Walenie młotem i stukanie młotkiem.

1
Założyłem temat głównie by odpowiedzieć na pytanie maciejlu postawione tutaj: http://weryfikatorium.pl/forum/viewtopi ... 8291#98291 co by nie robić bałaganu w dziale weryfikacji. A i sam ciekaw jak to u was jest z tym szlifowaniem?

U mnie od zarysu pomysłu do jako takiego tekstu mija zwykle miesiąc i kilka-kilkanaście początków, które nie pokazałbym nawet swojemu psu. Potem w dzień-dwa powstaje coś co uznaję za całkiem zdatne do czytania. I w tedy zaczyna się najgorsze. Bo dalej pisać nie można, bo spory fragment to korekcji. Ale poprawiać też nie za bardzo, bo straci się pomysł. Ostatecznie decyduję się na poprawianie.

Zwykle przy pierwszym, drugim czytaniu zmieniam jakąś część fragmentu. Potem trzecie czwarte czytanie i drobniejsze poprawki. Nastęnie już wkurzony tym, że tekst mi się przestał podobać, gdzieś w całym poprawianiu uleciało to "coś", przelatuje po łebkach i oczywiście po wrzuceniu na forum (bo a nuż coś z tego będzie) byki ni stąd ni zowąd pojawiają się, które nie przeszkadzają może w czytaniu , ale za to potrafią sprawić by człek zapadł się pod ziemię.

Ta reguła powtarza się mniej lub bardziej za każdym razem i szczerze mówiąc ciężko mnie sobie z tym poradzić. Choć od kiedy zacząłem tu pisać widzę jakąś poprawę (a przynajmniej widzę swoje błędy) co może dobrze wróżyć.

No, to wylałem żale. Wasza kolej :)

2
Jako, że sam mam taki właśnie problem... Także się wyżalę.

Mam syndrom "strachu przed pustą kartką". Siedzę z palcami na klawiaturze, a w głowie nicość. A gdy pojawi się iskierka, napisze stronę A4 i nagle pojawia się myśl "ale bym gównianą opowieść napisał" i delete.

Z opowiadaniem mam już pomysł, ale zanim przebrnąłem przez pierwsze 3 strony zrobiłem chyba z sześć początków. Ja osobiście sądzę, że jest na to lekarstwo - trzeba napisać do końca, jak serce dyktuje, a potem dopiero poprawiać! Bo jak się poprawia niedokończony tekst, to tylko się w kiszkach przewraca, a oczy krwawią.

Z błędami mam to samo - nawet jak z 20 razy poprawie tekst, zawsze znajdzie się pierwszy lepszy czytelnik i zacytuje mi zdanie, po którym rośnie mi tylko wstyd.

Ja swoje teksty traktuję jako śmiecie. Nie przedstawiają tego, co mi się w myślach ułożyło. A jeśli chodzi o moje myśli i tekst, który piszę to wątpię, by komukolwiek by się to podobało. Czasami potrafię być zbyt okrutny dla swoich postaci. :P Ale to mój cel. A z okrucieństwa nie uwierzycie co się robi - robi się bajeczka! Słodziutka, przeciekająca miłością kołysanka. Albo jeszcze gorzej - kabaret.

Zanim napiszę coś, co mnie zaspokoi, minie sporo czasu. Naprawdę sporo. Ja nawet nie liczę na żaden sukces w karierze pisarskiej - piszę do szuflady. Wątpię by nawet za parę lat ktoś chciałby odkopać moje wypociny.

No i ostatnia rzecz... piszę tylko wtedy, gdy mam pomysł. Gdy tekst, który piszę, wzbogaci świat, który chcę wykreować. Który coś doda, a nie obróci się w bezsensowną paplaninę. W takiej sytuacji nawet całkowicie skopany tekst zachowuję.

Aha i mam prośbę... Mam niesamowity problem z dialogami. Chodzi o naturalność, nie sprawy techniczne. Ciężko mi się pisze rozmowy, łatwiej jest mi wyrazić myśli bohatera. Mam także problem z gwarą. Przydałyby się pomocne artykuły lub opowiadania ze świetnym zastosowaniem dialogów typowe dla fantasy.

