Jak pisać kiedy nie jest do końca jasne o czym...

1
Najbardziej lubię kiedy jestem sama. Oczywiście nie jest to tym razem rodzaj samotności, który po brzegi wypełniony jest despresyjnymi myślami i ponurym nastrojem, aczkolwiek i te stany mają swego rodzaju urok. W tym wypadku chodzi o weekendowe wieczory, kiedy siedzę szczelnie zamknięta w swoim pokoju hotelowym, popielniczkę wypełniam kolejnymi zgaszonymi papierosami, które sukcesywnie wypalam jeden po drugim z czystej sympatii do tej czynności i mam przed sobą całą noc do dyspozycji. Wtedy właśnie podejmuje liczne próby pisania. Są one w większości z góry skazane na niepowodzenie, co wynika w dużej mierze z mojego słomianego zapału i braku koncepcji. Rzadko zdarza się,że kończę to co zacznę,ale to już inna kwestia. Sama świadomość podejmowania się tego zadania napawa mnie niczym nie uzasadnionym podekscytowaniem. Pokój wypełniony dymem, przyjemne dźwięki płynące gdzieś z głębi odtwarzacza, absolutny, bezwzględny, niczym nie zakłócony, cudowny spokój a do tego wszystkiego ta nieprzemożna chęć pisania. Wszystko to sprzyja długim i ciekawym akapitom w edytorze tekstu. I kiedy już naprawdę jestem zdeterminowana samą aurą mnie otaczającą pojawia się problem. Zawsze ten sam. Usilnie próbując odszukać w sobie ujście mojej weny nigdy nie mogę znaleźć tematu do pisania, co jak wiadomo, jest w tym wypadku przeszkodą ogromnie trudną do pokonania. Każdy pomysł, który pojawia się mojej głowie wydaje się być albo zbyt banalnym, albo wymagającym wiedzy, której nie posiadam, albo po prostu mało ambitnym i ciekawym. Najprościej mówiąc nie jestem w stanie napisać czegoś o niczym. W jednym momencie opada cała moja wcześniejsza euforia.Jestem zrezygnowana i próbę odnalezienia przedmiotu dziełka zamieniam na próbę odnalezienia przyczyny swojej jałowości twórczej, a to prostą drogą prowadzi do zaniechania jakiejkolwiek twórczości na następny tydzień. Pojawia się więc pytanie czy to dotyka każdego, kto chociażby macza swoje palce w szeroko pojętym “pisaniu”. Czy istnieje coś, co sprawi, że będę w stanie swój pisarki zapał rozpocząć na białych kartach edytora Word i co ważniejsze definitywnie oraz efektywnie skończyć?

2
Polecam lekturę regulaminu forum - przedstawiamy się po rejestracji.

Ale temat ciekawy. Sądzę, że niektórzy, w tym chyba ja, są skazani na kończenie w trakcie. Jak przyczyną jest brak pomysłów, to nic z tym nie da się zrobić, nie zmusisz mózgu do kreatywności. Jak to wina lenistwa, jak u mnie, to trzeba się nauczyć regularnej pracy.

3
Pisać, pisać... aż przyjdzie taki pomysł, który sprawi, że inne odejdą w cień :)
Ja na początku pisałem głupoty. Opowiadania luźne, swobodne, nastawione na rozrywkę. Coś głębszego przyszło później, w miarę jak zacząłem dostrzegać pewne rzeczy :)
Nic na siłę. Ale... wytrwałości trzeba się nauczyć. Polecam pisać na razie krótkie teksty, na kilka stron. Konkretny temat, konkretny pomysł... nawet stworzyć taki tekst w oparciu o jedną myśl, którą chcemy przekazać.

