91

Latest post of the previous page:

To jest bardzo ciekawe zagadnienie, które tu podnosisz, Malinche. Co współcześnie można uznać za grafomanię?
Rozważania, których się tu na poważnie nie podejmę, warto może zacząć od zastanowienia się co stanowi minimum niegrafomaństwa? Poprawność językowa, czyli znajomość reguł i podstawowej frazeologii oraz elementarna dyscyplina słowa (pisanie to nie mówienie), wydają mi się składowymi zasadniczymi.

92
Malinche pisze:Zdajesz sobie sprawę z tego, że ten "domysł" to jest proste wnioskowanie logiczne? Jeśli Pollak pisze, że nie krytykuje kolegów po piórze, to znaczy, że bez względu na to, czy kolega po piórze jest grafomanem czy też nie, nie skrytykuje go. To są podwójne standardy.
Ale zdajesz sobie sprawę, że Pan Pollak grafomanów nie uznaje za kolegów po piórze? Proszę wskaż cytat z którego wynikają te podwójne standardy, cytat w którym Pan Pollak pisze o tym, że nie skrytykuje tekstu grafomańskiego jeśli ten ukaże się w zwyczajnym wydawnictwie.
Malinche pisze:Jeśli więc możesz mi powiedzieć, dlaczego takie podejście krytyka ("Krytykuję tylko selfy, a wydawanych normalnie autorów, bez względu na ich poziom, nie") jest w porządku, to byłabym wdzięczna.
Proszę nie stosować takich łatwych do zobaczenia manipulacji (kłamstw?) Przypomnę cytat który tu sama zamieściłaś:
Michalak się nie przyjrzę, bo po pierwsze robią to doskonale inni (np. Zwierz Popkulturalny), a po drugie przyjąłem zasadę, że twórczości rodzimych kolegów po piórze nie komentuję. Jako krytyk zajmuję się wyłącznie tekstami stricte grafomańskimi. A chęć wydawnictw, by zarobić, kosztem prestiżu, to odrębny temat.
Nie wiem jak z niego wywnioskowałaś, że "Krytykuję tylko selfy, a wydawanych normalnie autorów, bez względu na ich poziom, nie" przecież w tym tekście autor wyraźnie stwierdza, że krytykuje tylko teksty grafomańskie, a teksty słabych pisarzy omija. Nie można powiedzieć, że "nie będzie czegoś krytykował bez względu na poziom" skoro pisze, że właśnie to czy się jakimś tekstem zajmie warunkuje poziom tego tekstu. Poziom grafomański.
Malinche pisze:To, że ja nie lubię twórczości tej pani, powiedziałam na marginesie, ale nie zrobiłam z tego osi wypowiedzi. Więcej, powiedziałam, że akceptuję to, że Pollak nie uważa jej za grafomankę.
Skoro akceptujesz, zdanie Pollaka o tym, że Michalak nie jest grafomanką to skąd zarzut o podwójne standardy? Przecież Pan Pollak jest niezwykle konsekwentny i tak jak to napisał zajmuje się krytyką grafomanii, a nie słabych pisarzy. Gdzie tu podwójne standardy?

Proszę o proste wnioskowanie logiczne bo na razie widzę przypisywanie autorowi słów których nie wypowiedział i wyciągania wniosków z domniemanych, a nie zaistniałych, sytuacji.

93
Od jakiegoś czasu obserwuję tę sprawę i mam wrażenie, że to jest troszkę tak:

wraz z pojawieniem się wydawnictw typu print on demand, możliwość wydawania zyskały osoby, których tekstów tradycyjne wydawnictwa nigdy by nie przepuściły. Przez dłuższy czas takie "dzieła" nie spotykały się w zasadzie z żadną krytyką: bo książki wydane w nakładzie 300 egzemplarzy rozprowadzane były głównie wśród znajomych, innych selfpublisherów i osób z własnego środowiska, gdzie panuje "grzecznościowy" sposób komentowania. Jak się wyłapie jakieś błędy, można dyskretnie napisać autorowi wiadomość, generalnie jednak recenzja służy temu, by promować "swojego", wspierać go, zachęcać do pisania i cieszyć się, że w ogóle to robi, bo przecież tylu Polaków literatura nie interesuje. W takim środowisku pisanie pozytywnych recenzji jest ściśle związane z sympatią dla danego autora, a krytyczna recenzja uchodzi za niegrzeczność.

