Przywróć mnie do życia.
Ktoś, kto podarował Ci życie, może Ci je równie dobrze odebrać.
WWW Dokładnie dziewięćdziesiąt trzy minuty po północy rozległ się znienawidzony jak na tę porę dźwięk mojego telefonu, który poinformował mnie o kolejnej wiadomości. Niechętnie otworzyłam oczy i sięgnęłam po elektroniczne urządzenie, które było moim jedynym źródłem kontaktu ze światem w ciągu ostatnich kilku dni oraz jednym z najwierniejszych przyjaciół. Było w nim wszystko. Ulubione zdjęcia, które robiłam i uzupełniałam na bieżąco. Krótkie, ale przepełnione emocjami relacje najlepszych i najgorszych wydarzeń w moim życiu. Oraz muzyka. Ta, która swoją wewnętrzną siłą napełniała mnie życiem.WWW Wcisnęłam odpowiedni przycisk i odczekałam dłuższą chwilę na załadowanie treści. 'Central Park; N40° 45' E-73° 58'. Będę tam za piętnaście minut. Nie śpiesz się.' przeczytałam w myślach. Westchnęłam cicho, a następnie usiadłam i zapaliłam nocną lampkę. W pokoju panował półmrok. Odrzuciłam kołdrę na bok i wstałam, by zaraz potem udać się w kierunku łazienki, ponieważ pod jej drzwiami znajdowała się moja nieduża walizka. Przekopałam jej zawartość kilka razy, aż w końcu znalazłam to co chciałam. Biała koszulka ze Smerfem i niebieskie rurki, a do tego czerwona bluza z kapturem oraz fioletowe buty z żółtymi sznurówkami.
WWW Bardzo szybko zmieniłam swój nocny strój którym była za duża męska koszulka z nadrukiem perkusisty i krótkie spodenki na wygrzebany chwilę wcześniej bardzo kolorowy zestaw. Rude, sięgające lekko za łopatki włosy niedokładnie spięłam spinką. Tak, że ich część lekko opadała mi na ramiona, tworząc przy tym ciekawy, artystyczny nieład na głowie.
WWW Ze stolika przy drzwiach wyjściowych zabrałam słuchawki, którymi tuż po opuszczeniu pokoju zaczęłam się bawić. Najpierw trudne rozplątanie, potem odpowiednie podłączenie, wsadzenie do uszu, by można było uruchomić odtwarzacz. Wystarczyło, że wybrałam odpowiedni utwór, a od pierwszego dźwięku znalazłam się w swoim prawdziwym, dużo barwniejszym od otaczającego mnie i innych ludzi świata.
WWW Wolnym krokiem zeszłam po schodach. Nie chciałam zjeżdżać na dół windą, ponieważ w ten sposób dodarcie na parter zajęłoby mi dużo mniej czasu i nie mogłabym spokojnie pomyśleć. W trakcie schodzenia po raz kolejny policzyłam stopnie, a było ich dokładnie sześćdziesiąt. Gdy szłam do obrotowych drzwi kątem oka spojrzałam na młodego recepcjonistę, który dziś pracował na nocną zmianę. Pomachałam mu dłonią w której trzymałam magnetyczną kartę do swojego królestwa w tym budynku i wyszłam przed hotel.
WWW Głęboko wciągnęłam powietrze, które otulało sobą cały Nowy Jork. Miasto tętniące życiem przez dwadzieścia cztery godziny siedem dni w tygodniu. Przez ostatnie dwa tygodnie było moim domem, w którym mogłam się wypłakać kiedy miałam na to ochotę, czy też tańczyć gdy chciałam zaszaleć.
WWW Rozejrzałam się dookoła, zarzuciłam na głowę kaptur bluzy, a ręce schowałam do kieszeni i skręciła w lewo. Prawdę mówiąc, nie byłam pewna czy idę w dobrym kierunku. Coś wewnątrz mnie, a właściwie to mojego serca skierowało mną w tą ulicę. Ot tak, właśnie tam. Szłam wolnym krokiem wsłuchując się w treść piosenki. Nie było to coś bardzo wybitnego, ale podobało mi się od dawna. Może przez to, że w jakiś sposób utożsamiałam się z jej treścią? Albo przez to, że nawet charczący głos był w stanie wywołać na moim ciele gęsią skórę? Nie wiem. To po prostu przyszło i nie chciało sobie iść.
