691

Latest post of the previous page:

Niestety, to Ty gadasz(piszesz) bzdury.
Mowilam o wartosciach pracy. Jak delikwent ma 6 na swiadectwie to nie potrafi pisac, bo prace byly do niczego pod wzgledem nie-szkolnym.
O umiejetnosciach pozalekcyjnych niewspomnialam:)

692
Ok, dla mnie ogólne sformułowanie "potrafi pisać" odnosi się głównie do pisania pozalekcyjnego, jako że te parę wypracowań w LO nie bardzo mówi o pisaniu tylko prędzej o celności (co według komisji egzaminacyjnej autor miał na myśli).
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"

693
Kilkanascie:)
No to podzielam Twoja opinie. Wczesniej poprostu (o wiele wczesniej) forumowicze dyskutowali bardziej pod kontem pisarstwo-wypracowania-ocena, moj post odnosil sie do tego.

695
Postanowiłam zabrać głos i tym samym znów przywrócić do życia ten niebywale interesujący wątek. Dla jasności powiem, że to on właśnie sprowadził mnie na weryfikatorium. Przeczytałam całość trzy razy, bo jest dla mnie bardzo dobrym poradnikiem :)
Może na początek powiem coś nie coś o moim nastoletnim "pisarstwie" od siedmiu boleści.
Ciągoty do tych małych, uroczych znaczków znanych wam jako literki miałam dosłownie od kołyski. W drugiej klasie podstawówki zajęłam drugie miejsce w konkursie na tomik poetycki (niesłusznie, moim zdaniem. Wyprzedziła mnie koleżanka z klasy, a to dlatego, że liczył się całokształt, tzn. ona miała ładniejszą okładkę - do dziś jej nie wybaczyłam ;))Potem były pojedyncze wierszyki, marzenia o napisaniu czegoś, ale tylko marzenia.
Na komputerze mam kilkanaście plików, utworzonych na przełomie podstawówki i gimnazjum, z których wszystkie miały być początkiem "wspaniałej opowieści". Dzięki ci Panie, że żadne z nich nie ma więcej niż pięć stron! Wymyślałam ciekawe bohaterki, ale nie miałam co z nimi zrobić. Cudowne Love Story... Cóż, może pominę ten temat, ze względu na własną reputację... ;)
W gimnazjum wróciłam do poezji, ale to nie było to. Moje wypociny podobały się koleżankom (co w pewien sposób poprawiało mi humor, bo umiałam coś, co im nigdy nie wychodziło - mimo że moje cuda są... słabe) i służyły mi jako coś w rodzaju pamiętnika. Nawet teraz, od czasu do czasu machnę jakiś poem :)
Tylko że cały czas te historie... Historie, które biegały po mojej głowie, wciąż nie dając spokoju... Wymyślałam w głowie opowieści, niektóre nawet opowiadałam sobie po kilka tygodni, ale nigdy ich nie zapisywałam.
Aż w końcu po świętach Bożego Narodzenia usiadłam i zaczęłam pisać. Zupełnie spontanicznie - ja, mistrzyni błędów ortograficznych i stylistycznych.(tak się zapytam - to bardzo źle że mojej nauczycielce nie podobał się mój styl wypowiedzi i wszystko zaznaczała jako błędy stylistyczne?)
W dwa dni wymyśliłam materiał na około 6 książek.
Piszę niewiele, ale codziennie (choć kilka linijek, ale oby tego nie przerwać). Czasem tylko takie dni, że wyjdzie ze mnie siedem, dziesięć stron, ale to rzadko... Pierwsze "coś" skończyłam na początku maja, odsapnęłam tydzień, zaczęłam następne. 40 stron i... nic. A tak pięknie to rozpisałam! Zaczęłam inaczej. 50 stron i... nic. Usłyszałam piosenkę. Wzruszyła mnie. Usiadłam i... od sierpnia piszę nową, odmienną tematycznie i jestem zadowolona. Poza tym mam... dwa gotowe opowiadania, trzy scenariusze i cały folder pomysłów.Tak wiem, mało. Ale to mój 10 miesiąc tej przygody.
Po co wam to? Otóż, mam świadomość że zaczęłam dość późno i mój warsztat dopiero zaczyna istnieć... ale to jest co co chcę robić i będę to robić.

