List do K.

1
Proponowano mi wrzucenie czegoś krótszego, to wrzucam coś krótszego. :)

Wspierała głowę na rękach opartych o blat i patrzyła na niego. Kilka chwil temu wykrzyczała wiele nieprzyjemnych słów, ale cisza, która teraz zapadła, zdawała się być znacznie głośniejsza od jej wrzasków.
Najgorsze było, że nie wiedziała, co robić. Mogła tylko patrzeć na niego ponad stołem i mieć nadzieję, że da jej jakiś sygnał, co jest nie tak. Był przy niej od prawie czterech lat. Za miesiąc miała być rocznica. Do dzisiaj pamiętała, jak już na pierwszym spotkaniu wzięła go w ramiona. Nie spała wtedy całą noc, zajęta nim. Na drugi dzień spóźniła się do pracy, ale nie żałowała.
Budowali to latami, a teraz…
- A teraz ty to rozwalasz! – nie wytrzymała. – No co jest nie tak?
Nie odpowiedział. A ona z każdą chwilą zyskiwała pewność, że to koniec. Nie odezwie się; będzie tak trwał, milczący i bez cienia emocji. Dygnęła, jakby chciała poderwać się od stołu, ale rozmyśliła się wpół ruchu. Zamiast tego uderzyła pięścią w blat, licząc, że przyniesie to trochę ulgi. Przyniosło tylko ból w ręce.
Pozostał niewzruszony. I doprowadzał ją tym do szaleństwa. Nie pierwszy raz coś się zepsuło, ale do tej pory zawsze udawało się to naprawić. Tym razem czuła, że to coś znacznie poważniejszego. Coś, czego być może nie da się już poskładać. Inni mówili jej czasem, że to nie będzie trwało wiecznie, że na pewno prędzej, czy później coś się stanie. Zawsze powtarzała sobie, że to z zazdrości. Koleżanki powtarzały tak, bo wiedziały, że jest tylko i wyłącznie jej i czuły zazdrość. Same mogły tylko marzyć.
A teraz ich przepowiednie stały się prawdą. Czuła żal i gorycz, silniejsze niż kiedykolwiek w życiu. Ale przede wszystkim czuła złość. Była zła na niego, na siebie, na własną bezsilność. W pewnym momencie wstała po prostu, obeszła stół i chwyciła go mocno.
Żadnej reakcji.
Puściła i uderzyła pięścią, mocno. Był twardy i wytrzymały, nie spodziewała się więc, że wiele to da. Złość była jednak tak duża, że biła jeszcze kilka chwil, na oślep. Potem odeszła od niego na moment, wzięła dwa głębokie oddechy.
- Nie mam na ciebie siły – wyszeptała. – Nie mam na ciebie siły – powtórzyła głośniej. – Nie mam siły! – wykrzyczała, odwracając się gwałtownie i chwytając go oburącz. Zacisnęła powieki, naprężyła ramiona, zakręciła się i puściła uchwyt. Usłyszała trzask pękającej szyby. Szkło posypało się na podłogę. Otworzyła oczy w momencie, w którym jej uszu dobiegł natarczywy dźwięk klaksonu. Podeszła do okna i wychyliła się przez nie. Z wysokości czwartego piętra dostrzegła jakiś czarny samochód, stojący na uliczce pod blokiem. Kierowca wysiadał właśnie z niego, klnąc na czym tylko świat stoi. A na dachu pojazdu, widocznie odcinający się, leżał on.
Jej laptop. A raczej jego szczątki.

2
To jest bardzo proste opowiadanie, z prostą i wciąż skuteczną sztuczką na przetrzymanie czytelnika. Napisane poprawnie, ale niestety zupełnie bez polotu. Język ogranicza się tylko do przekazywania informacji, emocje nazywasz, ruch opisujesz. A można i trzeba inaczej. Ćwicz z małymi wprawkami, pisz o miłości, bez używania takich wyrazów jak: miłość, kochanie, tęsknota, uczucie itd.
Możesz zacząć mnie wielbić, bo i tak kiedyś będziesz. Jak wszyscy. Taki mam plan ]:->

Re: List do K.

3
Kilka chwil temu wykrzyczała wiele nieprzyjemnych słów, ale cisza, która teraz zapadła, zdawała się być znacznie głośniejsza od jej wrzasków.
Brzmi to za słabo, rozwlekle. Może lepiej użyć mocniejszych akcentów, np.:
Dopiero co wykrzyczała z siebie całą złość…
Najgorsze [1]było, że nie wiedziała, co robić. Mogła tylko patrzeć na niego ponad stołem i mieć nadzieję, że [2]da jej jakiś sygnał, co jest nie tak. Był przy niej od prawie czterech lat. Za miesiąc miała być rocznica.
[1] – Powtórzenia.
[2] – Albo krócej: wyjaśni/zasygnalizuje, co jest nie tak

