O językoznawcach - drabble

1
Na zjeździe językoznawców w miejscowości, dajmy na to, „M”, gościło wielu znakomitych badaczy języka ojczystego. Odbywały się spotkania, rozmowy panelowe, dyskusje i... prelekcje. Zazwyczaj wielce zajmujące, ale jedna z nich zajmująca nie była ani trochę. Prawdę mówiąc – prelegent przynudzał. W pewnym momencie z jego ust padły słowa, które oddawały ogólny nastrój całej, lekko licząc półtoragodzinnej, wypowiedzi. „W różnych językach są pojedyncze i podwójne zaprzeczenia, które mogą oznaczać zarówno negację, jak i potwierdzenie. Ale w żadnym języku nie ma podwójnego potwierdzenia, oznaczającego negację...” Na to odezwał się głos z sali, słowami „dobra, dobra!” obalając śmiałą tezę prelegenta.
Ostatnio zmieniony czw 08 gru 2011, 19:39 przez MaciejŚlużyński, łącznie zmieniany 2 razy.
Pozdrawiam
Maciej Ślużyński
Wydawnictwo Sumptibus
Oficyna wydawnicza RW2010

3
- Taaaaa, oczywiście...

Nie ma o czym się rozpisywać - to stary, odgrzany kotlet. Się tylko zastanawiam, skąd taka moda, żeby doklejać całą historię do dowcipu :/
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

5
patkazoom262 pisze:I nie zgadzam się, że ostatnie 4 słowa wszystko psują, są wręcz idealne.
Idealnie psują puentę, do której najprzyjemniej byłoby dojść samemu, a nie tak wszystko podane na tacy. Ale jak kto woli :)
ObrazekObrazekObrazek

6
Zaznaczam, że to był mój pierwszy raz - chciałem przede wszystkim poćwiczyć nową dla mnie formę... A treść zaczerpnąłem z dowcipu kultowego dla mojego roku na polonistyce (bo ta historia zdarzyła się naprawdę!).

Jeszcze się wytłumaczę z trzykropka... Uznałem, że dobrze byłoby go użyć w tym właśnie miejscu, aby wyróżnić pauzą słowo "prelekcje". Po prostu uznałem, ze skoro to słowo występuje w różnych formach aż trzy razy w tak krótkim tekście, to lepiej będzie je wyeksponować w pierwszej manifestacji, aby potem Czytelnik na tyle pogodził się z jego "ważnością", by bez trudu "łyknął" pozostałe dwa użycia.

Podkreślę z całą mocą: w tym tekście chodziło mi wyłącznie o formę, więc posłużyłem się treścią ogólnie znaną licząc, że dowcip jest tak popularny, że uznany zostanie za słowa skrzydlate ;-) Nigdy w życiu nie przyszło mi na myśl, aby w jakikolwiek sposób przypisać sobie autorstwo tej anegdoty!

I jeszcze co do ostatnich czterech słów... Opowiadałem ten dowcip w gronie kilku znajomych inżynierów. Żaden nie zrozumiał bez tego dopowiedzenia, a niektórym musiałem dodatkowo tłumaczyć. Więc doszedłem do wniosku, że skoro tekst niekoniecznie jest dla specjalistów, to być może lepiej spuentować mocno i dosadnie, niźli zostawić kogoś z domysłami ;-)
Pozdrawiam
Maciej Ślużyński
Wydawnictwo Sumptibus
Oficyna wydawnicza RW2010

7
Ten trzykropek nie wydaje mi się potrzebny. Po pierwsze bez większego powodu podkreśla słowo prelekcje, a przecież dowcip nie mówi o tym, że akurat prelekcje bywają debilne. W końcu mogło to się zdarzyć równie dobrze podczas "dyskusji panelowej".
Sprawa zakończenia - rany, zmień znajomych, bo przeczytawszy te ostatnie słowa poczułem się głupszy od prelegenta...
I jeszcze dobór tematu - jak widać, sama forma ma niejaki problem bytowy, jeśli treść z niej wymyło - bo odgrzany i otrzaskany - to i nikt na farmę nie zwróci uwagi. Chyba że będziesz wmawiał że to postmoderna ;-)
http://ryszardrychlicki.art.pl
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”