EDIT: Aha i najlepsza rada na szlifowanie warsztatu to: Nie gadaj o pisaniu, tylko pisz! :P

3
Nie chciałbym wyjść na upierdliwego zrzędę, a w dodatku teoretyka ;-)

Sam staram się pisać w miarę regularnie, przynajmniej cztery do sześciu opowiadań w miesiącu (to w celach zarobkowych), artykuły do pism branżowych (reklama), no i jestem już w dwóch trzecich mojej najnowszej powieści.

U mnie sprawa wygląda tak; Ojciec wpajał we mnie, że jeśli coś robić, to najlepiej od razu robić dobrze, a przynajmniej - najlepiej, jak się potrafi. Dlatego sporo czasu spędzam na obmyślaniu tekstów, a przy dłuższych zdarza mi się coś planować i "konspektować".

Nad opowiadaniem (trzy strony) myślę zwykle przynajmniej całą noc (bezsenność), więc jestem w stanie napisać je w ciągu godziny do dwóch. Zaraz jak skończę - czytam je "na gorąco" i redaguje wstępnie. Ale - przyznam nieskromnie - nie mam z tym wiele pracy ;-)

Dłuższe opowiadania (tak do piętnastu stron) zajmują mi więcej; dokładnie pamiętam, że jedno z nich zacząłem pisać po 6 grudnia, a 19 było skończone (prezent urodzinowy taki sobie zrobiłem). Ale miało piętnaście stron równo i właściwie redakcję już napisanych poprzedniego dnia części robiłem rano, siadając do pisania dalszego ciągu. Tu zaznaczam - fabułę miałem "obcykaną" od początku do końca, główne postacie znałem dość dobrze, a plenery - to rodzinne strony mojego Ojca; byłem tam na wakacjach chyba ze dwadzieścia razy, więc tu też nie było problemu.

Powieść piszę już jakiś czas, jeśli mam przerwę dłuższą niż tydzień, wtedy czytam poprzednich parę rozdziałów. Autoredakcja jeszcze przede mną, ale za każdym razem, gdy czytam lub cofam się do początkowych rozdziałów, to coś tam jeszcze delikatnie stuknę młotkiem, żeby lepiej przypasować.

Ale generalnie - to ja nie jestem dobrym przykładem autoredaktora; piszę wolno, ale bardzo mało rzeczy wymaga poprawek. Tu dodam, gwoli wyjaśnienia - jestem po filologii polskiej, a od prawie dwudziestu lat piszę zawodowo teksty reklamowe, więc mam takie zboczenie zawodowe, że staram się od razu pisać dobrze ;-)

Jedna z moich ostatnich książek, poradnik o cygarach, powstała w dwa tygodnie (sto kilkanaście stron), ale miałem wszystkie materiały, dokładny plan każdego rozdziału, no i wiedziałem, o czym piszę (co zdecydowanie pomaga). Autoredakcja zajęła mi dwa dni.

Poprzednia książka, czyli podręcznik pisania tekstów reklamowych, "pisała się" dłużej, bo prawie miesiąc; ale tu też miałem plan, materiały i wolny czas. Oraz motywację - książka była w zasadzie "na zamówienie" po prezentacji konspektu.

Od razu zaznaczam - według mnie nie ma wielkiej różnicy między pisaniem prozy "artystycznej" a książek w stylu poradników. Tu i tam trzeba okiełznać materię, mieć materiały i czas oraz spokój. Przy czym przy prozie generalnie więcej jest obmyślania, poradnikowe rzeczy piszą mi się niejako same.

A teraz jeszcze dwa zdania, tytułem usprawiedliwienia i wyjaśnienia; zadałem pytanie o "ilość stuknięć młotkiem" (przy okazji przyznam się - to moje określenie, Moja Pisząca Żona używa określenia "prasowanie tekstu"), bo często odnoszę wrażenie, że Autor nawet nie przeczyta tego, co napisze. Jeśli więc On nie ma szacunku dla swojej własnej pracy, dlaczego osoba weryfikująca ma ten szacunek mieć?