WWW Znalazłam się na rogu Czterdziestej pierwszej i Piątej. Zamknęłam oczy, chcąc podczas chwili ciszy odnaleźć odpowiednią drogę. Tym razem należy iść w prawo. Tak przynajmniej stwierdził mój rozum, który ostatnio coraz częściej słucha serca, a nie samego siebie. Podeszłam do krawężnika i poczekałam na zielone światło, które po kilkudziesięciu sekundach pozwoliło mi bezpiecznie przejść na drugą stronę.
WWW Przestraszyłam się, gdy wokół mnie zapanowała głucha cisza, która została przerwana przez trzech motocyklistów na wielkich, czarnych maszynach. Jeszcze nigdy nie miałam okazji, by zobaczyć ich właśnie tu. Może to noc sprawiła, że wybrali się na przejażdżkę. Jeden z nich, widząc mnie dosyć dużo zwolnił i na mnie spojrzał, oblizując przy tym czubkiem języka swoją górną wargę, po czym odjechał.
WWW Plecami przykleiłam się do ściany i zaczęłam głęboko oddychać. Był środek nocy, a ja byłam kompletnie sama. Nie liczyłam tych kilku osób, które szły w pobliżu. Mieli swoje życie i na pewno nie zainteresowałoby ich to, że jakiś olbrzym w skórzanym stroju przystawia się do młodej dziewczyny.
WWW Jedni wracali z nocnej zmiany do domu, by po kilku godzinach żmudnej, ciężkiej pracy znaleźć się pod prysznicem i zmyć cały ciężar poprzedniego dnia. Zaglądali do pokoju pociechy, by jak za każdym razem w środku nocy szczelnie okryć ją kołdrą i ucałować delikatny, dziecięcy policzek. Lub też, w przypadku braku dzieci, zaraz po kilkuminutowym odświeżeniu wtulić się w ciało drugiej, bardzo często tej lepszej połowy. Ci drudzy zaś szli na poszukiwanie przygody. Chcieli się zabawić; potańczyć do białego rana czy też po raz kolejny upić do nieprzytomności. Dla nich liczyła się dobra zabawa i nic więcej.
WWW To jest właśnie prawdziwy Nowy Jork. Prawdy tego miasta nie widać w tych wszystkich budynkach, które człowiek mieszkający poza tym krajem może podziwiać na fotografiach czy w filmach. Prawda o tym mieście jest w ludziach, którzy w nim żyją. To oni je tworzą, to oni je budują. Bo czym jest nawet najładniejsze opakowanie bombonierki, skoro w środku nie ma nic, poza naszym wielki rozczarowaniem z powodu braku zawartości lub też nielubianego przez nas nadzienia w czekoladce?
WWW Mimo wszystko, bardzo je lubię. Chyba nawet mogę powiedzieć, że je kocham. To właśnie będąc tu odżyłam na nowo całą sobą. Nie potrzebowałam do życia dużo. Wystarczyło mi powietrze, którym tu tętniło.
WWW Zawsze chciałam wiedzieć, dlaczego ludzie się zmieniają. Nie mam na myśli takich małych, zewnętrznych przemian jak na przykład wizyta u fryzjera, a co za tym idzie ścięcie włosów czy też zmiana koloru albo to, że wprowadzamy w swoje życie ścisłą dietę i przestrzegamy jej dzień po dniu, kaloria po kalorii. Chodzi mi o wewnętrzne przeistoczenie. Ktoś nagle zmienia swoje życie, plany, marzenia i cele w ten sposób podporządkowując się, a czasem nawet sprzedając. To jest straszne, bo gdy idziesz obok tej osoby, wiedząc gdzie razem chcecie dojść, nagle zostajesz na tej drodze sam i nie wiesz co robić. Jest zgrzytanie zębów, niezliczona ilość chusteczek higienicznych zużytych na wytarcie łez i ta dziwna, bardzo tajemnicza i bolesna pustka w środku. Jednak faktem jest to, że tak naprawdę ten nasz smutek pozwala nam żyć.
WWW Na mojej twarzy pojawił się uśmiech, gdy znalazłam się na dobrze mi znanej Piątej. Od tego miejsca była już prosta droga. Iść prosto około mili, po czym przy Hotelu Plaza skręcić w lewo, a zaraz potem przejść na drugą stronę i znaleźć podane dzięki współrzędnym miejsce w Central Parku. Domyślałam się gdzie to jest, jednak nie byłam w stu procentach pewna.
WWW Coś wewnątrz mnie chciało powstrzymać moje ciało przed zrobieniem kolejnych kroków. Wewnętrzna blokada chciała mi uniemożliwić dojście do niego. Po raz kolejny w ciągu ostatniej godziny zatrzymałam się. Gdy mój rozum ogarną rozszalałe serce stwierdziłam, że mogę się ruszyć. Miałam ochotę pobiec przed siebie mimo, że nie wiedziałam gdzie powinnam się zatrzymać. To było coś pięknego. Mój umysł zmieniał się sto raz na minutę. Nie pamiętam, kiedy ostatnio w jednej sekundzie chciałam się śmiać i płakać.
WWW Właśnie znalazłam się na rogu Piątej i Pięćdziesiątej dziewiątej. Po swojej lewej stronie miałam Central Park, więc spokojnie przeszła przez ulicę, a kilka minut później znalazłam się przy jednym z wejść. Wzięłam głęboki oddech i spokojnym krokiem ruszyłam przed siebie.
Jak zwykle siedział na swojej ulubionej ławce ubrany w zwykły, biały podkoszulek na długi rękaw oraz czerwone, dresowe spodnie. W ręce miętosił jakiś kawałek materiału, bardzo uważnie mu się przyglądając.
WWW Podeszłam do niego wolnym krokiem, po czym usiadłam obok. Swoją prawą dłonią złapał moją lewą i splótł ze sobą nasze palce. Wyglądało to przekomicznie. On ubrany w barwy narodowe mojego kraju, z ufarbowaną na blond czupryną na łbie oraz małą ilością odrostów w brązowym kolorze i ja, z rudymi włosami w czerwonej bluzie, niebieskich rurkach i fioletowych butach. Jak spokój i tęcza. Jednocześnie różni, ale w jakiś dziwny, bardzo tajemniczy sposób połączeni.
- No co? – mruknął szeptem, kierując na mnie swój wzrok. Uśmiechnęłam się słysząc to pytanie i spojrzałam mu prosto w oczy. Niebieskie tęczówki raziły swoim błyskiem tak bardzo, że można było zauważyć w nich spokojne morze jak i szalejący podczas sztormu ocean.
- Dziękuję – odpowiedziałam cicho, po czym rozejrzałam się dookoła nas. Zrobiłam to tak szybko, jakbym bała się jego pytania. Ludzie, którzy przechodzili obok obserwowali nas katem oka. Czułam to. Było to bardzo krępujące. Przynajmniej dla mnie. On może był do tego przyzwyczajony.
- Ale za co? – spytał, chcąc dowiedzieć się co siedzi mi w głowie i jaki ma to związek z jego, jakże bardzo skromną osobą.
- Za to, że przywróciłeś mnie do życia
- Słucham? - zdziwił się tym, co mu powiedziałam. Był bardzo zaskoczony. Chyba nigdy wcześniej nikt nie powiedział mu czegoś takiego. - Ja? - spytał, chcąc się upewnić. - Jesteś śmieszna - podsumował krótko, zaraz po tym jak kiwnęłam głową by potwierdzić jego pytanie.
- Żadna nowość. Wiele osób mi to mówi.
- Ale... tak serio? Ja? My?
