211

Latest post of the previous page:

Przestańcie pieprzyć głupoty. Spójrzcie w lustra. Widzicie? To wy. Powiedzcie sobie uczciwie - jeśli stać was na uczciwość przynajmniej wobec samych siebie.

Całe to ciągnące się tygodniami ględzenie o e-bokach, wydaniach wspólfinanowanych i temu podonych bzdurach sprowadza się do jednego:

Zamiast doskonalić kunszt choćby u takiej "Luki w uczciwości" by osiagnąć kiedyś tam poziom druku. Szukacie rozpaczliwie możliwości obniżenia poprzeczki wymagań.

Tak samo swego czasu waliliście smuty o tym jak wam źle bo nie mieszkacie w USA i jak wam potwornie źle, że nie macie agentów.

I znowu - "syndrom drewnianej nogi". to całe pitu-pitu sprowadza się do tego samego mianownika: obniżyć poprzeczkę, bo tam podobno jest lepiej i łatwiej.

Żałosne.

Jesteście tak zdesperowani że gadacie z każdym kto przyjdzie i powie że jest wydawcą.
Z każdym. Gdybym był szalonym guru toksycznej sekty, pedofilem, lub oszustem to stanowicie wspaniałe stado potencjalnych ofiar. Tu bym zapolował.

Tłumaczyłem wam jak kolesi nomen omen weryfikować. I co? i nic... A nawet jak Maciej jest prawdziwy...

Na co liczycie?

OK. Przeskoczycie próg, wydacie e-booka, albo natłuczecie 300 sztuk swojej książki za pieniądze od Mamusi. I...? Dostrzegą geniuszy, przytulą, obsypią milionami a piszczące fanki ściagną to i owo? G...no!

Ok. jest próg. Wysoko. Ciężko do niego sięgnąć.
e-booki i pod to ma być taka wasza drabinka.
Jesteście bandą mitomanów i frajerów.

ok. Zrobicie ten krok nad progiem i zobaczycie że tam u przedsionka Parnasu na drodze do źródełek honorariów stoi dwumetrowy nasterydowany wykidajło Pan Wolny Rynek który zaspyta o przepustkę a potem da wam takiego kopa że lecąc w powietrzu z głodu zdechniecie.

dlaczego? tłumaczyłem do sklepania klawiatury.
sobie poszukajcie i odczytajcie.

tfu!

212
Andrzej Pilipiuk pisze:A nawet jak Maciej jest prawdziwy...
Andrzeju, cieszę się, że wracasz od czasu do czasu.

A ja jestem jak najbardziej prawdziwy.

Nie, nie jestem wydawcą. Nie, nic nikomu nie obiecuję. Nie, nic nikomu nie daję. Poza jednym - szansą na publikację w formie e-booka książki, którą pieszczą i całują od roku, a wydawcy nie chcą tego docenić, ani nawet przeczytać. Chciałbym, aby ten utwór mogli "obejrzeć" Czytelnicy.

Tylko tyle i aż tyle.

I jeszcze jedno - bez względu na to, co powiesz i napiszesz o mnie i o serwisie, w którym publikuję - dla mnie jesteś KIMŚ. Zawsze będę szanował Ciebie i Twoje zdanie. Choć nie zawsze będę się z nim zgadzał ;-)
Pozdrawiam
Maciej Ślużyński
Wydawnictwo Sumptibus
Oficyna wydawnicza RW2010

213
Andrzej Pilipiuk pisze:Tak samo swego czasu waliliście smuty o tym jak wam źle bo nie mieszkacie w USA i jak wam potwornie źle, że nie macie agentów.
Dokładnie. Wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma. Poczytajcie o drodze do sławy Stephena Kinga czy George'a R. R. Martina. Nikt im sukcesu nie podarował na złotej tacy. Tak znany pisarz, jak Glen Cook w jednym z wywiadów powiedział o pieniądzach, które zarobił na książkach: "Certainly not enough to support a family and put three sons through college. " [czyli: Na pewno nie wystarczające, żeby utrzymać rodzinę i wysłać trzech synów na studia]
Andrzej Pilipiuk pisze:ok. Zrobicie ten krok nad progiem i zobaczycie że tam u przedsionka Parnasu na drodze do źródełek honorariów stoi dwumetrowy nasterydowany wykidajło Pan Wolny Rynek który zaspyta o przepustkę a potem da wam takiego kopa że lecąc w powietrzu z głodu zdechniecie.
Całkowicie się zgadzam. Wypowiem się, jako czytelnik. Nigdy nie sięgnę po e-booka, ani po książkę wydaną własnym sumptem przez autora. Jeżeli ktoś nie był w stanie zainteresować żadnego wydawcy to komunikat jest dla mnie, jako czytelnika (klienta) jednoznaczny: szkoda czasu, a tym bardziej pieniędzy.

