___My też mieliśmy swojego. Zagnieździł się w piwnicy. Pierwszy zauważył go mój starszy. To znaczy, nie do końca on. Tak naprawdę najpierw widział go mój kumpel Macias i dopiero on mu o tym powiedział.
___– Myślę, że trzy trutki powinny wystarczyć – ojciec spojrzał na matkę. – Rozstawię je w różnych miejscach. Koło schodów, przy skrzynce z ziemniakami i pod pralnią. Powinny załatwić sprawę.
___– Też mam nadzieję, że pozbędziemy się wreszcie tego szczura i będę mogła normalnie pójść po słoiki. Tylko nie zapomnij przykleić ostrzeżenia na drzwiach.
___– Będę pamiętał. Mirek idziesz ze mną? Pomożesz mi, co?
___– Teraz? Nie bardzo, tato. Śpieszę się – skłamałem. Nie miałem najmniejszych chęci na spotkanie z tym stworem.
___– To tylko trzy minuty. Przykleisz kartkę na klatce i możesz lecieć. Nie musisz schodzić ze mną do piwnicy.
___– No dobra, niech będzie – odetchnąłem. – Ubiorę tylko buty i mogę iść. Gdzie to ostrzeżenie?
___– Na szafce. Za tobą. Weź jeszcze taśmę do klejenia i nożyczki. Powinny leżeć gdzieś obok. A ja wezmę trutkę.
___Odwróciłem się. Na półce leżał świstek papieru wielkości kartki z zeszytu. Wziąłem go razem z taśmą i nożyczkami i poszedłem do przedpokoju. Wzułem szybko trampki i czekałem pod drzwiami na ojca.
___– Chyba się nie boisz, co? Masz już dziesięć lat.
___– No jasne, że się nie boję, tylko nie mam czasu. Chłopaki czekają na mnie na boisku.
___– Dobra, to idziemy.
___Wyszliśmy na klatkę schodową. Szedłem pierwszy.
___Ojciec jako jedyny w rodzinie nie bał się szczurów. Chwalił się kiedyś, że jak mieszkał na wsi i był w moim wieku to dla zabawy polował na nie razem z kolegami. Strzelał do nich z łuku czy tam z procy. Mnie i matkę wprost trzęsło na samą myśl o nich.
___Zeszliśmy na sam dół i zatrzymaliśmy się.
___– To gdzie mam to przykleić? Na skrzynkę na listy? – spytałem.
___– Czekaj. Przykleimy ją tak, aby każdy widział. Najlepiej będzie na drzwiach do piwnicy.
___– Dobra. Może być na tej wysokości?
___– Daj trochę wyżej – stanąłem na palcach. – O, tak powinno być dobrze.
___Ojciec przytrzymał ostrzeżenie ręką, a ja zabrałem się za odcinanie taśmy klejącej. Dobrze wiedziałem, że mógł poradzić sobie sam i wcale nie potrzebował mojej pomocy. Chciał mnie tylko sprawdzić.
___Odsunąłem się od drzwi i spojrzałem na nie. Na kartce widniał napis: UWAGA! TRUTKA NA SZCZURY! NIE DOTYKAĆ! Po obu jego stronach były wydrukowane dwie czaszki i skrzyżowane piszczele. Dobrze, że te gryzonie nie potrafią czytać. Gorzej dla nich.
___– Skończone.
___– To co? Może jednak zejdziesz do piwnicy i rozłożysz ze mną te trutki?
___Wiedziałem, że padnie to pytanie.
___– Da sobie tata radę sam. Ja idę pograć w piłę. Cześć.
___– Tylko przyjdź na kolację.
***
___Odkąd szczur pojawił się w naszej piwnicy, ojciec praktycznie codziennie zaglądał do niej po pracy. Spędzał tam kilka, czasami kilkanaście minut. Co dokładnie tam robił, nie mam pojęcia. Nie ciekawiło mnie to. Ale wiem jedno – chciał pokazać nam, jaki to on jest. Robił to ostentacyjnie. Wszyscy musieli widzieć i wiedzieć, że nie boi się intruza.___Właśnie czekałem na jego powrót.
___– Co ze szczurem? – spytała matka, gdy tylko starszy wszedł do mieszkania.
___– Ma się dobrze. Wcale nie tknął trutki – odparł ojciec.
___– Słuchaj, tak sobie pomyślałam, że może byśmy zadzwonili po specjalistę, co?
___– Nie będziemy nigdzie dzwonić. Poradzę sobie sam.
___– No, jak uważasz. A teraz rozbierz się. Zaraz podam ci obiad – matka poszła do kuchni.
___– Tato, gdzie jest moja deska? – spytałem, gdy tylko zostaliśmy sami.
___– Zaniosłem ją do piwnicy.
___– Czemu?
___– A co ci wczoraj mówiłem? Masz wpierw odrobić lekcje, a dopiero potem możesz iść na dwór. I co? Nie posłuchałeś.
___– No, ale…
___– Nie dyskutuj – uciął szybko. – Chcesz deskorolkę? To idź do piwnicy i weź ją sobie sam. No chyba, że się boisz, co? Co z ciebie za facet? Chcesz ją – to idź. Wiesz, gdzie leżą kluczę do piwnicy.
___Spojrzałem na niego. Próbował wyglądać na opanowanego. Nie szło mu to najlepiej. Upokarzanie mnie sprawiało mu wyraźną przyjemność. Było to widać w jego oczach, w kącikach ust, które z trudem powstrzymywał od uśmiechu.
___Nie odpowiedziałem mu. Wiedziałem, że dalsza rozmowa nie ma sensu. Poszedłem na chwilę do siebie. Wyłączyłem telewizor i wyszedłem do przedpokoju. Zajrzałem do rodziców. Ojciec siedział właśnie z matką przy stole i jadł obiad. Nie zauważył mnie. Ubrałem prędko trampki i po cichu wymknąłem się na klatkę schodową. Nie miałem ochoty siedzieć w domu.
___Udało się. Nikt nie wyskoczył za mną z mieszkania. Zszedłem szybko po schodach na sam dół. Drzwi do piwnicy były otwarte. Zajrzałem do środka – światło było zgaszone, nikogo nie było. Ojciec pewnie zapomniał je domknąć, jak wychodził stamtąd. Gdy chwyciłem za klamkę, by je zamknąć, do klatki wszedł Piotrek, Macias i Siwy.
___– A co wy tu robicie? – spytałem.
___– No właśnie szliśmy po ciebie. Twój tata ci nie powiedział? – powiedział Piotrek.
___– O czym?
___– Że czekamy już piętnaście minut.
___– Nie. Nic nie mówił.
___– Twój ojciec to przykleił, nie? – Macias wskazał głową na kartkę z czaszkami. Ręce miał zajęte. Odbijał piłkę o ścianę.
___– No tak. W zeszłym tygodniu. Weź nie graj na klatce, bo zaraz ktoś z japą wyjdzie.
___Nie zareagował.
___– I co?
___– I nic. Szczur wciąż żyje. Ojciec codziennie schodzi do piwnicy.
___– Co on tam robi?
___– A skąd mam wiedzieć? Nie obchodzi mnie to. Bo zaraz zbiorę ci tą piłkę i wrzucę do piwnicy.
___– To wrzucaj. To nie moja, tylko Siwego.
___– A po co wam zamek? – Piotrek wskazał ręką poniżej klamki.
___– Nie wiem. Może żeby się zamknąć od środka – kątem oka zauważyłem jak piłka spadła i potoczyła się po schodach w głąb piwnicy. Spojrzałem na Maciasa. Patrzył tępo na Siwego.
___– Co się tak gapisz na mnie? Idź po nią. Wrzuciłeś ją tam, to teraz leć po nią.
___– Nie wrzuciłem jej tam. Sama wpadła.
___– Jasne. Idziesz po nią albo zawołam swojego brata.
___Macias nie miał wyjścia. Kropelki potu pojawiły się na jego czole. Było widać, że strach go obleciał. Schodził po schodach, jakby szedł na ścięcie – powoli, bez życia i ze spuszczoną głową. Gdy zniknął za załomem, Siwy podszedł do wejścia do piwnicy, zgasił światło i szybko zamknął drzwi. Piotrek i ja podeszliśmy mu pomóc w ich blokowaniu. Po chwili klamka poruszyła się raz i drugi.
___– Wypuśćcie mnie, debile! – odczekaliśmy moment a potem szybko się odsunęliśmy.
___Drzwi się otworzyły i Macias wypadł z impetem z piwnicy razem z piłką.
___– Zabiję was – warknął. – Znów go widziałem. Chciał się na mnie rzucić się!
***
___– Dawaj do twojej klatki! Szybko!___Macias ledwo dyszał. Miał wyraźna nadwagę i każdy wysiłek fizyczny, a zwłaszcza bieganie, sprawiał mu wiele trudności. Sport nie był jego domeną. Ale trzech starszych chłopaków, którzy chcą ci wpieprzyć i strach potrafią zdziałać cuda.
