Stacja

1
Stacja
Obudził się w małym hotelowym pokoju, spojrzał na zegarek, była druga w nocy. Do pociągu zostały mu jeszcze cztery godziny. Przekręcił się na bok chodź wiedział ze i tak już nie zaśnie. Po kilku minutach bezsensownej walki o sen wstał z łóżka. Poszedł do łazienki wrócił z stamtąd po kilku minutach, włożył spodnie te same, które poprzedniego dnia niedbale rzucił na stary taboret jeden z nielicznych mebli w jego pokoju resztę stroju dopełnił czarnym podkoszulkiem i koszulą w kratkę. Nie wiedział, co ze sobą zrobić. Jak zwykle w takich chwilach naszły go bezsensowne myśli.Jak sobie to skrupulatnie poprzedniego dnia obliczył, jeśli pociąg dojedzie do Warszawy bez opóźnień będzie na miejscu około 10, a wtedy powinien jeszcze ją zastać. Nie było mu to na rękę, ale cóż jakoś musiał przeżyć. Chodź wiedział, że to, co robi jest bez sensu postanowił opuścić hotel i udać się na dworzec. Martwiło go tylko to czy zastanie o tej porze portiera, aby oddać klucze. Trudno, jeśli go nie będzie zostawię klucz na ladzie-pomyślał. Ubrał czarną skórzaną kurtkę, wziął małą walizkę i skierował się do wyjścia. Zbiegł szybko po schodach i udał się w stronę portierni. Jego obawy okazały się bezzasadne portierem okazał się starszy pan po sześćdziesiątce, który trzymał się dzielnie mimo późnej pory.
-Pan pewnie na dworzec-zapytał mężczyzna
-Tak
-Taki to już jest los podróżnika nie wiadomo, o której przyjdzie ruszać w drogę
-Ma pan racje
-No to szczęśliwej podróży.
Nie odpowiedział. Nie miał pojęcia, dlaczego ale portier wydał mu się jakiś dziwny odpychający. Wyszedł z hotelu. Na dworze było zimno wiał lodowaty wiatr. Cholera na peronie to dopiero będzie ziąb-pomyślał, ale zaraz potem przyszło mu do głowy, że może będzie czynny jakiś bar na dworcu. Ruszył uliczne latarnie rozmieszczone gęsto dawały dobre światło nie miał problemów z poruszaniem się toteż po około 10 minutach szybkiego marszu dotarł do szczególnego punktu tej małej miejscowości. Był to budynek więzienia mieszczący się zaraz obok głównej drogi. Ogrodzony wysokim murem z drutem kolczastym na szczycie ceglany budynek sprawiał ponure wrażenie, potęgowała je dodatkowo mętna smuga światła zataczająca łuk pod oknami budynku, a następnie padająca na chodnik. Jej źródło znajdowało się w wysokiej wieży strażniczej umieszczonej na środku dziedzińca wiezienia. Przyśpieszył kroku. Obok bramy spotkał strażnika ubranego w ciemny gruby płaszcz i czapkę uszatkę, spod której było widać tylko zielone oczy mężczyzny nocnego anioła stróża skazanych. Od tego miejsca na dworzec zostało góra 5 minut drogi. Mężczyzna jeszcze bardziej zwiększył tempo swojego marszu. Momentami niemal biegł. Droga minęła mu szybko. Kiedy dotarł na peron od razu poszukał wzrokiem jakiegoś miejsca na schronienie. Los uśmiechnął się do niego. Jedyny bar na dworcu był czynny. Bez wahania wszedł do środka. W mętnym ciężkim powietrzu wypełniającym pomieszczenie, w którym się znalazł unosił się zapach dymu papierosowego i przypalonego oleju. Lepsze to niż peron-pomyślał. Nie spodziewał się, że zastanie jakichkolwiek gości o tej porze. Mylił się jednak. Przy jednym ze stolików siedziała kobieta i mały chłopiec. W rogu natomiast dostrzegł mężczyznę, który przy stoliku nie tyle siedział, co leżał, wkoło niego stało kilka pustych butelek po tanim winie. Zajął miejsce przy stoliku tuż obok wyjścia. Po kilku minutach bezczynnego oczekiwania podszedł do lady. Stała już przy niej kobieta, którą wcześniej zobaczył przy stoliku.
-Mowie pani, że nie mogę, gdybym do każdego chciał tak dokładać to zabrakłoby mi wypłaty- bufetowy wyglądał na mocno zdenerwowanego
- Już dobrze w takim razie wezmę jedną
Kobieta odeszła od lady .Może nie ma, za co jeść-pomyślał mężczyzna już miał zapytać bufetowego, co kupowała kobieta, lecz ten był od niego szybszy.
-, Co dla pana- zapytał ostrym tonem
-Dla mnie?- Zmieszał się
-No a dla kogo przecież tylko pan stoi przy ladzie.
-No tak, właściwie to ja chciałem zapytać czy jest tutaj telefon.
-Nie ma
Już miał odejść, gdy jednak zdecydował się na jeszcze jedno pytanie
-Proszę pana
-Tak
-Co chciała tamta kobieta- mówiąc te słowa skinął delikatnie głową w kierunku stolika, przy którym wcześniej ją widział.
-Tamta?- Bufetowy bez skrępowania machnął w kierunku stolika ręką. Chciała wyżebrać u mnie bułkę. Już nie raz takie spotykałem. Tutaj niby biedne pokrzywdzone z dzieckiem niedojdą, a jak przyjdzie, co, do czego to na nic im nie brakuje. Normalnie krew mnie zalewa jak takie spotykam.
-Może ona naprawdę nie ma pieniędzy. Wie pan, jakie czasy wojna dopiero, co skończona nie wiadomo, co przeszła.
-Tak na pewno. Jak pan taki miłosierny to sam możesz dokładać? Ja frajerem nie będę.
-Tak, a ja będę proszę mi dąć dwie takie kanapki.
-Ej głupiś pan, ale w końcu klient nasz pan jak to mówią 2, 60 poproszę.
Mężczyzna wziął bułki bez słowa, był zły na bufetowego, a może on ma racje?-Pomyślał, frajer ze mnie i tyle. Teraz jednak już odwrotu nie było. Podszedł do stolika kobiety.
-Nie trzeba było-powiedziała.
To zmieszało go jeszcze bardziej. Dopiero teraz uświadomił sobie, że mężczyzna zza lady swój sąd wygłosił bardzo głośno.
- E tam nic wielkiego niech chłopakowi idzie na zdrowie- mówiąc to popatrzył na chłopca. Dopiero teraz zobaczył, że mały jest jakiś dziwny. Jego oczy były jakby zasnute mgłą a z ust ciekła ślina.
-On od urodzenia jest taki- powiedziała kobieta jednocześnie wycierając chłopcu usta. Lekarze mówią, że nie ma rady. Kiedyś nawet jeden tłumaczył mi jak to wszystko się nazywa, ale nie pamiętam. Zresztą to nie ważne.
-Ważne, że pani jest z nim- powiedział
-No a jak inaczej. Przecież to moje dziecko. Mój syn. Zresztą jedyny, a pyzatym jemu i tak już nie dużo życia zostało.
-Niech pani tak nie mówi nigdy nic nie wiadomo
-Wiadomo, wiadomo. On zawsze był słaby a ostatnio zaczął chorować na nerki. Jego ojciec już załatwia wszystko w sprawie pogrzebu, bo on zawsze był tu w szpitalu, ale teraz biorę go do domu na wieś niech, chociaż umrze wśród swoich.
Zapadła cisza przerywana tylko monotonnym sapaniem pijanego mężczyzny.
-A pan to pewnie do Warszawy do narzeczonej, a może do żony?
-Tak właściwie tak-odparł sucho. Dziś za wszelką cenę chciał uniknąć rozmowy o kobietach, bo on właśnie jechał do dziewczyny, z którą był przez jakiś czas, która go w tym czasie bardo skrzywdziła. Jechał, aby powiedzieć, że odchodzi, że już jej nie kocha i że po prostu im nie wyszło. Zresztą już po raz kolejny.
Ł.W.

