padaPada, Ares zakończył działalność ładnych kilka lat temu. To była taka trochę oficyna-krzak. Współpraca, gdy chodzi o redakcję książki, była ok, natomiast wydanie brzydkie, na fatalnym papierze, dystrybucja raczej kiepska, finansowo ani oni nie wyszli na swoje, ani tym bardziej autorzy. Ale książka ukazała się drukiem, w normalnej dystrybucji i bez żadnego wkładu z mojej strony

, więc tyle należy im policzyć na plus.
Baranku, Ifryt znalazł mnie, zanim jeszcze zaczął oficjalnie działalność. Na początku miałam obawy przed współpracą z nowo powstałym wydawnictwem, ale jak na razie jest naprawdę dobrze. Książka bardzo starannie, elegancko wydana w takim terminie, w jakim zapowiedzieli, promocja - ogólnie jestem b. pozytywnie zaskoczona.
Jeśli ktoś z niewielkim dorobkiem chce wydać pierwszą książkę, to Twoim zdaniem powinien uderzać do starych wyjadaczy, czy właśnie wśród nowych, niedużych wydawnictw szukać partnerów
Wydaje mi się, że z pierwszą książką trzeba uderzać gdzie się da, a później ewentualnie wybierać spośród propozycji. Duży moloch może być zapchany propozycjami i mieć dłuuugi proces wydawniczy, albo wykręcić numer pt. "przyjmujemy książkę, żeby konkurencja jej nie wzięła, i przetrzymujemy 1,5 roku, aż umowa wygaśnie", ale z kolei z małym wydawnictwem współpraca może wyglądać tak, jak moja z Aresem - czyli że chwilę podziałają, zwiną biznes i adieu.
Generalnie radziłabym rozpoznać niszę i nie zniechęcać się odmowami. Powieść o żmiju ma za sobą małą pielgrzymkę po trzech wydawnictwach, zanim czwarte zdecydowało się ją wydać: jedno ją nieelegancko przetrzymało i wypluło, drugie podziękowało, bo (jak mi się zdaje) nie chciało cyklu, trzecie podziękowało, bo nie chciało fantastyki.
Edit: Po namyśle - wydaje mi się, że debiutant może mieć w niedużym wydawnictwie większe szanse, że go wyłowią z morza przysyłanych manuskryptów, ale może nie mam racji. Na pewno jest szansa, że szybciej dostanie odpowiedź.