Widzący
DDD
DDD Piotr czekał obok wejścia do Dworca Wiedeńskiego. Dziwnie się czuł w schludnym płaszczu, najedzony i umyty, wiedząc, że gdy przyjdzie noc, będzie miał gdzie spać. Jeszcze parę dni temu by choć trochę zasmakować takiego luksusu musiał się wiele natrudzić, często nieco naginając prawo, jakby umyślnie stworzone przeciwko niemu.
DDD Nagle ze ściany gmachu wyszedł duch mężczyzny. Piotr w pierwszej chwili przestraszył się, jednak niemal natychmiast odzyskał fason.
DDD - To znowu ty?
DDD Nieoczekiwany gość miał na imię Ferdynand. Za życia był malarzem, przynajmniej tak powiedział. Od kiedy zorientował się, że osiemnastolatek go widział i słyszał, co jakiś czas przylatywał w odwiedziny.
DDD - Wiem, że się stęskniłeś. – Duch rzucił z uśmiechem.
DDD Krążył zwiewnie przed młodzieńcem. Co jakiś czas rozmywał się, zmieniając w błękitny dym, by po chwili znów latać, tyle że w innej pozycji. Przypominało to ruchome obrazy, które co chwilę jakiś pijany malarz rysował od nowa.
DDD - Chciałem tylko powiedzieć, żebyś spojrzał na tamtą dzieweczkę. Sądząc po spojrzeniu, poczuła do ciebie miętę.
DDD Piotr zawsze się zastanawiał, jak on to wszystko dostrzegał. Młoda kobieta stała przy dorożce w jasnej sukni. Spodobała mu się. Szczupła sylwetka, całkiem ładna twarz, kasztanowe włosy. W pewnej chwili zrobiło mu się głupio, że oceniał ją w tak pobieżny sposób. Prawie jak spodnie w sklepie.
DDDDopiero później dostrzegł jej tło. Obok rozładowywano walizki z dorożki. Całości pilnowała młodsza dziewczyna w skromniejszym stroju, cały czas pokrzykując. Miała służkę? Jeśli tak, to chyba za wysokie progi.
DDD - Coś w niej jest – szepnął. Wokół przechodziło całkiem sporo ludzi.
DDD - O tym to się przekonasz później – rzucił Ferdynand. Gdyby nie był duchem, dostałby w mordę.
DDDMłoda kobieta spojrzała na Piotra i nawet uśmiechnęła się. Może jednak podejść?
DDD - Widziałeś? – rzucił jego towarzysz. – Znowu to zrobiła. Idź, przydałby ci się krótki romans. Będę podpowiadał w razie czego. A korzystać musisz dopóki masz w co się ubrać. Za tydzień, czy dwa możesz wrócić na ulicę, bo coś mi się wydaje, że twój rysopis mają w każdym hotelu i zajeździe w okolicy.
DDD- Pewnie tak, ostatnio wyrzucali mnie zanim cokolwiek powiedziałem. Ale krótki romans? Wiesz, że ja nie z takich.
DDD - Na mezalians to ty nie licz, taki piękny nie jesteś. Chudy, drobny, jeszcze te włosy do ramion. Twój portret mógłbym sprzedawać w mojej serii „Kobiety Warszawy”. Piersi tylko musiałbym dorysować.
DDD - W tej serii mógłbyś nawet krowę sprzedać, bo nie różniłaby się niczym od kobiety – powiedział przez zaciśnięte zęby.
Paru przechodniów obejrzało się na niego. Zbył ich zawstydzonym uśmiechem.
DDD - Co tam szepczesz? Jak z innymi rozmawiasz to jakoś się nie wstydzisz.
DDD- Zamknij się. Dobrze wiem, że słyszałeś.
DDD- Teraz zamknij się, tak? Wiesz co, sam tu sobie stój, na siłę nie będę pomagać. Lecę.
DDD - Z Bogiem – mruknął. Dobrze wiedział, że wróci.
DDD Odetchnął z ulgą. Musi się nauczyć ignorować tego ducha, inaczej z miejsca wsadzą go do jakiegoś szpitala psychiatrycznego. Teraz jest już passé wołanie egzorcysty.
