31

Latest post of the previous page:

mart pisze: jakich warunków finansowych ew. byś oczekiwał, żeby nie uznać ich za haracz?
jak zaczynasz to zawsze będzie haracz i po prostu masz wybór - zaakceptować albo iść sprobować gdzie indziej. Jak utargujesz 10 gr/szt to już będzie sukces że czapki z głów.

Sprzedaj pierwsze książki w przyzwoitym nakladzie to się bedziesz mógł zacząć nieśmialo i delikatnie stawiać.

Jeszcze raz: ludzie - chcecie kasy to prędzej ją zrobicie otwierając lumpeks albo sklep z marchewką. Sorry - to jest literatura. Można skoczyć bardzo wysoko ale na to trzeba CZASU I CIĘŻKIEJ ROBOTY.

32
Pytałam, jakich warunków oczekiwaliby początkujący pisarze, żeby nie uznać propozycji dystrybutora za haracz. Nikt nigdzie nie stwierdził, że nie trzeba czasu i ciężkiej roboty, żeby coś osiągnąć. Nikt nikomu nie obiecał gór złota ani osiągnięcia sukcesu w ciągu 5 minut.

34
mart pisze:Pytałam, jakich warunków oczekiwaliby początkujący pisarze, żeby nie uznać propozycji dystrybutora za haracz.
Źle stawiasz pytanie, co ci próbował wyjaśnić Andrzej.
Początkującego pisarza, jak i każdego innego, interesuje nie dystrybutor z jego marżami, tylko sukces książki. Zdobycie jak najszerszego kręgu czytelników. Liczonego w tysiącach, a jeszcze lepiej w dziesiątkach tysięcy sprzedanych egzemplarzy. Obojętnie, czy ebooka, czy książki papierowej.

W Polsce wydawanie ebooków jest w powijakach, dystrybucja tym bardziej. Więc po prostu nie jest to kusząca perspektywa. Gorzej: jeśli spojrzysz na mojego posta dotyczącego kwestii podpisywania umów, okazuje się, że wydanie ebooka nie tylko nic nie daje. Wręcz jest to działanie na swoją niekorzyść :)
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

35
mhmm... ja się tylko odniosłam do wypowiedzi Maladrill
Dystrybucji bo: albo sprzedajesz swoją publikację z własnej witryny (bez renomy oznacza to nikły zasięg), albo płacisz haracz dystrybutorowi (jako mały podmiot masz marną pozycję negocjacyjną)
wywnioskowałam z niej, że gdyby nie ten "haracz", to może więcej osób zdecydowałoby się na taką formę wydawania książek. Dlatego też chciałam określić, jakie warunki dla Was są jeszcze haraczem, a jakie warunki już za haracz nie zostaną uznane. Tylko tyle.

36
mart pisze:Pytałam, jakich warunków oczekiwaliby początkujący pisarze, żeby nie uznać propozycji dystrybutora za haracz.
Zastanów się... albo wyobraź sobie taką sytuację:
Nazywam się Jan Oborniak i jestem autorem powieści "Krzyk ciszy".
Jestem nieznany nikomu, oprócz kilku znajomych z kilku for internetowych. Mam też pięciu stałych komentatorów na moim blogu (czytelników pewnie ze dwudziestu).

Książka jest gotowa od dwóch lat, ale żadne wydawnictwo mi dotąd nie odpowiedziało, mimo, że dzwonię po redaktorach co najmniej raz w miesiącu. W periodykach nie publikowałem, bo źle się czuję w krótkiej formie. Na razie piszę drugą część "Krzyku..." pod roboczym tytułem "Wołanie na puszczy".

Rok temu złożyłem sobie tekst w profesjonalnym programie, korektę za tysiaka zrobiła znajoma redaktorka z wybiórczej i miałem gotowego ebooka.

Myślałem ile na nim zarobię? Zastanówmy się - pewna fundacja drukująca swego czasu debiutantów, zanim zamilkła sprzedawała książki za 14 zł. Ale były papierowe. No to może policzę sobie dychę. Niech pośrednik weźmie 40% (a może 60? No sam nie wiem) to mam szóstaka. ZUS trzeba płacić, znajomej też tego tysiaka warto w końcu oddać i jeszcze hieny z US siedzą mi na karku, że od roku jestem na stracie. A jak mam nie być skoro płacę ZUS, a książka jakoś nie idzie.

A przecież jest taka świetna... Liczyłem, że tysiaka oddam znajomej jak sprzedam 166 książek, ale nie pomyślałem o składkach na ubezpieczenia. Szlag by to, znajoma się nie odzywa, a chciałem zrobić korektę drugiej książki. Nic to, drugi tom wydam bez korekty. W końcu tych czterdziestu czytelników domaga się dalszego ciągu. Tylko zastanawiam się po co moja matka kupiła ebooka, jak nie ma czytnika, a do komputera siada tylko jak musi...