Budowali to latami, a teraz…
- A teraz ty to rozwalasz! – nie wytrzymała. – No co jest nie tak?
Nie odpowiedział. A ona z każdą chwilą zyskiwała pewność, że to koniec. Nie odezwie się; będzie tak trwał, milczący i bez cienia emocji. Dygnęła, jakby chciała poderwać się od stołu, ale rozmyśliła się wpół ruchu. Zamiast tego uderzyła pięścią w blat, licząc, że przyniesie to trochę ulgi. Przyniosło tylko ból w ręce.
Pozostał niewzruszony. I doprowadzał ją tym do szaleństwa. Nie pierwszy raz coś się zepsuło, ale do tej pory zawsze udawało się to naprawić. Tym razem czuła, że to coś znacznie poważniejszego. Coś, czego być może nie da się już poskładać. Inni mówili jej czasem, że to nie będzie trwało wiecznie, że na pewno prędzej, czy później coś się stanie. Zawsze powtarzała sobie, że to z zazdrości. Koleżanki powtarzały tak, bo wiedziały, że jest tylko i wyłącznie jej i czuły zazdrość.
Zatrzęsienie zaimków. Proponuję przebudować zdania tak, aby zminimalizowac ich ilość. Tekst stanie się wówczas przyjemniejszy w odbiorze, lepiej zabrzmi.
A teraz ich przepowiednie stały się prawdą.


A może lepiej: przepowiednie spełniły się.
W pewnym momencie wstała po prostu, obeszła stół i chwyciła go mocno.
Zmieniłabym szyk: po prostu wstała.


Pomysł fajny, z przemyślanym elementem zaskoczenia na końcu, który jednak został spalony przez zbyt wczesne odkrycie kart. Wiem, że było to niezamierzone, ale wynikło z takiego, a nie innego doboru słów, np. tutaj:
Do dzisiaj pamiętała, jak już na pierwszym spotkaniu wzięła go w ramiona.


Tutaj już przypuszczałam, że nie chodzi o faceta. Prędzej powiemy, że mężczyzna wziął kobietę w ramiona, niż odwrotnie. Lepiej byłoby zatem napisać zamiast tego np.: coś zaiskrzyło.

Podobnie jest pod koniec:
Puściła i uderzyła pięścią, mocno. Był twardy i wytrzymały, nie spodziewała się więc, że wiele to da.
W tym momencie byłam już pewna, że chodzi o komputer. Zamiast zbyt szybko odkrywać karty, lepiej pozwodzić jeszcze czytelnika, aby zaskoczenie na samym końcu było większe.
Po doszlifowaniu (szczególnie jeśli chodzi o przesadną ilośc zaimków), po dopracownaniu sprawy z elementem zaskoczenia tekst zyska.
„Pewne kawałki nieba przykuwają naszą uwagę na zawsze” - Ramon Jose Sender

4
Tekst w kategorii "miniaturek zaskakujących" - czyli piszemy o czymś tak to określając, by wyglądało na coś innego (z zasady poważniejszego) - ląduje, jak dla mnie, w wyższej średniej.
Krótko mówiąc - do jednego z moich ulubionych tekstów z tego forum, "Snajpera", się nie umywa, ale jest powyżej paru innych tego typu zabawek.

Poza uwagami Ewik.
Zawsze powtarzała sobie, że to z zazdrości. Koleżanki powtarzały tak, bo wiedziały, że jest tylko i wyłącznie jej i czuły zazdrość.
Powtórzenia.
Złość była jednak tak duża, że biła jeszcze kilka chwil, na oślep.
Konstrukcja zdania nie bardzo mnie się podoba - brzmi trochę, jakby to złość kogoś/coś biła.

Do fragmentu, w którym Ewik tak skrupulatnie podkreślała zaimki, ja bym dodała zatrzęsienie "cosiów". Wiem, że żeby nie zdradzać od razu tajemnicy musisz używać ogólników, ale może przebudowa zdań pomogłaby tutaj. Tak to brzmi trochę nieporadnie.

Podsumowując warsztat: jest trochę elementów do poprawienia, ale piszesz całkiem sprawnie.

Patrząc na stronę treściową...
Dość szybko się domyśliłam, co to będzie (może nie koniecznie komp, ale że chodzi o rzecz). Zwykle zapala mi się takie "światełko ostrzegawcze", kiedy widzę emocjonalny, egzaltowany opis, który ma się szybko skończyć. Przerysowanie emocji, używanie mocnych słów - nie wiem, może się mylę, ale odnoszę wrażenie, że mało kto tak pisze na poważnie. Zwykle szuka subtelniejszych środków, kiedy naprawdę oddaje jakąś rozpacz w miłości czy coś.

Jak zwykle mam pewien niedosyt, nie mając odpowiednio wskazanego powodu tak silnych emocji. Tutaj jeszcze się bronisz wspomnieniem przynajmniej o tych czterech latach itd... Ale jednak.

Podsumowując: przyzwoicie zrealizowane, pomysł całkiem fajny, chociaż dla mnie już trochę wtórny.

Pozdrawiam,
Ada
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron