
Nie zależy mi na normalnej weryfikacji, tylko na odpowiedzi: gdyby to był początek czegoś dłuższego, to czego oczekiwalibyście w rozwinięciu? Co Was zainteresowało (jeżeli w ogóle coś)?
Dziecko Irmy
Znieruchomiałem. Ktoś tam był. Jakiś starzec.
Siedział na kamieniu pośrodku polany, od niechcenia obracając w rękach kostur. Najwyraźniej na coś czekał, mrużąc w słońcu załzawione oczy. Przez dłuższą chwilę udawał, że mnie nie widzi. Milczałem. Wreszcie drgnął i nieznacznie obrócił głowę w moją stronę, jakby dopiero teraz wyczuł moją obecność.
- Czy mógłbyś wskazać mi drogę do najbliższej wioski? - poprosiłem.
Nie odpowiedział. Cierpliwie trwałem w bezruchu.
- Odejdź - odezwał się w końcu.
- Dlaczego? - zapytałem.
- Irma urodziła wczoraj swoje piąte dziecko. Nie pójdziesz tam teraz.
Dziecko. A więc dlatego tu siedział. Czekał, aż duchy przyniosą mu imię dla dziecka. Lokalny szaman. Z nimi nigdy nic nie wiadomo. Ale ja byłem już naprawdę zmęczony i musiałem zaryzykować.
- Pokaż mi drogę, proszę!
Zirytował się. Popatrzył na mnie niechętnie, ale jego głos nadal emanował spokojem. Umiał nad sobą panować. Nie chciał płoszyć duchów.
- Odejdź, jaszczurko!
- Dlaczego nazywasz mnie jaszczurką?
- Bo jesteś nią. Odejdź!
Z szamanami lepiej nie zadzierać, ale postanowiłem spróbować jeszcze jeden, ostatni raz. Miałem już dość tego lasu.
- Słuchaj, nie obchodzi mnie żadna Irma ani jej dziecko. Jestem zmęczony i głodny. Po prostu pokaż mi drogę.
Znów milczał, siedząc w bezruchu z zamkniętymi oczami, jakby mnie tam w ogóle nie było. Ale po chwili jednak usłyszałem jego cichy, monotonny głos:
- Osiemset kroków stąd, na lewo od strumienia, znajdziesz wygodny głaz. Tam odpoczniesz. Wokół jest pełno jagód, więc będziesz mógł się najeść. Tylko tak mogę ci pomóc. Nie pójdziesz do wioski, jaszczurko. I idź już stąd, bo przeszkadzasz.
Nagły ruch przewrócił świat do góry nogami, słońce skotłowało się z cieniem, stary uniósł kostur, jakby chciał mnie uderzyć. Nie czekałem dłużej, skoczyłem w las. Na lewo od strumienia, osiemset kroków. Lubię jagody. Zaraz, ale dlaczego mi tak lekko, tak nienormalnie swobodnie? Cholera! Zgubiłem ogon!