Szczur [obyczaj]

1
___Szczur. Małe i ohydne włochate stworzenie, które sprawia, że na samą tylko myśl o nim, człowieka przebiega dreszcz po plecach. Jest brudne, roznosi groźne choroby, mieszka gdzieś, gdzie inne zwierzęta się nie zapuszczają i żywi się wszystkim, co napotka. Wszyscy się go boją. Wszyscy je tępią. A jednak od tysiącleci towarzyszy człowiekowi w codziennym życiu.
___My też mieliśmy swojego. Zagnieździł się w piwnicy. Pierwszy zauważył go mój starszy. To znaczy, nie do końca on. Tak naprawdę najpierw widział go mój kumpel Macias i dopiero on mu o tym powiedział.
___– Myślę, że trzy trutki powinny wystarczyć – ojciec spojrzał na matkę. – Rozstawię je w różnych miejscach. Koło schodów, przy skrzynce z ziemniakami i pod pralnią. Powinny załatwić sprawę.
___– Też mam nadzieję, że pozbędziemy się wreszcie tego szczura i będę mogła normalnie pójść po słoiki. Tylko nie zapomnij przykleić ostrzeżenia na drzwiach.
___– Będę pamiętał. Mirek idziesz ze mną? Pomożesz mi, co?
___– Teraz? Nie bardzo, tato. Śpieszę się – skłamałem. Nie miałem najmniejszych chęci na spotkanie z tym stworem.
___– To tylko trzy minuty. Przykleisz kartkę na klatce i możesz lecieć. Nie musisz schodzić ze mną do piwnicy.
___– No dobra, niech będzie – odetchnąłem. – Ubiorę tylko buty i mogę iść. Gdzie to ostrzeżenie?
___– Na szafce. Za tobą. Weź jeszcze taśmę do klejenia i nożyczki. Powinny leżeć gdzieś obok. A ja wezmę trutkę.
___Odwróciłem się. Na półce leżał świstek papieru wielkości kartki z zeszytu. Wziąłem go razem z taśmą i nożyczkami i poszedłem do przedpokoju. Wzułem szybko trampki i czekałem pod drzwiami na ojca.
___– Chyba się nie boisz, co? Masz już dziesięć lat.
___– No jasne, że się nie boję, tylko nie mam czasu. Chłopaki czekają na mnie na boisku.
___– Dobra, to idziemy.
___Wyszliśmy na klatkę schodową. Szedłem pierwszy.
___Ojciec jako jedyny w rodzinie nie bał się szczurów. Chwalił się kiedyś, że jak mieszkał na wsi i był w moim wieku to dla zabawy polował na nie razem z kolegami. Strzelał do nich z łuku czy tam z procy. Mnie i matkę wprost trzęsło na samą myśl o nich.
___Zeszliśmy na sam dół i zatrzymaliśmy się.
___– To gdzie mam to przykleić? Na skrzynkę na listy? – spytałem.
___– Czekaj. Przykleimy ją tak, aby każdy widział. Najlepiej będzie na drzwiach do piwnicy.
___– Dobra. Może być na tej wysokości?
___– Daj trochę wyżej – stanąłem na palcach. – O, tak powinno być dobrze.
___Ojciec przytrzymał ostrzeżenie ręką, a ja zabrałem się za odcinanie taśmy klejącej. Dobrze wiedziałem, że mógł poradzić sobie sam i wcale nie potrzebował mojej pomocy. Chciał mnie tylko sprawdzić.
___Odsunąłem się od drzwi i spojrzałem na nie. Na kartce widniał napis: UWAGA! TRUTKA NA SZCZURY! NIE DOTYKAĆ! Po obu jego stronach były wydrukowane dwie czaszki i skrzyżowane piszczele. Dobrze, że te gryzonie nie potrafią czytać. Gorzej dla nich.
___– Skończone.
___– To co? Może jednak zejdziesz do piwnicy i rozłożysz ze mną te trutki?
___Wiedziałem, że padnie to pytanie.
___– Da sobie tata radę sam. Ja idę pograć w piłę. Cześć.
___– Tylko przyjdź na kolację.
***
___Odkąd szczur pojawił się w naszej piwnicy, ojciec praktycznie codziennie zaglądał do niej po pracy. Spędzał tam kilka, czasami kilkanaście minut. Co dokładnie tam robił, nie mam pojęcia. Nie ciekawiło mnie to. Ale wiem jedno – chciał pokazać nam, jaki to on jest. Robił to ostentacyjnie. Wszyscy musieli widzieć i wiedzieć, że nie boi się intruza.
___Właśnie czekałem na jego powrót.
___– Co ze szczurem? – spytała matka, gdy tylko starszy wszedł do mieszkania.
___– Ma się dobrze. Wcale nie tknął trutki – odparł ojciec.
___– Słuchaj, tak sobie pomyślałam, że może byśmy zadzwonili po specjalistę, co?
___– Nie będziemy nigdzie dzwonić. Poradzę sobie sam.
___– No, jak uważasz. A teraz rozbierz się. Zaraz podam ci obiad – matka poszła do kuchni.
___– Tato, gdzie jest moja deska? – spytałem, gdy tylko zostaliśmy sami.
___– Zaniosłem ją do piwnicy.
___– Czemu?
___– A co ci wczoraj mówiłem? Masz wpierw odrobić lekcje, a dopiero potem możesz iść na dwór. I co? Nie posłuchałeś.
___– No, ale…
___– Nie dyskutuj – uciął szybko. – Chcesz deskorolkę? To idź do piwnicy i weź ją sobie sam. No chyba, że się boisz, co? Co z ciebie za facet? Chcesz ją – to idź. Wiesz, gdzie leżą kluczę do piwnicy.
___Spojrzałem na niego. Próbował wyglądać na opanowanego. Nie szło mu to najlepiej. Upokarzanie mnie sprawiało mu wyraźną przyjemność. Było to widać w jego oczach, w kącikach ust, które z trudem powstrzymywał od uśmiechu.
___Nie odpowiedziałem mu. Wiedziałem, że dalsza rozmowa nie ma sensu. Poszedłem na chwilę do siebie. Wyłączyłem telewizor i wyszedłem do przedpokoju. Zajrzałem do rodziców. Ojciec siedział właśnie z matką przy stole i jadł obiad. Nie zauważył mnie. Ubrałem prędko trampki i po cichu wymknąłem się na klatkę schodową. Nie miałem ochoty siedzieć w domu.
___Udało się. Nikt nie wyskoczył za mną z mieszkania. Zszedłem szybko po schodach na sam dół. Drzwi do piwnicy były otwarte. Zajrzałem do środka – światło było zgaszone, nikogo nie było. Ojciec pewnie zapomniał je domknąć, jak wychodził stamtąd. Gdy chwyciłem za klamkę, by je zamknąć, do klatki wszedł Piotrek, Macias i Siwy.
___– A co wy tu robicie? – spytałem.
___– No właśnie szliśmy po ciebie. Twój tata ci nie powiedział? – powiedział Piotrek.
___– O czym?
___– Że czekamy już piętnaście minut.
___– Nie. Nic nie mówił.
___– Twój ojciec to przykleił, nie? – Macias wskazał głową na kartkę z czaszkami. Ręce miał zajęte. Odbijał piłkę o ścianę.
___– No tak. W zeszłym tygodniu. Weź nie graj na klatce, bo zaraz ktoś z japą wyjdzie.
___Nie zareagował.
___– I co?
___– I nic. Szczur wciąż żyje. Ojciec codziennie schodzi do piwnicy.
___– Co on tam robi?
___– A skąd mam wiedzieć? Nie obchodzi mnie to. Bo zaraz zbiorę ci tą piłkę i wrzucę do piwnicy.
___– To wrzucaj. To nie moja, tylko Siwego.
___– A po co wam zamek? – Piotrek wskazał ręką poniżej klamki.
___– Nie wiem. Może żeby się zamknąć od środka – kątem oka zauważyłem jak piłka spadła i potoczyła się po schodach w głąb piwnicy. Spojrzałem na Maciasa. Patrzył tępo na Siwego.
___– Co się tak gapisz na mnie? Idź po nią. Wrzuciłeś ją tam, to teraz leć po nią.
___– Nie wrzuciłem jej tam. Sama wpadła.
___– Jasne. Idziesz po nią albo zawołam swojego brata.
___Macias nie miał wyjścia. Kropelki potu pojawiły się na jego czole. Było widać, że strach go obleciał. Schodził po schodach, jakby szedł na ścięcie – powoli, bez życia i ze spuszczoną głową. Gdy zniknął za załomem, Siwy podszedł do wejścia do piwnicy, zgasił światło i szybko zamknął drzwi. Piotrek i ja podeszliśmy mu pomóc w ich blokowaniu. Po chwili klamka poruszyła się raz i drugi.
___– Wypuśćcie mnie, debile! – odczekaliśmy moment a potem szybko się odsunęliśmy.
___Drzwi się otworzyły i Macias wypadł z impetem z piwnicy razem z piłką.
___– Zabiję was – warknął. – Znów go widziałem. Chciał się na mnie rzucić się!
***
___– Dawaj do twojej klatki! Szybko!
___Macias ledwo dyszał. Miał wyraźna nadwagę i każdy wysiłek fizyczny, a zwłaszcza bieganie, sprawiał mu wiele trudności. Sport nie był jego domeną. Ale trzech starszych chłopaków, którzy chcą ci wpieprzyć i strach potrafią zdziałać cuda.
___Pchnąłem drzwi przed siebie i wpadłem do klatki. Macias tuż za mną.
___– Chyba nas widzieli, jak tu wchodzimy. Chodźmy na górę do ciebie.
___– Ale u mnie nikogo nie ma.
___– A nie masz kluczy?
___– Nie! Zapomniałem ich wziąć.
___Macias zrobił się cały zielony. Myślałem, że zaraz zemdleje albo puści pawia. Stał oparty bokiem o ścianę. Pot lał się z niego strumieniami. Był cały mokry. Ciągle nie mógł złapać oddechu. Musiałem prędko coś wymyślić.
___Nacisnąłem na klamkę drzwi od piwnicy. Były otwarte.
___– Wskakuj!
___– Tam jest szczur!
___– Trudno! – sam nie wierzyłem, w to co mówię. – Zamkniemy się od środka i nas nie dostaną – nie czekając na jego reakcję, wepchnąłem go szybko do środka, zamknąłem za nami drzwi i przekręciłem zamek.
___Macias siedział skulony na schodach. Nie widziałem go dokładnie w ciemnościach, ale jestem przekonany, że cały się trząsł. Słyszałem jak dudni mu serce z przerażenia. Dopiero po chwili zauważyłem, że mi też drżą ręce.
___– Siedź cicho i się nie odzywaj – szepnąłem.
___Oczekiwanie przerwało gwałtowne otwarcie drzwi wejściowych.
___– Gdzie oni są? Sprawdź piwnicę.
___Jeden z nich chwycił za klamkę i szarpnął.
___– Zamknięta. Dawaj na górę.
___Pobiegli po schodach. Chyba wszyscy trzej. Nie jestem pewien. Po chwili zbiegali z powrotem.
___– Jeszcze ich dorwiemy…
___Poszli sobie. Poczekaliśmy jeszcze kilkanaście minut, zanim zdecydowałem się na wyjście. Przyłożyłem dłoń do ściany. Była cała lepka od brudu i kurzu. Po omacku znalazłem włącznik. Nacisnąłem. Żarówka zapaliła się tuż nade mną. Musiałem schylić głowę i zmrużyć oczy. Przy mojej nodze leżała trutka na szczury. Odruchowo kopnąłem ją wysypując całą jej zawartość na podłogę.
___Spojrzałem na Maciasa. Powoli dochodził do siebie. Jego twarz zaczynała nabierać normalnych kolorów. Oddychał normalnie.
___– Otwieraj – powiedziałem.
___– Zamek się zaciął. Nie mogę otworzyć.
___– Daj, ja spróbuję – odsunąłem go od drzwi. Zamek rzeczywiście ani drgnął. Spróbowałem jeszcze raz. To samo – Cholera.
___– I co teraz?
___Przez chwilę zastanawiałem się, co mu odpowiedzieć.
___– Nic. Po prostu przejdziemy przez całą piwnicę i wyjdziemy drugą klatką – w jednej chwili znów stał się cały zielony. Chciałem go jakoś zachęcić. – To tylko trzydzieści metrów. Wolisz tu siedzieć na dupie?
___– A może zaczekamy tu na twojego ojca? Przecież codziennie tu schodzi.
___– Chce ci się czekać dwie godziny? – nie odpowiedział. – Dawaj.
___– Zaraz.
___Usiadłem obok niego i czekałem.
___– Idziemy? – Macias kiwnął głową i wstaliśmy.
___Wiedziałem, że musimy przejść fragment, gdzie nie ma światła. Ojciec mówił, że właśnie tam szczur musiał uwić sobie gniazdko. To był dobry kąt do tego: ciemno, ciepło i mało kto tamtędy chodził. Wolałem jednak nie mówić tego na głos. Gdy zbliżyliśmy się do tego miejsca zatrzymałem się na chwilę.
___– Gdzie widziałeś tego szczura? – spytałem.
___Nie odpowiedział od razu.
___– Nigdzie. Kłamałem. Nie widziałem wtedy żadnego szczura – spojrzałem na niego. – Tu nie ma żadnego szczura.

2
Do tekstu przyciągnął mnie... jego wygląd. Rzadko na Wery zdarzają się tak dopracowane wizualnie fragmenty. Bierzcie, ludzie, przykład z kundla.
kundel bury pisze:Małe i ohydne, włochate stworzenie, które sprawia, że na samą tylko myśl o nim, człowieka przebiega dreszcz po plecach.
Pierwszy przecinek wstawić, drugi wyrzucić.
Ponadto: człowiekowi przebiega dreszcz po plecach.
kundel bury pisze:– Myślę, że trzy trutki powinny wystarczyć – ojciec spojrzał na matkę.
– Myślę, że trzy trutki powinny wystarczyć. – Ojciec spojrzał na matkę.
Później kilkakrotnie powtarzasz podobny błąd. Po pauzie wielką literą pisz to, co nie dotyczy samego dialogu. Reszta, typu: powiedział, stwierdził - małą literą.
kundel bury pisze:– Też mam nadzieję, że pozbędziemy się wreszcie tego szczura i będę mogła normalnie pójść po słoiki. Tylko nie zapomnij przykleić ostrzeżenia na drzwiach.
Strasznie sztywna wypowiedź. W rozmowach, zwłaszcza domowników, są obecne duże skróty myślowe. Niech matka powie coś w rodzaju: Wreszcie będę mogła normalnie pójść po słoiki. Tylko nie zapomnij przykleić ostrzeżenia na drzwiach.
kundel bury pisze:Mirek, idziesz ze mną?
wstawić
kundel bury pisze:chwalił się kiedyś, że jak mieszkał na wsi i był w moim wieku, to dla zabawy polował na nie razem z kolegami.
wstawić
kundel bury pisze:Ale wiem jedno – chciał pokazać nam, jaki to on jest.
To wyrażenie słyszałam raczej w wersji: jaki to on nie jest.
kundel bury pisze:Poszedłem na chwilę do siebie. Wyłączyłem telewizor i wyszedłem do przedpokoju. Zajrzałem do rodziców. Ojciec siedział właśnie z matką przy stole i jadł obiad. Nie zauważył mnie. Ubrałem prędko trampki i po cichu wymknąłem się na klatkę schodową. Nie miałem ochoty siedzieć w domu.
kundel bury pisze:Drzwi do piwnicy były otwarte. Zajrzałem do środka – światło było zgaszone, nikogo nie było.
kundel bury pisze:Gdy zniknął za załomem, Siwy podszedł do wejścia do piwnicy, zgasił światło i szybko zamknął drzwi. Piotrek i ja podeszliśmy mu pomóc w ich blokowaniu. Po chwili klamka poruszyła się raz i drugi.
powtórzenia
kundel bury pisze:Chciał się na mnie rzucić się!
Ojoj! Co się stało się? ;)
kundel bury pisze:Ojciec mówił, że właśnie tam szczur musiał uwić sobie gniazdko. To był dobry kąt do tego: ciemno, ciepło i mało kto tamtędy chodził.
może: do tego celu.

Według mnie niezłe były rozmowy bohatera z kolegami. Takie... ludzkie, codzienne. Prawdziwe. Trochę gorzej z rozmowami rodziców, wyszli na takich bez charakteru, w ogóle sobie nie mogłam ich wyobrazić.
Troszkę topornie prowadzisz opisy sytuacji, zbyt szczegółowe, od "A" do "B", przez to też robisz dużo powtórzeń.
Opowiadanie pomysłowe. Wstęp nieco szkolny (nie wiem, czemu, ale skojarzył mi się z jakimś felietonem), ale akurat tutaj w miarę pasuje do całości. Kiedy czytałam, to jakoś tak przyszło mi do głowy, że z tego mogłaby być dobra groteska, gdybyś np. bardziej uwypuklił ten strach przed szczurem. Ogólnie, taka sobie historyjka dla młodzieży ;)

Pozdrawiam.
ObrazekObrazekObrazek

3
Na półce leżał świstek papieru wielkości kartki z zeszytu.
Można prościej:
Na półce leżał świstek wielkości zeszytu.
Strzelał do nich z łuku czy tam z procy.
W całej długości tekstu występują te dziwne (tak, tak: kolokwializmy) wtrącenia: tylko, a, tam, mu - wycięcie ich nic nie zmieni (bo to narracja) w przekazie, ale czytałoby się znacznie lepiej.
Było to widać w jego oczach, w kącikach ust, które z trudem powstrzymywał od uśmiechu.
Powstrzymywał kąciki ust od roześmiania się?
Stał oparty bokiem o ścianę.
po prostu: opierał się
Spojrzałem na Maciasa. Powoli dochodził do siebie. Jego twarz zaczynała nabierać normalnych kolorów. Oddychał normalnie.
wiadomo

Ze stwierdzeniami ostatecznymi, które znajduje się na początku zawsze mam problem. Co, jeśli czytający nie boi się szczurów? Wówczas takie stwierdzenie może wywołać znudzoną minę. I ja tak miałem. Mnie szczury nie ruszają. Napisałem, przy okazji wcześniejszego tekstu, że dobrze piszesz - w tym fragmencie potwierdzasz tę umiejętność, aczkolwiek wciąż (!) uważam, że w narracji tekst przydałoby się oczyścić z pewnych naleciałości kolokwialnych, ponieważ rozpychają tekst i czyta się gorzej. Musisz koniecznie wyzbyć się pewnych słówek, stanowiących manierę mowy potocznej: mu, tylko, a, ja - w narracji ich unikaj. Historia... nieciekawa dla mnie - wynudziłem się, chociaż jest przedstawiona zwięźle, a narrację prowadzisz skromnie, to i tak tekst się dłużył. Mnie się nie podobało (fabularnie, rzecz jasna).
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

4
Luka w pamięci pisze:Później kilkakrotnie powtarzasz podobny błąd. Po pauzie wielką literą pisz to, co nie dotyczy samego dialogu. Reszta, typu: powiedział, stwierdził - małą literą.
Luka, dzięki wielkie. :) Nie zwracałem na to nigdy większej uwagi i nie wiedziałem, że jest takie rozróżnienie. Dzięki również za wychwycenie błędów. Myślałem, że już wszystkie sam wyeliminowałem, a tu aż tyle baboli zostało.
Luka w pamięci pisze:Ogólnie, taka sobie historyjka dla młodzieży ;)
W końcu na WM dominuje młodzież. ;)


Martinius, masz rację, momentami kolokwializm wymyka mi się między palcami i tracę panowanie nad nim. Ale chce sprawdzić, na ile można go skutecznie używać, tak by nie raził czytelnika. Postaram się następnym razem wrzucić coś innego.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”