214
Rumburako - chyba się lekko zagalopowałeś i chciałeś napisać, że nie sięgniesz po książkę wydaną przez współfinansowanie, a nie "książkę wydaną własnym sumptem".
Ja wydaję cykl "Misjonarze z Dywanowa" własnym sumptem, we własnym wydawnictwie i nie narzekam ani na wielkość sprzedaży, ani na recenzje ani na wyniki finansowe. Z tym, że nie wydaję w nakładzie 300 egz, tylko 100 razy większej - czyli podstawowy pierwszy nakład to 3 tysiące.
Jeśli chcesz mogę ci przesłać recenzje i opinie czytelników, albo zajrzyj choćby tutaj:
http://zasobnik.com.pl/index.php?option ... Itemid=161

Jakby było mało, to akurat poprzez Agenta rozmawiamy z wydawcą z UK na temat sprzedania praw do serii, więc zapewne co innego miałeś na myśli, a nie to że nie sięgniesz po "książkę wydaną własnym sumptem". :mrgreen:
Aha, byłbym zapomniał. To nie mnie nie chciały Wydawnictwa, tylko ja nie zgodziłem się z ich warunkami i postanowiłem nie dzielić się zyskiem. Prawda, że proste :mrgreen:
Władysław "Naturszczyk" Zdanowicz

215
Naturszczyk pisze:Rumburako - chyba się lekko zagalopowałeś i chciałeś napisać, że nie sięgniesz po książkę wydaną przez współfinansowanie, a nie "książkę wydaną własnym sumptem".
Jakby było mało, to akurat poprzez Agenta rozmawiamy z wydawcą z UK na temat sprzedania praw do serii, więc zapewne co innego miałeś na myśli, a nie to że nie sięgniesz po "książkę wydaną własnym sumptem". :mrgreen:
Miałem na myśli dokładnie to, co napisałem. Ja (podkreślam: ja) nie kupię książki wydanej własnym sumptem przez autora. Trudno orzec jaki procent czytelników podziela moją opinię na ten temat.
Jest jeden wyjątek: autor, który zdobył moje uznanie wydając w tradycyjny sposób, nagle ze względów innych od spadku jakości jego twórczości wydaje na własną rękę. Na przykład przypadek Anny Brzezińskiej, która wydaje swoje książki w wydawnictwie, którego jest współwłaścicielką. To zupełnie inna sprawa.

216
rumburako pisze:Wypowiem się, jako czytelnik. Nigdy nie sięgnę po e-booka, ani po książkę wydaną własnym sumptem przez autora. Jeżeli ktoś nie był w stanie zainteresować żadnego wydawcy to komunikat jest dla mnie, jako czytelnika (klienta) jednoznaczny: szkoda czasu, a tym bardziej pieniędzy.
Tylko młodość usprawiedliwia tak daleko posunięty radykalizm ;-)

Ja z kolei sięgałem w swoim życiu po wiele książek, które po lekturze nie okazywały się godne mojej uwagi.

Jeśli rzeczywiście masz przekonanie, że książki wydane przez wydawnictwa tradycyjne są zawsze doskonałością, to można przyjąć, iż w myśl tego rozumowania książki niewydane są dnem dna.

Ale jeśli pierwsza część tego wywody nie jest prawdziwa, to może i druga niekoniecznie prawdziwa być musi?

W serwisie www.rw2010.pl są co najmniej dwie książki, które już ukazały się drukiem, a teraz dostępne są także w formie e-booków. Więc co z nimi?

Szanuję Twoją opinię o e-bookach choć się z nią nie zgadzam, bo fakt, że mamy do czynienia z wydawnictwem elektronicznym nie jest dowodem na to, że mamy do czynienia z gniotem.

