Latest post of the previous page:
Wiesz, w zdania są podzielone. W pierwszym akcja dzieje się najszybciej, wiec dla niektórych jest najciekawszy. Moim zdaniem pod względem literackim jest ubogi (jeżeli w ogóle założyć, że dla kontrastu cokolwiek co piszę może być bogate). W każdym razie w jedynce najwięcej zmieniłam, najwięcej poprawiłam, nie da się z niego wycisnąć już nic, nie naruszając fabuły.Zawsze coś z czegoś wynika w dalszych częściach i domino zaczyna się sypać. Ale offtopujemy chyba. Rozumiem, że w kwestii self-publishingu doradzic mi nie potrafisz? Taki fortunet czy może co innego i dlaczego? Jeżeli tu nie rzucamy firmami, mów od razu, zaraz to skasuję i będziemy kluczyć wokół tematu.17
Oczywiście, że potrafię - nie rób tego.Rozumiem, że w kwestii self-publishingu doradzic mi nie potrafisz?

19
Nie o to chodzi. Poczytaj forum bo mowa o tym była już setki razy. Jeśli książka jest dobra, to wyda ją prawdziwe wydawnictwo. Jeśli książki nie chce wydać prawdziwe wydawnictwo, to znaczy, że nie jest tego warta. Szkoda lasów i Twoich pieniędzy. Oczywiście zakładamy, że wysłałaś propozycję wydawniczą do kilku (nastu?) wydawnictw i wszystkie były na nie.B. pisze:Nie ma jednego uczciwego? Wszyscy kantują? Powtarzam, mi nawet nie chodzi o promocję, jestem realistką. Starczy mi naprawdę dobra dystrybucja.
21
A są jakieś za?B. pisze:ikt nie przytaczał argumentów za lub przeciw konkretnym wydawnictwom świadczącym takie usługi.


23
A to nie zalatuje przesadą? Myślę, że samo wymienienie nazwy wydawnictwa w środowisku, gdzie każdy podejrzewam zna loga przynajmniej 30 - tu reklamą nie będzie. Nawet jak napisze się coś miłego o ich self-publishingu. Bo co, jeżeli ktoś nie ma potrzeby korzystania z tej formy i tak nie skorzysta. Wy jesteście w większości przeciwni - czyli reklama w ogóle was nie dotyczy, nikt nie będzie się nawracał. Ja też nie głosuję obiema rękami za taką formą wydawania, ale gdyba zaszła potrzeba i miałabym ochotę trochę wtopić na własne życzenie, chciałabym wiedzieć, gdzie wtopię chociażby trochę mądrzej, a gdzie totalnie idiotycznie.[/quote]A są jakieś za? Na tym forum znaczna większość użytkowników jest przeciw wydawnictwom POD, więc unikamy podawania nazw, bo to by była reklama czegoś, czego nie pochwalamy.
24
Uporządkujmy:
1. Ja w tradycyjnych wydawnictwach odradzam Ci wychodzenie z argumentem, że masz trzystu czytelników gotowych kupić książkę. Bo 300 egz. dla normalnego wydawcy to jest nic. W dodatku, jeśli liczysz, że z 600 czytelników połowa kupi książkę, obawiam się, że nadmiernie wierzysz w coś, co się nie spełni... co innego deklaracje, co innego twarda rzeczywistość, znam parę precedensów nakazujących zaufać przedziałowi 10-20%.
2. Jeśli książka dobra, próbuj najpierw w tradycyjnych wydawnictwach - wszelakie POD i samofinansowanie zostaw na koniec.
3. Dostrzegam istotny problem: mało kto przeczyta dwa pierwsze słabsze tomy, aby dostać wreszcie trzeci genialny. Jak ognia unikaj mówienia tego
mów, że pierwszy jest świetny, dwa pozostałe także 
4. Alleluja i do przodu.
5. Jestem jednym z piewców nielubienia POD i selfpublishingów, ale wypada uczciwie napisać, że jedno wydawnictwo zdaje się spełniać twoje wymogi, umie wprowadzać książki do księgarń, chociaż dobra dystrybucja i co to oznacza, to jest temat rzeka. Przyjrzyj się Novae Res.
