Poturbowany, przemielony, wyzuty z krwi i z chęci do wszystkiego podpieram się łokciem na twardym, niewygodnym łóżku. W ustach smar-klej, w nosie klej-smar, lepkie, uwierające. Nieokreślona duszność, łapie mnie za gardło, ale nie za mocno, niezbyt natarczywie. Daje jedynie znać o sobie. Więc kaszlę. Nie kaszlę, że flegma, że gardło boli, ale po to by te duszność odgonić. Idź sobie. Paszła won siła nieczysto. Kaszle mocno, a by w te pozbawione krwi żyły, ta przedostatnia napłynęła.
Kaszlę więc jestem.
Znów przespałem całe przedpołudnie, popołudniowieczór w całości przepracuje, noc prześpię z przedpołudniem. Nic nie przeczytam, nie obejrzę nic, porozmawiać porozmawiam zdawkowo. Dobrze, że choć sny od schematów uciekają, fabuła rozbudowana ciągłe zwroty akcji. A to wojna, ja Żyd, do miasta Hitler jako zwycięzca wjeżdża, a to kominy fabryki walą się jak domek z kart, wielki wybuch, i słup ognia (MNIE PROWADZI), zagłada, bo fabryka chemiczna. A to ci katastrofa lotnicza, samolot nad głową przeleci i rozbije się. Dymu słup do nieba widzę, i za NIM podążam. Albo ja-morderca. Zabijam, nie wiem kogo ale zabijam, i te rozterki ,że teraz już wyrok dożywotni , że życie stracone, bo co ja za tymi kratami? Dziewczyna odejdzie, rodzina odwróci się na pięcie. Niepięcie rośnie od tych myśli sennych i tak otwieram oczy i z jednego koszmaru w drugi jak po dachach wieżowców, kroki robię duże powolne, skacze, łapie się gzymsu jawy. I nogami podpieram by wywlec swe cielsko na dach rzeczywistości.
"Przebudzenie" [obyczaj] miniatura
1
Ostatnio zmieniony ndz 31 lip 2011, 15:39 przez K.Apostata, łącznie zmieniany 3 razy.