Rozdział pierwszy:
„Do czego może służyć trumna, albo jeszcze lepiej, do czego może służyć trup…”
-Ale zimno. -Pomyślał Swen. -Co mnie podkusiło by w tak zimną noc kraść te cholerne zwłoki a w zasadzie to trumnę, bo nie mogłem wydobyć tego cholerstwa ze środka, ale przecież klient nalegał Ehh… -westchną.
-Jakoś sobie otworzy, trup w worku czy trup w trumnie, co za różnica. A jak byłem małym dzieckiem to chciałem być rycerzem walczyć ze smokami i uwalniać dziewice z jakiś zrujnowanych wierz czarnoksiężników. Lecz rzeczywistość okazała się bardziej brutalna niż mógł myśleć i został porywaczem zwłok, w zasadzie to i nadal o tym marzy tylko kwestia dziewic jest troszkę inna niż w dzieciństwie.
-Klient się spóźnia, ale cóż poradzić, pewnie jest już po drugiej. Zerkną jeszcze raz w stronę wozu, trumnę przykrywała słoma była dość dobrze zakamuflowana a ciemna noc robiła swoje. Gdybym od dawna nie robił w tym fachu pewnie bałbym się jak, cholera.
Okolica była pusta wokół żywej duszy, przekazania towaru najczęściej dokonywał na odludziu poza miastem tak też uczynił tym razem. Nie wiedział wiele o swoim kliencie, nie chciał również pokazać mu swojej twarzy zawsze rozmawiał z nim, gdy był ubrany w płaszcz i kaptur zasłaniający twarz, choć wcale go zresztą to nie interesowało. Zdążył już narobić sobie trochę długów a nieco złotych monet w sakiewce się przyda, w zasadzie to nietakt mało. Za świeżego brał zazwyczaj dwadzieścia sztuk złota ze świeżym trupem zawsze jest gorzej, ale tym razem klient nakazał mu wykopać coś starego, taka przyjemność kosztuje zazwyczaj dziesięć sztuk złota, co pozwoli mu przeżyć po spłacie długów jakieś dwa tygodnie. Swen powoli zaczął się niecierpliwić wiedział co grozi mu jak go złapią, nabijanie na palik lub ewentualnie wbijanie rozżarzonego pręta w rzyć jak to czyni się w cywilizowanych miastach Nordu. Po kilku chwilach z ciemności wyłoniła się niska postać w płaszczu i kapturze, wolnym krokiem jakby badając czy w około niema nikogo innego podeszła do Swena.
-Witaj masz to czego potrzebuje.
- Mam- odpowiedział pewnie Swen.
-Za tego trupolka należy się dziesięć sztuk złota a trumnę masz pan, że tak powiem w prezencie i bez dodatkowych kosztów.
- Jak to trumnę?. Miał być sam trup.
-Miałem mały problem z wiekiem, ale trup tam jest.
-Jak jest stary?
-Nie wiem, wykopałem go z najstarszej części cmentarza, gdzie kiedyś były krypty, nawet daty już nie było.
-Dobra niech będzie, to twoje pieniądze.
Swen otworzył sakiewkę i przeliczył pieniądze, było ich dokładnie tyle ile miało być.
-Pomóż mi jeszcze tylko umieścić trumnę na moim wozie, znajduje się zaraz za tym zakrętem. Zakapturzona niska postać pokazał palcem miejsce. Po zapakowaniu trumny na wóz rozstali się bez słowa. Swen bogatszy o dziesięć sztuk złota, a obcy o trumnę. A właściwe o trupa w trumnie. Swen gdy odchodził wiedział już jakie będzie pierwsze miejsce jakie odwiedzi, będzie to burdel.