DDDZ dworca wyszedł Stanisław Dzielski. To na niego czekał. Starszy mężczyzna wyróżniał się wysoką wyprostowaną sylwetką i czarno białym strojem, jakby dopiero co wyszedł z balu. Gdy schodził ze schodów podpierał się złoconą laską, kulał na prawą nogę.
DDDPiotr wyszedł mu naprzeciw. Ukłonił się lekko. Bogacz zaśmiał się i uścisnął mu dłoń. Palce zabolały.
DDD - Witaj chłopcze. Widzę, że moje pieniądze nie poszły na marne. Zupełnie inny człowiek, z ulicy na salony, a to tylko za sprawą stroju.
DDD - I mydła – rzucił. Sądząc po zażenowanym uśmiechu rozmówcy, żart się nie udał.
DDD - Niektóre rzeczy warto przemilczeć – udzielił mu delikatnej reprymendy.
DDD Piotr rozejrzał się nieco zmieszany. Stanisław nie przyszedł sam – czterech schludnie ubranych dryblasów już stało nieopodal, starając się nie zwracać na siebie uwagi. Dzielski chyba to zauważył, bo nachylił się do niego.
DDD - Nie zwracaj uwagi na tych gburów – powiedział cicho. – Nie są tu ze względu na ciebie. Wielu ludzi nie lubi, gdy się innym lepiej powodzi. - Wzruszył ramionami i zaproponował krótki spacer.
DDD Młodzieniec odwrócił się jeszcze za siebie by spojrzeć na dziewczynę, którą widział wcześniej. Już jej nie było. Szkoda, a nuż by coś z tego wyszło.
Skręcili na Marszałkowskiej.
DDD - Ciągle nie mogę wyjść z zachwytu, że udało nam się ciebie znaleźć – zaczął ponownie Stanisław. – To prawdziwy cud. Jesteś diamentem znalezionym w błocie. Wielu starało się latami by choć w części zobaczyć to co ty możesz ot tak, sam z siebie. My cię tylko doszlifujemy. Guślarze to i tak przy tobie ślepcy.
DDD - Przyznam, że jak na razie to bycie diamentem przysporzyło mi to tylko kłopotów. Po za tym, czy możemy rozmawiać przy tych wszystkich ludziach? – Na ulicy rzeczywiście był tłok. – Chyba powinniśmy przejść w bardziej ustronne miejsce.
DDD Mężczyzna zaśmiał się.
DDD - Nie miliłem się w twojej ocenie. W gruncie rzeczy masz rację, jednak ta ulica nie jest taka jak mogłaby się wydawać. I nie mam na myśli bogactwa, które widać całkiem dobrze gołym okiem. Chcę tylko powiedzieć, że tu nikt nie słucha. Jeśli mówisz swobodnie, to nawet plany wojny rosyjsko-pruskiej nikogo by nie zainteresowały.
DDD- A są takie?
DDD- A skąd mam wiedzieć, dałem taki przykład – lekko się uniósł. – Jeśli obaj władcy tych krajów grzeszą choć odrobinę rozumem, to powinni takie plany mieć.
DDD- Nie byłbym więc tego taki pewien. Tak czy inaczej odważnie jest mówić o sprawach związanych duchachami w tym miejscu.
DDD- Albo głupio, pewnie chciałeś powiedzieć.
DDDSkrzyżowali spojrzenia. Coś Piotrowi nie pasowało w tym człowieku. Czuł, że Stanisław miał parę asów w rękawie, które dawały mu jakąś nieokreśloną przewagę. I nie chodziło tu o czterech osiłków za plecami. Poza tym, naprawdę chciał powiedzieć, że to głupio.
DDD- Dobrze, koniec tych uprzejmości – stwierdził bogacz. – Przejdźmy do rzeczy ważniejszych, czyli do tego, dlaczego chciałem byś się tu stawić.
DDDOdetchnął i zatrzymał się. Nie uszli zbyt daleko.
