Hufce miłosierdzia

1
Po raz pierwszy od niepamiętnych czasów uleciały ze mnie wszelkie troski, toteż przestałem odnosić depresyjne wrażenia. Szedłem razem z muzyką, otoczony łąkami i bzyczącą zielenią traw. I byłbym tak szedł dalej, uparcie radosny, wpatrzony w nierówne płyty chodnika, gdyby nie zawiniątko, które wyprysło z torby jakiejś starowinki. Potoczyło się po zebrach i wpadło mi pod obcas. Zaryłem nosem w ziemię i już mi było mniej wspaniale.

Właścicielka torebki pospieszyła z przeprosinami. Jeden z przechodniów zajął się czyszczeniem mojego buta o nogawkę drugiego, trzeci zrywał boki, co nie zostało zrozumiane przez czwartego, który coraz ospalej klaskał z uciechy na widok moich prób wygramolenia się z kałuży, aż piąty - demonstracyjnie splunął w neutralne plecy szóstego i ziewnął bez przekonania.

„Lata ptaszek po chodniku, jest mu raźniej, niż w słoiku” - rozdarłem się, by nie wypaść z roli. Jak zauważyłem, facet numer dwa puścił się w pląsy z babuleńką, ta zaś tupała, chwytała się pod boki, robiła kółeczka, wymachy i przykuce.

- Ale siara - zachłysnął się typek z łysawą fryzurką i wskoczył na zaimprowizowany katafalk, czyli na mnie, by odryczeć odezwę o pomoc. Żałowałem, że nie ma tu kogoś z fortepianem, bo gram jak szatan, lecz i tak było super. Łysawy zlazł ze mnie sarkając, że mam niemuzykalny głos. Byłem zdegustowany, dlatego zaryczałem „myśmy przyszłością narodu”. Jedyną odpowiedzią był pomidor.

Od chwili mojego pośliźnięcia minęło drobne pół dnia, gdy w te pędy przyjechały odnośne organa. Była to kilkuosobowa ekspedycja doradców i konsultantów w jednoosobowych prochowcach.

Z narożnego domu wydelegowano staruszkę na noszach, by mi ubolewała. Płakała dyskretnie, we własną garderobę i bez chęci zysku, gdyż nie przyjęła chusteczki do wycierania zacieków na twarzy.

Wzruszyłem się tym jawnym współczuciem i nie chcąc wyjść na gbura, postanowiłem ułożyć wierszyk ku czci. Zażądałem papieru i ołówka. Kto mógł, wręczał mi wieczne pióro, długopis, flamaster, papeterię, a staruszek z przeciwka przytachał wiaderko.

Wzniosłem oczy do nieba. Księżyc łyskał i jarały się gwiazdy na peryferiach ciemności. Wiatr przesuwał daty. Ucieszyłem się, bo był to oczekiwany nastrój i zdanie o przesuwaniu dat pasowało mi na pierwszą linijkę. Jednak nie było co dywagować, ponieważ z chwilą napisania o wietrze, bania z natchnieniem odwirowała w siną dal.

Z okolicznych zaułków przywleczono honorowych świadków z krzesełkami. Uzgodniono na wstępie, że bez powołania specjalnej komisji, nikomu nie wolno niczego wiążącego ustalać; to, czy leżę, czy siedzę, było od tego momentu wiadomością tajną, a nawet – poufną.
Temat mojego upadku został objęty tajemnicą ścisłego zarachowania.

Zawnioskowano, że należy zabezpieczyć obecność biegłego. Niestety, okazało się, że biegły przebywa na zwolnieniu, gdyż złamał przepis. Powołano więc rezerwowego rzeczoznawcę, który miał zadanie: być czujnym i opiekować się całokształtem mojej wywrotki. Chrapał na pół etatu, lecz wkrótce musiano go zwolnić, gdyż był donosicielem wygadującym przez sen różne takie.

Odprawiono go do innych zdań, ale na wszelki wypadek w pobliżu mojego legowiska zamontowano Prezesa Ochotniczej Sekty Biegłych, bo szła noc i nie było komu świecić oczami; zanosiło się na złą widoczność, a tłumy, zapędzone do skandowania mi słów otuchy, obawiały się, by mnie ktoś nieupoważniony nie rozjechał.