Chyba Andrzej Pilipiuk wspominał przy innej okazji, że generalnie napisać książkę nie jest trudno. Ale wydać ją - to już jest wyzwanie. Ja od siebie dodam - wyzwanie jest mniejsze, jeśli tekst jest solidnie przygotowany. Czyli przeczytany ze dwa razy i poprawiony w miarę możliwości.
Pozdrawiam
Maciej Ślużyński
Wydawnictwo Sumptibus
Oficyna wydawnicza RW2010

4
Nie wiem w czym naprawdę macie problem. Jak wiem co chcę napisać - siadam i piszę. Jak mi się nie chce to nie piszę i nigdy nie miałem kłopotów z tzw. sztucznym dialogiem, bo się nad tym nie zastanawiam, lub też nad innymi wydumanymi problemami o jakich piszecie. Po prostu robię to co uważam za słuszne...
Mam zawsze bardzo ogólny plan, lub zarys całości a reszta powstaje podczas pisania, bo pozwalam swoim bohaterom żyć życiem a nie wciskam ich w wydumane realia.
Wrócę do najważniejszego pytania: ile zajmuje mi pisanie i korekta...
Przeważnie korekta o wiele dłużej niż samo pisanie pierwszego tekstu a i tak o wiele za krótko, bo zawsze dochodzę do wniosku, że powinienem coś poprawić, zmienić :mrgreen: No i nie piszę ze stresem nad głową, że muszę to skończyć do tego a tego. Jak skończę, to będzie skończone.
Władysław "Naturszczyk" Zdanowicz

5
Jak wrzucam coś na fora pisarskie, to wiadomo, że raczej krótko. Raz, dwa przelecę tekst, poprawię literówki i już. Generalnie nie ma co się zbytnio wysilać, bo i tak ludzie zrobią z tego sieczkę ;) Kiedyś inaczej robiłem. Szlifowałem i dopiero wrzucałem na forum gotowe teksty, żeby się pochwalić. Ale i tak nikt mnie nie chwalił, tylko ludzie wytykali błędy :(
Loony Stories - wydarzyło się naprawdę ;)

6
Wiesz, od chwalenie nikt jeszcze lepiej pisać nie zaczął; uwagi krytyczne są znacznie cenniejsze ;-)

To tak, jak mówił Młynarski, że czasami ludzie idiocieją, zwłaszcza kiedy ciągle bije im się brawo...

Ale trochę mnie dziwi podejście, że jak wrzucasz na fora, to dajesz tekst "żywy". Chcesz, żeby to czytelnicy odwalali za Ciebie cała robotę? ;-)
Pozdrawiam
Maciej Ślużyński
Wydawnictwo Sumptibus
Oficyna wydawnicza RW2010

7
Nie. Po prostu nie lubię krytyki, i jak mają krytykować, to niech krytykują coś, co sam uważam za nieskończone, a nie skończony już i dopracowany tekst.

Poza tym - jak kiedyś stworzę coś naprawdę dobrego, i doszlifowanego do granic możliwości, to wtedy to po prostu wydam w jakimś czasopiśmie i już.
Loony Stories - wydarzyło się naprawdę ;)

8
Loony pisze:Nie. Po prostu nie lubię krytyki, i jak mają krytykować, to niech krytykują coś, co sam uważam za nieskończone, a nie skończony już i dopracowany tekst.
A ja z kolei nie lubię, jak mnie ktoś za bardzo chwali. Bo z chwalenia niewiele wynika, a konstruktywna krytyka jest bezcenna.
Loony pisze:Poza tym - jak kiedyś stworzę coś naprawdę dobrego, i doszlifowanego do granic możliwości, to wtedy to po prostu wydam w jakimś czasopiśmie i już.
Wybacz szczerość, ale skąd masz pewność, że w czasopismach czekają właśnie na Twój tekst? ;-)

A teraz poważnie - masz z gruntu złe podejście do sprawy pisania jako całości. Jeśli chcesz to traktować poważnie - to po prostu bierz się do pracy, pisz, poprawiaj, poddawaj ocenom innych, poprawiaj, posyłaj. Ale... ZAWSZE pisz najlepiej, jak umiesz. A tekstów niedokończonych nie pokazuj na szerszym forum, no, chyba że chcesz poddać pod ocenę pomysł (ale i tak warto taki pomysł zapisać dobrze, żeby dał się ocenić...). Żeby Ci potem nie było wstyd...
Pozdrawiam
Maciej Ślużyński
Wydawnictwo Sumptibus
Oficyna wydawnicza RW2010