Mam propozycję - jeśli przełamiesz swój wstręt do e-booków, odezwij się do mnie na PW. Niedługo ukaże się w oficynie najnowsza powieść Joanny Łukowskiej (premiera we wtorek). Jeśli tylko zechcesz się zarejestrować, przyznam Ci gratisowe "złote" na jej zakup. Po przeczytaniu sam ocenisz, czy to - jak przypuszczasz - gniot, czy utwór, który się obroni sam. Jeśli potem będziesz chciał za niego "zapłacić" - oczywiście możesz to zrobić, ale wybór pozostawiam Tobie ;-)
Pozdrawiam
Maciej Ślużyński
Wydawnictwo Sumptibus
Oficyna wydawnicza RW2010

217
maciejslu pisze:Jeśli rzeczywiście masz przekonanie, że książki wydane przez wydawnictwa tradycyjne są zawsze doskonałością, to można przyjąć, iż w myśl tego rozumowania książki niewydane są dnem dna.
Nie napisałem, że "że książki wydane przez wydawnictwa tradycyjne są zawsze doskonałością". Po prostu wydanie własnym sumptem czy wydanie tylko w formie e-booka jest dla mnie sygnałem, że żadne wydawnictwo nie uznało danej pracy, z różnych względów, za wartą jej wydania.
Dodatkowo (odnośnie e-booków) może jestem staroświecki, ale książka w fizycznym rozumieniu to dla mnie "papier i farba drukarska".
Wiem, że wydawnictwa nie są nieomylne. Wystarczą przykłady "Harrego Pottera", którego nie chciało wydać wiele wydawnictw, czy chociażby prowokacja przeprowadzona przy użyciu twórczości Jane Austen.
maciejslu pisze:Mam propozycję - jeśli przełamiesz swój wstręt do e-booków, odezwij się do mnie na PW. Niedługo ukaże się w oficynie najnowsza powieść Joanny Łukowskiej (premiera we wtorek). Jeśli tylko zechcesz się zarejestrować, przyznam Ci gratisowe "złote" na jej zakup. Po przeczytaniu sam ocenisz, czy to - jak przypuszczasz - gniot, czy utwór, który się obroni sam.
Dziękuję za propozycję. E-booków nie lubię też dlatego, że nie przepadam za czytaniem z ekranu monitora. Więc nie skorzystam z tej propozycji, choć ją doceniam.

218
rumburako pisze:wydanie własnym sumptem czy wydanie tylko w formie e-booka jest dla mnie sygnałem, że żadne wydawnictwo nie uznało danej pracy, z różnych względów, za wartą jej wydania.
Z tego co wiem, Joanna zdecydowała się nie posyłać książki do żadnego wydawnictwa, więc nie możemy stwierdzić z całą pewnością, że żadne wydawnictwo nie uznało jej za "wartą wydania" ;-)
rumburako pisze:Dziękuję za propozycję. E-booków nie lubię też dlatego, że nie przepadam za czytaniem z ekranu monitora. Więc nie skorzystam z tej propozycji, choć ją doceniam.
OK. Ale jeśli kiedyś zmienisz zdanie - moja propozycja dla Ciebie jest zawsze aktualna.
Pozdrawiam
Maciej Ślużyński
Wydawnictwo Sumptibus
Oficyna wydawnicza RW2010

219
1. Kocham trzymać książkę w ręce, leżeć pod kocem, spijać herbatkę i czytać całą noc. W życiu nie powiem, że czytanie na jakimkolwiek elektronicznym wyświetlaczu daje tyle samo przyjemności. Pod tym względem e-book nie ma dla mnie szans. Ale skoro nauczyłam się oglądać filmy przez internet, nauczyłam się gadać z ludźmi przez internet, to może nauczę się czytać książki na ekranie? Nie kupuję wielu książek, bo mnie na to nie stać. W mojej bibliotece po nowości jest kolejka, często wielomiesięczna. A e-booka będę mogła mieć za parę złotych, przeczytać w dowolnej chwili, a nie wtedy, kiedy będzie moja kolejka w wypożyczalni.
Ja nie wiem czy to przyszłość, ale to propozycja interesująca dla czytelników.


2. Myślę, czytając niekończące się rozważania forumowiczów nad chęcią wydania swego dzieła i niechęcią wydawnictw do choćby przeczytania tego co stworzyli, że e-book jest dla nich szansą na zaistnienie. Czy będzie to świadczyć o upadku wielkiej literatury i nicniewartości takiej pozycji pojawiającej się w sieci? Dla mnie nie. Chętnie popatrzę, co znajduje się na stronie którą reklamuje maciejslu. Dlaczego? Bo czasami tu na forum czytam ciekawe rzeczy, może nie są arcydziełami literatury światowej, Nobla za nie nie będzie, ale są miłą rozrywką. Nawet jeśli czasami przecinków za mało albo za dużo, a gramatyka się gdzieniegdzie wali. Poczytajcie niektóre dzieła tłumaczone z j. ang na polski. Tam to dopiero można cuda odnaleźć. A leżą w księgarniach. A skoro tak, to mogę poczytać nasze polskie nie-arcydzieła.

