106

Latest post of the previous page:

Grimzon pisze:A były ciężkie?
A co znaczy "ciężkie"? Oglądałam sobie niedawno w muzeum w Kopenhadze tamtejszą (bogatą) kolekcję i moim zdaniem (jestem kobietą w, co tu ukrywać, nie najlepszej kondycji fizycznej) większość wyglądała na nielekkie. Ty masz pewnie inny punkt widzenia. Ktoś, kto porównuje z rapierami jeszcze inny. Wszystko zależy, czy piszesz z perspektywy rycerza, czy powiedzmy ośmioletniego praktykanta u kowala. Czy Zagłoby przedstawiającego Podbipiętę, jeśli już o tym mowa. (Bo jest jeszcze kwestia, o jakich mieczach mówimy.)
Grimzon pisze: A dlaczego ma "strzelić dzięcioła"? Przecież jeżeli taka zmiana faktycznie zaszła to była jakoś tłumaczona. Takie właśnie rzeczy wplecione w tło powieści nadają jaj fajny klimat.
Znowu, wszystko zależy. W tym przypadku od tego, jaka to powieść. Jak bohaterka właśnie odpiera niecne zakusy pułkownika Iwanowa na jej cnotę, nie będziesz tłumaczył przez pięć linijek, że tak właściwie to on jest kapitanem bezpieczeństwa państwowego. :P
Andrzej Pilipiuk pisze:wożenie już napiętych kuszy w jukach ;>
To już jakiś lepszy specjalista. Z wożeniem łuków z założonymi cięciwami sie spotkałam, ale to...

107
Andreth pisze: A co znaczy "ciężkie"? Oglądałam sobie niedawno w muzeum w Kopenhadze tamtejszą (bogatą) kolekcję i moim zdaniem (jestem kobietą w, co tu ukrywać, nie najlepszej kondycji fizycznej) większość wyglądała na nielekkie. Ty masz pewnie inny punkt widzenia. Ktoś, kto porównuje z rapierami jeszcze inny. Wszystko zależy, czy piszesz z perspektywy rycerza, czy powiedzmy ośmioletniego praktykanta u kowala. Czy Zagłoby przedstawiającego Podbipiętę, jeśli już o tym mowa. (Bo jest jeszcze kwestia, o jakich mieczach mówimy.)
Miecz długi (czyli największy, który może jeszcze być noszony cały czas przy sobie) waży mniej (i to często dużo mniej) niż zakupy ze sklepu osiedlowego :)
Andreth pisze:Znowu, wszystko zależy. W tym przypadku od tego, jaka to powieść. Jak bohaterka właśnie odpiera niecne zakusy pułkownika Iwanowa na jej cnotę, nie będziesz tłumaczył przez pięć linijek, że tak właściwie to on jest kapitanem bezpieczeństwa państwowego. :P
A co za różnica jak będzie tytułowany?
Wszechnica Szermiercza Zaprasza!!!

Pióro mocniejsze jest od miecza. Szczególnie pióro szabli.
:ulan:

108
Grimzon pisze:Tylko z przypisami jest tak, że można je czytać albo nie.
Święta prawda. Ale ciekawe przypisy czytelnik przeczyta. Kiedy chciałem zamieścić po raz pierwszy przypisy, wydawca odniósł się do tej idei z pewną nieśmiałością :P W kolejnych nie było już tego problemu. Ponieważ uważam, że lepszy gram praktyki niż nieskończone teoretyzowanie, poniżej zamieszczam kilka haseł z "Wilczego Legionu":

- Grób generała Markgrafskiego i jego syna Koki początkowo nie wzbudził we mnie specjalnego zainteresowania – ot kolejna mogiła jakich wiele. Dopiero po latach, kiedy poznałem dokładniej życiorys generała, powróciłem do sprawy. W rosyjskich encyklopediach Markgrafski figuruje jako generał żandarmerii, historyk i pisarz. Te dwa ostatnie określenia dodano nieco na wyrost, bo napisał on jedynie: "Historię Litewskiego Pułku Lejb-gwardii" ( Warszawa 1887 r.), oraz „ Zbiór komentarzy do polskiego problemu” wydany także w Warszawie, w 1895 r. „Zbiór komentarzy…” składa się z dwóch zasadniczych części – rozważań na temat znaczenia politycznego Galicji i czysto „bezpieczniackich” refleksji wokół problemu „łacińsko – polskiej propagandy na terenie rosyjskiego Zaburza”. Sam Markgrafski był postacią niezwykle barwną – żonaty z Polką, darzył – jak się wydaje - Polaków szczerą sympatią; swego czasu kokietował polską inteligencję, chodziły też plotki, że to właśnie on uciszył ujadanie sfory osaczających Zapolską krytyków, zbulwersowanych nie tylko jej twórczością, ale i łamaniem konwenansów w życiu osobistym. Był także wiernym poddanym cara, zwolennikiem zbliżenia polsko – rosyjskiego, do jakiego miało dojść poprzez z jednej strony zadeklarowanie przez Polaków lojalności wobec caratu, z drugiej – udzielenie im przez władze carskie większej autonomii. Wszelkie antyrosyjskie działania konspiracyjne zwalczał niesłychanie skutecznie, umiejętnie stosując rozmaite techniki operacyjne, co w końcu doprowadziło do wydania na niego wyroku śmierci. Bojowcy PPS zaatakowali na ulicach Otwocka, tuż pod gospodą Buczyka. Ostrzelali powóz Markrafskiego, zabijając także jego syna – Kokę. Żona i córka generała wyszły z zasadzki bez szwanku. Dowódcą oddziału egzekutorów był późniejszy premier rządu polskiego na emigracji – Tomasz Arciszewski. Samo zdarzenie prowokuje do rozważań na temat granic pomiędzy walką o niepodległość, a terroryzmem, zastanowienia - jaką cenę warto zapłacić, aby zrealizować ten cel. Zamachowcy doskonale wiedzieli o tym, że generałowi towarzyszy rodzina, śmierć jego bliskich musieli wliczyć w koszta akcji. Zawsze się nad tym zastanawiam odwiedzając cmentarz na Woli, patrząc na wspólną fotografię przedstawiającą Markgrafskiego z synem. Zdrobnienie „Koka” może pochodzić od imion; Nikołaj, Konstantin i Konkordij, choć osobiście stawiałbym na to pierwsze – w końcu nadał je swojemu dziecku jeden z najbardziej zagorzałych pretorianów cara Mikołaja II.

- Młodzi samobójcy… Zwiedzając swego czasu prawosławny cmentarz na Woli, zainteresowałem się dziwną mogiłą z kamienną, przedstawiającą dwójkę młodych ludzi płytą. Z na wpół zatartego napisu wynikało jedynie, że umarli oni tego samego dnia i nie byli ze sobą spokrewnieni. Wówczas ktoś rzucił słowo – „samobójcy”… Tego tylko trzeba było dla rozniecenia mojej ciekawości, jednak mimo rozpytywania miejscowych, nie dowiedziałem się niczego konkretnego. Do sprawy powróciłem dopiero pisząc to opowiadanie. Ponieważ podkoloryzowałem nieco okoliczności śmierci dwojga młodych ludzi i po części oparłem się na niesprawdzonych pogłoskach, z szacunku dla zmarłych zmieniłem ich nazwiska. W rzeczywistości nazywali się Wiera Władimirowna Onacewicz i Gieorgij Władimirowicz Jacun. Mimo, że nosili te same „otczestwa” ( zgodnie z rosyjskim zwyczajem imiona ojców – patronimiki – zastępują dzieciom drugie imiona), pochodzili z zupełnie różnych sfer. Tak naprawdę wiadomo tylko, że rodzina osiemnastoletniej Wiery górowała pozycją społeczną nad młodym, liczącym sobie dwadzieścia jeden lat porucznikiem, aczkolwiek fakt, że był on oficerem elitarnego, sformowanego w 1710 roku – a więc z tradycjami - Lejb-Gwardyjskiego Keksholmskiego Pułku im. Cesarza Austriackiego, zdaje się wskazywać, na szlacheckie pochodzenie młodzieńca. Cała reszta to mniej lub bardziej prawdopodobne plotki. Np. służba cmentarna rozpowszechniała swego czasu wieści, że rodzina Wiery spokrewniona była z dynastią Romanowych… Jednak ojciec Wiery, Władimir Pawłowicz Onacewicz dosłużył się tylko stopnia pułkownika i owe wydumane koneksje należy włożyć między bajki. Ponieważ jest wymieniony w pochodzącym z 1907 roku spisie rosyjskich pułkowników, można wnioskować, że pomimo tragedii pozostał w służbie czynnej. Gieorgij jako żołnierz stacjonującego w koszarach puławskich pułku, miał zapewne możliwość poznać Wierę, tak jak i inne Rosjanki w jej wieku mieszkające wówczas w Warszawie. Organizowano przecież zabawy, rauty, gale… Jednak kiedy okazało się, że różnice społeczne uniemożliwiają młodym małżeństwo, ci wybrali wspólną śmierć. Burzliwe losy Warszawy i samego cmentarza sprawiły, że brakuje dokumentów, które mogłyby wyjaśnić do końca tę zagadkę, choć mieszkańcy miasta pamiętają o dziwnej, prawdopodobnie symbolicznej mogile. Za ostatniej bytności przy grobie Wiery i Gieorgija, widziałem płonący u jej stóp znicz. Nie wiadomo nawet czy symboliczny nagrobek ( ufundowany raczej przez towarzyszy broni porucznika, względnie przyjaciół tragicznie zmarłych, a nie rodzinę) znajduje się na swoim pierwotnym miejscu… W 1932 roku ekshumowano bowiem szczątki z pięćdziesięciu grobów z tzw. „pierwszej kwatery”, to znaczy części cmentarza najbliższej cerkwi, przeznaczonej dla wybitnych osobistości, gdyż znalazły się one na terenie odzyskanym przez kościół rzymskokatolicki, a pewną ilość nagrobków z tej samej kwatery przemieszczono przed niwelacją terenu. Owe nagrobki ( uznane za posiadające wartość artystyczną) zostały dość bezładnie poustawiane w różnych miejscach cmentarza. Zamęt pogłębiło też przeniesienie części nagrobków ze zlikwidowanego cmentarza starowierców na warszawskim Kamionku, oraz prowadzone w latach 60 – ych zeszłego wieku prace porządkowe. Aby uzyskać pieniądze na utrzymanie nekropolii sprzedano ok. dwustu nagrobków na materiał kamieniarski, a inne poprzestawiano bez ekshumacji, aby wytyczyć nowe alejki. Tak więc jest bardzo prawdopodobne, że grób o którym mowa znajdował się pierwotnie gdzie indziej i został przemieszczony w latach trzydziestych lub sześćdziesiątych. Jednak zadumę wywołuje nie tyle materialny ślad po odległej w czasie miłości, co losy obojga młodych. Ludzi, którzy na przekór wszystkiemu doszli do wniosku, że nie mogą bez siebie żyć i dowiedli tego, w dosłownym sensie… W tym miejscu chciałbym podziękować znanemu varsavianiście i fotografowi – Władysławowi Kaplerowi, który hojnie podzielił się ze mną swoją wiedzą na temat cmentarza prawosławnego i mogiły młodych samobójców.


- Aparaty odyczne i „promienie sztywne”… Terminów „od”, „siła odyczna” użył po raz pierwszy Karl von Reichenbach, dziewiętnastowieczny uczony ( odkrywca kreozotu) i okultysta. Uważał on, że jest to energia jaka promieniuje z ciała każdego człowieka, a także z kryształów i magnesów. Nazwa „od” była nawiązaniem do Odyna, jednego z głównych bóstw mitologii nordyckiej. „Promienie sztywne” badał pionier psychologii klinicznej i eksperymentalnej Julian Ochorowicz ( okultyzmem interesował się też jego przyjaciel, laureat nagrody Nobla profesor fizjologii Richet). Swoją teorię przedstawił na pierwszym zjeździe polskich neurologów, psychologów i psychiatrów we Lwowie, w 1909 roku. Część naukowców zgłosiła wniosek o zignorowanie jego referatu. Bezskutecznie. Jednak od tej pory coraz częściej towarzyszyła Ochorowiczowi opinia szarlatana.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

109
Grimzon pisze: A co za różnica jak będzie tytułowany?
Melodii tekstu, chociażby. Kontekstu, w którym wypadałoby użyć bardziej potocznego słowa. (Wyobrażasz sobie "kapitana bezpieczeństwa publicznego" w romansidle?) Prawdy historycznej, o której pisał Navajero - że tak się nie mówiło.