2
Amator pisze:Czy potrafię to robić?Nie wiem, ale jak tak czytam te moje bazgroły to wydaje mi się,że niezbyt, no ale w końcu po to są takie strony aby to ocenić.
Dobrze Ci się wydaje. Przeczytałem dwie linijki i postanowiłem się upewnić, czy aby dobrze pamiętam twój wpis powitalny... Okazuje się, że dobrze i, co gorsza, za te 30 dni tekstu nie poprawiłeś. To widać już po pierwszych dwóch linijkach. Do roboty! :)
Amator pisze:Obudził się w małym hotelowym pokoju, spojrzał na zegarek
Kropka a nie przecinek.
Amator pisze:Przekręcił się na bok chodź wiedział ze i tak już nie zaśnie.
Choć a nie chodź i że a nie ze, i przecinek przed że.
Amator pisze:Poszedł do łazienki wrócił z stamtąd po kilku minutach, włożył spodnie te same, które poprzedniego dnia niedbale rzucił na stary taboret jeden z nielicznych mebli w jego pokoju resztę stroju dopełnił czarnym podkoszulkiem i koszulą w kratkę.
OMG!, Oh, my God!, oh, My Gosh! Co to ma być?
Słyszałeś kiedyś o interpunkcji? Nie. No, to najwyższa pora. Najlepiej zacznij od tego: http://piorem-feniksa.blog.onet.pl/2,ID ... index.html