*
Zaczynało już świtać Gull nie lubił kupować trupów, ale były mu niezbędne do eksperymentów. Jechał teraz jak jakiś przestępca na wozie z trupem, zbliżał się już do domu, mieszkał na obrzeżach miasteczka Velon na kompletnym odludziu, trochę w głębi lasu, brak towarzystwa sąsiadów wcale mu nie przeszkadzał lubił samotność, ale nie do tego stopnia by raz na dwa tygodnie nie odwiedzić miasta a szczególnie karczmy oraz burdelu, w końcu nawet na odludziu czasem Ci czegoś brakuje. Dojeżdżał już bo swojego małego domku, żaden z niego luksus ale da się mieszkać. Zsiadł z wozu, zrobił kilka skomplikowanych ruchów rękami szepcząc przy tym jakąś inkantacji. Powoli podniósł rękę do góry, trumna uniosła się z wozu, poczym zrobił ręką ruch w prawo trumna skręciła zgodnie z ruchem ręki. Przeniósł ja z tyłu domu gdzie była komórka na drewno. Otworzył komórkę. Nie było w niej nic nadzwyczajnego jak można domyślić się po nazwie było tam drewno. Mag przerzucił ręcznie kilka sztuk drewna leżących na podłodze. W podłodze było ukryte wejście pod składzik drewna. Gull otworzył je i wprowadził na dół trumnę, poczym sam zszedł pod składzik drewna po drabince która była zamocowana u wejścia. Po zejściu na dół zapalił światło, zrzucił płaszcz i kaptur w kąt pomieszczenia. Choć był krasnoludem wolał pracować przy świetle, trochę łysawy, choć był młody, miał dopiero 80 lat, ale magia ognia nigdy mu nie szła za dobrze, miał również długą białą brodę i okulary na nosie. Usiadł na krześle przy starym zdobionym stoliku, nad stolikiem znajdowały się składniki magiczne, stojące na półkach zawieszonych na ścianie. Na środku biurka leżała podniszczona księga z dziwnymi runami. Krasnolud spojrzał na księgę poczym podniósł ją w ręce i zaczął czytać.
*
Gull obudził się nad ranem nad księgą. Cholera znów zaspałem. Pomyślał krasnolud. Wszedł do domu przejściem łączącym je z domem, które znajdowało się za półką po drugiej stronie pracowni, otworzył je wsuwając księgę, która znajdowała się na samym dole półki „101 sposobów na przyrządzenie kompotu z grzybków”. Zawsze, gdy spoglądał na tę księgę przypominał sobie swoje pierwsze eksperymenty i uśmiechał się leciutko. Przejście łączące dom z pracownią było krótkie. Gdy krasnolud doszedł do końca korytarza zrobił trzy pstryknięcia palcami i ściana kończąca korytarz odsunęła się na bok. Gdy wszedł do domu udał się do spiżarni, wziął z niej kawałek suszonej kiełbasy i zjadł go przy stole. Dziś wielki dzień, do dzisiejszej nocy musiałem czekać cholerne pół roku. Pomyślał. Spojrzał na zegar wiszący na ścianie, jeszcze tylko pięć godzin dzieli mnie od eksperymentu życia. Był strasznie podekscytowany. Nastawił zegar na godzinę osiemnastą pamiętając o tym, że eksperyment musi się zacząć o godzinie siódmej wieczorem. Poczym położył się na łóżku, i zasną.
Zegar zadzwonił, krasnolud podniósł się z łóżka i popatrzył na zegarek.
-O KURWA!- Wrzasną. Było już w pół do ósmej. Szybko podniósł się a łóżka i pobiegł nie zamkniętym przejściem do pracowni wrzeszcząc przy tym: „Pierdolone gnomowe zegary!”. Nie będę czekał znów pół roku, teraz albo nigdy, pomyślał. Ustawił trumnę na podłodze w idealnie w centrum pokoju, nakreślił znak na podłodze w kształcie piramidy i runy ochrony w środku. Wyciągnął łom z kufra za biurkiem, i zaczął mocować się z trumna. Kurwa- wrzasną z wysiłkiem.
Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy jak pech to na kurwa cały dzień- pomyślał zirytowany swoim dzisiejszym losem. Zamknięta czy otwarta to chyba nie robi różnicy. Pomyślał i staną w znaku ochronnym. Koncentrował się przez około dziesięć minut i rozpoczął inkantacje. Wpierw rzucił dodatkowe zaklęcie ochronne na siebie, poczym rozpoczął druga skomplikowana i długą. Złączył ręce w kształt piramidy wyprostował prawą rękę, z palca wskazującego wystrzeliła cienka złota linia i dotknęła trumny. Jeszcze chwila i się uda. Pomyślał uradowany..
Krasnolud otworzył oczy, leżał na podłodze z nosa ściekała mu stróżka krwi..
*
-Wypierdalaj obwiesiu!- Wrzasną mężczyzna postawnej budowy, wyrzucając Swena do rynsztoku. Podniósł się rozmasował bolącą łopatkę i spojrzał na szyld „Pod złotymi kierpcami”.
-A miała być tak piękna noc -zamamrotał cicho pod nosem. Podszedł do stojącej nieopodal beczki i kopną ja ze złości.
Ten kurdupel mnie wychędożył nie po bożemu, jak się kurwa nie godzi. Szumowina pierdolona!. -Kopną po raz drugi.- Mogłem się domyślić, że taki łachmaniarz niema srebrnika przy rzyci a co dopiero złoto! ech.. Starzeje się nawet już fałszywe złoto mi wciskają. Przywołał raz jeszcze w myślach obrazy wnętrza przybytku, i wyjątkowo urodziwej półelfki kelnerki, która puściła mu oczko. Kopną raz jeszcze. Po wyżyciu się złość mu trochę przeszła.
-Tak to ja tego nie zostawię, takiś cwany pokurczu to zobaczymy.- Wsadził rękę za pazuchę i wyciągną szklana piersiówkę. Pociągną dwa łyki. I ruszył do bramy miasta, którą przyjechał tu godzinę temu.
-Popamiętasz mnie..
Po dwudziestu minutach marszu przypomniało mu się, że o czymś zapomniał i wrócił się po konia.
Gdy dojeżdżał na miejsce dokonania wymiany zaczynało już świtać. Zsiadł z konia i przyjrzał się śladom. Nikt prócz nich nie podążał tym szlakiem nocą. Nie był wątpliwości, w którą stronę udał się oszust. Swen uraczył się trunkiem z piersiówki i wszedł na koń.
-Ale mnie łeb napierdala- Przeklną Swen. Otworzył oczy. Leżał przy skraju lasu, obok leżała pusta piersiówka. Pomacał się po bolącej głowie i rozejrzał w około. Konia nie było.
Pewnie spadłem po wódzie..- Pomyślał- Ale pal to licho, trza iść dalej.
Podniósł się, otrząsną suchą trawę ze swego ubrania. I ruszył traktem. Szedł do wieczora gdy ujrzał dom na skraju lasu. Co za nora - Pomyślał. Już noc najpierw ogolę kurdupla, a później się zobaczy. Spojrzał w lewo, jego oczom ukazała się szopa z drewna, udał się tam. Otworzył po cichu drewniane drzwi, i wszedł do środka. Wyczuł dziwny zapach, zamkną za sobą drzwi. Rozejrzał się za po pomieszczeniu wszędzie leżało drewno. Złodziej zaczął wyszukiwać źródła dziwnego zapachu, odrzucił kilka sztuk drewna. Jego oczom ukazało się coś dziwnego i czarnego podniósł rzecz go góry i się jej przyjrzał.
-Zdechły kot. Dojrzał skurczybyk.- Zezłościł się gdy do jego głowy dotarło że trzyma ścierwo w ręce, machną zwierzęciem o podłogę. Spróchniała deska pękła i kot poleciał w dół.
-A to niespodzianka- uśmiechną się Swen i zaczął szukać wejścia pod podłogę.
Zszedł na dół, usłyszał jak ktoś podążał w jego kierunku przykucną za biurkiem. Do pomieszczenia wszedł krasnolud. Nie zauważył go był dość mocno zdenerwowany, o czym świadczyły liczne przekleństwa słyszane przed jego wejściem. Swen obserwował postać. Zaczęła coś mówić w dziwnym języku i dialekcie, którego nigdy nie słyszał, skończył i znów zaczął cos mamrotać.
