Jest to mój pierwszy raz kiedy zamieszczam gdziekolwiek opowiadanie, które jest tak młode. Ma raptem kilka godzin, co ja gadam, może nawet niecałe dwie godziny. Jeździjcie po tym w każda stronę i jak tylko chcecie, tylko błagam, nie pytajcie o co w tym chodzi Razz
---
Wygodnie? No to dobrze, chyba możemy zaczynać. Nie? Coś cię ugniata? To się popraw! Możesz wstać. Tak, możesz... No, ale tylko ostrożnie to nowa kozetka! Co ty robisz? Weź te kopyta z mojego nowego mebelka! Płacisz cholera jasna, płacisz, ale jak nie zdejmiesz tych buciorów to zapłacisz czymś więcej niż kasiorką! Noo... Teraz lepiej, ale wiesz co? Masz jeszcze pięćdziesiąt jeden minut, idź otrzep pantofelki z tego paskudnego błocka i chybcikiem wracaj, to może zdążę ci pomóc... No, ale szybciutko, na jednym buciku, mniej podłogę ubrudzisz... Cholera, moje perskie dywany! Już jesteś? A pokaż czy czyściutkie... Noo, niech ci będzie, ale następnym razem jeszcze wypierzesz mi dywan... O tak! Wypierzesz! Czy ty myślisz, że za te marne grosze co mi sypiesz za użeranie się z tobą jestem w stanie wynająć sprzątaczkę? I co się tak gapisz? Leczyć cię? A kto kulki dwie wyleczy mnie? Niech ci będzie, mów co cię dręczy... Hehe... ładnie brzmi, tak jakbym naprawdę chciał tych pierdoł słuchać... No już... Aaa... Ale pieprzony trajkoczesz... Jeju, ale się ślinisz. I się dziwisz, że cię żona do piwnicy wygania? Ciesz się buraku, że macie piwnice ciepłą.. Eee, weź nie rozwieraj tak szeroko paszczy, bo przeraża mnie twój krzywy zgryz. Ciesz się ciesz, ale z zamkniętą japą. Ja bym cię wygonił nieco dalej niż piętro w dół... Chłopa ma? No dziw, że po piętnastu latach w końcu jej się zachciało faceta, ty to raczej laluś nie? Widzę, widzę, kręcone włoski... Przestań się cholera ślinić! Lolita! Dawaj mi tu szybko apteczkę pierwszej pomocy, taak... Tę z paczką chusteczek, albo nie, dawaj mi tu śliniaka... No tego co teściowej został, moczy się w szklance na parapecie... I co laluś? Teraz to dopiero wyglądasz.... No dobra... Paplaj mi tu dalej, masz jeszcze o zgrozo pół godziny... że co przygłupie? Taa cieszę się, nie skacz laluś, tylko mów bez plucia na mnie... No to co cię dręczy? Słoń w butelce? Ha! świrus... No dobra... Mów dalej. Mrówka na uwięzi? Debilu! Mrówka na łańcuchu! Co... w psychiatryku nawet kawałów dobrze nie opowiadają? Noo, przykro mi. Taak żałuję cię. Niee, nie pomogę... A ile płacisz przypomnij mi? Co? Zaniemówiłeś? No pokaż te kartkę od mamusi... No pokaż, pokaż, wsadź łapkę w kieszeń i wymacaj karteczkę. Przygłupie! Nie rozpinaj rozporka! Aaaa... Schowaj... Taaa... idź ty chory pytonie na kastrację. No pokaż tę kartkę bo nie wiem czy jest sens przeżywać tę gehennę z tobą... Ooo... Widzę, że twoja stara bardziej rozgarnięta od ciebie, wyjmij palucha z nosa, no niech będzie... Wiesz jest taka metoda, taa leczenia na wszechświat, wiesz ruszymy najgłębsze pokłady wszechświatowego złomu w twojej łepetynie i wizualizacją tak dokopiemy twojej skopanej psychice, że chore myśli już nigdy się nie podniosą, znaczy legną na łopatki i wtedy niby te normalne zaczną funkcjonować... Taaa... wszechświat jest wszechmocny, a wysypiskiem jesteś ty... No to jazda... To jeszcze raz. A więc: cóż cię dręczy? Taaak... O słoniu i mrówce już wiem, paplaj dalej. To mówisz, że mrówka słoniowi weszła w... ekhm... No wiem, wiem, no i co z tego? No, mogę ci trochę pomóc... Pomyśl. Taak, znaczy przynajmniej udawaj, żeby nie było że nie pomagam. No to pomyśl o tym jak by tu wyjąć słonia z butelki? Rozbić butelkę!? Pieprzony sadysto, ma Lolitka zadzwonić do Greenpeace? Noo... To zmień wersję, niech będzie że odkręcasz kurek... No już lepiej, słoń ma czym oddychać, i co teraz? Nie! Cholera jasna, nie! Nie rozbijamy butelki przygłupie? Mam ci rozbić butelkę na tej pustej łepetynie? To się uspokój i nie patrz tym maślanym wzrokiem na mnie. To jeszcze raz. Słoń ma czym oddychać i co dalej? Korkociąg? A niech będzie, taka aborcja, bo kto mówił że słoń ma wyjść z butelki żywy? Po kawałeczku? No to dawaj... No już wyjęliśmy prawie całego, zostały tylko strzępy zadka... A niech tam zostanie, powiedzmy ze słoń nam nieco schudł... żeby tak moja stara tak schudła... No dobra mamy naszego słonia w strzępach... I co dalej? Czekaj, zasłonie się gazetą bo nie dobrze mi się robi jak na ciebie patrzę, no już... Kontynuujmy... No tak i co teraz zrobisz z tym słoniem? Skleisz? No to klej, modelarz byłeś kiedyś? Przestań tak wywijać tym łbem. Słoń sklejony? Dobra, napompuj go. No już! Rura do dzioba i jazda... Pompujemy.. Hehe... Stoi? I dobrze, jak stoi to do dzieła... A teraz jakby go tu ożywić? Kopa w zad? No to jazda... Ja cholera, wysiadam przy tobie przygłupie. W zada! Kop w zada! O! Widzisz, słoń kwiczy, znaczy żyje... E tam nie przejmuj się. Noo... Troszkę przecieka, a wiesz czemu? Trzeba było szczelniej kleić!. Ej ty... A co z mrówką? Ooo... Dobre... No to dawaj ją słoniowi z zada wyciągaj i kończymy bo się kurna tą wizualizacją zmęczyłem... I widzisz jak cię ten wszechświat wyleczył? Lolitka! Zabierz przygłupowi śliniaka, zasadź do mordy lizaka i puszczaj wolno... Zdrowy!
---
2
Bardzo realistyczne opowiadanko, lubie takie...
Domyslam sie, ze ten tragiczny styl wypowiedzi tego psychiatry jest zamierzony... mimo wszystko niektore wypowiedzi sa przesadnie beznadziejnie sformulowane... Ale nie liczac tego jest super