Dobra, darujmy sobie tę szopkę. Proszę włączyć poczciwego Worda, i poprawić błędy. Przeczytać krótki i prosty poradnik, który masz w podanym wyżej linku, a następnie wstawić kropy i przecinki, tam gdzie mają być. Prześledzić wszystkie spacje, bo zdarza się, że nie ma spacji po jakimś wyrazie. Masz tyle latek, że za rączkę prowadzić Cię nie mam zamiaru. Zdania są T R A G I C Z N E. Najlepiej to byłoby je usunąć, ale... uczysz się na błędach, więc po prostu rozbuduj je, nadaj im jakiś sensowny kształt, bo na razie to jakiś jeden wielki koszmar. A właściwie jedne wielkie koszmary.
Czytaj je na głos, a sam usłyszysz. No i po napisaniu tekstu daj mu odleżeć ze 3 tygodnie, dopiero potem go weź z powrotem, czytaj na głos i POPRAWIAJ!
AMEN!
[img]http://www.cdaction.pl/userbar/strona/userbar/15j3pcp0_user6.jpg[/img]
----------------------------------------------------------------------
[img]http://www.cdaction.pl/userbar/strona/userbar/15j3phuz_userbar(2)b.jpg[/img]

3
Martwiło go tylko to czy zastanie o tej porze portiera, aby oddać klucze. Trudno, jeśli go nie będzie zostawię klucz na ladzie-pomyślał. Ubrał czarną skórzaną kurtkę, wziął małą walizkę i skierował się do wyjścia. Zbiegł szybko po schodach i udał się w stronę portierni. Jego obawy okazały się bezzasadne portierem okazał się starszy pan po sześćdziesiątce, który trzymał się dzielnie mimo późnej pory.
Absurd. Podwójny. Jego obawy były uzasadnione, po prostu się nie sprawdziły. Dodatkowo napisałeś to tak, jakby obawy dotyczyły nie tego, czy portier jest, lecz tego, jaki on ma wiek i jakiej jest płci.

Tekst jest jednym wielkim błędem ortograficznym. Mimo tego da się go przeczytać (nie bez bólu) - tylko po co? Gdzieś tam w tle przewija się jakaś historia, jednak jest ona skutecznie zabijana przez nawał błędów i niezgrabne zdania. Po poprawkach może by coś z tego było, ale teraz opowiadanie prezentuje się katastrofalnie. Jedynym dla niego ratunkiem jest zastosowanie się do rady sheliona.

Re: Stacja

4
Tekst jest przede wszystkim niechlujny i to niechlujstwo bierze górę nad fabułą, która zresztą też nie stanowi mocnej strony utwóru.