Teraz mam swoja okazje- Swen po cichu podniósł się, wyciągną pałkę za pazuchy, zaszedł krasnoluda od tyłu.
-Już tylko chwilka i się uda..- Mamrotał krasnolud pod nosem.
Krasnolud otworzył oczy, leżał na podłodze z nosa ściekała mu stróżka krwi. Jego ręce były związane grubym sznurem. Rozejrzał się po komnacie wirującym wzrokiem.
-Obudziłeś się Sukinsynu- usłyszał głos za sobą. Postać stojąca za nim przemieściła się w zasięg jego wzroku. Poznał go od razu i zdążył wymówić tylko „ty kur..”, poczym dostał w mordę.
-Zamknij się pokurczu i gadaj gdzie trzymasz dobytek wezmę, co się należy za trupa a za trumnę też ci policzę nie martw się. No i jakiś mały procent za oszukanie mnie oczywiście!.
-Ha! takiego Chuja!. Nic ci nie dam, bo i nie mam!.- Przypomniał sobie o eksperymencie mającym dać mu górę złota i spojrzał na trumnę. -Może się udało jednak- pomyślał.
-Biorąc po uwagę twoją obecna sytuację radziłbym jednak wyciągnąć trochę grosza a może oszczędzę ci wpierw łamania palców!. Bo od razu zajmę się za ręką!.- Zaśmiał się Swen.
Krasnolud widział, że nie żartuje a łamanie kończyn wcale mu się nie spodobało.
–Myśl kurwa szybciej!. Napastnik złapał krasnoluda za gruby palec u lewej ręki. Zaczą powoli go przekręcać.
-Już cholera już!. Powiem!. -Swen przestał.
-Wiec jednak będziesz gadał?. Gdzie trzymasz pieniądze?.
-W trumnie!- Wypowiedział ze złością Gull..
-Ale ta wasza rasa jest pojebana. Takie skarbonki to ja jeszcze nie widziałem,- śmiał się, Swen i ruszył w kierunku trumny. Spróbował podnieść wieko.. –Yhh.. nie da rady- Westchną. –Może by tak wysadzić u stryjka Henia był kiedyś w artylerii wojskowej, póki miał jeszcze lewą rękę i nogę- myślał na głos.
-„Może kwasem..- zaproponował krasnolud wystraszony wizja obłożenia trumny materiałami wybuchowymi pod jego domem.
-A, co to?.. Zapytał Swen.
-To ten biały płyn w butli po lewej górnej półce. Swen podszedł do półki wziął duża butelkę.
-To, że niby wodą mam to oblać?-. Po raz kolejny zaśmiał się Swen.
-To nie woda półgłówku polej tym po krawędzi trumny poczekaj parę minut i wtedy spróbuj wywarzyć wieko.
łotrzyk zrobił tak sak zasugerował krasnolud. Spróbował podnieść jeszcze raz.
-Yyhhh- wieko odskoczyło wraz z Owenem do tyłu i przygniotło go w piersi do podłogi- poszło- wrzasną uradowany Swen. Przesuną wieko na bok i podniósł się. Uradowany podszedł do trumny i zajrzał do środka.
Krasnolud spojrzał na opryszka. Jego twarz przybrała dziwny blady odcień a szczęka dziwnie opadła w dół. Zataczającym się ruchem podszedł do związanego krasnoluda.
- Rozwiązał mu więzy- jego twarz ciągle miała dziwny odcień i wyraz.
- Masz jakąś wódę?. - Zapytal Swen.
-Tak- odpowiedział Gull ze zdziwieniem patrząc na opryszka, który właśnie gotów był przed chwila skazać go na najgorsze tortury a teraz go uwalnia.
-To przynieś dużo..
Mag podniósł się i podszedł do trumny spojrzał do środka a jego twarz przybrał identyczny wyraz jak Swena.
W trumnie leżał człowiek bynajmniej nie szary trup jak to powinno być w trumnie, Gull zauważył, że chyba oddycha. Jego odzienie było stare i podziurawione gdzieniegdzie po nim biegały robaki.