37
Według mnie selfpublishing to rewelacyjne zjawisko. O ile autor ma odpowiednie umiejętności do przeprowadzenia redakcji, korekty, składu,łamania, itp.itd. bla, bla, bla
Znam kilka wydawnictw od strony promocyjnej i proszę mi wierzyć że więcej można zrobić samemu siedząc przed komputerem niż powierzając cały marketing publikacji ludziom pracującym w wydawnictwie. Jest od groma internetowych serwisów literackich, portali społecznościowych, stron z recenzjami, możliwości patronatów, forów itp. Można świetnie o własnych siłach wypromować tytuł, o ile jest to wartościowy materiał, a marketer posiada umiejętności reklamowe, wyobraźnię i trochę w portfelu na płatne rozwiązania. Małe wydawnictwo, czy selfpublisher nie jest na straconej pozycji, nawet pomijając udział w ekspozycji Empiku. Wiadomo, że produkt powinien mieć jakość, wiąże się to z oczywistym nakładem pracy i kosztów,ale nie jest tak strasznie nierealne jak użytkownicy piszący wyżej. Mam wrażenie że rozmowa toczy się tutaj wokół nakładów kilkutysięcznych, ale sprzedaż 1 tys. egzemplarzy przez self publishera jest wynikiem bardzo przyzwoitym.
Druk chociażby w Sowie, też nie jest jakimś kosmicznym wydatkiem. Największym kosztem z jakim należy się liczyć to w tym przypadku to dystrybucja ( no i promocja, zależy jak zostanie zaplanowana). Każde "szanujące" się wydawnictwo ma wypracowane swoje kanały, często ograniczające się do Azymutu i kilku zaprzyjaźnionych księgarni. Oczywiście należy wziąć pod uwagę koszty, ale jeżdżenie autem po całej Polsce od księgarni do księgarni to raczej pomysł rodem z fantasy. Mamy wszak Internet, fax, telefon. Za pomocą tych narzędzi można wykonać bardzo wiele. Priorytetem, o którym nawet szkoda dyskutować jest sam tekst. Jego jakość.
Należy podejść do tematu ostrożnie, z racjonalnym kosztorysem działań i dużą dozą odpowiedzialności, ale nic w tym niemożliwego.
http://przyzwoity.blogspot.com http://bookowiec.blogspot.com

38
To ja poproszę o przykład ( taki konkretny, z nazwiskiem) kogoś, kto wypromował się w selfpublishingu.

Natomiast co do stwierdzenia, że są różne portale literackie dzięki którym można się wypromować... IMO - nie można. Piszą tam ( przeważnie) ludzie nie mający żadnej pozycji w branży literackiej. Pasjonaci, amatorzy. I są odbierani jako pasjonaci i amatorzy, nie inaczej. Pomijam "recenzentów" po których widać gołym okiem, że powinni wrócić do szkoły, często tej podstawowej. Wydanie jednego opowiadania w NF czy SFHH, jest dla autora większą reklamą niż kilkanaście pozytywnych recenzji internetowych. Byli ( także "papierowi") autorzy, którzy takich recenzji mieli od groma. I co ? I nic, jakoś się nie rozsławili. Bo recenzje pisali im znajomi, na tychże portalach. Niewiele osób zwraca na nie w ogóle uwagę. Bo co innego zdanie Parowskiego czy Dębskiego, a co innego Ziutka Piętki z Mszany Dolnej... Sorry, ale taka jest rzeczywistość. Oczywiście i w Internecie działają recenzenci wysokiej klasy, bywa, że bijący na głowę niektórych "papierowych": uczciwi, inteligentni, o dużej wrażliwości literackiej i wiedzy. Niestety nie ma ich zbyt wielu. Dlatego recenzje internetowe są przez ogół czytelników traktowane z pewną... nieśmiałością. Albo w ogóle pomijane.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

39
Navajero pisze:Dlatego recenzje internetowe są przez ogół czytelników traktowane z pewną... nieśmiałością. Albo w ogóle pomijane.
Ja akurat czytam - często recenzenci nie przebierają w słowach, ale warto sprawdzić przed zakupem. Po kilku recenzjach można zminimalizować ryzyko błędnego zakupu.