*

Zanim padłem przygnieciony snem, usłyszałem łoskot zamykanej ulicy. Zamykano ją dla ruchu kołowego. Byłem w niebie dla podekscytowanych i na dodatek podsłuchałem, że jeszcze w tym tygodniu przyjedzie pogotowie, więc położyłem się możliwie wygodnie, i objął mnie Morfeusz.
Ostatnio zmieniony wt 12 lip 2011, 10:24 przez Owsianko, łącznie zmieniany 2 razy.
Marek Jastrząb (Owsianko) https://studioopinii.pl/dzia%C5%82/feli ... N9tKoJZNoo

nieważne, co mówisz. Ważne, co robisz.

2
Sympatyczny absurdzik :) To tak na początek. Teraz troszkę takiego luźnego rozbebeszania tekstu:
Owsianko pisze:toteż przestałem odnosić depresyjne wrażenia.
nie brzmi mi konstrukcja "przestałem odnosić wrażenia". Nie wiem, jak z poprawnością, ale dla mnie jedyny sensowny związek tego typu to "odnieść wrażenie" (i aspekt dokonany i liczba pojedyncza).
Owsianko pisze:Szedłem razem z muzyką, otoczony łąkami i bzyczącą zielenią traw.
"bzycząca zieleń traw" to niezbyt udane określenie wg mnie.
Owsianko pisze:Jeden z przechodniów zajął się czyszczeniem mojego buta o nogawkę drugiego, trzeci zrywał boki, co nie zostało zrozumiane przez czwartego, który coraz ospalej klaskał z uciechy na widok moich prób wygramolenia się z kałuży, aż piąty - demonstracyjnie splunął w neutralne plecy szóstego i ziewnął bez przekonania.
Podoba mi się ta wyliczanka.
Owsianko pisze:Z narożnego domu wydelegowano staruszkę na noszach, by mi ubolewała.
"by nade mną ubolewała" jeśli już (aczkolwiek też trochę koślawo)
Owsianko pisze:Jednak nie było co dywagować,
Zupełnie nie ogarniam sensu użycia tego słowa. Ani normalnego, ani abstrakcyjnego. Jak kwiat do kożucha.
Owsianko pisze:ułożyć wierszyk ku czci.
może warto by nadmienić, ku czci kogo? Bo tak to zdanie brzmi jakby było urwane.

Podobało mi się. Fajny, lekki tekścik, z paroma trafnymi zagraniami. Całkiem sprawny język i spójna, mimo że dziwaczna, wizja. Lubię takie rzeczy, a nieczęsto udaje się to początkującym - postawić wszystko na głowie, ale nadal utrzymać w kupie, zamiast wciskać mnóstwo nieprzemyślanych elementów.

Zastrzeżenia głównie do początku - jakoś nie czytało mi się tego tak przyjemnie, jak reszty. Niby jeden akapit, kilka zdań... Ale jednak mają znaczenie. Tutaj, wg mnie, odbiegają od reszty poziomem, jakąś lekkością pióra.

I co tu więcej margolić? Ano nic. Jak dla mnie udana próba - i już.

Pozdrawiam,
Ada
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"

3
Autor ma obowiązek zostawić czytelnikowi pole manewru do własnych refleksji, domysłów i wyobrażeń.
I tak trzymać. Czytanie ze zrozumieniem to też sztuka. Pozdrawiam

EDIT Adrianna - Prosimy o komentowanie tekstu, a nie podpisu autora.
Ostatnio zmieniony wt 21 cze 2011, 13:10 przez pisarski7, łącznie zmieniany 1 raz.
Panta rhei - wszystko płynie

4
z torby jakiejś starowinki. Potoczyło się po zebrach
Kropkę zmieniłbym na przecinek. Wtedy byłoby to takie płynniejsze przy czytaniu.
czyszczeniem mojego buta o nogawkę drugiego
Czytałem to zdanie wiele razy i za każdym razem mi wychodzi, że czyścił nogawką drugiego buta.
Jedyną odpowiedzią był pomidor
Rozwiń zdanie o kilka słów np. ,który rosprysł się na mojej twarzy czy cuś.