Czytając wasze wypowiedzi nasuwa mi się myśl, z którą może wielu z was będzie się kłócić... ale cóż.
Czy chciałabym debiutować? Pytanie! Kiedy? Kiedy będę gotowa!
Właśnie... przeczytałam to wiele razy. Że chcecie, ale jeszcze nie teraz, bo cośtam.
Ale gdyby ktoś zgodził się wydać wasze opowiastki, to czy ktoś z was - zakładając, że TO właśnie jest wasze największe marzenie - odmówiłby? Już to widzę. Gdyby na horyzoncie pojawiłaby się możliwość "debiutu" (cokolwiek pod tym rozumiecie) czy ktoś powiedziałby "Nie, sorry, nie możesz opublikować mojego tekstu. Wysłałem ci go, owszem, ale uważam że za parę lat będę się go wstydzić, a tak w ogóle to muszę popracować jeszcze nad warsztatem"?
Chodzi mi o to, że zadebiutować chce każdy. Nie dziwię się, tym nastolatkom, które taką szansę miały i "zaistaniały" (niekoniecznie wiemy o tym istnieniu, ale to inna sprawa) Ja na ich miejscu zrobiłabym tak samo. Może się spierać, ale sądzę, że wy również.... bo druga tak okazja mogłaby się nie trafić.
Chcę debiutować w liceum. To coś złego? (Jeszcze nie w pierwszej klasie, bo na razie nie mam z czym debiutować.) Piszę, chcę pisać. Każdy z nas chce. Nie mam nic, czym mogłabym się chwalić, ale gdybym zaczęła rok, dwa wcześniej, może byłabym na tym poziomie co wy teraz.

Na marginesie: Z tego co wiem Michalina Olszańska wydała 8 książek. Ostatnio widziałam jedną w księgarni. "Zaklęta", czy jakoś tak :)

696
Jeżeli w wieku 16 lat tak ładnie potrafisz zapisać swoje przemyślenia - to ja nie widzę problemów z debiutem. Jednak myśle, że powinnaś się skupić na jednym dziele i je doszlifować tak by stanowiło zamkniętą całość o ciekawej treści -i wysłać! Gdy będzie odzew, jesteś wygrana.
Jak wydam, to rzecz będzie dobra . H. Sienkiewicz

697
Otóż, mam świadomość że zaczęłam dość późno
Paulina, :) , przepraszam, że się uśmiecham, ale zaczęłaś wcześnie ;)

Co do nastoletniego debiutowania - jasne, że jak chcą czyjeś teksty publikować, to czemu nie? Ja debiutowałam na papierze jak byłam rok od Ciebie starsza, Ignite w Twoim wieku. I wychodzę z założenia, że nie mam zamiaru się wstydzić tego, co pisałam 10 czy 15 lat temu - jak ktoś ma się wstydzić to raczej redaktor, który to przyjmował do druku :D Ja dałam z siebie (na tamte możliwości) wszystko i skoro uznano to za godne publikacji, to nie moją rolą jest uważać, że nie było "godne" ;)

A Ty pracuj,pracuj, trzymam kciuki i popieram. I wysyłaj na konkursy, do pism, do e-zinów, niech Cię sprawdzą. Może ktoś da jakieś konstruktywne rady. Pamiętaj też, że nie każda krytyka wynika stąd, że tekst jest obiektywnie zły, jest zawsze margines subiektywnej oceny.
Anna Nieznaj - Cyberdziadek
Nocą wszystkie koty są czarne
Gwiezdne wojny: Wróg publiczny

698
tak ładnie potrafisz zapisać swoje przemyślenia
aż się zarumieniłam ;)
Jednak myślę, że powinnaś się skupić na jednym dziele i je doszlifować tak by stanowiło zamkniętą całość o ciekawej treści -i wysłać!
Tzn. ja nie porzuciłam tamtego całkowicie. Mam rozpiskę, notatki, w końcu znalazłam sposób jak to ożywić i zamierzam to kontynuować. To będzie trylogia ;) Ale nie mogę porzucić tego co piszę teraz, bo pomysł jest zbyt żywy i to było by marnotractwo.
przepraszam, że się uśmiecham, ale zaczęłaś wcześnie
Zauważyłam że wiele osób zaczynało pisać w wieku 12-14 lat, dlatego tak napisałam :) A tak w ogóle to całkowicie się z Tobą zgadzam.[/quote]

699
Zauważyłam że wiele osób zaczynało pisać w wieku 12-14 lat, dlatego tak napisałam :)
Moja córka jak miała 7 lat też coś tam pisała w swoim zeszycie ...

701
A ja powiem przekornie: ludzie, po co wam od razu ten debiut? Piszcie dla samego pisania. Wydawanie powinno być niejako obok, oprócz. Kto wie, czy za dziesięć lat będzie kolejny boom wydawniczy, a może pisarze totalnie zejdą do podziemia, bo oficjalny obieg książki przestanie się opłacać. Wydawanie drukiem nie jest świętym Graalem, debiut powieściowy nie jest Mekką, raczej męką. Piszcie, a jak naprawdę się spodoba, wysyłajcie, ale nie warto temu poświęcać takiej energii. Cała powinna iść w wasze teksty.
I nieważne, w jakim wieku się zaczęło, dziecięce pisanie to rozbiegówka, liczy się tylko to, kto został przy pisaniu, a nie kiedy zaczął.
http://notkostrony.blogspot.com/
O nauce, literaturze i innych rzeczach niezbędnych do życia.

702
inatheblue pisze:Piszcie dla samego pisania. Wydawanie powinno być niejako obok, oprócz.
A tu pozwolę sobie się nie zgodzić z przedpiścą.

Pisarz istnieje nie dlatego, że pisze, ale dlatego, że ma swoich czytelników. Pisanie dla pisania nie ma sensu; pisanie dla tego, aby ktoś to przeczytał - sens ma.

Sensem istnienia pisarza (oprócz samego pisania, rzecz jasna) jest publikowanie.

Nie ma czytelników, nie ma pisarza...
Pozdrawiam
Maciej Ślużyński
Wydawnictwo Sumptibus
Oficyna wydawnicza RW2010

703
maciejslu pisze:
inatheblue pisze:Piszcie dla samego pisania. Wydawanie powinno być niejako obok, oprócz.
A tu pozwolę sobie się nie zgodzić z przedpiścą.

Pisarz istnieje nie dlatego, że pisze, ale dlatego, że ma swoich czytelników. Pisanie dla pisania nie ma sensu; pisanie dla tego, aby ktoś to przeczytał - sens ma.

Sensem istnienia pisarza (oprócz samego pisania, rzecz jasna) jest publikowanie.

Nie ma czytelników, nie ma pisarza...
Pisarz to ten, co pisze.
Poza tym nie powiedziałam, że mają w ogóle nie próbować nic wydać. Ale wydawanie nie jest głównym celem pisania. Nie może być, bo wtedy np. autor w trakcie nauki traci motywację. Autor w czasie kryzysu wydawniczego traci motywację. Itp.
Brak wydawania nie oznacza braku czytelników, jest rodzina, przyjaciele, blogi, są wreszcie - jeżeli ktoś chce ostrzejszej oceny - fora, wszystkie te czynniki są dla początkującego bardzo ważne. Chociaż nie wiem, czy najistotniejszy nie jest kontakt z literaturą, tak po prostu. Jest taki etap nauki, że się dużo czyta, dużo pisze i styl poprawia się sam bez żadnych dodatkowych uwag.
Dalej, są formy publikacji bez druku (portale, ziny), które nadal nie przez wszystkich są uważane za debiut, a zapewniają w miarę bezbolesne wejście w ten świat.
Publikacja książki drukiem, w jednym z klasycznie funkcjonujących wydawnictw, oznacza sporą presję i trzeba być tego świadomym.
http://notkostrony.blogspot.com/
O nauce, literaturze i innych rzeczach niezbędnych do życia.

704
inatheblue pisze:Ale wydawanie nie jest głównym celem pisania.
Jest.
inatheblue pisze:Brak wydawania nie oznacza braku czytelników, jest rodzina, przyjaciele, blogi, są wreszcie - jeżeli ktoś chce ostrzejszej oceny - fora, wszystkie te czynniki są dla początkującego bardzo ważne.
Dla początkującego - być może. Ale rodzina i znajomi - to są czytelnicy bardzo... nieobiektywni :-)
Pozdrawiam
Maciej Ślużyński
Wydawnictwo Sumptibus
Oficyna wydawnicza RW2010

705
Wiesz, nie dziwię się temu co piszesz - taki jest teraz paradygmat.
Że pisarstwo to jest trening wiedźmiński i jak nie dostaniesz po gębie, to się nie nauczysz.
Tymczasem nie jesteśmy chińskimi tenisistkami, dzięki bogom. Mamy prawo czerpać z tego - z samego procesu pisarskiego - przyjemność, radość i szukać też wsparcia, nie tylko krytyki.
Główna, najważniejsza część nauki to zawsze było czytanie dobrych autorów w ilościach hurtowych. Oraz mentor, który wspiera, przeczyta, wskaże błędy gramatyczne - może to być polonistka, mama, babcia, znajomy redaktor, cierpliwy przyjaciel itp. Teraz jest cudna instytucja "bety". Znakomita większość najsłynniejszych autorów wychowała się w czasach przedinternetowych i tak właśnie uczyli się pisać.

Twardogłowemu i najostrzejsza krytyka nie pomoże, bo jej nie przyjmie. Pewnych rzeczy i tak się człowiek uczy wraz z dojrzewaniem emocjonalnym. Od pierwszego opowiadania do debiutu mija nieraz dziesięć lat i więcej, i to jest normalne.

W dodatku na tym się nauka nie kończy, a kiedy pojawiają się recenzje, dobrze już mieć wyrobione wewnętrzne normy (recenzje są między sobą sprzeczne i kierowanie się wyłącznie nimi to doskonały sposób na blok pisarski). Te wewnętrzne normy wypracowują się nie inaczej, a tylko przez przeczytanie tysiąca książek.
http://notkostrony.blogspot.com/
O nauce, literaturze i innych rzeczach niezbędnych do życia.

706
Raczej nie ulega wątpliwości, że pisarz to ten co pisze i wydaje swoje teksty :) Ktoś, kto pisze nie wydając, pisarzem zdecydowanie nie jest. Choć od pewnego czasu można tekst upublicznić w Internecie co z lekka rozmywa różnice pomiędzy pisarzem, a osobą piszącą ( IMO tylko z lekka). Natomiast prawdą jest, że proces dojrzewania pisarskiego powinien trochę potrwać i nie ma sensu sztucznie go przyspieszać kierując się tym, że np. gdzieś, ktoś, już w wieku szesnastu lat... Argument: wydawaj stara krowo, bo masz już dwadzieścia lat, raczej do mnie nie przemawia ;) Pomijając wszystko inne, debiut to początek drogi. Jeśli będzie przedwczesny, okaże się niewypałem, literacki pociąg odjedzie i nawet osobie naprawdę utalentowanej trudno będzie znaleźć wydawcę na kolejną, tym razem rzeczywiście dobrą książkę. Być może dlatego istnieje spora grupa "jednoksiążkowych" pisarzy? Stąd warto się zastanowić czy naprawdę chcemy jak najszybszego debiutu za wszelka cenę. Bo przecież nie każdy może być Dukajem...
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

Wróć do „Jak wydać książkę w Polsce?”