Honoraria autorskie

1
Wiem, ze to prozaiczne, moze głupie, ale zastanawiam sie, jak wyglada sprawa honorariów. W konkursach znanych wydawnictw można wygrać kilka tysięcy złotych, w jakims konkursie widzialam akura 5000. Czy to znaczy,ze taka kwote otrzymuje debiutant za ksiazke? Wiadomo, uznany autor zarobi wiecej, ale jak sie do tego ma np gatunek literacki? Czy od tego tez uzaleznione jest honorarium?





Moje pytanie wynika z czystej ciekawosci ;)

2
W jednym z wywiadów czytałem, że debiutant, w większości przypadków, nie ma co liczyć na więcej niż 1000 zł zaliczki i jakieś tam procenty od każdego egzemplarza.
"Ja to wszystko serdecznie pierdolę, panie majorze. I wszystkich."

Demony Wojny wg. Goi

3
Malusia zaliczka i procencik od sprzedanego egzemplarza. Grochola calkiem niedawno dostawala 1,5 zlotego z egz. wiec w polsce jak widac jest ciezko. Debiutant nie powienien liczyc na wiecej niz 70 gr, z tym ze potem i tak wychodza problemy z rozliczaniem. Ogolnie w PL wychodzi z tego pensja glodowa.



Lepiej szukac wydawnictw za granica, chociazby w niemczech, gdzie czlowieka traktuja o niebo lepiej.

4
Poważnie tak marnie jest? Kiedś obiło mi się o uszy jakieś 15-20% dla autora, stąd wydawało mi się, że jest to choć parę złotych za egzemplarz, co i tak odrzuca raczej od pisania, niż zachęca :/

5
15-20% to na zachodzie niestety, ale slawy pokroju Sapkowskiego, ale jak widac Grochola nie robi GRUBYCH milionow na tym, a slawna jest.



Pomysl, ze w stanach autor umowi sie na 20% z egzemplarza a ksiazki chodza po 30 dolarow co u nich nie jest suma duza. To jest 6$, czyli 18 zlotych. Nie licze juz srednich zaliczek opiewajacych na kilkadziesiat tysiecy $ ... Tam po prostu dba sie o autorow, bo na nich mozna zarabiac. Autor sie bogaci, ale wydawca na nim bogaci sie dwa razy tyle. I to jest biznes, ktory sie sam napedza. U nas wciaz nikt nie inwestuje w autorow i sie ludzie dziwia ze ogolnie jest do dupy.



U nas nawet 20% z 30 zlotych, to wciaz jest marne 6 zlotych, chociaz jak na PL to i tak stawka marzenie.

6
Bieda z nędzą, krótko mówiąc :/ Z drugiej strony wspominam biograficzną na poły powieść Jacka Londona "Martin Eden", w której London pisał o nawet 35% dla autora. Fakt, to tylko książka, a fabuła jedynie oparta na faktach biograficznych, ale przecież London nie wyssał tych liczb z palca. Dla jasności: powieść napisana w 1909, myślicie więc, że kiedyś w USA płacono jeszcze więcej?

7
Sadze, ze na zachodzie jest wszystko mozliwe. 35% na poczatku wieku ... Pewno i tak bylo. Teraz moze tez tak jest, no, ale tam, gdzie ktos chce zarabiac. Wydawcy w polsce nie wiedza chyba, ze dobre honoraria wplywaja dosc pozytywnie na plodnosc umyslu pisarskiego, na ktorym potem moga zarobic 10 razy tyle, co wydali.



To jest tak zwana inwestycja, ktorej to w PL 90% spoleczenstwa nie zrozumie przez nastepna dekade.

8
Wniosek?

Należy poczekać z wydaniem książki jeszcze co najmniej dekadę :P
"Małymi kroczkami cała naprzód!!" - mój tata.

„Niech płynie, kto może pływać, kto zaś ciężki – niech tonie.” - Friedrich Schiller „Zbójcy”.

"Zapal świeczkę zamiast przeklinać ciemność." - Konfucjusz (chyba XD)

9
tak, i zrobić to na jakiejś innej planecie (jak znajdziemy na niej życie), bo u nas może już w ogóle przestaną czytać :D



Wydaje mi się, że wszyscy (wydawcy) by chcieli aby początkujący pisarz miał już duże doświadczenie i znane nazwisko (aby nie trzeba było ryzykować) i nie wymagał wynagrodzenia za swą pracę (a nikt mi chyba nie zaprzeczy, że mimo frajdy jaką sprawia nam pisanie, jest to też ciężka praca)
"Rada dla pisarzy: w pewnej chwili trzeba przestać pisać. Nawet przed zaczęciem".

"Dwie siły potężnieją w świecie intelektu: precyzja i bełkot. Zadanie: nie należy dopuścić do narodzin hybrydy - precyzyjnego bełkotu".

- Nieśmiertelny S.J. Lec

10
Albo zaryzykować, dać tekst dobremu tłumaczowi i wydać w Stanach. To chyba jednak bardziej wersja hardcore, bo trzeba włożyć w to kupę pieniędzy no i znaleźć wydawcę.
"Życie jest tak dobre, jak dobrym pozwalasz mu być"

11
Mając dużo kasy można też zainwestować w siebie i zostać swoim własnym wydawcą, ale to już kompletny hardcore.
"Małymi kroczkami cała naprzód!!" - mój tata.

„Niech płynie, kto może pływać, kto zaś ciężki – niech tonie.” - Friedrich Schiller „Zbójcy”.

"Zapal świeczkę zamiast przeklinać ciemność." - Konfucjusz (chyba XD)

12
Albo zaryzykować, dać tekst dobremu tłumaczowi i wydać w Stanach. To chyba jednak bardziej wersja hardcore, bo trzeba włożyć w to kupę pieniędzy no i znaleźć wydawcę.


A czemu duzo kasy? Nie trzeba wysylac calej ksiazki tylko 3-4 pierwsze rozdzialy. Jesli beda dobre, wydawnictwo juz Cie samo znajdzie i prztlumaczy co tam im dasz, chocby i 10 000 stron. I nie sadze zeby ten tysiak wydany na tlumaczenie byl potem dla Was wazny, kiedy bedziecie przed soba mieli perspektywe zarobkow w USA.

14
Z góry przepraszam z błędy i literówki - cholerna dysgrafia.



************************************************



Szanse znalezienia na zachodzie chętnego wydawcy są nikłe (poruszyłem to w innym wątku). Agenci literaccy przeważnie w ogóle nie orzmawiają z debiutantami (nawet miejscowmi) - najpierw trzeba się liczyć potem można znaleźć kogoś kto dopilnuje spraw. Przesłanie 2-3 rozdziałów też jest śliskie - dodałbym co najmniej kilkustronicowe streszczenie reszty.



***

Odnośnie stawek. Nie wiem jak jest w głównym nurcie - obiło mi sie o uszy że Masłowska dostaje 2,5 zł od egzemplarza.



***

W przypadku fantastyki jest nie lepiej. Powiedzmy uznany pisarz jest w stanie wytargować w umowie honarium w wysokości do 20% ceny zbytu wydawnictwa - co wobec marży hurtowej i detalicznej przeważnie oznacza max 10% ceny okładowej. Początkujący dostanie w najlepszym razie połowę tego.



***

honoraria rzewdu 60-70 groszy przerabialiśmy pięć lat temu gdy rynek monopolizowała poprzednia ekipa (supernowa, prószyński, SR etc.) - teraz jest lepiej.



Generalnie jak ktoś proponuje takie stawki należy go wyśmiać i iść gdzie inadziej - żeby nie psuć rynku. Rozmowy można zaczynać od złotówki netto.



niestety tempo czytania maszynopisów nie jest wielkie (pozdorwienia dla redaktorów Supernovej, przeczytaliscie już to co Wam złożyłem w 1998 roku?) - trudno dać książke np 5 wydawnictwom i porównać oferowane warunki - bo jedni przeczytaja w miesiąc inni w 6 miesięcy, a ini wcale (pozdrowienia dla wyd. Literatura z łodzi) .



***

jeśli ktoś sobie wyobraża że wyda pierwszą książkę i będzie z tego żył przez np. pół roku - to obawiam sie że pomylił matrixy. moim uczniom powtarzam że przed nimi dziesięć lat ciężkiej orki. Powiedzmy mając na rynku 5-6 nieźle sprzedających się książek można już zacząć myśleć o życiu z pisania.



Jeśli ktoś z Was planuje zająć się tym zawodowo musi rozplanować czas mniej więcej tak:



1) minimum 2 lata na naukę zawodu.



w tym czasie należy napisać jakieś 500-1000-1500 stron rozmaitych wprawek. żeby się otrzaskać ze słowem pisanym tempem i trybem pracy. najlepsze kawałki mona potem poddać recyklingowi i powklejać do opowiadań.



ZASADA NACZELNA: ZAPISUJEMY WSZYSTKIE POMYSłY (nawet najgłupsze) I NIE WYURZUCAMY żADNEGO śWISTKA



ten etap pracy możmy nieco skrócić jeśli naprawdę sie przyłożmy.



2) 3 kolejne lata na publikację opowiadań po czasopismnach.



warto w tym okresie opublikować z 10-15 dobrych tekstów żeby ludzie zapamiętali nazwisko. Tak zwiększamy sobie szanse że ktoś kupi naszą debiutancką książkę.



tego etapu nie da się przeskoczyć.

chyba ze mamy duuuzy fundusz łapówkowy dla krytyków albo jeszcze grubszą kasę na reklamę.



tu będzie naprawdę ciężko. duuużo roboty i bardzo niewiele kasy.

niektóre czasopisma w ogóle nie płacą...



3) za 4-5 lat publikacja pierwszej książki,



i tu niestety jest moment najgorszy. jeśli pierwsza sprzeda sie kiepsko - wydawca nie zaryzykuje publikacji kolejnej. wóz albo przewóz...



4) potem kolejne 5 lat ostrej harówy i będzie widać na horyzoncie ląd.



pisząc "ostrej harówy" mam na myśli pisanie 2-3 książek rocznie.

wbrew pozorom to jest możliwie. :wink:



(33 wydane książki w ciągu 8 lat...)



***



W czasie etpau nr 2 oczywiście nie należy leżeć do góry brzuchem i pisać tylko tyle ile czasopisma biorą. (w praktyce jak nas redaktorzy poluią i damy niezła jakośc 4-5 opowiadań rocznie upchniemy). Warto naskrobać sobie na zapas jeszcze ze dwadzieścia - trzydziesci tekstów albo np dwie powieści.



FAKT ZE CHWILOWO NIE MA WYDAWCY NIE MOżE BYć USPRAWIEDLIWIENIEM DLA LENISTWA.



Jesli dobrze pójdzie i nasze książki ktoś zacznie wydawać można pogrupować takie opowiadania w zbiory. (poczytajcie sobie częściowo biograficzą powieść "Martin Eden" Jacka Londona. wprawdzie opisuje sytuację z lat 90-tych XIX wieku a i to w USA - ale pewne mechanizmy nadal występują.



Aha. Wydając zbiór opowiadań ok 2/3 objętości (w praktyce ok. 200 stron znormalizowanych). należy wypełnić tekstami wcześniej niepublikowanymi.



***



w tej chwili - 11 lat od debiutu jestem w stanie w spokojnie (choć beż wielkich szaleństw) żyć z pisania i utrzymać za to rodzinę.

15
3 kolejne lata na publikację opowiadań po czasopismnach


No właśnie, jakie mają to być czasopisma? Bo chyba nie ma pan tu na myśli gazet typu "Bravo".

Mógłby pan ten temat bardziej rozwinąć?

Wróć do „Jak wydać książkę w Polsce?”