Krasnolud podszedł do pułki wziął butelkę opróżnił ja do dna wiza jeszcze dwie i podszedł do Swena.
2
Zaczęłam czytać, ale na razie nie mam czasu skończyć. W każdym razie znalazłam błąd:
Przeleciałam oczętami po tekście i zauważyłam, że za często używasz słowa "trup", a przecież jest tyle synonimów: denat, nieboszczyk, ciało...
PS: Jak przeczytałam tytuł rozdziału, to się wystraszyłam, że będzie to pomysł podobny do jednego z moich (ten mój tekścik gdzieś na forum egzystuje). Ale wygląda na to, że jednak chodzi o co innego, uff
Wież!z jakiś zrujnowanych wierz czarnoksiężników.
Przeleciałam oczętami po tekście i zauważyłam, że za często używasz słowa "trup", a przecież jest tyle synonimów: denat, nieboszczyk, ciało...
PS: Jak przeczytałam tytuł rozdziału, to się wystraszyłam, że będzie to pomysł podobny do jednego z moich (ten mój tekścik gdzieś na forum egzystuje). Ale wygląda na to, że jednak chodzi o co innego, uff

3
Pomysł: 4
Przyznam, że ciekawe drogi do rozwinięcia akcji stworzyłaś sobie tym wstępem. Ogólnie rzec biorąc, to pomysł mi się naprawdę podobał. Wydaje mi się, że to naprawdę coś oryginalniejszego od innych typowych opowiadań fantasy. Złodziej trupów i eksperymentujący krasnolud mag to bardzo ciekawa para bohaterów i tylko od Ciebie zależy, czy stworzysz ciekawą historię.
Styl: 2+ / 3-
No właśnie. Właściwie to wszystko psuje. Wydaje mi się, że pomysł i ogólnie całe opowiadanie byłoby bardzo dobre gdyby nie... styl. Zdarza Ci się, że zbyt chaotycznie opisujesz pewnie rzeczy, np.
Pomiędzy jego opisem zewnętrznym i nawykami było jeszcze wstawić historię rodu.
Najpierw opisujesz pogodę i natychmiast (nawet bez kropki lub przecinka) przechodzisz do Gulla.
Takich przykładów jest sporo, po prostu za bardzo pędzisz. Zwolnij, zwracaj uwagę na tak ważne rzeczy jak kropka, czy przecinek. Nie mieszaj tak wszystkiego (jak np. opis wyglądu Gulla i opis jego nawyków czy doświadczeń z magią w jednym zdaniu).
Oprócz tego, zdarza Ci się formować strasznie koślawe zdania, np.
Według mnie, powinnaś o wiele częściej pisać, bo widać tu po prostu słaby, niećwiczony warsztat. Chaotyczność, brak kropek (ogólnie interpunkcji), dziwna konstrukcja zdań sprawiają, że tekst bardzo traci na wartości (a pomysł wydaje mi się naprawdę dobry).
Schematyczność: 4+
Jak już mówiłem, właśnie ta oryginalność jest najfajniejsza. Nietypowa para bohaterów, zapowiadająca się nietypowa fabuła. Bomba.
Błędy: 2=
Nie wiem od czego zacząć. Błędów jest OGROM.
Może od tego, że niepoprawnie zapisujesz dialogi. Pomiędzy myślnikami zawsze powinien być odstęp, a jeśli np. piszesz:
-Zenek, polej - powiedział Zdichu.
To jak sama widzisz, po polej nie powinno być kropki.
Oprócz tego to, o czym mówiła Obywatelka: NIE MA TAKIEGO CZEGOś JAK "?." LUB "!." Nie wiem wogóle skąd to sobie wytrzasnęłaś i strasznie mnie niepokoi ten fakt. O.o
Jest też masa interpunkcji. Czasem w oczywistych miejscach nie stawiasz przecinka, przez co cała wypowiedź staje się bezsensowna (ja nie przesadzam!).