- - -
Zarazem żegnam się tu - nie tyle nie zamierzam Was czasem czytać, ile rozczarowany ostatnimi wydarzeniami postanowiłem ustąpić pola Luce w pamięci oraz arturowiboratowi. Zastanawiałem się nad swoją decyzją ze dwa tygodnie, ale nowe oblicze forum, ciekawe interpretacje prawne oraz ogólny klimat nie są tym, co chciałbym firmować własnym nazwiskiem.
Nadal będę odbierać PW, mój mail (o ile ktoś go ma) nadal aktualny, czasem nawet odpowiadam
Bywajcie, moi drodzy, powodzenia.
1. Ja w tradycyjnych wydawnictwach odradzam Ci wychodzenie z argumentem, że masz trzystu czytelników gotowych kupić książkę. Bo 300 egz. dla normalnego wydawcy to jest nic. W dodatku, jeśli liczysz, że z 600 czytelników połowa kupi książkę, obawiam się, że nadmiernie wierzysz w coś, co się nie spełni... co innego deklaracje, co innego twarda rzeczywistość, znam parę precedensów nakazujących zaufać przedziałowi 10-20%.
2. Jeśli książka dobra, próbuj najpierw w tradycyjnych wydawnictwach - wszelakie POD i samofinansowanie zostaw na koniec.
3. Dostrzegam istotny problem: mało kto przeczyta dwa pierwsze słabsze tomy, aby dostać wreszcie trzeci genialny. Jak ognia unikaj mówienia tego


4. Alleluja i do przodu.
5. Jestem jednym z piewców nielubienia POD i selfpublishingów, ale wypada uczciwie napisać, że jedno wydawnictwo zdaje się spełniać twoje wymogi, umie wprowadzać książki do księgarń, chociaż dobra dystrybucja i co to oznacza, to jest temat rzeka. Przyjrzyj się Novae Res.
- - -
Zarazem żegnam się tu - nie tyle nie zamierzam Was czasem czytać, ile rozczarowany ostatnimi wydarzeniami postanowiłem ustąpić pola Luce w pamięci oraz arturowiboratowi. Zastanawiałem się nad swoją decyzją ze dwa tygodnie, ale nowe oblicze forum, ciekawe interpretacje prawne oraz ogólny klimat nie są tym, co chciałbym firmować własnym nazwiskiem.
Nadal będę odbierać PW, mój mail (o ile ktoś go ma) nadal aktualny, czasem nawet odpowiadam

Bywajcie, moi drodzy, powodzenia.
Mówcie mi Pegasus 
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak
25
Panie Romku, więc może w ogóle o blogu nie wspominać? Wyskoczyć z tym, jak już przyjdzie co do czego dopiero?
Bardzo dziękuję za konkrety. Słyszałam o tym wydawnictwie. Miałam już nawet słać tekst, kiedy trafiłam na dyskusję na gazecie, w której brał udział jeden z pracowników NR. Zarzucano im, że są mali i nie maja pieniędzy na promocję. Wzięto delikwenta w krzyżowy ogień pytań, strasznie się przy tym spalił. Był bardzo pokorny, przyznał że przeprasza, rzeczywiście pieniędzy nie mają i promocja będzie taka, na jaką ich stać, nie są przecież W.A.Bem. Cytuję oczywiście niedokładnie, ale taki był wydźwięk tej wypowiedzi.
Jeśli tradycyjne nie wezmą, na pewno jeszcze raz przyjrzę się Novae Res.
Bardzo dziękuję za konkrety. Słyszałam o tym wydawnictwie. Miałam już nawet słać tekst, kiedy trafiłam na dyskusję na gazecie, w której brał udział jeden z pracowników NR. Zarzucano im, że są mali i nie maja pieniędzy na promocję. Wzięto delikwenta w krzyżowy ogień pytań, strasznie się przy tym spalił. Był bardzo pokorny, przyznał że przeprasza, rzeczywiście pieniędzy nie mają i promocja będzie taka, na jaką ich stać, nie są przecież W.A.Bem. Cytuję oczywiście niedokładnie, ale taki był wydźwięk tej wypowiedzi.
Jeśli tradycyjne nie wezmą, na pewno jeszcze raz przyjrzę się Novae Res.
