Myślotok twórczy

1
Słowem wstępu ( :D ):
To zapis zmyślanej na bieżąco historyjki. Po prostu zaczęłam pisać, nie mając wcześniej zupełnie niczego przygotowanego. Nigdy wcześniej nie pisałam bez dokładnego zaplanowania fabuły, bez choćby marnego przebłysku na temat treści, tym razem spróbowałam. Nie ma to tytułu, wulgaryzmów troszkę, poprawek żadnych nie przeszło i w ogóle nie wiem, czym jest.


Facet, kobieta? Facet

Faceci są ok.

Facet musi być

Wiek, jakiś taki nie za młody, ale nie stary, do 35 góra

I on sobie będzie chodził… czemu chodził, niech chodzi gdzieś, sklep, przecież nie do babci, nie czerwony kapturek
Chodzi sobie

Szlag

To sobie będzie chodził jak Korzeniowski, bo chodziarzem był

Miał dziewczynę, miał mieszkanie, układał sudoku w chwilach nudy, ale chodził

Run forrest run!

Nie miał celu, bo czy celem jest meta? I żeby dotrzeć do niej jako pierwszy?

To nie meta była jego celem, celem było chodzenie. W chodzeniu odnalazł sposób na życie. Rytm dnia codziennego.

W chodzeniu była jego istota, istota wszechrzeczy, istota fizyczności. Nawet nie w tym, żeby z ową dziewczyną mieć dzieci.

Chodzenie uświadamiało, że żyje.

Żył, lubił swój sport, lubił ciepłe kakao z bułką, może to mało męskie, ale miał to w dupie.
Męskie chodzenie równoważyło niemęskie kakao.

Nie w damsko-męskim kontekście, w tym akurat był kiepski. No kiepski był w łóżku, ot co. Jak się całymi dniami chodzi, to się nie ma siły na łóżko. Dlatego też dziewczyna znalazła sobie kochanka.

Kochanek nie chodził. Kochanek wiedział, że oprócz chodzenia są też inne aspekty, oczywiście chodził zawsze, gdy musiał gdzieś pójść, ale nie chodził dla chodzenia.

Kochanek miał na imię Andrzej.

Zabawne, że imię kochanka jest przed imieniem bohatera.

A bohater miał na imię, bo ja wiem, Roman.

I ta dziewczyna (Andżelika, będąc już przy imionach) cieszyła się, bo zawsze swojego kochanka potrafiła dogonić. Nawet gdy siedzieli, to siedzieli we własnym rytmie. Siedzenie jest bardzo aktywne. Aktywują się endorfiny, gdy siedzenie ma charakter przytulania przed kominkiem. Aktywuje się praca mózgu, gdy się siedzi po przeciwnych stronach stołu i rozmawia z drugą osobą. O sprawach, powiedzmy, poważnych.

Bo z Romkiem kiepsko się rozmawiało.

Po chodzeniu nie chciało mu się siedzieć. W ten aktywny sposób.

Jego siedzenie było po prostu oklapłym niechlujstwem, nudą, niechciejstwem, zrezygnowaniem. I było gówno warte.

Dlatego po jakimś czasie sam się zorientował, że coś jest nie tak. Nie że z nim. Tylko że z Andżeliką.

Bo w jej zdradzaniu nie było jej winy, tylko jego. Nie dopieścił jej, nie dosiedział z nią przy rozmowach albo przy kominku. A tego brakuje.

Już się to kiepskie łóżko da wytrzymać, ale żeby skiepścić przytulanie i potrzebę bliskości, to trzeba być zajebiście niezdolnym dyletantem.

Przebija tu jakieś żeńsko-hormonalne usprawiedliwianie win. Zdradzała i miała trochę wyrzutów sumienia, ale zagłuszała usprawiedliwieniami. Ale nie wytrzymała, bo głupią i słabą kobietą była i powiedziała mu o wszystkim.

Że zdradza z człowiekiem, który nie chodzi.

– Jak nie chodzi?! – wrzeszczał. Poczuł się urażony, bo źle zrozumiał, całkiem opacznie. Myślał, że to jakiś paralityk na wózku, a to byłby szczyt upokorzenia.

– No nie chodzi – odpowiedziała tak po prostu, bo ona sprawę rozumiała bardzo dobrze.

I Roman, zmęczony Roman po ciężkim dniu treningów, znów chodził cały dzień, miał gdzieś zalecenia trenera, że koniec na dziś, że sok na kolację, jakieś węglowodany, chodził przez całą noc, poszedł w miasto, a alkohol, to źle, przed olimpiadą właściwie był, i łamał wszelkie zasady. Chodził, zapijał i w ogóle miał się źle.

Andżelika zmartwiona była, rozumku też niewiele i po Andrzeja zadzwoniła, żeby go znaleźć, bo Romek tak jeszcze nie chodził, w taki sposób, że trzeba go znaleźć i położyć, żeby nie chodził. Żeby jutro chodził, ale już normalnie, po bieżni. Nie chciała mu łamać kariery, on naprawdę był dobrze zapowiadającym się chodziarzem.