Fajne przypisy, Navajero.

110
Andreth pisze:Melodii tekstu, chociażby. Kontekstu, w którym wypadałoby użyć bardziej potocznego słowa. (Wyobrażasz sobie "kapitana bezpieczeństwa publicznego" w romansidle?) Prawdy historycznej, o której pisał Navajero - że tak się nie mówiło.
Tak samo jak wyobrażam sobie "naczelnika wydziału służby bezpieczeństwa". Przecież, nie musisz go wszędzie tak tytułować. Wystarczy o tym wspomnieć. A potem nazywać jak ci się podoba.
Andreth pisze: Prawdy historycznej, o której pisał Navajero - że tak się nie mówiło.
Nie mówiło się tak potocznie. Nie oznacza, że nie mówiło się tak oficjalnie.
Wszechnica Szermiercza Zaprasza!!!

Pióro mocniejsze jest od miecza. Szczególnie pióro szabli.
:ulan:

111
Natomiast co jest pomijane a co także podkreślał Nadolski w swoich książkach. Że beletrystyka jako źródło trafiające do znacznie większego grona odbiorców także niesie element edukacyjny.
Zapodałbyś tytuł, Grimzonie? :) chętnie poczytałbym więcej na ten temat
[img]http://i72.photobucket.com/albums/i182/ThePetro/promobar_zps2b9a5402.png[/img]
(...) Dla Historii liczy się tylko wielki cel, przymyka oczy na środki, które doprowadziły do niego. Wywyższa zwycięzców, gardzi pokonanymi. - Zbigniew Nienacki.

113
Andreth pisze:
Andrzej Pilipiuk pisze:wożenie już napiętych kuszy w jukach ;>
To już jakiś lepszy specjalista. Z wożeniem łuków z założonymi cięciwami sie spotkałam, ale to...
To był jeden z topowych dziś autorów lat wówczas bodaj 16 ;)


*

Powiem tak - co do sekretów starych cmentarzy też mam z prawosławnym na Woli jeden zgryz - jest tam nagrobek artysty malarza - o którym muszę coś wygrzebać...

co ciekawe - bardzo dużo było zawsze informacji o działalności gen. Sokratesa Starynkiewicza, mniej oo jego szlaku bojowym zanim trafił do Warszawy a praktycznie nic o jego życiu prywatnym - a tu niespodzianka kilka lat temu jego prawnuczka zamieszkała gdzieś na zachodzie przekazała kserokopie jego listów do rodziny i pamiętników.

Tak więc nie wykluczam że i inne historie "carskiej" Warszawy z czasem jeszcze ujrzą światło dzienne.

a obejrzeć nagrobki starowierców na tym cmentarzu - polecam.
wrażenie jest niesamowite...

http://pilipiuk.com/index.php/galeria/r ... 2#category

[ Dodano: Śro 30 Wrz, 2015 ]
swoją drogą - gdyby tak poczytać rosyjską prasę warszawską z epoki - mogą tam być informacje/anegdoty//ogłoszenia związane z życiem rosyjskiej diaspory które nie przebiły się w prasie "tubylczej".

114
Navajero, z przyjemnością przeczytałem, fajnie napisane :)

W przypadku mojej powieści można powiedzieć, że poszukiwania literaturowe trwały kilkanaście lat, od tylu bowiem lat interesuję się pracami św, Augustyna (z którym rozmawiają moi bohaterowie), chociaż jeszcze kilka lat temu nie myślałem o pisaniu beletrystyki. Aby możliwie rzetelnie przedstawić poglądy Śankary, przeczytałem jego ważniejsze pisma, a dopiero później zapoznałem się z komentarzami wybranych historyków filozofii (przede wszystkim S. Radhakrishnana).
"Właściwie było to jedno z tych miejsc, które istnieją wyłącznie po to, żeby ktoś mógł z nich pochodzić." - T. Pratchett

Double-Edged (S)words

Wróć do „Jak pisać?”