[ Dodano: Wto 14 Gru, 2010 ]
A z tą nieśmiałością, albo całkowitym pomijaniem, to może autorzy ich nie lubią czytać? ;-)

40
Są jeszcze tacy co w ciągu godziny potrafią sami napisać pięć pozytywnych recenzji o tej samej książce i tylko z innymi podpisami. Zastanawiające jest, że ani wcześniej ani później nie ma żadnych recenzji.
Napiszę tak jak Navajero - podajcie jeden przykład kto wypromował się w selfpublishingu ?

Co do tak zwanego haraczu hurtowi. Od bardzo dawna było tak, że księgarz otrzymywał 25 - 30 % ( to zależy czy płacił gotówką, czy brał na rozliczenie) a hurtownik poprzez którego książka trafiała do księgarz i czytelnika dostawał 15 %, razem więc wynosi to 40 - max 45%.
Z tymi co chcą więcej nie rozmawiam. To jest proste.
Władysław "Naturszczyk" Zdanowicz

41
Przykład pierwszy z brzegu. Piotr Kowalczyk/ Password Incorrect
Przykładów mnożyć nie można wielu, bo niestety pokutuje w środowisku opinia o niemożności osiągnięcia czegokolwiek bez pomocy Wydawnictwa ( przez duże W). Realia zachodnioeuropejskie jednak tego nie potwierdzają.

Byłbym daleki od generalizowania. Książka jest najczęściej nabywanym towarem w Internecie, w sieci też najczęściej poszukujemy opinii na temat nabywanych produktów. Przemyślana kampania reklamowa jest tańsza i efektywniejsza niż reklama zewnętrzna. Reklama internetowa pozwala także na dotarcie do odpowiedniej grupy ludzi, o odpowiednim progilu i zainteresowaniach. Nie należy tego rozumieć jednak jako spam, często widziany na wielu forach. Skuteczność płatnej reklamy na najpopularniejszych portalach dotyczących literatury daje naprawdę przyzwoite wyniki.
Masz rację sądząc że recenzja recenzji nie równa. Jak najbardziej, ale w marketingu chodzi głównie o zaznaczenie swojej obecności. Skupiając się na serwisach tematycznych, w zależności od swojej grupy docelowej można osiągnąć całkiem ciekawe wyniki. Nie trzeba przy tym mieć całego wydawnictwa za plecami. Do recenzentów bardziej rozpoznawalnych też można się dostać. Często się to jednak wiąże z odpowiednim kosztem. SelfPublisher w moim mniemaniu to nie jest osoba którą wyrzuca za drzwi każde wydawnictwo, ale osoba świadoma celów, chcąca wziąć sprawy w swoje ręce.
Każda dziedzina rządzi się swoimi prawami. Miałem doświadczenie testować skuteczność promocji tytułów związanych z profilaktyką zdrowotną kobiet w ciąży ( dosyć wąska dziedzina). Po trzech advertorialach ( wymiana barterowa, artykuł za darmowe egzemplarze) w najbardziej poczytnych portalach internetowych i marketingu szeptanym wśród grupy docelowej, sprzedało się o wiele więcej egzemplarzy niż po reklamie w prasie ( relatywnie, bardzo kosztowne )
Ja kupuję sporo książek i zazwyczaj sugeruję się zdaniem innych użytkowników sieci. Mam swoje preferencje i śledzę blogi, czy serwisy uczęszczane przez ludzi o zbliżonym do mnie guście. To dla mnie często podstawowe źródło informacji.
http://przyzwoity.blogspot.com http://bookowiec.blogspot.com

42
Maladrill pisze:[ Dodano: Wto 14 Gru, 2010 ]
A z tą nieśmiałością, albo całkowitym pomijaniem, to może autorzy ich nie lubią czytać? ;-)
Bo ja wiem? Trudno mi mówić za wszystkich autorów, ale nie sądzę aby większość pisarzy czekała z wypiekami na twarzy co o nich napisze Ziutek... Pozycja w branży nie zależy od tego co człowiek o sobie w Internecie napisze ( może się np. ogłosić ajatollahem krytyki literackiej, tylko kto poza paroma znajomymi królika w to uwierzy?) Pozycję wyrabia się ciężką pracą, latami. Na bazie pewnych, obiektywnie mierzalnych dokonań: zdania fachowców, nagród, nominacji itp. Osobiście cenię sobie opinie kilku internetowych recenzentów i takowe czytuję. Ale to nie są przeciętni recenzenci. Nie widzę w internetowych recenzjach niczego złego - jakiekolwiek by nie były, tylko przecież nie ma chyba obowiązku czytania wszystkich? Każdy dobiera sobie książki/ autorów którzy mu pasują, w zależności od tego jaki poziom reprezentują w jego oczach, podobnie jest z recenzentami.
Edit:
O pisze:Przykład pierwszy z brzegu. Piotr Kowalczyk/ Password Incorrect
Niestety, nie słyszałem. Sprawdziłem teraz w Internecie, to ponoć jakieś poradniki dla pisarzy. Tylko jakie doświadczenie i osiągnięcia ma rzeczony Piotr Kowalczyk? Co mu daje prawo do instruowania innych? Piszę to bez złośliwości, po prostu nie wiem. Jakby co, poproszę o zamieszczenie tu krótkiej informacji na ten temat. O ile ktoś się orientuje.
Ostatnio zmieniony wt 14 gru 2010, 15:33 przez Navajero, łącznie zmieniany 1 raz.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