Dodać do tego oczywisty błąd ortograficzny, o którym mówiła Obywatelka (wież!!!) i jeszcze jeden: półka, a nie pUłka!
Do tego sporo powtórzeniówek z tym trupem i:

Ogólnie: T-R-A-G-E-D-I-A.
Powinnaś czytać i sprawdzać teskt, który napisałaś. Trąci mi to strasznym niechlujstwem.
Ocena ogólna: 2+ / 3=
Pomysł mi się naprawdę podoba, ale kiepski styl i masa błędów przysłaniają pozytywy. ćwicz i realizuj dalej tą historię, bo moim zdaniem jest naprawdę ciekawa. Z niecierpliwością czekam na dalszy ciąg i poprawę warsztatu. Narazie, niestety, jestem na nie, ale takie malutkie, z wielkimi zadatkami na małe tak.
PS. Z tego co pamiętam, to część tego tekstu była wrzucona kiedyś do "Jestem w trakcie pisania", czyż nie?
Pozdrawiam.
Przyznam, że ciekawe drogi do rozwinięcia akcji stworzyłaś sobie tym wstępem. Ogólnie rzec biorąc, to pomysł mi się naprawdę podobał. Wydaje mi się, że to naprawdę coś oryginalniejszego od innych typowych opowiadań fantasy. Złodziej trupów i eksperymentujący krasnolud mag to bardzo ciekawa para bohaterów i tylko od Ciebie zależy, czy stworzysz ciekawą historię.
Styl: 2+ / 3-
No właśnie. Właściwie to wszystko psuje. Wydaje mi się, że pomysł i ogólnie całe opowiadanie byłoby bardzo dobre gdyby nie... styl. Zdarza Ci się, że zbyt chaotycznie opisujesz pewnie rzeczy, np.
Choć był krasnoludem wolał pracować przy świetle, trochę łysawy, choć był młody, miał dopiero 80 lat, ale magia ognia nigdy mu nie szła za dobrze, miał również długą białą brodę i okulary na nosie.
Pomiędzy jego opisem zewnętrznym i nawykami było jeszcze wstawić historię rodu.

Zaczynało już świtać Gull nie lubił kupować trupów, ale były mu niezbędne do eksperymentów.
Najpierw opisujesz pogodę i natychmiast (nawet bez kropki lub przecinka) przechodzisz do Gulla.
Takich przykładów jest sporo, po prostu za bardzo pędzisz. Zwolnij, zwracaj uwagę na tak ważne rzeczy jak kropka, czy przecinek. Nie mieszaj tak wszystkiego (jak np. opis wyglądu Gulla i opis jego nawyków czy doświadczeń z magią w jednym zdaniu).
Oprócz tego, zdarza Ci się formować strasznie koślawe zdania, np.
Swen gdy odchodził wiedział już jakie będzie pierwsze miejsce jakie odwiedzi, będzie to burdel.
Według mnie, powinnaś o wiele częściej pisać, bo widać tu po prostu słaby, niećwiczony warsztat. Chaotyczność, brak kropek (ogólnie interpunkcji), dziwna konstrukcja zdań sprawiają, że tekst bardzo traci na wartości (a pomysł wydaje mi się naprawdę dobry).
Schematyczność: 4+
Jak już mówiłem, właśnie ta oryginalność jest najfajniejsza. Nietypowa para bohaterów, zapowiadająca się nietypowa fabuła. Bomba.
Błędy: 2=
Nie wiem od czego zacząć. Błędów jest OGROM.
Może od tego, że niepoprawnie zapisujesz dialogi. Pomiędzy myślnikami zawsze powinien być odstęp, a jeśli np. piszesz:
-Zenek, polej - powiedział Zdichu.
To jak sama widzisz, po polej nie powinno być kropki.
Oprócz tego to, o czym mówiła Obywatelka: NIE MA TAKIEGO CZEGOś JAK "?." LUB "!." Nie wiem wogóle skąd to sobie wytrzasnęłaś i strasznie mnie niepokoi ten fakt. O.o
Jest też masa interpunkcji. Czasem w oczywistych miejscach nie stawiasz przecinka, przez co cała wypowiedź staje się bezsensowna (ja nie przesadzam!).