26
Romek podsumował wszystko tak ładnie, że nic dodać, nic ująć 
Większość wydawnictw przyjmuje „maszynopisy” drogą e-mailową, 300 gwarantowanych egzemplarzy to dla wydawnictwa żaden wyznacznik (jak pisał Navajero, to równi dobrze mogą być „znajomi królika”), a POD to zło
Co do mojej radykalnej rady, rozdaję ją lekką ręką, bo sam pozwoliłem swojej pierwszej książce „pójść się kochać”. To nic trudnego. Później będzie Ci łatwiej wycinać niepotrzebne partie tekstu.
PS.
Nikt nie przeczyta dwóch pierwszych tomów, żeby dotrzeć do trzeciego, lepszego. Myślę, że jeśli pierwsze kilkanaście stron będzie do bani, to nikt nie przeczyta pierwszego tomu.

Większość wydawnictw przyjmuje „maszynopisy” drogą e-mailową, 300 gwarantowanych egzemplarzy to dla wydawnictwa żaden wyznacznik (jak pisał Navajero, to równi dobrze mogą być „znajomi królika”), a POD to zło

Co do mojej radykalnej rady, rozdaję ją lekką ręką, bo sam pozwoliłem swojej pierwszej książce „pójść się kochać”. To nic trudnego. Później będzie Ci łatwiej wycinać niepotrzebne partie tekstu.
PS.
Nikt nie przeczyta dwóch pierwszych tomów, żeby dotrzeć do trzeciego, lepszego. Myślę, że jeśli pierwsze kilkanaście stron będzie do bani, to nikt nie przeczyta pierwszego tomu.
28
Same problemy, a to trzeba kupić toner, a to napisać do wydawcy...
Z wydawaniem sprawa jest prosta - ten kto decyduje się na wydanie chciałby na tym zarobić albo przynajmniej nie stracić. Ten kto pisze przynajmniej teoretycznie powinien chcieć być czytany. Pisarz pisze, wydawca wydaje. Najprościej było więc nie likwidować bloga;)
Dobrze, porozmawiajmy poważnie. Skoro chcesz się wydać to interesuje Cie możliwość dotarcia do czytelników. Jednym z poważnych czynników jest rzeczywiście dostęp do kanałów dystrybucji i to chyba powinno być główne kryterium poszukiwania wydawcy. Co do wyboru klasycznego wydawnictwa albo jakiejś wersji POD (niekoniecznie jawnej) to wszystko ma swoje zady i walety.
Wydawca klasyczny to na dzień dobry sito jakościowe. Historia musi się obronić sama. Jeżeli chcesz dotrzeć do dużej ilości czytelników to nie wystarczy postawić książkę na półce znanych księgarni. Ktoś musi chcieć ją jeszcze kupić. Tu przeszkodą z punktu widzenia wydawcy może być poziom materiału albo jego wcześniejsza dostępność w Internecie. Mimo wszystko w końcu trzeba mu będzie o tym powiedzieć. Tak mi się przynajmniej wydaje. Nie widzę większego problemy, żeby tam gdzie się da posłać materiał w postaci elektronicznej. Do wydawnictw papierowych można podesłać sto czy dwieście stron i konspekt reszty. Nie trzeba się od razu koncentrować na wydawcach, którzy wymagają tylko wersji papierowej i od razu w całości. Poza tym wysłanie materiału to nie to samo co podpisanie cyrografu na własną duszę. Jeżeli ktoś się zainteresuje, to wtedy możesz się zastanawiać co dalej. Wysłanie maila nic Cię nie kosztuje. Wysłanie pracy papierowej w takiej formie też nie jest bardzo kosztowne. Na pewno mniej niż wydrukowanie za własne pieniądze trzech setek kopii. Wadą wydawcy klasycznego może być dystans do debiutantów.
Przeniesienie ryzyka finansowego na siebie, czyli wydanie POD, albo jakakolwiek podobna forma ma jedną zasadniczą zaletę. O ile katastrofa kosmiczna albo urząd podatkowy nie doprowadzi w międzyczasie do unicestwienia wszystkich kopii to raczej na pewno się wydasz. Niestety może się zdarzyć tak, że nie dostaniesz profesjonalnej redakcji tekstu, albo nikt w porę nie powie Ci, że lepiej tego nie robić pod swoim nazwiskiem.
