niezły motyw. Ten w którym jadą chyba lewą stroną bo po prawej siedzi więcej lwów. Tekst powinnien być najeżony takimi ciekawostkami.


Ocena końcowa 59.5
----------------------

TEKST II

Pomysł 7

No nie podobało mi się. Jakaś babcia, jakaś reporterka i jakieś zło. Wszystko jakieś.

Styl 10


Gorzej niż u poprzednika. Przykro mi to mówić ale nudny po prostu.

Realizacja tematu 7

Schematyczność 4

Warto gdy chociaż potrafi się zrealizować jakikolwiek schemat. Np konstrukcja trzy alktowa. O eksperymentach formalnych nawet nie będę mówił. Tekst jest nudny i kiepsko napisany. Dyskusja o schematach nie ma chyba sensu.

Błędy 15
nie zauważyłem większych porażek.

Ogólnie 4

Pisałem już w shoutboxie o pewnej bzdurze czyli o poszukiwaniu przez dziennikarkę natchnienia. Widać że autor nie wie jak funkcjonuje redakcja i na czym polega dziennikarstwo. Skoro tak jest, nie powinien o tym pisać. Bo tekst jest płytki i niewiarygodny. Plus brak wyrazistego stylu. Punkty przyznaje więc za umiejętność pisania i liczę że następne teksty będę lepsze.

----------------------
Ocena końcowa 47
Obrazek

14
OFICJALNE WYNIKI BITWY

Raptor vs Al - "Łatwe życie"



ZWYCIĘZCĄ ZOSTAJE: Raptor



Tekst pierwszy - Raptor - suma: 753,5 pkt; średnia: 68,5 pkt



Tekst drugi - Al- suma: 648 pkt; średnia: 58,9 pkt

GRATULACJE!
Zablokowany

Wróć do „Bitwy z przeszłości”