9
Cóż, Loony, dzięki za ostrzeżenie.
Czytanie rzeczy wrzuconych na świeżaka bywa bolesne...

Ja zwykle piszę ręcznie, więc pierwsza korekta leci przy przepisywaniu na kompa. Wtedy też zwykle powstaje karteczka z błędami logicznymi, merytorycznymi, urwanymi wątkami, jakimiś dziwnymi zachowaniami postaci (np. bilokacją :P) itd. I to jest w następnej kolejności poprawiane. Wylatują fragmenty, których nie zamierzam rozwinąć, dodawane są szczególiki.
Dalej przy kolejnych czytaniach poprawiam wszelkie rzeczy zgrzytające - dziwne zdania, sztywne wypowiedzi, literówki, powtórzenia itp. Z zasadą tylko, że coś nad czym bym siedziała pół dnia i nie wymyśliła odpowiedniego sformułowania zostaje zaznaczone kolorem i przechodzi na następną korektę. Wbrew pozorom takie coś nie powoduje poprawiania w nieskończoność.
W końcu ostatnie czytanie, ostatnie poprawki (zwykle po krótkim odleżeniu) i rozsyłamy do opinii...

I przekonujemy się, że chociaż nie jest tragicznie, to jeszcze miliard miejsc należałoby poprawić.
Taki los...

Nie piszę tekstów stricte pod forum, więc i nie ma różnicy w ich poprawianiu. Ale nie sądzę, żebym chciała pokazać ludziom coś niedopracowanego. Nie jestem zbyt odporna na krytykę, ale na szczęście Internet daje tę barierę, że mogę się wydenerwowac u siebie w pokoju, a potem spokojnie wszystko przemyśleć i dopiero wtedy ocenić jakość - i tekstu i krytyki (która przynajmniej jak dotąd na tym forum była bardzo trafna) i podziękować recenzentom.
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"

10
Adrianna pisze:Ale nie sądzę, żebym chciała pokazać ludziom coś niedopracowanego.
Pytanie tylko, jak bardzo niedopracowanego. I po co wstawiać, skoro jest dopracowane? Chyba po to, by ktoś poza krewnymi i znajomymi królika przeczytał. Bo jeśli dobre, dopracowane i wrzucone, to jakby wyrzucone. Znaczy w sensie, nie do druku. Bo nikt nie będzie tego już chciał.
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

11
Owszem.
Tylko że... Ja trochę ufam swojej ocenie w tej kwestii. Jeżeli w czymś upatruję nadzieję, to po prostu nie wstawiam i już.

A teksty, które tu wrzuciłam? Wiedziałam, że nic lepszego z nimi nie zrobię. Jeden próbował na konkursie, drugi był z kategorii takich, które nie bardzo gdzieś się kwalifikują... Uważałam też, że żaden nie przyniesie mi wstydu.
Oba dopracowałam do maksimum swoich możliwości w danej chwili. To nie oznaczało, ze ktokolwiek miałby je chcieć. Poszły na forum i dobrze.

Czasem po prostu widzę, że chociaż jestem zadowolona z opowiadania, to nie ma dla niego lepszego przeznaczenia niż szuflada (no i w przyszłości, gdy będę wielką pisarką, zbiór "Adrianna Dzieła zebrane" :P ). Wtedy idą na forum.
[stąd zresztą tylko dwa takie teksty na Wery - po prostu mało co z mojej twórczości się nadaje - zwykle za długie (rzadko mieszczę się w 20 stronach, a fragmentów nie lubię wrzucać) albo coś zamierzam z nim zrobić, albo uznaję, że wstydzę się je pokazać i już]
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"

14
No tak... W końcu czytelnicy w necie, którzy MUSZĄ to kiedyś przeczytać (w końcu taka rola tego forum, a jak się nie wywiążą to foch) nie zasługują na to, żebyś poświęcił pół godziny na poprawkę tekstu.
Boże, jak ja nienawidzę takiego podejścia.

Potem człowiek brnie przez to jak przez bagno...
ODPOWIEDZ

Wróć do „Kreatorium”