Literówek i błędów ortograficznych jest sporo:
Przekręcił się na bok chodź wiedział ze i tak już nie zaśnie.
choć
Poszedł do łazienki wrócił z stamtąd po kilku minutach
stamtąd
Dziś za wszelką cenę chciał uniknąć rozmowy o kobietach, bo on właśnie jechał do dziewczyny, z którą był przez jakiś czas, która go w tym czasie bardo skrzywdziła.
bardzo
-[1]Mowie pani, że nie mogę, gdybym do każdego chciał tak dokładać to zabrakłoby mi wypłaty- bufetowy wyglądał na mocno zdenerwowanego [2]
[1] Mówię [2] plus brak kropki na końcu zdania, co zdarza się często w całym tekście:
-Nie ma
Już miał odejść, gdy jednak zdecydował się na jeszcze jedno pytanie
-Proszę pana
-Tak
-Pan pewnie na dworzec-zapytał mężczyzna
-Tak
-Taki to już jest los podróżnika nie wiadomo, o której przyjdzie ruszać w drogę
-Ma pan racje
Czasem wychodzą dziwoloągi:
-Tak, a ja będę proszę mi dąć dwie takie kanapki.
dać
Zresztą jedyny, a pyzatym jemu i tak już nie dużo życia zostało.
poza tym

Interpunkcja to katastrofa. Kładzie tekst na łopatki. Przecinki stawiane są losowo, przeważnie po prostu ich nie ma, przez co zdania stają się nieczytelne, jak np.:
Tutaj niby biedne pokrzywdzone z dzieckiem niedojdą, a jak przyjdzie, co, do czego to na nic im nie brakuje.
Wie pan, jakie czasy wojna dopiero, co skończona nie wiadomo, co przeszła.
Cholera na peronie to dopiero będzie ziąb-pomyślał, ale zaraz potem przyszło mu do głowy, że może będzie czynny jakiś bar na dworcu. Ruszył uliczne latarnie rozmieszczone gęsto dawały dobre światło nie miał problemów z poruszaniem się toteż po około [1]10 minutach szybkiego marszu dotarł do szczególnego punktu tej małej miejscowości.
[1] – Tak na marginesie: zapis powinien być słowny. Podobnie jak tutaj:
Jak sobie to skrupulatnie poprzedniego dnia obliczył, jeśli pociąg dojedzie do Warszawy bez opóźnień będzie na miejscu około 10, a wtedy powinien jeszcze ją zastać.
… i w kilku innych miejscach.

Nadmiar zaimków oraz powtórzenia też nie ułatwiają odbioru:
Nie było mu to na rękę, ale cóż jakoś musiał przeżyć. Chodź wiedział, że to, co robi jest bez sensu postanowił opuścić hotel i udać się na dworzec. Martwiło go tylko to czy zastanie o tej porze portiera, aby oddać klucze.
W mętnym ciężkim powietrzu wypełniającym pomieszczenie, w którym się znalazł unosił się zapach dymu papierosowego i przypalonego oleju. Lepsze to niż peron-pomyślał. Nie spodziewał się, że zastanie jakichkolwiek gości o tej porze. Mylił się jednak.
Przy jednym ze stolików siedziała kobieta i mały chłopiec. W rogu natomiast dostrzegł mężczyznę, który przy stoliku nie tyle siedział, co leżał, wkoło niego stało kilka pustych butelek po tanim winie. Zajął miejsce przy stoliku tuż obok wyjścia. Po kilku minutach bezczynnego oczekiwania podszedł do lady. Stała już przy niej kobieta, którą wcześniej zobaczył przy stoliku.
Był to budynek więzienia mieszczący się zaraz obok głównej drogi. Ogrodzony wysokim murem z drutem kolczastym na szczycie ceglany budynek sprawiał ponure wrażenie, potęgowała je dodatkowo mętna smuga światła zataczająca łuk pod oknami budynku, a następnie padająca na chodnik.
Zdania są suche, bez wyrazu, słownictwo ubogie, bohaterowie drętwi; ktoś siada, wstaje, podchodzi do stolika, odchodzi od stolika, podchodzi do lady… Fabuła nijaka, przynajmniej tak ją odebrałam. Nie bardzo potrafię powiązać historię z kobietą na dworcu z końcową wzmianką o rozstaniu z dziewczyną, czy narzeczoną. Jakoś jedno do drugiego mi nie pasuje. Przypuszczam, że tekst jest fragmentem czegoś dłuższego - przynajmniej takie sprawia wrażenie.