43
Maladrill, rozumiem, że wydanie książki papierowej przy udziale wydawnictwa od razu gwarantuje Ci sławę i kupę kasy, w przeciwieństwie do self-publishingu, bez względu na to, jakie warunki proponuje dystrybutor, bo i tak wiesz, że na tym stracisz :)
O, miło że jest ktoś, kto jednak nie uważa self-publishingu za totalną stratę czasu :)
Navajero - np. Joyce, Proust, Twain :) wiem, że zaraz zostanie mi zarzucone, że a) to nie na polskim rynku b) było to "wieki" temu. A jednak - tak było :) Wychodzi na to, że jak jest się dobrym pisarzem, to zawsze się wybije, nawet za pomocą self-publishingu. W czasach, w których żyli, nie mieli możliwości wydania ebooka, nie będę robiła założeń typu. "gdyby żyli obecnie, to pewnie zdecydowaliby się na samodzielne wydanie książki elektronicznej". Ale pewne jest jedno - gdyby wychodzili z takiego założenia, jak większość osób na tym forum i gdyby nie postanowili zaryzykować, to pewnie dzisiaj ich nazwiska nikomu by nic nie mówiły. A jednak mówią :)
Reasumując... dziękuje wszystkim za odpowiedzi :) Szkoda, że nie są Państwo przekonani do self-publishingu. Szkoda, że nie są Państwo przekonani do ebooków. Ale tak jak mówiłam, nie mam zamiaru nikogo do tego tego rozwiązania przekonywać na siłę. Mam nadzieję, że w najbliższym czasie jednak okaże się, że za szybko spisali Państwo self-publishing i ebooki na straty :)
Wszystkim, którzy zdecydują się na wydanie książki, czy to papierowej czy elektronicznej, za pośrednictwem wydawnictwa, czy też na własną rękę życzę samych sukcesów :)

44
O... Sorry, ale kto to jest? Bo może to wstyd, ale nigdy o nim nie słyszałem, z tym że ja akurat nie siedzę w SF.
Władysław "Naturszczyk" Zdanowicz

45
Niestety, nie słyszałem. Sprawdziłem teraz w Internecie, to ponoć jakieś poradniki dla pisarzy. Tylko jakie doświadczenie i osiągnięcia ma rzeczony Piotr Kowalczyk? Co mu daje prawo do instruowania innych? Piszę to bez złośliwości, po prostu nie wiem. Jakby co, poproszę o zamieszczenie tu krótkiej informacji na ten temat. O ile ktoś się orientuje.
Znajomość kogoś przez Twoją szanowną osobę nie świadczy o popularności. :roll:
To nie są poradniki dla pisarzy.
http://przyzwoity.blogspot.com http://bookowiec.blogspot.com

46
O ile pamiętam to Twain karierę zaczął od artykułów drukowanych w normalnych gazetach i tam wyrobił sobie nazwisko. Nawet jeśli później opublikował coś na własną rękę, to był już znanym autorem. Trudno tu mówić o wypromowaniu się w ramach self-publishingu.

Edit:
O pisze:
Niestety, nie słyszałem. Sprawdziłem teraz w Internecie, to ponoć jakieś poradniki dla pisarzy. Tylko jakie doświadczenie i osiągnięcia ma rzeczony Piotr Kowalczyk? Co mu daje prawo do instruowania innych? Piszę to bez złośliwości, po prostu nie wiem. Jakby co, poproszę o zamieszczenie tu krótkiej informacji na ten temat. O ile ktoś się orientuje.
Znajomość kogoś przez Twoją szanowną osobę nie świadczy o popularności. :roll:
Pewnie nie :) Choć staram się być w kursie.
O pisze: To nie są poradniki dla pisarzy.
Rzeczywiście, ma być to seria "krótkich opowiadań". Poradniki są swoją drogą.

Link

Rozumiem, że ten autor opublikował kilka pozycji w formie e - booków, a później poradnik dla pisarzy. Ok. Nie mam więcej pytań.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

Wróć do „Jak wydać książkę w Polsce?”