Otóż ja także wyplułem z siebie książkę, ma 291 000 znaków i jest horrorem. W zasadzie. Horrory, które piszę wychodzą niebywale wprost niestrasznie, za to bardzo filozoficznie, nudnawo niekiedy.
W skrócie: dwójka głównych bohaterów, każde z nich wchodzi w kontakt z Nieznanym i coś traci, zwykle coś dość ważnego. Jedno i drugie zaczyna nowe życie, a w pewnym pięknym momencie ich ścieżki się splatają. Potem robi się tylko ciekawiej, gdy na scenę kraczają... hmm... koty. A także anioły, a w zasadzie to jeden anioł, który nie jest tak do końca aniołem, ale dobrze się z tym ukrywa.
Gdzieś w tle pałętają się wyznawcy Ojca Węży, bóstwa o wdzięcznym imieniu Yig i inne ciekawe indywidua, takie jak bibliotekarz zainteresowany okultyzmem.
W skrócie: potrzebuję mniej więcej tego samego, co autor tego tematu, czyli opinii o bohaterach, wydarzeniach, a także ogólnych wrażeń czytacza.
Interesuje mnie to, czy początek jest w stanie porwać czytelnika i wciągnąć go w opowieść, zaś zakończenie wgnieść w podłogę i odebrać oddech swoją zarąbistością.

Nie interesuje mnie wytykanie mi literówek, niezręczności stylistycznych itp. To potrafię zrobić sam - za każdym razem gdy już uznam, że "uff, skończone" drukuję tekst i odkładam na kilka tygodni. A potem nagle się okazuje, że nie, wcale nie skończone i to, co dla autora jest jasne jak slońce pozostaje tajemnicą dla czytelnika...
Czyli - ktoś mi musi obiektywnie powiedzieć, czy da się to czytać i czy mam dalej pracować nad tą opowieścią, czy zacząć coś nowego. Albo odpuścić sobie pisanie.
Pewnie, też mam przyjaciół i znajomych, ale sami wiecie jaki jest z nimi problem. Nawet jak uznają, że książka jest do niczego, nie powiedzą tego tylko będą zasłaniać się brakiem czasu na czytanie... ach, ci przyjaciele.
Jacyś chętni czytacze? Nie zmuszam nikogo do czytania całości - jak nie wciągnie, powiedzieć. Opinie negatywne znoszę całkiem nieźle.