Domyslam sie, ze ten tragiczny styl wypowiedzi tego psychiatry jest zamierzony... mimo wszystko niektore wypowiedzi sa przesadnie beznadziejnie sformulowane... Ale nie liczac tego jest super

Ich bin Nitroglycerin... l??sche Feuer mit Benzin...
Wer mich in seinen Venen f??hlt... wird mir nicht mehr entflieh’n...
See the fallen angels pray... for my sweetest poison...
I crash and I burn and I freeze in hell... for your poison...
Wer mich in seinen Venen f??hlt... wird mir nicht mehr entflieh’n...
See the fallen angels pray... for my sweetest poison...
I crash and I burn and I freeze in hell... for your poison...
5
To ja powiem, że mi się też podobało. Naprawdę
Bardzo ciekawe, niestety też prawdziwe, ujęcie psychiki psychiatry i jego podejścia do pacjentów.
oczywiście nie zawsze, ale jednak...
Powiem tylko jedno, podostawiaj przecinki i wszystko będzie super
pozdroowki

Bardzo ciekawe, niestety też prawdziwe, ujęcie psychiki psychiatry i jego podejścia do pacjentów.
oczywiście nie zawsze, ale jednak...
Powiem tylko jedno, podostawiaj przecinki i wszystko będzie super


pozdroowki
"Rada dla pisarzy: w pewnej chwili trzeba przestać pisać. Nawet przed zaczęciem".
"Dwie siły potężnieją w świecie intelektu: precyzja i bełkot. Zadanie: nie należy dopuścić do narodzin hybrydy - precyzyjnego bełkotu".
- Nieśmiertelny S.J. Lec
"Dwie siły potężnieją w świecie intelektu: precyzja i bełkot. Zadanie: nie należy dopuścić do narodzin hybrydy - precyzyjnego bełkotu".
- Nieśmiertelny S.J. Lec
6
No takiego bełkotliwego dialogu dawno nie czytałem - dodam, że to BARDZO ładnie napisany bełkot. Podoba mi się!!!
(jeżeli dobrze zrozumiałem, to ten psychiatra nic nie mówił, a jedynie myślał nader mocno)
(jeżeli dobrze zrozumiałem, to ten psychiatra nic nie mówił, a jedynie myślał nader mocno)
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott
Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
— Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
— Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
— Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
— Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
— Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
— Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
9
Wydaje mi się tylko, czy to bardziej psycholog niż psychiatra? Psychiatra raczej nie ma do czynienia z elegancko ubranymi pacjentami... on jest od cięższych przypadków. Cóż, przynajmniej w moim świecie. 
Moim zdaniem tekstowi, mimo tego, że jest całkiem dobry, brakuje czegoś co po angielskiemu zwie się prawdziopodobnością (verisimilitude) - jakoś nie wierzę, by myśli psychologa/psychiatry wyglądały dokładnie tak. Nie każdy nienawidzi swojej pracy.
Ale poza tym całkiem ok - acz zbyt chaotycznie i zbyt mało zabawnie, nie zdołałem czytać uważnie poza połowę tekstu.

Moim zdaniem tekstowi, mimo tego, że jest całkiem dobry, brakuje czegoś co po angielskiemu zwie się prawdziopodobnością (verisimilitude) - jakoś nie wierzę, by myśli psychologa/psychiatry wyglądały dokładnie tak. Nie każdy nienawidzi swojej pracy.

Ale poza tym całkiem ok - acz zbyt chaotycznie i zbyt mało zabawnie, nie zdołałem czytać uważnie poza połowę tekstu.
Don't you hate people who... well, don't you just hate people?