DDD- Pojedziesz do Grańca, pociąg niedługo powinien wyjeżdżać. Mieszka tam człowiek, który cię w tajemniczy w to co robimy, pokaże jak my to mówimy: nasze sztuczki. Tu masz jego adres, a także bilet na pociąg – wyciągnął z kieszeni i wręczył oba kawałki papieru Piotrowi. – Pierwsza klasa – dorzucił z uśmiechem. – Nie jechałeś nią wcześniej, prawda?
DDD- Jechałem – odrzekł, szczęśliwy, że mógł czymś zaskoczyć rozmówcę, choć ten nie zareagował w żaden sposób. A szkoda, bo nie kłamał. Raz się przejechał. Tyle że w drodze powrotnej wolał już nie korzystać z kolei. Dobry pasażer na gapę jeździ tylko w jedną stronę.
DDD- Rozumiem, że pytanie czy muszę tam się stawić jest raczej retoryczne, nie mylę się? – dopytał.
DDD - Czytasz w moich myślach – odrzekł bez zająknięcia. – Idź, pociąg już pewnie czeka. Następny dopiero jutro. A tym jedzie ona.
DDD Piotra aż przeszedł dreszcz. Było widać, że patrzył się na tamtą dziewczynę? Nie, on nie mógł tego zobaczyć. Może czytał w myślach? Ktoś mu powiedział? A może coś innego?
DDD - Ona? – zapytał, jakby nie wiedział o kim Stanisław mówił.
DDD - Nie udawaj niemądrego. – Na twarzy pojawił się półuśmiech. Bogacz chyba dobrze się bawił.
DDDMłodzieniec chwilę stał skonfundowany. W końcu pożegnał się i ruszył w stronę dworca. Czy powinien się cieszyć? Miał całkiem schludne ubranie, pełny żołądek, oraz kieszeń w płaszczu przyjemnie wypchaną plikiem banknotów. Jeszcze kilka minut wcześniej mu to wystarczało. Jednak wraz ze Stanisławem przyszły wątpliwości. Czy mógł mu zaufać? Przecież nawet nie ukrywał jaki jest jego cel. „My cię tylko doszlifujemy”.
DDD - Chcesz wiedzieć jak łatwo zrobić z człowieka wiernego psa? – Duch zjawił się jakby przywołany jego myślami. – Wystarczy dać bezdomnemu trochę pieniędzy, wmówić mu, że jest wyjątkowy i trzymać go w nadziei na więcej. Wtedy zrobi wszystko, w dodatku z uśmiechem na twarzy.
DDD Piotr chciał się odgryźć, jednak zrozumiał, że nie było za co. Ferdynand tylko potwierdził to, o czym myślał. Odwrócił się w stronę Stanisława. Ten mu pomachał z oddali, jakby był pewny, że wejdzie do dworca. Stanął przed drzwiami. Jakiś człowiek niecierpliwie burknął coś za nim.
DDDJaki miał wybór? Jeśli nie pojedzie, będzie to sobie wyrzucał do końca życia. Jeśli pojedzie, może się okazać, że spali za sobą most, nie wiedząc jeszcze co jest na drugim brzegu. Zaryzykuje, i tak jego poprzednie życie nie było czymś do czego z chęcią by wrócił. Wszedł do dworca. Kilka niewielkich, schludnych pomieszczeń dla pierwszej klasy i znalazł się na peronie. Ludzi tłoczyło się sporo, choć mniej niż przed budynkiem. Pociąg już czekał.
DDD - Dziękuję – szepnął w końcu do ducha. – Będę uważał. I przepraszam. Mam nadzieję, że się na mnie nie gniewasz.
DDD - Ja, gniewam? Nie wiem czy zauważyłeś, ale przeszedłem już tak wiele, że dąsy jakiejś chłopaczyny nie robią na mnie nawet najmniejszego wrażenia. Latam za tobą tylko z powodu braku towarzystwa, inni ludzie tacy jak ja, są dosyć… sztywni.
DDD Piotr nie mógł stłumić parsknięcia.
DDD - Tak poza tym, dziwne – dodał duch. – Przecież ty nigdy mnie nie przepraszałeś.
Widzący [fantastyka]
1
Ostatnio zmieniony czw 15 wrz 2011, 12:00 przez MTszewski, łącznie zmieniany 3 razy.