Latest post of the previous page:
Jako czytelniczka nie lubię takich zabiegów, ale to dlatego, że jestem niepoprawną fanką happy endów, przywiązuję się bardzo do bohaterów itd. itp. Wiem natomiast, że czasem taki zabieg ma sens, że przypomnienie czytelnikom o śmiertelności każdej postaci czasem nie zaszkodzi... Chyba?Z mojego punktu widzenia to wygląda trochę tak...
Jeśli chcesz coś takiego zrobić, musisz być przekonany, że wiesz, co robisz. Że to naprawdę pokazuje "nie ma zbyt ważnych", a nie "skończyły mi się pomysły" - bo na przykład to drugie odczucie niekiedy mi się włączało przy tego typu sytuacjach w tekstach. Radziłabym tego unikać
Wydaje mi się, że śmierć powinna być jeszcze jakoś "sensowna" - żołnierz wylatujący na minie (przykre, ale wiarygodne - ot, paskudne życie) - może przemówić do czytelnika. Żołnierz (ważna postać) ginący przez spadający żyrandol w łazience wypada raczej komicznie i może zepsuć klimat.
Do tego dochodzi kwestia wątków - jeśli postać była naprawdę pierwszoplanowa, to zostaniemy z mocno niedomkniętą fabułą. Znów musisz ocenić, czy warto, czy nie lepiej dla powieści byłoby sprawy zamknąć normalnie. Śmierć postaci sama w sobie jest jakimś "mocnym uderzeniem", ale jeszcze trzeba coś opowiedzieć po nim i to też musi się trzymać kupy i w całości trzymać kompozycyjnie.
Krótko mówiąc, moje podsumowanie brzmi: "to zależy" - od autora, jego wyczucia, od klimatu powieści, może czasem od docelowej grupy czytelników...