Nikt Kingowi nie płaci za czas jaki spędza na pisaniu. Ludzie mu płacą za emocje, które dzięki temu mają. Jeśli więc jesteś pewna, że chcesz się wydać to nie marudź:) i nie trać czau tylko wysyłaj. A potem czekaj i zajmuj się własnym życiem. Zasiej pietruszkę w ogródku, poczytaj poezję, uratuj pelikana ze złamanym skrzydłem, idź na mecz Legii z Lechem, jedź na konwencję pisu i zakwestionuj opinię prezesa, skomentuj artykuł na pudelku, obejrzyj film ze swoją drugą połową - cokolwiek lubisz. Ciesz się życiem. A jeśli przez parę miesięcy nie będą odpowiadać i reagować na pytania to znaczy, że może lepiej, że nie zainwestowałaś swoich pieniędzy. Jeśli natomiast odpowiedzą... Świat stoi przed Tobą otworem.
Jeśli wyślesz to może ktoś odpowie, jeśli nie - z pewnością nie odpowie. Nie rozumiem tych powodów które Cie powstrzymują. Redaktor nie będzie czytał trzech tomów jeśli styl na początku pierwszego mu się nie spodoba. A jeśli uzna na początku, że to co piszesz ma ręce, nogi i inne członki to konspekt mu wystarczy, żeby się zorientować czy interesuje go reszta. Wtedy najwyżej poprosi o dosłanie. Jak się już jakieś wydawnictwo odezwie to wtedy możesz się zastanawiać czy Ci odpowiada.
Odnośnie samosięwydawania najlepiej podpytaj Naturszczyka. Ma spore doświadczenie. Może na PW coś podpowie.
Z wydawaniem sprawa jest prosta - ten kto decyduje się na wydanie chciałby na tym zarobić albo przynajmniej nie stracić. Ten kto pisze przynajmniej teoretycznie powinien chcieć być czytany. Pisarz pisze, wydawca wydaje. Najprościej było więc nie likwidować bloga;)
Dobrze, porozmawiajmy poważnie. Skoro chcesz się wydać to interesuje Cie możliwość dotarcia do czytelników. Jednym z poważnych czynników jest rzeczywiście dostęp do kanałów dystrybucji i to chyba powinno być główne kryterium poszukiwania wydawcy. Co do wyboru klasycznego wydawnictwa albo jakiejś wersji POD (niekoniecznie jawnej) to wszystko ma swoje zady i walety.
Wydawca klasyczny to na dzień dobry sito jakościowe. Historia musi się obronić sama. Jeżeli chcesz dotrzeć do dużej ilości czytelników to nie wystarczy postawić książkę na półce znanych księgarni. Ktoś musi chcieć ją jeszcze kupić. Tu przeszkodą z punktu widzenia wydawcy może być poziom materiału albo jego wcześniejsza dostępność w Internecie. Mimo wszystko w końcu trzeba mu będzie o tym powiedzieć. Tak mi się przynajmniej wydaje. Nie widzę większego problemy, żeby tam gdzie się da posłać materiał w postaci elektronicznej. Do wydawnictw papierowych można podesłać sto czy dwieście stron i konspekt reszty. Nie trzeba się od razu koncentrować na wydawcach, którzy wymagają tylko wersji papierowej i od razu w całości. Poza tym wysłanie materiału to nie to samo co podpisanie cyrografu na własną duszę. Jeżeli ktoś się zainteresuje, to wtedy możesz się zastanawiać co dalej. Wysłanie maila nic Cię nie kosztuje. Wysłanie pracy papierowej w takiej formie też nie jest bardzo kosztowne. Na pewno mniej niż wydrukowanie za własne pieniądze trzech setek kopii. Wadą wydawcy klasycznego może być dystans do debiutantów.
Przeniesienie ryzyka finansowego na siebie, czyli wydanie POD, albo jakakolwiek podobna forma ma jedną zasadniczą zaletę. O ile katastrofa kosmiczna albo urząd podatkowy nie doprowadzi w międzyczasie do unicestwienia wszystkich kopii to raczej na pewno się wydasz. Niestety może się zdarzyć tak, że nie dostaniesz profesjonalnej redakcji tekstu, albo nikt w porę nie powie Ci, że lepiej tego nie robić pod swoim nazwiskiem.
