W zasadzie chce z wami skonsultować.
Wiadomo. Ciężko jest stworzyć kilka postaci mówiących w zupełnie inny sposób. Jak to osiągnąć? Słownictwo, zw. fraz. i nawyki jęz. Oto na przykładzie wypowiedź eksperta. Jest to człowiek pozbawiony poczucia humoru, krytyk muzyczny, sztywny w mówie i posługujący się kunsztownym i, momentami, nieco archaicznym językiem. Efekt jaki chciałem uzyskać: nuda. Oto tekst:
"Zaznaczam- nigdy nie darzyłem tego rodzaju estetyki szczególną estymą. Nie wpłynie to jednak na mój obiektywizm.
Słychać tu zapędy tworzenia nowych denotacji wyobrażeniowych. Niestety- nie wyszło. Wyszła detonacja. Choć w tej stylistyce daleko posunięta dezynwoltura jest naturalna powinniście trzymać się pewnych prawideł.
Błędy: arytmiczna sekcja rytmiczna.
Bas. W jakim metrum grałeś? 4/4? Nie potrafisz zagrać trioli pół nutowej? Policz do czterech i w tym czasie szarpnij trzy razy.
Perkusja: parę razy werbel, stopa i hi haty. Czasem wychodziło. Ale kombinacje na reverbie nie korespondowały z całością. Do tego już od 43 sekundy zacząłeś grać w innym tempie. I tak parę razy zmieniłeś bez sensu.
Gitara rytmiczna. Ty tworzysz tła, nie powinieneś pojedynkować się z gitarą prowadzącą.
Paradoksalnie: im większy żywioł tym więcej dyscypliny. Moja nota: niedostateczny." nie wiem jak wy ale ja ziewam.
2
Zasnąłem... xD
Fajnym trikiem jest przyporządkowanie sposobu mowy postaci/słownictwa do rzeczywistych osób, które znasz. Koleżanka może "mówić" stylem głównej bohaterki, kolega robić za czarodzieja czy prezesa banku... itp. itd. Pytanie tylko, czy znasz jakieś charakterystyczne osoby i czy łatwo będzie ten styl zaadaptować do tekstu.
Fajnym trikiem jest przyporządkowanie sposobu mowy postaci/słownictwa do rzeczywistych osób, które znasz. Koleżanka może "mówić" stylem głównej bohaterki, kolega robić za czarodzieja czy prezesa banku... itp. itd. Pytanie tylko, czy znasz jakieś charakterystyczne osoby i czy łatwo będzie ten styl zaadaptować do tekstu.
4
Dobrze. Nudny bufon to był mój cel
. Musiałem to trochę skrócić bo na ten wywód mam góra 30 sekund. Jakbym miał jeszcze wsadzić diss wokalu, realizatora, klawiszowca itd to byłaby przesada. Poszedłem w skrót licząc że laik się nie kapnie. Reverb werbel co za różnica?
a shoegezowcy np łączyli grę na gitarze z kombinacjami ustawień na piecu więc perkusista też może
[ Dodano: Pią 11 Lut, 2011 ]
Właśnie kumple tak średnio. Często w danym gronie język jest jakby bądziej grupowy niż indywidualny. Pamiętam, że z kolegą mieliśmy taki myk, że jak mówiliśmy żart to z charakterystyczną intonacją. I moja ex po pewnym czasie jak nas tak słuchała to nie dość że mówiła podobnie to jeszcze na identycznej intonacji. Ale ale ! Internet
fora tematyczne i literatura. Tu coś ze Stendhala tam z Asnyka, innym razem z wykładowcy. I z tego sklejam. Jak jakiś literacki DJ 



[ Dodano: Pią 11 Lut, 2011 ]
Właśnie kumple tak średnio. Często w danym gronie język jest jakby bądziej grupowy niż indywidualny. Pamiętam, że z kolegą mieliśmy taki myk, że jak mówiliśmy żart to z charakterystyczną intonacją. I moja ex po pewnym czasie jak nas tak słuchała to nie dość że mówiła podobnie to jeszcze na identycznej intonacji. Ale ale ! Internet


6
A ja mam ochotę pogadać o tym w odrobinę szerszym wymiarze. Bodajże Marek Hłasko pisał kiedyś, że takie celowe indywidualizowanie języka postaci to chwyt szalenie ubogi i typowy dla literatury klasy B. Zauważał, że jeśli spojrzeć na to z dystansu, to zazwyczaj taka stylizacja wychodzi raczej komicznie.
