Łowca lęków
Wszystkie lęki odjedźcie proszę.
Wyjdźcie z mojego umysłu. Jak najszybciej!
Zanim popadnę w nurt waszej szalonej zabawy.
Odejdźcie proszę.
Błagam was moje lęki, wszystkie strachy.
To mała prośba. Wysłuchajcie jej lepiej!
To wy mnie wybraliście z pośród wielu z dzikiej szkoły.
Dlaczego Ja? Mogliście wybrać kogoś innego, silniejszego!
Słabość to łatwizna!
Rzadko rzucacie się na zdrowych, silnych, pewnych siebie.
Byliście, jesteście moją własnością, od zawsze.
Chyba już tak pozostanie.
Lecz walka trwa, nie od dziś. Pamiętacie.
Rozpocząłem tą walkę na dobre z wami.
Przysięgam że nie przestanę, nie ulęgnę, nie poproszę więcej.
Wrzucę Was wszystkie w otchłań.
Gdzie żaden lęk mnie nie dopadnie.
I nigdy, przenigdy nie wydostanie się ponownie.
Unicestwię was.
Siebie.
Tak będzie najlepiej.
2
Wiersz mnie zmęczył. Połowa tekstu zdecydowanie niepotrzebna. Czytało się z przymusem, bez przyjemności. Przekaz może jakiś był, pomysł też niezły, ale wykonanie - moim zdaniem - leży. Spróbuj pisać mniej, ale pomyśl nad każdym słowem. Czytaj utwory po parę razy, eliminuj słowa, które twoim zdaniem już nie pasują, męczą. Nie daj się ponieść "wenie" i przemyśl wszystko, zanim wstawisz. Poprawianie poezji nie jest niczym złym, to wcale nie tak, że trzeba napisać od razu, odłożyć i tak zostawić
.
Pozdrawiam.

Pozdrawiam.
4
Cześć,
i tutaj dwie moje uwagi. Pierwsza - nie wiem, o jakich lękach mowa, czy o tych, które faktycznie potrafią unicestwić (zwanych też "demonami"), czy może o takich dziecięcych strachach, pałętających się w okolicach ciemnych zaułków (tudzież pod łóżkiem). Nie chcę orzec, że wiersz dotyczy właśnie tych drugich, mimo że odniosłem takie wrażenie. Jeżeli jednak moje wrażenie jest mylne, wybacz, tym razem nie mam mu nic do zarzucenia (daje radę, krótko mówiąc).
Pomimo szczerych chęci, wyszedł Ci wierszyk, taki do zarecytowania i zapomnienia, nic, co chwyciłoby ani za szyję (za kark?), ani za jaja (przepraszam).
Wydaje mi się, że początkowo wiersz jako tako rozkręcałeś, ale z czasem, nie wiem, zgubiłeś rytm i "sprawa się rypła". Trochę szkoda.
PS: Tak - technika, technika, technika.
i tutaj dwie moje uwagi. Pierwsza - nie wiem, o jakich lękach mowa, czy o tych, które faktycznie potrafią unicestwić (zwanych też "demonami"), czy może o takich dziecięcych strachach, pałętających się w okolicach ciemnych zaułków (tudzież pod łóżkiem). Nie chcę orzec, że wiersz dotyczy właśnie tych drugich, mimo że odniosłem takie wrażenie. Jeżeli jednak moje wrażenie jest mylne, wybacz, tym razem nie mam mu nic do zarzucenia (daje radę, krótko mówiąc).
Pomimo szczerych chęci, wyszedł Ci wierszyk, taki do zarecytowania i zapomnienia, nic, co chwyciłoby ani za szyję (za kark?), ani za jaja (przepraszam).
Wydaje mi się, że początkowo wiersz jako tako rozkręcałeś, ale z czasem, nie wiem, zgubiłeś rytm i "sprawa się rypła". Trochę szkoda.

PS: Tak - technika, technika, technika.