Selfpublisher czyta takie miłe recenzje i karmi swoje ego. Nakład niewielki? Miał pecha, bo nie został zauważony, tradycyjne wydawnictwa nie chcą wydawać debiutów, chyba, że ktoś ma "plecy". Pojawia się poczucie, że pisać umie, tylko nie został zauważony. Poważni recenzenci się takimi książkami rzadko kiedy zajmują, bo nie są one znane, nakład niewielki, brak reklamy etc. Poza tym, najczęściej uważają, nie ma czym, szkoda czasu na czytanie takich gniotów, albo podśmiewają się między sobą w sposób, którego selfpublisher nie rozumie, albo nie zauważa. Więc jego ego tym bardziej rośnie.

Trafił się jednak taki Paweł Pollak, który z jakiegoś powodu uparł się, żeby walczyć z grafomanią i wytłumaczyć selfpublisherom, że pisarzami nie są i pisać nie potrafią. Oczywiście, wygląda to jak pojedynek Dawida z Goliatem, bo co to za problem, zmasakrować tekst Marty Grzebuły, który jest wprost najeżony błędami? To dziecinnie proste, jednak autorka musiała się poczuć tak, jakby wszystkie jej iluzje prysły, jakby ktoś naubliżał jej matce. Ale sama jest winna tej sytuacji, bo chociaż udzielała się wcześniej na forach i portalach pisarskich, nie szukała rozwoju, merytorycznej krytyki, wskazówek, lecz otaczała pochlebcami. Zdecydowała się przeskoczyć fazę "nauki", "szlifowania warsztatu", więc dzisiaj ponosi tego cenę i musi znosić straszne upokorzenie.

Paweł Pollak może irytować swoim stylem, uważam jednak, że jego teksty będą miały bardzo pozytywny skutek: wiele osób, które chciałyby wydawać, zrozumie, że może nie warto publikować wszystkiego, co się stworzy. Lepiej popracować nad tekstem niż opublikować coś, czego później będą się wstydzić.

Szkoda, że pani Grzebuła, zamiast wyciągnąć wnioski z tej lekcji, zacietrzewia się jeszcze bardziej i próbuje zastraszyć recenzenta procesem, który musi przegrać.
http://cala-reszta-nocy.blogspot.com

94
Napisałam gdzie indziej, ale tu powrócę z wątkiem:
A jednak zabiorę głos: najbardziej dziwi mnie, że ci obrońcy teraz siedzą cicho w sprawie. Merytorycznie siedzą cicho, bo rykoszety mogą chodzić. Ryzykując domysł: "stare, głupie baby" (wiek mnie predestynuje do tego szacownego grona, a co!, z doświadczenia mówię :) ) tak działają: wpuszczają się wzajemnie na karuzelę z emocjami . Najsłabsze ogniwo pęknie i potem się skupi na tej, która puściła.
Apel: Luizo, Mario, Kamilo i inne - napiszcie coś o przyjaciółce, stańcie obok niej w dyskusji o k s i ą ż k a c h Marty! Plasterki i okłady z głasków współczucia teraz nie pomogą! Chciałabym, żeby ktoś bronił jej powieści, bo przecież, do cholery, ktoś to kupował, dla kogoś pisała i od czytelników listy dostawała. Gdzie jest ta rzesza? No? To była jakaś mistyfikacja, mitomania, konfabulacja Marty?
Ha! Dałam piękny przykład egzaltacji. Niech tam! Specjalnie! Stara baba jestem.