Moja propozycja: czytaj, czytaj, czytaj… Zwracaj baczną uwagę na warsztat pisarzy, na sposób kreowania bohaterów. Jako lekturę podstawową polecam „Podręczny słownik interpunkcyjny” Artura Dzigańskiego. Poczytaj też o sposobie zapisywania dialogów.
Powodzenia!
„Pewne kawałki nieba przykuwają naszą uwagę na zawsze” - Ramon Jose Sender

5
Ewik pisze, że zdania są suche. Ma rację. Zobacz na pierwsze zdanie mające wprowadzić w tekst:
Obudził się w małym hotelowym pokoju, spojrzał na zegarek, była druga w nocy.
To jest poprawne, ale to także jest pozbawione... życia. Zobacz na taką propozycję:
O drugiej w nocy hotelowy pokój wyglądał jeszcze paskudniej niż za dnia. Przetarł oczy.
Przekręcił się na bok chodź wiedział ze i tak już nie zaśnie. Po kilku minutach bezsensownej walki o sen wstał z łóżka.
Hops, to samo. Czynność, powtórka informacji w drugim zdaniu i znowu czynność. Można pokombinować z takim zapisem: przerobić informację na narrację (wiem, że podstawowym budulcem u początkujących są zbitki informacyjne):
Wiercił się jakiś czas, aż wstał.
(to są luźne propozycje - kompozycję ciągu zdań należy prowadzić od początku do końca z zamysłem, nie zaś budować z takich rozsypanych poprawek)
Nie odpowiedział. Nie miał pojęcia, dlaczego ale portier wydał mu się jakiś dziwny odpychający.
Tu powstaje wielki kontrast pomiędzy tym, co chcesz aby było widać z tekstu, a tym, co pokazujesz. W pierwszej kolejności zdanie o odpychającym portierze (w raz z uzasadnieniem) powinno znaleźć się przed rozmową. W drugiej, te odpychanie powinno być wyczuwalne w dialogu albo - jak wspomniałem - w jakiejś wzmiance. Musisz to nazwać, następnie znaleźć sposób, aby to zapisać. Np.: miał fałszywe spojrzenie, nerwowy tik, gapił się nieufnie... cokolwiek, co pokaże i uzasadni te odpychanie.
[1]Ruszył [2]uliczne latarnie rozmieszczone gęsto dawały dobre światło nie miał problemów z poruszaniem się toteż po około [3]10 minutach szybkiego marszu dotarł do szczególnego punktu tej małej miejscowości.
[1] - Ruszył przylepiłeś poprawnie zaraz po myślach. To jest zakończenie sceny.
[2] - Opis dotyczy już drogi, toteż powinien znaleźć się w nowym akapicie\
[3] - zapis słowny: dziesięć
Obok bramy spotkał strażnika ubranego w ciemny gruby płaszcz i czapkę uszatkę, spod której było widać tylko zielone oczy mężczyzny nocnego anioła stróża skazanych.
Przeczytaj to zdanie na głos (!) i usłysz, co jest z nim nie tak. Przecinki...
Ale nie tylko. Cały czas jest sucho, garść rzuconych informacji... Zobacz na zmiany:
Przed bramą dreptał strażnik opatulany grubym płaszczem i z czapką zatkniętą nad same oczy.

Jest źle z kierunkiem bardzo źle. Wynika to z prostej rzeczy: początek miałeś w głowie i jako-tako wyszło, lecz im dalej w tekst, widać, że improwizujesz, piszesz cokolwiek, aby tekst szedł do przodu. Niestety, brak ci wprawy i brniesz na nieznany grunt. W pierwszej kolejności proponuję pisać zwięźle: dużo, dużo mniej słów. Buduj proste zdania, zrezygnuj z opisów (zwłaszcza postaci: jaką miał kurtkę itd.) to są rzeczy w ogólnym rozrachunku zbędne, zaś z początku stanowią pułapkę i niepotrzebnie nad nimi się skupiasz. Bo nie sztuką jest opisać wygląd bohatera, że miał takie dżinsy i taki sweter oraz jakieś tam buty, lecz sztuką jest nadać mu ruch i duszę. Dlatego, rezygnując z pewnych elementów, zobaczysz czy masz o czym pisać, czy też nie. To z kolei doprowadzi do konkluzji: co ja to miałem zrobić? I mimowolnie będziesz zmuszony pokazać coś innego, poza opisami. Zrezygnuj z tego, na samym początku to gwóźdź do tworzenia. I czytaj. Najlepiej opowiadania dobrych autorów - krótka forma pozwoli na ujrzenie rozplanowania tekstu. A to ważne.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”