___Pchnąłem drzwi przed siebie i wpadłem do klatki. Macias tuż za mną.
___– Chyba nas widzieli, jak tu wchodzimy. Chodźmy na górę do ciebie.
___– Ale u mnie nikogo nie ma.
___– A nie masz kluczy?
___– Nie! Zapomniałem ich wziąć.
___Macias zrobił się cały zielony. Myślałem, że zaraz zemdleje albo puści pawia. Stał oparty bokiem o ścianę. Pot lał się z niego strumieniami. Był cały mokry. Ciągle nie mógł złapać oddechu. Musiałem prędko coś wymyślić.
___Nacisnąłem na klamkę drzwi od piwnicy. Były otwarte.
___– Wskakuj!
___– Tam jest szczur!
___– Trudno! – sam nie wierzyłem, w to co mówię. – Zamkniemy się od środka i nas nie dostaną – nie czekając na jego reakcję, wepchnąłem go szybko do środka, zamknąłem za nami drzwi i przekręciłem zamek.
___Macias siedział skulony na schodach. Nie widziałem go dokładnie w ciemnościach, ale jestem przekonany, że cały się trząsł. Słyszałem jak dudni mu serce z przerażenia. Dopiero po chwili zauważyłem, że mi też drżą ręce.
___– Siedź cicho i się nie odzywaj – szepnąłem.
___Oczekiwanie przerwało gwałtowne otwarcie drzwi wejściowych.
___– Gdzie oni są? Sprawdź piwnicę.
___Jeden z nich chwycił za klamkę i szarpnął.
___– Zamknięta. Dawaj na górę.
___Pobiegli po schodach. Chyba wszyscy trzej. Nie jestem pewien. Po chwili zbiegali z powrotem.
___– Jeszcze ich dorwiemy…
___Poszli sobie. Poczekaliśmy jeszcze kilkanaście minut, zanim zdecydowałem się na wyjście. Przyłożyłem dłoń do ściany. Była cała lepka od brudu i kurzu. Po omacku znalazłem włącznik. Nacisnąłem. Żarówka zapaliła się tuż nade mną. Musiałem schylić głowę i zmrużyć oczy. Przy mojej nodze leżała trutka na szczury. Odruchowo kopnąłem ją wysypując całą jej zawartość na podłogę.
___Spojrzałem na Maciasa. Powoli dochodził do siebie. Jego twarz zaczynała nabierać normalnych kolorów. Oddychał normalnie.
___– Otwieraj – powiedziałem.
___– Zamek się zaciął. Nie mogę otworzyć.
___– Daj, ja spróbuję – odsunąłem go od drzwi. Zamek rzeczywiście ani drgnął. Spróbowałem jeszcze raz. To samo – Cholera.
___– I co teraz?
___Przez chwilę zastanawiałem się, co mu odpowiedzieć.
___– Nic. Po prostu przejdziemy przez całą piwnicę i wyjdziemy drugą klatką – w jednej chwili znów stał się cały zielony. Chciałem go jakoś zachęcić. – To tylko trzydzieści metrów. Wolisz tu siedzieć na dupie?
___– A może zaczekamy tu na twojego ojca? Przecież codziennie tu schodzi.
___– Chce ci się czekać dwie godziny? – nie odpowiedział. – Dawaj.
___– Zaraz.
___Usiadłem obok niego i czekałem.
___– Idziemy? – Macias kiwnął głową i wstaliśmy.
___Wiedziałem, że musimy przejść fragment, gdzie nie ma światła. Ojciec mówił, że właśnie tam szczur musiał uwić sobie gniazdko. To był dobry kąt do tego: ciemno, ciepło i mało kto tamtędy chodził. Wolałem jednak nie mówić tego na głos. Gdy zbliżyliśmy się do tego miejsca zatrzymałem się na chwilę.
___– Gdzie widziałeś tego szczura? – spytałem.
___Nie odpowiedział od razu.
___– Nigdzie. Kłamałem. Nie widziałem wtedy żadnego szczura – spojrzałem na niego. – Tu nie ma żadnego szczura.