Miesiąc temu na blogu Luizy Dobrzyńskiej (na Wery eviva) Marta pokazała, jak można być lojalnym wobec przyjaciół i ich pisania. Dlaczego evivy na to nie stać? Nie ma jej w wątkach publicznych ani żadnych innych, bo...?
"Z mieszanymi uczuciami czytałam komentarze. Jest mi przykro. Dlaczego? Przeczytałam wszystkie powieści Luizy i uważam że służenie otrzymały wszystkie nagrody, nominacje, a nie słusznie zdyskwalifikowano je kierując się procedurami, tak na marginesie, przecież – chyba- wiedzieli, w jaki sposób były wydane. I co? nagle się „obudzili”? Dziwne i niezrozumiałe. Jak niezrozumiałe są – niezasadne – uwłaczające porównania do -CYTAT- „że wyłożenie pieniędzy na druk własnej książki to coś takiego, jak kupienie miłości od prostytutki?” a więc i mnie należy wciągnąć w ten tandem najstarszego zawodu a tych wszystkich (około 40 tys) „moich” Czytelników do jakiej „kategorii” mam zaliczyć? Napiszę tylko, wiem, że z gustami się nie dyskutuje, ale gdy padają tego typu nietrafione (żenujące) porównania należy się bronić. Luiza wpisała się, zaistniała, czy to się komuś podoba, czy nie w pamięć czytelników. Jej powieści – wszystkie- cieszą się dobrymi recenzjami. A uwłaczeniem jest twierdzenie, że „po znajomości, lub w ogóle ich nie czytano” Mogę i pragnę z czystym sercem polecić każdemu zapoznanie się z którąkolwiek z pozycji Luizy by móc wyrobić sobie zdanie. Zresztą sami spróbujcie wysłać jakiś tekst do renomowanego wydawcy, a przekonacie się ile trzeba czekać i czy w ogóle odpowiedzą. Niestety nie mamy szansy przebicia się, istnieją póki co tylko dwie drogi (mnie osobiście znane) współfinansowanie, lub self. Przeszłam przez obie i nie żałuję. nagrodą dla mnie jak i dla Luizy są opinie Czytelników, ich recenzje i uznanie, a czasem świetna, merytoryczna krytyka. Takich nikt się nie lęka. I o takie nikt nie ma pretensji. Być może nie poruszyłam głównego wątku wpisu, tematu, ale mój komentarz jest wynikiem emocji, które zaistniały we mnie, a powstały na wskutek – moim zdanie- bardzo jednostronnych, nieobiektywnych, opinii, wręcz obrażających. nazywano mnie grafomanką (podobnie Luizę) ale by pokusić się o określenie „prostytutka?” no cóż, zapytam męża czy podziela tak wrogie, stronnicze określenie. I będę wdzięczna za nie usiłowanie sprostowania, tłumaczenia owego porównania, ponieważ jakiekolwi8ek słowa nie będą w stanie niczego „naprawić”. Czuję się zażenowana poziomem niektórych komentarzy.
Luizo trzymaj się i po prostu – rób swoje.
Masz grono czytelników, masz i moje poparcie.
Z serca Cię pozdrawiam .

http://outsidelando7.blog.onet.pl/2015/ ... /#comments



Dlaczego o tym piszę?
Czy istnieją w opiniach TWA, np. w recenzjach selfów - takich "ja tobie, ty mi", tak strasznie podwójnie standardy? Dyskutowaliśmy na Wery wiele razy - że gusty i non disputandum - że każdy może czytać i lubić, co chce, nawet literaturę niegramotną i po polskiemu ułomną. Ale dlaczego, jeśli znajdzie się taki Paweł Pollak, który ma czas i zacięcie wykazać ową niegramotność fachowo (choć z okrucieństwem), nikt nie wstał i nie powiedział "dość - bo ja to lubię", każdy kto głos zabierał na wstępie znaczył "wiem, że to gniot". A Marta Grzebuła przecież swoją twórczość kocha jak dzieci i tego broni. I nikt? O jej powieściach? Eviva, nie weźmiesz w obronę powieści Marty? Że Tobie się podobają, że lektura ma dla Ciebie sens literacki?
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

96
DAF pisze:Litości, nie sprowadzaj tego bagna tutaj...
Ja widzę w tym problem, wiesz?
To się tli w wielu wątkach. Zresztą oddzielam przypadek konkretny - imienny - od sytuacji i problemu.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

98
Natasza, Ty się chyba nudzisz... Co z tego, że ktoś zademonstruje lojalność wobec MG? Czy to zmieni jej sytuację? Czy zmieni odbiór jej książek? Wpłynie na adwersarzy? A jeśli nie zademonstruje z kolei, czego to będzie dowodzić? Tyle, że mogą zagościć na naszym podwórku fani i antyfani MG. Ech, Natasha Natasha, prowokatorko Ty nasha :P
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

99
OT:
Navajero pisze:Natasza, Ty się chyba nudzisz...
To nie nuda, to prokrastynacja
Ale chyba głupia jestem, że wierzę w coś w rodzaju wyższego sensu. Że jest.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

100
Ale sens czego? Dyskusji między zwolennikami i przeciwnikami prozy MG? A co to miałoby udowodnić/ wykazać?
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

Wróć do „Kreatorium”