3. Tak swoją drogą - nie mogę wejść na rzeczoną rw2010. :)

[ Dodano: Nie 22 Maj, 2011 ]
Przepraszam, już się udało.
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

220
maciejslu pisze:W serwisie www.rw2010.pl są co najmniej dwie książki, które już ukazały się drukiem, a teraz dostępne są także w formie e-booków. Więc co z nimi?
Które to? Coś więcej na ten temat?

W pierwszym odruchu na Twojej stronie spędziłem niecałą minutę, uśmiechem kwitując kolejny serwis, których już widziałem dziesiątki. Teraz byłem na nim minut kilka, bo w końcu ktoś promujący taki serwis podpisuje się nazwiskiem i nie okazuje się jakimś amatorem, który kopił domenę, serwer, skrypt i liczy na powtórzenie sukcesu Amazona, tylko człowiekiem z dorobkiem w ciekawej dziedzinie. Chyba powinniście zacząć zwracać uwagę także na okładki, bo trudno byłoby o gorszą antyreklamę niż okładka taka, ale pewnie nie wszystko naraz.

Prawdopodobieństwo tego, że wśród odrzuconych przez wydawnictwa tekstów są perełki, istnieje i zapewne jakiś ebook kiedyś w Polsce okaże się sukcesem także w postaci tradycyjnej książki (wtedy sceptycy będą mówili o wyjątku potwierdzającym regułę). Natomiast w jednym się nie zgadzam z Waszym założeniem, co zapewne także już zauważyliście prowadząc tę stronę - ogromna większość tekstów trafiających do wydawnictw nie jest od długiego czasu dopieszczana przez autorów, przeciwnie - są to teksty wśród których roi się od błędów, autor stawia ostatnią kropkę i minutę później załącza plik wysyłając propozycję wydawniczą, często nawet nie czytając tekstu ponownie, będąc przeświadczonym, że nawet jeśli gdzieś połknął przecinek lub przestawił litery, to jego dzieło jest wystarczająco wybitne, aby wybaczono mu takie błędy.

Nazwa serwisu nie przypadła mi do gustu, ale jak dobrze wiesz, jeśli projekt chwyci, odniesie sukces niezależnie od nazwy.

Choć osobiście przychylam się do tradycyjnej drogi wydawniczej, to uważam, że takie podejście do wydawania jak najbardziej ma sens, jak każdy innowacyjny biznes. Powodzenia :)

221
Bardzo dziękuję za życzliwe słowa. Także te pod moim adresem, choć nie jestem pewien, czy na nie zasłużyłem ;-)

Okładki pozostawiamy w gestii samych Autorów - mogą je zrobić samodzielnie lub poprosić znajomych (tych z uzdolnieniami graficzno-komputerowymi), aby je dla nich przygotowali. Na pewno nie będzie u nas opcji w stylu "zapłać nam ekstra, a zrobimy Ci fajną okładkę". Jak już wspominałem przy innej okazji, w serwisie nie przewidziano ŻADNEJ możliwości, aby Autor mógł za cokolwiek zapłacić.

Co do książek, o które pytasz:

"Nieznajomi z Parku" Joanny Łukowskiej ukazały się drukiem w wydawnictwie Almapress w roku 1994, "Copywriting" mojego autorstwa pod innym tytułem wydał OnePress w roku 2006.

A na zakończenie - mała anegdota:

wczoraj mój syn "zaliczył" pierwszą w swoim życiu sesję zdjęciową. Zrobiono mu kilka zdjęć do zilustrowania artykułu w "Głosie Wielkopolskim" (mam nadzieję, że ukaże się niebawem).

Sesja odbyła się w miłej i przytulnej knajpce, w której dawno, dawno temu zakładałem pierwszą w Polsce "półkę" w ramach bookcrossingu (więc do tego miejsca mam szczególny sentyment).

Czekając na pana fotoreportera zamówiłem dwie cole. Dostaliśmy je w szklaneczkach, z lodem i cytrynką. Były smaczne i zimne. Kosztowały jedenaście złotych...

Po skończonej sesji mój syn nagle wypalił (jak mi się wydawało - zupełnie nie na temat): "za taką ilość coca-coli powinniśmy zapłacić góra dwa złote". Zacząłem mu tłumaczyć, że tu jest i lód, i cytrynka, i szklanka, i knajpka, która płaci czynsz...

I wtedy podsumował (już zgodnie z tematem): "wiesz, a ja właśnie to robię w swoim serwisie. Sprzedaję samą coca-colę..."

A potem myśl rozwinął: "jeśli komuś zależy na 'szklance, lodzie i cytrynce' - kupuje w księgarni, do której musi się wybrać osobiście, książkę za 29,90. I może ją po przeczytaniu postawić na półkę i mieć "do pokazania" innym, że coś tam czyta...