- Tak – odpowiedziałam cierpliwie. - Ty. Wy. I wasze pierwsze dziecko - powiedziałam, po czym spojrzałam na niego. Z niedowierzaniem pokręcił głową, po czym wstał i zaczął chodzić przede mną na całej długości ławki. Nic nie mówił. Wpatrywał się w asfalt, a co jakiś czas, szurał mocniej nogą przez co drobne kamyczki zmieniały swoje położenie.
WWW Albo myślał co mi powiedzieć albo jak stąd uciec i zostawić mnie samą, bo powiedziałam coś, na co on pierwszy raz w życiu nie potrafił odpowiedzieć. Było to dosyć dziwne. Bo raz poruszał się szybkim krokiem, a po chwili szedł dużo wolniej. Kilka razy spojrzał na niebo w taki sposób, że wydawało mi się iż szuka tam jakiejś gwiazdy.
- Chodź - niespodziewanie złapał mnie za dłoń. Posłusznie wstałam, jednak nie uczyniłam kroku.
- Niby gdzie chcesz mnie zaprowadzić, hmm? Myślisz, że tak od razu z tobą wszędzie pójdę? To, że w jakiś tam sposób uratowałeś mi życie nie znaczy, że aż tak bardzo ci ufam - skrzyżowałam ręce na piersi i lekko zmrużyłam oczy. Na mój widok zaśmiał się cicho i palcami przeczesał włosy.
- Ale tu przyszłaś - oznajmił.
- Przyszłam - spojrzałam w bok, nie chcąc widzieć jego roześmianej moją skromną osobą twarzy.
- I usiadłaś obok.
- Usiadłam - potwierdziłam, ciągle unikając spojrzenia mu prosto w oczy.
- Więc daj odprowadzić się do hotelu. Jest już późno, a nie chcę by coś ci się stało. Za kilka godzin możemy iść na śniadanie czy coś. Muszę odespać te...
- ...nocne eskapady po Nowym Jorku w moim towarzystwie - przerwałam mu.
- To też. No chodź... - wyciągnął swoją dłoń w moim kierunku. Westchnęłam cicho podając mu swoją, po czym oboje skierowaliśmy się do wyjścia.
WWW Posłusznie szłam obok niego, próbując dotrzymać mu szybkiego kroku. Jak na tak chudego osobnika szedł bardzo szybko. Momentami wydawało mi się, że biegnę, a wtedy zwalniał, nie chcąc zostawić mnie za sobą nawet w odległości jednego metra.
WWW W pewnej chwili zauważyłam, że jego lewa ręka ciągle coś zgniatała. Mimo przyglądania się przez dłuższy moment ciągle nie wiedziałam co tam trzyma.
- Co tak miętosisz? - zapytałam cicho nie chcąc go zdenerwować.
- Ptaka - odpowiedział krótko.
- Ptaka? - spytała zdziwiona.
- No tak - powiedział, a po chwili machnął mi palcami przed twarzą i moim oczom ukazała się dobrze znana i od dawna pożądana przeze mnie rzecz: okrągła naszywka z czerwonym feniksem. Niepewnie złapałam za koniuszek skrzydła i ze łzami w oczach spojrzałam na stojącego obok mężczyznę, który był lekko przestraszony moją reakcją.
- Jak mogłeś to oderwać?! - krzyknęłam na niego.
- Samo odpadło - wyjaśnił. - Miałem przyszyć, ale jakoś wypadło mi z głowy.
- Jakoś wypadło mi z głowy... - mruknęłam pod nosem i oddałam mu jego własność, po czym odeszłam.
- Zatrzymaj się! - zawołał, a ja grzecznie spełniłam jego prośbę. Po chwili znalazł się obok mnie i mógł mnie bezpiecznie odstawić do hotelu. Resztę drogi pokonaliśmy w ciszy. Nie chciałam w tym momencie powiedzieć mu czegoś więcej. Miałam na to jeszcze trochę czasu, a dokładniej trzy dni.
WWW Gdy w końcu znaleźliśmy się pod właściwym budynkiem zatrzymałam się. Dokładnie obejrzał go z zewnątrz, po czym stwierdził, że może być. Gdy chciałam wejść do środka, złapał mnie za ramię i odwrócił do siebie twarzą.
- Zatrzymaj go - szepnął, kładąc mi na dłoń symbol odradzania.
- Ale... - chciał coś powiedzieć, jednak żadne sensowne zdanie nie chciało mi przejść przez gardło.
- Ciii... - mruknął. - Teraz jest twój. Do zobaczenia rano – przytulił mnie do siebie, po czym swoimi ciepłymi wargami musnął mój zmarznięty policzek i odszedł. Nie wywołało to u mnie jakiegoś przyjemnego uczucia. Wręcz przeciwnie. Miałam ochotę go zabić.
Możesz czuć się Bogiem. Możesz myśleć, że jesteś panem świata i masz nad nim pełną kontrolę.
Przebierasz, wybierasz, zmieniasz...
Jednak dla innych ciągle jesteś zwykłym, szarym człowiekiem, który według nich ma tylko za duże mniemanie o sobie.
WWW Głośne pukanie do hotelowych drzwi mojego pokoju sprawiło, że otworzyłam oczy. Poranny gość chyba nie zdawał sobie sprawy, że nie należy mnie budzić w taki sposób. Wstałam z łóżka i poszłam otworzyć. Nie zdziwiłam się widząc jego w progu. Stał tam z lekkim uśmiechem na twarzy. W dłoni trzymał papierowy kubek z parującą cieczą. Zabrałam napój z jego rąk i zamknęła mu drzwi przed nosem. Gorącą czekoladę odstawiłam na nocną szafkę i wróciłam w poprzednie miejsce. Mój gość bardzo głośno domagał się wejścia do środka. Z niechęcią wpuściłam go do środka.Przebierasz, wybierasz, zmieniasz...
Jednak dla innych ciągle jesteś zwykłym, szarym człowiekiem, który według nich ma tylko za duże mniemanie o sobie.
- Niedobra – powiedział, gdy tylko znalazł się w środku.
- Odezwał się ten, co jest inny– mruknęła pod nosem. – Coś konkretnego sprowadza ciebie do mnie o tej godzinie?
- Tak sobie pomyślałem, że mógłbym cię zabrać na śniadanie, bo ja swoje mam tu – z wewnętrznej kieszeni płaszcza wyciągnął szklaną butelką z niebieską cieczą. Odkręcił ją i upił łyk.
- Śniadanie? Nie mam ochoty na jedzenie – powiedziałam zgodnie z prawdą. Rano, zaraz po przebudzeniu nie jestem głodna, jak niektórzy. Czasem, przez ponad pięć godzin potrafię nic nie jeść, a ten tu wyskoczył z tym całym śniadaniem.
- No to chodź na spacer. Masz mi dużo do opowiedzenia – usiadł na fotelu i wpatrywał się we mnie, oczekując odpowiedzi. Prawdę mówiąc, nie miałam ochoty na żaden spacer. W ogóle na nic nie miałam na nic ochoty.
- Nie możemy zostać tutaj? – zaproponowałam, kładąc się powrotem do łóżka. Zaraz po tym ponownie znalazłam się pod ciepłą kołdrą.
WWW Ten pomysł chyba mu się spodobał, bo najpierw usiadł na brzegu materaca. Potem położył się obok mnie i zaczął mi się przyglądać. Oh, dlaczego on zawsze był i jest taki wkurwiający? Nigdy mu się to nie znudzi? Przecież…
- Mam nadzieję, że nie przeszkadzam… - przerwał moje rozmyślania na temat jego bardzo skromnej osoby. Jego błękitne oczy wpatrywały się we mnie jak oczarowane. Czyżby chciał, bym się w nich utopiła?
- Nie, nie. Wcale – szepnęłam pod nosem, próbując wtulić się w poduszkę i ponownie przenieść w ramiona Morfeusza. Niestety, świadomość tego, że on leży obok i się tak namiętnie we mnie wpatruje nie pozwoliła mi zasnąć. Świetnie. Po prostu genialnie.
WWW Otworzyłam oczy i zaczęłam przyglądać się jemu. Teraz, w świetle dnia mogłam dostrzec to, co nie dane mi było do zobaczenia w nocy. Jego skóra miała biały, prawie marmurowy kolor. Wydawało się, że przez to jest zimna, ale tak nie było. Była ciepła. I nawet bardzo miła w dotyku.