Nikt Kingowi nie płaci za czas jaki spędza na pisaniu. Ludzie mu płacą za emocje, które dzięki temu mają. Jeśli więc jesteś pewna, że chcesz się wydać to nie marudź:) i nie trać czau tylko wysyłaj. A potem czekaj i zajmuj się własnym życiem. Zasiej pietruszkę w ogródku, poczytaj poezję, uratuj pelikana ze złamanym skrzydłem, idź na mecz Legii z Lechem, jedź na konwencję pisu i zakwestionuj opinię prezesa, skomentuj artykuł na pudelku, obejrzyj film ze swoją drugą połową - cokolwiek lubisz. Ciesz się życiem. A jeśli przez parę miesięcy nie będą odpowiadać i reagować na pytania to znaczy, że może lepiej, że nie zainwestowałaś swoich pieniędzy. Jeśli natomiast odpowiedzą... Świat stoi przed Tobą otworem.
Jeśli wyślesz to może ktoś odpowie, jeśli nie - z pewnością nie odpowie. Nie rozumiem tych powodów które Cie powstrzymują. Redaktor nie będzie czytał trzech tomów jeśli styl na początku pierwszego mu się nie spodoba. A jeśli uzna na początku, że to co piszesz ma ręce, nogi i inne członki to konspekt mu wystarczy, żeby się zorientować czy interesuje go reszta. Wtedy najwyżej poprosi o dosłanie. Jak się już jakieś wydawnictwo odezwie to wtedy możesz się zastanawiać czy Ci odpowiada.
Odnośnie samosięwydawania najlepiej podpytaj Naturszczyka. Ma spore doświadczenie. Może na PW coś podpowie.
Jako pisarz odpowiadam jedynie za pisanie.
Za czytanie winę ponosi czytelnik.
Za czytanie winę ponosi czytelnik.
29
Senner, z tym tonerem to ja tak wiesz, żartem;)
Idąc za Twoją radą zabieram się za te pelikany, bo właśnie wzięłam się w garść i wysłałam tekst. Z powieści zapuszczającej korzenie na moim dysku nic nie przyjdzie, a tak przynajmniej parę osób pozna grafomana:)
Co do pierwszej części, wiesz, nie chodzi o to, że styl jest słaby. Po prostu mniej się dzieje.
Więc zaczynam odliczanie i zobaczymy, kiedy ukłonię się POD.
Idąc za Twoją radą zabieram się za te pelikany, bo właśnie wzięłam się w garść i wysłałam tekst. Z powieści zapuszczającej korzenie na moim dysku nic nie przyjdzie, a tak przynajmniej parę osób pozna grafomana:)
Co do pierwszej części, wiesz, nie chodzi o to, że styl jest słaby. Po prostu mniej się dzieje.
I tak nie zrobię tego pod własnym nazwiskiem. Grafoman musi dbać o markę;)Niestety może się zdarzyć tak, że nie dostaniesz profesjonalnej redakcji tekstu, albo nikt w porę nie powie Ci, że lepiej tego nie robić pod swoim nazwiskiem.
Więc zaczynam odliczanie i zobaczymy, kiedy ukłonię się POD.
31
Naturszczyk, ale o czym dokładnie?
Bo jeśli mówisz o wydawaniu pod pseudonimem to miałam taki zamiar od początku i bez względu na to, jakim objawieniem czy chłamem byłby ten tekst. Z prostej przyczyny - moje nazwisko nie jest zbyt ładne.
A o grafomanie piszę z przymrużeniem oka. Nazywanie tak samej siebie mnie bawi. Nie widzę w tym nic niewłaściwego w moim przypadku. Poza tym uważam, że każdy, kto na pisaniu zębów nie zjadł jest po trochę grafomanem, pytanie w jakim stopniu.
Nie wiem specjalnie, co mi chciałeś zarzucić.
Bo jeśli mówisz o wydawaniu pod pseudonimem to miałam taki zamiar od początku i bez względu na to, jakim objawieniem czy chłamem byłby ten tekst. Z prostej przyczyny - moje nazwisko nie jest zbyt ładne.
A o grafomanie piszę z przymrużeniem oka. Nazywanie tak samej siebie mnie bawi. Nie widzę w tym nic niewłaściwego w moim przypadku. Poza tym uważam, że każdy, kto na pisaniu zębów nie zjadł jest po trochę grafomanem, pytanie w jakim stopniu.
Nie wiem specjalnie, co mi chciałeś zarzucić.