450
autor: TadekM
Pisarz
Prawda jest taka, kociaki, że pisarza nie da się zmotywować. Można zmotywować dziecko do gry na pianinie albo pijanego kumpla przed bójką, ale kilkoma postami nie zmotywujesz człowieka do wieloletniej pracy. A nawet jeśli, jakimś cudem - to to jest bardziej sukces motywujących niż motywowanego.
Witajcie na świecie. Mamy tu dwadzieścia pięć tysięcy białych niedźwiedzi, trzy i pół tysiąca żubrów i niezliczoną rzeszę jojczących dzieciaków.
Problem polega na tym, że nawet gdybym widział sens w podobnie bezsensownym wysiłku emocjonalnym, to nie mam Ci czego zazdrościć. Ni-cze-go.
I nie, nie potrzebuję motywacji. Bo gdy nie piszę, a bardzo często nie piszę, to nie udaje, że to dlatego, że z osiem i pół godziny mam egzamin, a za dziesięć i pół kolejny, a jestem po pracy - cudownej ale męczącej - i musiałem dziś rano wstać. I oczywiście jeszcze nie zacząłem się uczyć. Albo, że to przez rodziców, brak miejsca, brzydki ekran komputera. Gdy nie piszę, to dlatego, że jestem leniwym sukinkotem albo akurat brak mi tego czegoś, co sprawia, że mam potem ochotę patrzeć na te poskładane literki - co w gruncie rzeczy sprowadza się do tego samego. Nie usprawiedliwiam się. Jestem wobec siebie szczery.
I Tobie też to polecam.
Problemem nie jest brak miejsca, otoczenie, rodzice, ani inni ludzie. Problemem jesteś Ty. Tylko i wyłącznie. Zacznij od zastanowienia się nad tym, a potem pomyśl jako to zmienić.
Nie jojcz, nie narzekaj. To może i przyciąga uwagę innych, ale umniejsza Ciebie. Pracuj, sama.
A jeśli nie umiesz, nie potrafisz się zmotywować, to nie pisz. Żyjemy w części świata, która daje setki innych możliwości rozwoju. Nie wiem, po co Wam to głupie marzenie o pisaniu.
Swoją drogą, właśnie straciłem 10 minut snu albo nauki do tego egzaminu.