Ale kochanek nie chciał. Kochanek ogólnie wykaraskał się z całej sprawy, bo nie był typem szukającym sobie problemów. Wyjechał łowić ryby nad Morzem Śródziemnym. Mieszkał tam w szopie z płaskim dachem, lubił przygody, rzucił wszystko, trzymał fajkę w zębach i miał wszystko gdzieś.

Chodziarz do niczego nie doszedł.

Andżelika, gdy chciała dojść, musiała liczyć już tylko na siebie.


13.02.2013
Ostatnio zmieniony pt 23 maja 2014, 09:16 przez Luka w pamięci, łącznie zmieniany 2 razy.
ObrazekObrazekObrazek

2
Hej,

Luko droga,

Mnie się to podoba i to nawet bardzo. Można z tego zrobić świetny kawałek obyczajowy a lekkość podejścia do odwiecznych (poważnych przecież) problemów rozbraja.

Są tu doskonałe (w mojej opinii ;) ) zdania:
Zabawne, że imię kochanka jest przed imieniem bohatera.
Jego siedzenie było po prostu oklapłym niechlujstwem, nudą, niechciejstwem, zrezygnowaniem. I było gówno warte.
Już się to kiepskie łóżko da wytrzymać, ale żeby skiepścić przytulanie i potrzebę bliskości, to trzeba być zajebiście niezdolnym dyletantem.
Fajne.

Co bym zmienił?
Bo w jej zdradzaniu nie było jej winy, tylko jego. Nie dopieścił jej, nie dosiedział z nią przy rozmowach albo przy kominku. A tego brakuje.
Na dopieszczał i dosiadywał.

I tyle.

Więc może rozwiń to to w obyczajowe opowiadanko?
Bo jest w tym coś bardzo fajnego.

Pozdrawiam,

G
"Każdy jest sumą swoich blizn" Matthew Woodring Stover

Always cheat; always win. If you walk away, it was a fair fight. The only unfair fight is the one you lose.

3
Luka w pamięci pisze:przecież nie do babci, to nie czerwony kapturek
dodałabym "to"
Luka w pamięci pisze:bo chodziarzem był
bo "on?chodziarzem był.
"
Luka w pamięci pisze:oczywiście chodził zawsze, gdy musiał gdzieś pójść,
bym skończyła "gdy musiał"
Luka w pamięci pisze:endorfiny
erudycje bym odłożyła na inną okazję - tu wystarczy zapis przyziemny: hormony szczęścia
I tak wogóle świetny tekst
może to ostatnie zdanie bym zmieniła na bardziej znaczące, ale to już kosmetyka. I utwór podoba mi się w tym kształcie jaki jest.
Opowiadanie może być ok., ale wg mnie za bardzo by rozmyło treść i co za tym idzie przesłanie.
Jak wydam, to rzecz będzie dobra . H. Sienkiewicz

4
Bardzo, bardzo fajna rzecz. Pokazuje, że żeby napisać COŚ niekonieczne jest nadęcie się, pierdnięcie w stołek i użycie mądrości całego świata.

Dowcipne jest jednoczesne budowanie historii i pokazywanie procesu budowania, od jakiegoś tam człowieka przez jego cechy i życiowe zajęcie po relacje z innymi. I lekkie puszczanie oka przy wyborze możliwych wariantów.

Podoba mi się rodzaj pisarskiej inteligencji objawiającej się w prostocie bez cienia prymitywizmu, prostocie układającej w składny szyk nawet te trudniejsze słowa, które wplatają się w tekst, jakby były właśnie stąd. I bezpretensjonalność narracji, z właściwą proporcją wyrażeń potocznych do „wysokiego” języka.

Jak bluesowa balladka o życiu - na trzy akordy.

Znalazłbym drobiazgi…ale nie chce mi się dłubać upapranym w smarze śrubokrętem w delikatnej porcelanie.
Nobla z tego nie będzie, jednak w czytelniku pozostaje wrażenie obcowania z czymś sympatycznym.
I nie wiem, czy warto przerabiać tę miniaturkę na "dorosłe" opowiadanie.

5
Fajna rzecz, również mi się spodobała. Można prześledzić cały proces budowania historii. Zaskakujace, jak od słowa do słowa, może wyjść coś tak zgrabnego. Niewątpliwie masz refleks pisarski i twoje neurony szybko wiążą skojarzenia.

Historia zmyślona, ale jaka autentyuczna. Na oczach czytelnika został wykreowany bohater, z którym bardzo łatwo mogłam się utożsamić. bardziej z Andżelika, niż z Romanem.

Taka lekkostrawna opowiastka, że aż się chce podjadać między posiłkami.

6
Jest tu kilka myśli, które przypominają skulone jeże i nie wiadomo, w którą stronę się z tej kulki rozwiną - gdzie ryjek, gdzie łapy?
Luka w pamięci pisze:Faceci są ok.

Facet musi być
Co to jest, po Twojemu, facet? Co sprawia, że jest OK? Bo właśnie z tego wynika, dlaczego on musi być.
Luka w pamięci pisze:Chodzenie uświadamiało, że żyje.