Reszta błędów jest w poście na górze i na pewno kilka pozostaje zakamuflowanych w tekście.
Świetny tekst, bardzo taki... polski. Ciekaw jestem jakichś dłuższych tekstów, niekoniecznie humorystycznych.

5
Cieszę się, że coś tu drgnęło z komentarzami. Ale nie cieszę się za długo, bo na weryfikację macie tu „kiepskiego pomysła"; dajecie uwagi, sugerujecie poprawki, nawet chcę je zrobić, gdyż się z nimi zgadzam, a tu edycja nie działa i żegnaj Feluś.

EDIT Adrianna - No tak, tragedia. W końcu nie masz kopii tego tekstu na kompie, żeby we własnym zakresie go poprawić. I wszystkie rady przepadają.
Podpowiem, że w tym weryfikowaniu chodzi o to, żeby pokazać komuś błędy i ocenić. Ich poprawę oceniamy ewentualnie na bazie następnych tekstów autora
Ostatnio zmieniony pt 24 cze 2011, 15:31 przez Owsianko, łącznie zmieniany 1 raz.
Marek Jastrząb (Owsianko) https://studioopinii.pl/dzia%C5%82/feli ... N9tKoJZNoo

nieważne, co mówisz. Ważne, co robisz.

6
Wzniosłem oczy do nieba. Księżyc łyskał i jarały się gwiazdy na peryferiach ciemności. Wiatr przesuwał daty.

"jarały się gwiazdy" - trochę już za dużo tej zamierzonej niedbałości, brzmi sztucznie.
jak wiatr może przesuwać daty? Ja rozumiem, że ten tekst żywi się aburdem, ale wiatr przesuwał daty? brzmi strasznie amatorsko.
caŁość narzuca za bardzo luzacki styl, w stylu "Hej zobacz, jaki ja jestem spoko gość". Tekst jest lekko pretensjonalny.



Edit - ancepa - Link usunięty.
Ostatnio zmieniony pn 27 cze 2011, 13:23 przez Agnieszka Turzyniecka, łącznie zmieniany 4 razy.

7
wpatrzony w nierówne płyty chodnika, gdyby nie zawiniątko, które wyprysło z torby jakiejś starowinki. Potoczyło się po zebrach i wpadło mi pod obcas
No to chodnik czy ulica?
Właścicielka torebki pospieszyła z przeprosinami.
Wcześniej piszesz o torbie.
na widok moich prób wygramolenia się z kałuży
A kałuża skąd? Zaryć nosem w ziemię i wlecieć w kałużę to nie to samo.
a staruszek z przeciwka przytachał wiaderko.
Nie pasuje mi to wiaderko. Albo chcesz pokazać, jaką wielką usłużnością się staruszek wykazał: "staruszek z naprzeciwka przytachał nawet wiaderko". Albo wymienić wiaderko na coś bardziej zdatnego przy pisaniu.
jarały się gwiazdy na peryferiach ciemności
Metafora nie wyszła.
Temat mojego upadku został objęty tajemnicą ścisłego zarachowania.
... został objęty ścisłą tajemnicą.
gdyż był donosicielem wygadującym przez sen różne takie.
Donosicielstwo wymaga świadomego działania.
Odprawiono go do innych zdań
Odprawiono go do innych zadań.
Zanim padłem przygnieciony snem
Zmożony snem.
więc położyłem się możliwie wygodnie, i objął mnie Morfeusz.
Bez przecinka.

Zgrabnie ci to wyszło. Utwór jest zabawny, lekki i spójny. Nie przeładowałeś go, nie udziwniłeś za mocno, o co łatwo w takich tekstach. Z początkiem bym trochę pokombinowała. Wyciąć pierwsze zdanie, rozwinąć trochę te szumiące muzyka trawy. Ale to już takie czepianie się trochę z mojej strony.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”