- Jak to jest… mieszkać tam? – spytałam niepewnie, bojąc się, że poruszam drażliwy dla niego temat.
- Tam? Teraz… teraz jest nawet dobrze. Mam dużo czasu, by pomyśleć nad swoimi błędami. A było ich dużo – odpowiedział na zadane mu przeze mnie pytanie.
- Wiem, że dużo – wyciągnęłam dłoń w jego kierunku. Delikatnie przyłożył do niej swoją i się uśmiechnął. – To chodźmy już na ten spacer – wstałam i skierowałam się do łazienki. – Wezmę prysznic – poinformowałam go o swoich planach, widząc jego pytające spojrzenie. – Tylko nie podglądaj – dodałam, zamykając drzwi. Zaraz po tym usłyszałam jego głośny śmiech. Faceci.
WWW Ten spacer to był jeden wielki błąd. Przeszliśmy, a raczej zwiedziliśmy cały Manhattan. Komentował każdy budynek, obok którego przechodziliśmy. W sumie, ta cała nasza wycieczka zajęła nam pół dnia. Po drodze zahaczyliśmy o cukiernie. Siłą wcisnął we mnie croissanta z nadzieniem czekoladowym. Dzięki bogu, że pozwolił mi wypić kawę, bo był bardzo bliski zamówienia mi zielonej herbaty.
WWW W końcu znaleźliśmy się w pobliżu Mostu Brooklińskiego. Zaciągnął mnie tam. Nie wiedziała co chciał mi tam pokazać i czemu chciał to zrobić. Samochody jeździły w jedną i w drugą stronę, a on, ciągle trzymając mnie za rękę ciągnął przed siebie. Denerwowało mnie to, jednak się nie odezwałam. Jeszcze by mnie wrzucił do wody i bym się utopiła, bo niestety, ale nie umiem pływać.
WWW Zatrzymaliśmy się gdzieś w połowie. Rozejrzał się dookoła, zamknął oczy i za chwilę wszystko wokół nas zniknęło. Został tylko most. Wszedł na barierkę i usiadł na niej. Byłam w szoku. Przecież… mógł się lekko przechylić i spaść do wody. A tam nie było nikogo oprócz nas i kto by go uratował?
- Uwielbiam to czuć. Uwielbiam czuć to powietrze pachnące wolnością i wiatr we włosach – powiedział, przeczesując je ręką. – A wiesz co jest najgorsze? Zawsze wracam tam z tego miejsca. Zawsze. Obojętnie gdzie się znajdę, to właśnie stąd dostają się tam. Dobrze, że to wszystko wokół znika.
- Ale ja tu jestem – szepnęłam cicho. Podeszłam do niego bliżej i stanęłam za nim.
- Ciebie zostawiłem – uśmiechnął się pod nosem. Jeśli myślał, że tego nie zauważę, to się grubo mylił. – Puść mnie – usłyszałam po kilku minutach. Nie wiedziałam kiedy przytuliłam się do niego, by przez jakiś czas móc czuć jego ciepło.
- Oh, przepraszam… - szepnęłam speszona i odsunęłam się. Nie zauważyłam kiedy stanął na metalowym pręcie. – Co robisz? – spytał zdziwiona jego zachowaniem.
- Wracam do domu – odpowiedział, po czym skoczył w dół. Tuż przed taflą wody na jego plecach wyrosły dwa duże, śnieżnobiałe skrzydła, które pozwoliły mu unieść się w górę.
To właśnie czuje Anioł, gdy wraca tam skąd przybył, do domu.
Zapach wolności i wiatr we włosach.
Wiatr, który pozwala mu się unieść.
***Zapach wolności i wiatr we włosach.
Wiatr, który pozwala mu się unieść.
Dziękuję za każde słowo odnośnie powyższego tekstu.
Nie było mnie tu przez dwa lata : >
Musiałam skrócić treść w [] w tytule tematu, bo mi się nie zmieściło.