Dodać do tego oczywisty błąd ortograficzny, o którym mówiła Obywatelka (wież!!!) i jeszcze jeden: półka, a nie pUłka!
Do tego sporo powtórzeniówek z tym trupem i:
Prawdziwy powtórzeniowy majstersztyk. Brawa za kunszt.Przeniósł ja z tyłu domu gdzie była komórka na drewno. Otworzył komórkę. Nie było w niej nic nadzwyczajnego jak można domyślić się po nazwie było tam drewno. Mag przerzucił ręcznie kilka sztuk drewna leżących na podłodze. W podłodze było ukryte wejście pod składzik drewna. Gull otworzył je i wprowadził na dół trumnę, poczym sam zszedł pod składzik drewna po drabince która była zamocowana u wejścia.

Ogólnie: T-R-A-G-E-D-I-A.
Powinnaś czytać i sprawdzać teskt, który napisałaś. Trąci mi to strasznym niechlujstwem.
Ocena ogólna: 2+ / 3=
Pomysł mi się naprawdę podoba, ale kiepski styl i masa błędów przysłaniają pozytywy. ćwicz i realizuj dalej tą historię, bo moim zdaniem jest naprawdę ciekawa. Z niecierpliwością czekam na dalszy ciąg i poprawę warsztatu. Narazie, niestety, jestem na nie, ale takie malutkie, z wielkimi zadatkami na małe tak.
PS. Z tego co pamiętam, to część tego tekstu była wrzucona kiedyś do "Jestem w trakcie pisania", czyż nie?

Pozdrawiam.
"Życie jest tak dobre, jak dobrym pozwalasz mu być"
4
Cóz Patren wyjaśnił wszystko. Z tymże ja jestem na nie. Pomysł to nie wszystko, choć jest bardzo ważny. Podobał mi się, ale styl i błędy to tragedia. Niechlujstwo aż kipi z tego tekstu. Wiedz, że musisz zainteresować czytelnika, jeśli będzie mu się opornie czytać tekst to zrezygnuje nawet jak fabułą będzie ciekawa, Poczeka se na film
O ile wyjdzie, może jakiś scenarzysta dotrwa do końca ;D

Bliscy sąsiedzi rzadko bywają przyjaciółmi.
Tylko ci, którzy nauczyli się potęgi szczerego i bezinteresownego wkładu w życie innych, doświadczają największej radości życia - prawdziwego poczucia spełnienia.
Tylko ci, którzy nauczyli się potęgi szczerego i bezinteresownego wkładu w życie innych, doświadczają największej radości życia - prawdziwego poczucia spełnienia.
5
Po pierwszym zdaniu wiedziałem, że coś tu śmierdzi.
http://www.mojeforum.net/pisarze/viewtopic.php?t=924
Nie będę oceniał bo już to zrobiłem ongiś. Mimo, że teraz tekst jest nieco (a właściwie sporo) dłuższy.
Troszkę niby pozmieniałeś, ale porównując obie oceny Patrena widać, że marnie ci to wyszło.
http://www.mojeforum.net/pisarze/viewtopic.php?t=924
Nie będę oceniał bo już to zrobiłem ongiś. Mimo, że teraz tekst jest nieco (a właściwie sporo) dłuższy.
Troszkę niby pozmieniałeś, ale porównując obie oceny Patrena widać, że marnie ci to wyszło.
"Małymi kroczkami cała naprzód!!" - mój tata.
„Niech płynie, kto może pływać, kto zaś ciężki – niech tonie.” - Friedrich Schiller „Zbójcy”.
"Zapal świeczkę zamiast przeklinać ciemność." - Konfucjusz (chyba XD)
„Niech płynie, kto może pływać, kto zaś ciężki – niech tonie.” - Friedrich Schiller „Zbójcy”.
"Zapal świeczkę zamiast przeklinać ciemność." - Konfucjusz (chyba XD)