I, kurcze, trudno się z nim w pewnej mierze nie zgodzić. Prawda jest taka, że owszem, ludzie w życiu mówią na różne sposoby, ale prawdą jest też, że w życiu nikt nie mówi tak jak w książce (i odwrotnie). Pojawia się pytanie: skoro i tak literatura w pewnych aspektach nie oddaje rzeczywistości, to czy warto kierować się taką analogią.
Tenże sam Hłasko wspominał tez o ile pamiętam, że w dobrej literaturze stylizacja ginie na rzecz wizji.
Ergo?
Nie ważne jak bohaterowie mówią. Niechby nawet tym samym językiem. Ważne, co mają do powiedzenia.
Frapuje mnie to szalenie, bo dość mocno siedzi we mnie przekonanie, że obecni tu pisarze mogą uważać inaczej.
Ale pomyślmy.
Stylizacja na wioskową babę.
Wioskowe baby nie mówią tak jak pisze się ich dialogi.
Stylizacja na drecha - łatwa, ale drechy z reguły też tak nie mówią.
Każde realne oddanie sposobu wypowiedzi człowieka nie ma sensu. Większość z nas gada głównie o pierdołach, na dodatek na ogół nie jesteśmy nauczeni (zwłaszcza kobiety, z całym szacunkiem dla szanownych dam) przekazywania informacji w sposób klarowny i zwięzły.
Zatem stylizacja jako "urealnienie" języka odpada.
Pozostaje stylizacja dialogów jako indywidualizowanie postaci.
Owszem, tylko pytanie, czy to nie jest chwyt właśnie ubogi i prosty. Jeśli bardzo chcę zrobić kogoś wyrazistym, to oprócz zaznaczenia tego w opisie, dam to znać w dialogu i... Czy nie będę komiczny?
Z drugiej strony, czy wyrażając indywidualizm postaci jedynie w jej dialogu osiągam efekt? Raczej nie.
Być może z kolei ta stylizacja to wskazówka dla czytelnika: żeby łatwiej było poznać, kto, co mówi.
Ale sami przyznajcie - to już jest żałosne na potęgę. Naprawdę ratowanie czegokolwiek w ten sposób, to jak popijanie wódki spirytusem.
Nie ukrywam, że mam na ten temat własne zdanie, ale najpierw wolałbym usłyszeć Wasze.
I, kurcze, trudno się z nim w pewnej mierze nie zgodzić. Prawda jest taka, że owszem, ludzie w życiu mówią na różne sposoby, ale prawdą jest też, że w życiu nikt nie mówi tak jak w książce (i odwrotnie). Pojawia się pytanie: skoro i tak literatura w pewnych aspektach nie oddaje rzeczywistości, to czy warto kierować się taką analogią.
Tenże sam Hłasko wspominał tez o ile pamiętam, że w dobrej literaturze stylizacja ginie na rzecz wizji.
Ergo?
Nie ważne jak bohaterowie mówią. Niechby nawet tym samym językiem. Ważne, co mają do powiedzenia.
Frapuje mnie to szalenie, bo dość mocno siedzi we mnie przekonanie, że obecni tu pisarze mogą uważać inaczej.
Ale pomyślmy.
Stylizacja na wioskową babę.
Wioskowe baby nie mówią tak jak pisze się ich dialogi.
Stylizacja na drecha - łatwa, ale drechy z reguły też tak nie mówią.
Każde realne oddanie sposobu wypowiedzi człowieka nie ma sensu. Większość z nas gada głównie o pierdołach, na dodatek na ogół nie jesteśmy nauczeni (zwłaszcza kobiety, z całym szacunkiem dla szanownych dam) przekazywania informacji w sposób klarowny i zwięzły.
Zatem stylizacja jako "urealnienie" języka odpada.
Pozostaje stylizacja dialogów jako indywidualizowanie postaci.
Owszem, tylko pytanie, czy to nie jest chwyt właśnie ubogi i prosty. Jeśli bardzo chcę zrobić kogoś wyrazistym, to oprócz zaznaczenia tego w opisie, dam to znać w dialogu i... Czy nie będę komiczny?
Z drugiej strony, czy wyrażając indywidualizm postaci jedynie w jej dialogu osiągam efekt? Raczej nie.
Być może z kolei ta stylizacja to wskazówka dla czytelnika: żeby łatwiej było poznać, kto, co mówi.
Ale sami przyznajcie - to już jest żałosne na potęgę. Naprawdę ratowanie czegokolwiek w ten sposób, to jak popijanie wódki spirytusem.
Nie ukrywam, że mam na ten temat własne zdanie, ale najpierw wolałbym usłyszeć Wasze.
Seks i przemoc.
...I jeszcze blog: https://web.facebook.com/Tadeusz-Michro ... 228022850/
oraz: http://www.tadeuszmichrowski.com
...I jeszcze blog: https://web.facebook.com/Tadeusz-Michro ... 228022850/
oraz: http://www.tadeuszmichrowski.com
7
Ja jestem za indywidualizacją, ale w stylu scenarzystów Klanu, którzy przypisali bohaterom jakieś natręctwa językowe, bo to faktycznie jest żałosne. Wydaje mi się, ze są subtelniejsze sposoby. Różne słownictwo, długość zdań, nic bardzo ewidentnego.
A rzeczywista mowa ludzi nie nadaje się do literatury, chyba, że do eksperymentu, bo postaci w książce musiałyby mówić jak u Masłowskiej, a dialogi wyglądałyby jak zapisy rozmów odczytywane w komisjach śledczych.
- Ty, słuchaj ten. Bo wiesz, jemu to powiedzmy to mogę tak jakby wiesz. Bo chodzi im żeby nie za bardzo tak, jakby trochę mniej. Dogadaj się z nimi i jak coś to powiedz, że my to tak niechętnie.
- Okej, załatwię to że Jankowi się coś sypnie.
- Nie, no oczywiście tak, przecież koniecznie jak najbardziej
A rzeczywista mowa ludzi nie nadaje się do literatury, chyba, że do eksperymentu, bo postaci w książce musiałyby mówić jak u Masłowskiej, a dialogi wyglądałyby jak zapisy rozmów odczytywane w komisjach śledczych.
- Ty, słuchaj ten. Bo wiesz, jemu to powiedzmy to mogę tak jakby wiesz. Bo chodzi im żeby nie za bardzo tak, jakby trochę mniej. Dogadaj się z nimi i jak coś to powiedz, że my to tak niechętnie.
- Okej, załatwię to że Jankowi się coś sypnie.
- Nie, no oczywiście tak, przecież koniecznie jak najbardziej
8
Coś w tym jest. Nie da się przedstawić słowami prawdziwego dialogu, bo musiałyby to być głównie półsłówka i mruknięcia, a resztę trzeba by gęsto czytelnikowi opisywać. Tak mówią ludzie, no może poza wydawaniem skomplikowanych poleceń lub opowiadaniem jakiejś historii, dawaniem wykładów. Jeśli ktoś chce wiernie oddawać rzeczywistość, to lepiej niech się weźmie za fotografię. Zanim zaczniemy odpowiadać na Twoje pytania trzeba by sie zastanowić nad funkcją literatury. Czemu ona ma służyć? Wiernemu oddawaniu rzeczywistości, czy może tworzeniu "rzeczywistości" nowej, alternatywnej? A co z bajkami? Jeśli znajdziemy ten cel, to możemy się zastanawiać na środkami i ewentualną stylizacją.
Więc ja przewrotnie zapytam: po co piszesz?
Więc ja przewrotnie zapytam: po co piszesz?
9
A ja prowokacyjnie napiszę, że język postaci różnicuje się po to, aby się czytelnikowi mniej myliły :-)
Mówcie mi Pegasus 
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak
10
Moim zdaniem to wcale nie jest takie prowokacyjne :-)Romek Pawlak pisze:A ja prowokacyjnie napiszę, że język postaci różnicuje się po to, aby się czytelnikowi mniej myliły
Jeśli w scenie jest 5 postaci - inaczej się nie da bo fabuła tego wymaga, to różnicowanie jest konieczne.
Tak jak nie jest wskazane nazwać istotnych postaci drugoplanowych Korvis i Karvas, gł. bohatera Korvas, a czarnego charakteru Korvos, tak przy dłuższych dialogach dobrze byłoby, żeby i z treści i stylu można było wywnioskować co kto mówi. Jak tego nie ma to skazani jesteśmy na czytanie ciągłego - powiedział Korvas - odrzekł Karvas - mruknął Korvos - wściekał się Korvis :-)
11
Ale ty mówisz o stylizacji, która stara się jak najwiarygodniej odzwierciedlić stereotypy językowe w sensie że dres mówi jak dres a baba mówi jak baba. KOMPLETNIE nie o to mi chodzi. Mi idzie o charakterystyczny język konkretnej postaci POMIMO jej:Ale pomyślmy.
Stylizacja na wioskową babę.
Wioskowe baby nie mówią tak jak pisze się ich dialogi.
Stylizacja na drecha - łatwa, ale drechy z reguły też tak nie mówią.
Każde realne oddanie sposobu wypowiedzi człowieka nie ma sensu. Większość z nas gada głównie o pierdołach, na dodatek na ogół nie jesteśmy nauczeni (zwłaszcza kobiety, z całym szacunkiem dla szanownych dam) przekazywania informacji w sposób klarowny i zwięzły.
a) pochodzenia
b) klasy społecznej
d) wykształcenia
I tak dalej. Chodzi o używanie przez postać charakterystycznych powiedzonek, związków frazeologicznych, skrótów, chodzi o język który jest atrakcyjny a zarazem przedstawia postać jako coś, od całej reszty zawartej w tej samej fabule, odrębnego. Język nie powinien odzwierciedlać pochodzenia postaci czy przynależności owej do konkretnej grupy. Chodzi raczej o zacieranie granic, o miksowanie, wrzucanie wszystkiego do jednego worka i tworzenie języków jak najbardziej zindywidualizowanych.
Wydaje mi się że nie za bardzo zostałem przez ciebie zrozumiany, to co piszesz jest w miarę oczywiste, zresztą literatura jak wy to nazywacie- głównonurtowa- już dawno poradziła sobie z tym problemem zasysając na potrzeby narracji wszystkie możliwe języki: urzędowy, slang, naukowy, prasowy, telewizyjny i tak dalej, i tak dalej.I z tego tworzy się różne kombinacje.
Jeśli ktoś z kolei pisze powieść i baba ze wsi mówi jak baba ze wsi i tyle, to jest to trochę żałosny zabieg, niestety. Bo widać że osoba która to napisała nie tylko nie rozumie literatury ale też nie czai czasów w których żyje.
[ Dodano: Pią 18 Mar, 2011 ]
poza tym, nie wiem czy zauważyliscie ale to jest stylizacja na potrzeby scenariusza nie książki

12
Stylizacja na Dodę:
Żenada totalna! Generalnie masakra!
Na panią psycholog z Rozmów w toku:
Jakby to, to by jakby tamto, więc możecie jakby coś tam.
Na polityka w "Kropce nad I"
(gdy pada proste pytanie) pani redaktor, ja powiem tak.
(gdy pytanie jest kłopotliwe) droga pani, ja powiem tak.
Na Jarosława Gugałę:
Tu przed każdym zdaniem wdech z mlaśnięciem.
Na Krysię Jandę:
Absolutnie!
Na Jolę Pieńkowską:
Tu pytanie dłuższe niż odpowiedź, tak zgrabnie skonstruowane, że nawet da się ukryć zerową wiedzę na dany temat.
Na Huberta Urbańskiego:
Definitywnie?
Na Beatę Sadowską:
Przeciąganie litery "M". Pokaz mmmmmody Mmmmmmacieja Zienia (tu by się nawet Maciek Rock załapał)
Na Czesława Mozila:
...
wiecie, chyba nawet nie chcę próbować tej stylizacji...
Żenada totalna! Generalnie masakra!
Na panią psycholog z Rozmów w toku:
Jakby to, to by jakby tamto, więc możecie jakby coś tam.
Na polityka w "Kropce nad I"
(gdy pada proste pytanie) pani redaktor, ja powiem tak.
(gdy pytanie jest kłopotliwe) droga pani, ja powiem tak.
Na Jarosława Gugałę:
Tu przed każdym zdaniem wdech z mlaśnięciem.
Na Krysię Jandę:
Absolutnie!
Na Jolę Pieńkowską:
Tu pytanie dłuższe niż odpowiedź, tak zgrabnie skonstruowane, że nawet da się ukryć zerową wiedzę na dany temat.
Na Huberta Urbańskiego:
Definitywnie?
Na Beatę Sadowską:
Przeciąganie litery "M". Pokaz mmmmmody Mmmmmmacieja Zienia (tu by się nawet Maciek Rock załapał)
Na Czesława Mozila:
...
wiecie, chyba nawet nie chcę próbować tej stylizacji...
14
Nie, to będzie tak:eworm pisze:Na Andrzeja Pilipiuka:
To jest ciężka praca, rzemiosło, masz pisać, pisać, pisać i wyłączyć Internet, a potem pisać...
Komunizm to ZUO, lewacy i filozofowie to zuo, socjalizm zuo, trocki, stalin, wszyscy komuchy, a komuchy to złodzieje, ja tak ciężko pracowałem a mnie rozkradli, pracowałem, pracowałem, tyle i tyle godzin dziennie, z tego jest tyle i tyle pieniędzy, nie starczy, żeby kupić TYLE, ale starczy na chociaż tyle, nie zadebiutujesz jedną książką, jesteś idiotą jeśli tak myślisz, bo trzeba pracować!!! I nie mów do mnie dzień dobry, bo jak nie masz 1000 stron maszynopisu, to ci nie odpowiem. Self publishing??? Banować, na Sybir zesłać. Banować wszystkich, którzy nie przyznają mi racji.