4
A ja się nie zgodzę z przedmówcą. Nic krótkiego - bo to niesamowicie ogranicza. Właśnie na polu pomysłów. Narzucenie sobie jakiegoś limitu to jakby odgórne narzucanie sobie, że pomysłu nie wolno rozwijać. Bo się nie zmieści. Należy postępować wręcz przeciwnie. Wymyślić postać, otoczenie i dodawać kolejne elementy, które przyjdą na myśl, nawet jeśli mieliśmy zamiar skończyć całość na tym akapicie.

5
Nie zgodzę się :P Nie ma większego sensu wymyślać fragmentu świata, który i tak nigdy nie zostanie do końca stworzony. W ten sposób zawsze będziesz tkwić w pewnej próżni. Należy się nauczyć kończyć swe dzieła, nadawać im pełen kształt. Nie mówię, że ma być to stron 4-14 czy 40. Ale niekoniecznie należy każdy pomysł rozbuchać do rozmiarów powieści, zwłaszcza w założeniach.
Jeżeli nie potrafisz napisać utworu zamkniętego na 10 stron, tym bardziej nie na piszesz na 300. Te niby "ograniczenia" to tylko wymówka. Krótka forma wymaga więcej od pisarza. Każde słowo ma większą wagę niż w przypadku opasłych powieści. Nie ma miejsca na lanie wody... Jeżeli tego się nie nauczysz, nigdy nie skończysz czegoś większego. Takie jest moje zdanie.

I takie opowiadanka też mogą być źródłem pomysłów. Wg. mnie lepszym niż 500 stron ogólników o nie wiadomo czym.
Uczą przede wszystkim pisania "O Czymś:, a nie "pisania dla pisania" bo z głowy wylatuje nam 1000 pomysłów na sekundę ;)
Dobry pomysł jest niczym, jeżeli nie nadamy mu formy, głębi, charakteru i wyrazu.
Dobra, kończę bo się powtarzam xD

6
Pisać dla samego pisania, jest bez sensu. Chcesz coś opisać, masz pomysł - to pisz. Nie masz, to po jaką cholerę masz się męczyć. Idź lepiej na piwo, pooddychaj powietrzem i posłuchaj śpiewu ptaków, może to podpowie co napisać. :mrgreen:
Władysław "Naturszczyk" Zdanowicz

7
Raptor, ale po co pisać jak nie ma pomysłów? Jak nie ma koncepcji zakończenia, to nie ma po co siadać do klawiatury. Im więcej ogólnych założeń mamy przygotowanych przed pisaniem, tym mniej problemów pojawi się w trakcie przelewania wszystkiego na papier.

8
Ale ja teraz inaczej w ogóle podchodzę do pisania. Jak mam pomysł na sam motyw czy konkretną postać, to robię notatki i tyle.
Ale teraz jak siadam, żeby coś napisać to z myślą, że to ma być coś konkretnego. Może nie mam w głowie ilości stron, ale mniej więcej wiem, czy będzie to kilka czy kilkanaście. I piszę, coś co może być samodzielnym opowiadaniem. Potem po obcięciu/dodaniu czegoś w przyszłości z łatwością można to dodać do czegoś większego.
Dzięki temu ćwiczę coś więcej niż wyobraźnię. Styl, układ, koncepcja... Myśląc o czymś, jak o gotowym dziele, daję z siebie wszystko. Nie ma odkładania "na potem", "na kiedyś" czy jak "przyjdzie wena". Wykorzystuję pomysł w pełni w danej chwili. Z czasem te pomysły zaczynają się do siebie przyciągać, przychodzą nowe. Z kilkunastu stron notatek, opowiadań pomału zaczyna się rodzić coś większego, co już jest jakimś konkretem. Potem czekam na natchnienie, aby uzupełnić brakujące ogniwa. I Bah! Mamy powieść :p Taki plan w każdym razie jest. Zbieram materiały i widzę, że w moim przypadku to działa. Sam siebie zaskakuję nowymi przemyśleniami i motywami, które nagle wskakują mi do głowy :) Was też przekonam, kiedy wydam pierwszą powieść :D

9
Nie wiem po co pisać, skoro nie ma o czym. Założyć, że siadam i zaczynam, kiedy nie ma nic w głowie - bez sensu. Skoro nie ma żadnych impulsów między neuronami, lepiej poleżeć i popatrzyć jak trawa rośnie. A nóż, widelec coś zaświta, bo żuczek w trawie nasunie pomysł?
Czasami przecież samo się pisze. Zaczynam - pierwszych pięć zdań i potem leci, szybko, mimowolnie. Kiedy temat rozwija się sam w głowie, czasami się śni, nie ma sposobu, by zatrzymać ten proces. Nie ma czasu na nic innego, bo trzeba się pozbyć kolejnej sceny z głowy, bo inaczej nie da się żyć, robić zakupów, pracować, gotować... To wena? Czy może świr? Stoję w kolejce po kiełbasę niedźwiedzią i wymyślam jak ubić ukochanego bohatera, bo ma umrzeć i jest głupio, bo się miękko robi, żal, łzy mi kiedyś idiotce pociekły. Znaczy świr. Zawodowcy pewnie tak nie mają. Podchodzą z dystansem. Ja żyję z moimi bohaterami i z nimi umieram.
Zdarza się blokada - stop i tabula rasa. A dwa dni później (dwa dni czytania czegokolwiek z tego samego tekstu, poprawiania już wcześniej napisanych zdań, poprawiania już wcześniej poprawionych zdań, śledzenia powtórzeń, szukania zamienników) coś zalśni i już wszystko wiadomo.
Najbardziej nie lubię kończyć i czuć pustki, po the end historii. To dla mnie tak, jakby zostawić kogoś miłego, znanego, kochanego, mojego. (Znaczy na pewno - świr.)
Napisałam kiedyś opowiadanie do jednej widzianej przez znajomych sceny. Kilku ich zdań, mrocznego nastroju nocy i dziwnych postaci na poboczu.

Czytam co pisze HelaBertz i zastanawiam się, czy kiedykolwiek usiadłam i czekałam w podnieceniu, napięciu pełnym emocji na coś, co da się zapisać, opisać. Chyba nigdy. Po co czekać. Lepiej robić cokolwiek innego, pomalować paznokcie, upiec ciasto, posprzątać łazienkę... Może potem już będzie o czym pisać i nie będzie tego poczucia niespełnienia?
Ale się rozpisałam.
Pozdrawiam.
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

10
Moim zdaniem, gdy piszesz o rzeczach błahych, a z natury nie jesteś gadułą, nie może się udać.

Pisarz powinien mieć zarówno bliżej określone poglądy, umieć stawiać sobie i społeczeństwu pytania, chcieć coś osiągnąć poprzez rozpowszechnianie swoich tekstów.
Nawet gdy teksty są o przygodach Asi i Ali, to widać i czuć. Bohaterowie kierują się pewnym sposobem rozumowania, co wiedzie ich do określonego punktu. Czy ten punkt jest stanem szczęścia, sukcesu, czy też nie zależy właśnie od poglądów autora.

Poza tym niezdecydowanie widać w każdej części twojego życia. Na przykład: mogę się nie zgadzać z poglądami i sposobem wyrażania autora jednak jest on sylwetką wyraźną, przyciągającą uwagę. Wie czego chce i Jan Kowalski może nie być fanem jego literatury, ale w tekście to widać. po prostu widać. Koniec, kropka.

Poza tym jestem za wizerunkiem pisarza-inteligenta i mam nadzieje, że pewne typy (m.in: wiedzą, że wszystko wiedzą i - jeszcze gorszy - nie wiedzą, co mają wiedzieć) nigdy nie tkną pióra.

Jeśli lubisz PISAĆ, pisz do szuflady. Poza satysfakcją nic cię nie skłania do kończenia, zwyczajnie nie musisz.

Moim zdaniem wszystkie ostatnie dyskusje: POD na przykład, to spór wizji pisarstwa. Andrzej w swoim poradniku napisał kiedyś coś o szanowaniu wizerunku pisarzy jako grupie społecznej (chyba w kwestii korzystania ze sławy: niezobowiązującym seksie z fankami). Zgadzam się. Musimy trzymać poziom.

Rada: Zainteresuj się psychologią, historią, socjologią i futurologią, dużo czytaj. Oglądaj 30 minut dziennie wiadomości lub przeglądaj je w Internecie. Bądź blisko ludzi.

11
Kamila pisze:Pisarz powinien mieć zarówno bliżej określone poglądy, umieć stawiać sobie i społeczeństwu pytania, chcieć coś osiągnąć poprzez rozpowszechnianie swoich tekstów.
O tak, najlepiej niech to będzie przypływ środków płatniczych na koncie bankowym pisarza. A społeczeństwo radzi sobie samo ze swoimi pytaniami.
Kamila pisze:Oglądaj 30 minut dziennie wiadomości lub przeglądaj je w Internecie.
.
Nie rób tego. Po co? Wszystkie okropności tego świata już zostały opisane w literaturze. Myślę, że nawet więcej, niż wszystkie. Po co marnować czas na wiadomości. :roll:
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

12
dorapa pisze:
Kamila pisze:Oglądaj 30 minut dziennie wiadomości lub przeglądaj je w Internecie.
.
Nie rób tego. Po co? Wszystkie okropności tego świata już zostały opisane w literaturze. Myślę, że nawet więcej, niż wszystkie. Po co marnować czas na wiadomości. :roll:
Wtrącę się w wasze rozważania. Nie masz racji, Dorapo, o tyle, że jeśli się np. pisze fantastykę, to ona wychodzi z analizy współczesności, nawet jeśli sięga przyszłości naszej cywilizacji. Trzeba rozumieć świat współczesny, aby go jakoś projektować w przyszłość. I skądś trzeba czerpać tę wiedzę. Oglądanie czy czytanie o tym, co się aktualnie dzieje, ma sens.
Generalnie, wiedza ogólna bardzo się przydaje przy pisaniu czegokolwiek, więc nie odcinałbym programowo żadnego źródła, aczkolwiek nie wiem, czy pół godziny to jest jakaś norma, zależy od człowieka :)
A poza tym są wiadomości i wiadomości, że tak sobie zauważę :D
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

13
Moja uwaga była ironiczną złośliwością pod adresem ludzkości. Ale widać tylko ja tę ironię pojęłam. :)

Ja od dawna nie oglądam wiadomości. Od kilku lat preferuje internet. Bliżej ludzi, dalej od polityki i władzy. Ale co kto lubi. Wiadomo, że nie można żyć w próżni.

[ Dodano: Wto 29 Mar, 2011 ]
Kamila pisze:Moim zdaniem wszystkie ostatnie dyskusje: POD na przykład, to spór wizji pisarstwa. Andrzej w swoim poradniku napisał kiedyś coś o szanowaniu wizerunku pisarzy jako grupie społecznej (chyba w kwestii korzystania ze sławy: niezobowiązującym seksie z fankami). Zgadzam się. Musimy trzymać poziom.
Pisarz też człowiek. A czasami zwykła świnia. Nie ma co generalizować. A poziom powinni trzymać wszyscy, szczególnie zwykli ludzie. Artystyczne ego pisarza, malarza, aktora, etc, jak widać w realu na wiele mu pozwala. Ale nie wolno generalizować. W żadną stronę.

Tylko, że ten temat nie o tym... :)
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

15
Jeśli szukasz pomysłu, wpatrywanie się w monitor chyba niewiele da. Z pustego i Salomon nie naleje. Rozglądaj się po świecie. Mimochodem, podczas codziennych czynności. Obserwuj ludzi w autobusie. Przyglądaj się uważniej temu, co widzisz. Nigdy nie wiadomo, kiedy coś "zaskoczy" i byle drobiazg okaże się zaczątkiem historii, która urośnie Ci w głowie.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Kreatorium”

cron