Jeśli natomiast ktoś chce PRZECZYTAĆ i interesuje go TREŚĆ - może kupić u nas e-booka za sześć złotych, bez wychodzenia z domu... I przeczytać na czytniku albo na kompie."

Ja wprawdzie nie z całą jego argumentacją się zgadzam, bo książki jako takie lubię i parę ich w domu mam, ale... chyba coś w takim rozumowaniu jest ;-
Pozdrawiam
Maciej Ślużyński
Wydawnictwo Sumptibus
Oficyna wydawnicza RW2010

222
maciejslu pisze:eśli natomiast ktoś chce PRZECZYTAĆ i interesuje go TREŚĆ
Na moje to powinno raczej brzmieć:

Jeśli ktoś chce PRZECZYTAĆ i interesuje go TYLKO treść...

Jak to ładnie można się bawić słowami, co nie? W Twojej wersji jest ukryte założenie, że książki kupowane w księgarni nie posiadają treści. :)
Leniwiec Literacki
Hikikomori

223
padaPada pisze:
maciejslu pisze:eśli natomiast ktoś chce PRZECZYTAĆ i interesuje go TREŚĆ
Na moje to powinno raczej brzmieć:

Jeśli ktoś chce PRZECZYTAĆ i interesuje go TYLKO treść...

Jak to ładnie można się bawić słowami, co nie? W Twojej wersji jest ukryte założenie, że książki kupowane w księgarni nie posiadają treści. :)
Masz absolutną rację, mój błąd, wynikający z pośpiechu. Albo może zbyt dosłownie zacytowałem Synka ;-)

Nie, oczywiście nie twierdzę, że książki w księgarniach nie mają treści! Ale nie mogę się zgodzić z popularnymi na forum opiniami, że książki w formie e-booków jej "nie mają" ;-)
Pozdrawiam
Maciej Ślużyński
Wydawnictwo Sumptibus
Oficyna wydawnicza RW2010

224
maciejslu pisze:Ale nie mogę się zgodzić z popularnymi na forum opiniami, że książki w formie e-booków jej "nie mają" ;-)
Ależ nikt nie twierdzi, że nie mają. Poddawany jest w wątpliwość raczej poziom tej treści, a nie sam fakt istnienia/nieistnienia. ;)
Leniwiec Literacki
Hikikomori

225
padaPada pisze:
maciejslu pisze:Ale nie mogę się zgodzić z popularnymi na forum opiniami, że książki w formie e-booków jej "nie mają" ;-)
Ależ nikt nie twierdzi, że nie mają. Poddawany jest w wątpliwość raczej poziom tej treści, a nie sam fakt istnienia/nieistnienia. ;)
Nie wiem, jak to wygląda gdzie indziej, ale cały czas byłem "straszony" tym, że grozi nam zalew tekstów wysyłanych przez... no, nie będę pisał, aby nikogo nie urazić, ale sam wiesz, o jakie teksty mi chodzi. I przyznam, że trochę się tego obawiałem...

Na razie (a działamy dwa tygodnie dopiero) nic nie wskazuje na to, aby coś takiego nam groziło. Ja się wprawdzie na literaturze nie znam tak dobrze, jak zawodowy krytyk, ale wydaje mi się, że wszystkie do tej pory zamieszczone utwory spełniają z nawiązką kryterium "poziomu", o którym wspominasz.

Zachęcam wszystkich naszych Autorów, aby udostępniali gratisowo fragmenty swoich utworów, tak aby każdy mógł sobie zajrzeć, poczytać i wyrobić własną opinię. Linków nie podaję z wiadomych powodów, ale wystarczy w wyszukiwarce wybrać opcję "fragment" (ostatnie okienko - "typ publikacji"). Jest też kilka utworów w całości (głównie opowiadań), dostępnych za darmo.

Jeśli chce Ci się trudzić - pobierz i przeczytaj jedno albo dwa i sam stwierdź, czy poziomem znacząco odbiegają od literatury "drukowanej" ;-)
Pozdrawiam
Maciej Ślużyński
Wydawnictwo Sumptibus
Oficyna wydawnicza RW2010

226
maciejslu pisze:Jeśli chce Ci się trudzić - pobierz i przeczytaj jedno albo dwa i sam stwierdź, czy poziomem znacząco odbiegają od literatury "drukowanej" ;-)
Problem polega na tym, że nie mam czytnika a z ekranu czytać dłuższych form nie potrafię. Szorta strawię, ale nic poza tym. :/
Leniwiec Literacki
Hikikomori

Wróć do „Jak wydać książkę w Polsce?”