To jest uroda myślotoku: kulka. Jeż. Bo tu na pozór tylko brakuje zaimka, ale w tym braku zawiera się pytanie: tylko jemu uświadamiało czy uświadamia (może uświadamiać) każdemu? Uświadamianie faktu życia jest jedną z cech (zdolności) chodzenia w ogóle czy tylko ten konkretny facet sobie uświadamiał (a w ogóle, po co mu było to uświadamianie potrzebne)?
Luka w pamięci pisze:Męskie chodzenie równoważyło niemęskie kakao.
Dlaczego chodzenie jest męskie? Dlaczego kakao nie?
Luka w pamięci pisze:żeby skiepścić przytulanie i potrzebę bliskości,
Skiepścić przytulanie rozumiem, ale skiepścić potrzebę? Potrzeba jest albo jej nie ma... Można nie zaspokoić potrzeby, ale tu nie o to (nie tylko o to) chodzi, chyba. Bo tu w myślotokowym skrócie pokazał się bluszczowy rys Andżeliki, która kwestię istnienia/nieistnienia oraz zaspokajania/niezaspokajania własnych potrzeb składa całkowicie na barki faceta. Czyli myśl w postaci jeża w kulce, ale z wystawionym ryjkiem, który coś węszy i na coś wskazuje.
Luka w pamięci pisze:przed olimpiadą właściwie był,

Nie no, olimpiada to za dużo. Nie wyskoczyłaby tak nagle zza winkla, tylko kładłaby się cieniem na wszystkim już dużo wcześniej. Przed mistrzostwami mógł być. Z litości dla niego nie dopowiemy, czy to były mistrzostwa świata, czy gminy.
Żeby jutro chodził, ale już normalnie, po bieżni.
Ale chodziarze to raczej tylko kończą na stadionie, a większość trasy wiedzie przez miasto zwykle. To może by tak w nocy całą tę trasę zaliczył? Z posiłkami regeneracyjnymi w postaci drinków w mijanych pubach. A na koniec czas by sobie sprawdził. Że niezły.
Andżelika, gdy chciała dojść, musiała liczyć już tylko na siebie.
Pytanie tylko, czy w jej "dojść" mieściło się też "zajść" - bo w takim przypadku, byłaby skazana na przegraną.

Ciekawie byłoby pokazać, jak z tego myślotokowego pnia wyrastają gałązki, jak się później pokrywają szczegółami. I w jaki sposób, jako Autorka, podejmujesz decyzje: to się zdarzy, to nie, taki ten ktoś będzie, a taki nie. Bo tu decyzje widać, ale nie ma motywacji, przesłanek. A to pokazałoby cały proces znacznie wyraźniej i smaczniej.

B16 - zatwierdzam
Ostatnio zmieniony śr 02 kwie 2014, 15:26 przez Thana, łącznie zmieniany 1 raz.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

7
Dzięki wszystkim za odpowiedzi... pozytywne odpowiedzi ;]

Jak już wspominałam, tekstu nie poprawiałam w żaden sposób. Poza oczywistymi literówkami, żeby czytelnikowi nie zachwaszczać, ale przede wszystkim chciałam pokazać każde słowo, które nasuwało się na myśl. Stąd np. "endorfiny" nie są erudycją w moim wykonaniu, są dla mnie naturalniejszym słowem, tak już się nauczyłam mówić na co dzień. Próbowałam to zredagować jako normalne opowiadanie, wyrzucić ten "zakulisowy" proces tworzenia, ale... co z tego bym miała? Że poprawione, wyszlifowane aż do nudy? To mniej więcej umiem.

Zapomniałam oczywiście na wstępie napisać, że "Myślotok" to pomysł Thany z warsztatów. A że "twórczy", to już moja taka wariacja. Właściwie polecam każdemu, docere et delectare pełną gębą;]

Thana, gdybym miała na wszystkie te pytania odpowiedzieć, chyba to by się nadawało do "Rozmów o tekstach". Musiałabym wyjaśnić, o czym myślałam w tamtej chwili, że mi się napisało tak, a nie inaczej. Dla was, czytelników, ważne powinno być raczej to, co na powierzchni, co widać. No chyba że nie? ;] Chyba że właśnie ciekawszy jest proces tworzenia niż wynik?
ObrazekObrazekObrazek

8
Luka w pamięci pisze:Thana, gdybym miała na wszystkie te pytania odpowiedzieć, chyba to by się nadawało do "Rozmów o tekstach".
Ja raczej wyobrażałam sobie te odpowiedzi jako odgałęzienia tekstu, jako ciekawe możliwości jego dalszego rozwoju, a nie jako odrębne komentarze.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

10
Proza z metapoziomem. :)
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

11
W ogóle proza na poziomie. Aż szkoda, że tego rodzaju tekst nie daje żadnych perspektyw. Przerobione na opowiadanie zmieniłoby się w okropną sztampę, a na choć odrobinę dłuższą formę taka forma się chyba nie nadaje. Chyba że jesteś naprawdę dobra i się okaże, że się nadaje.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron