Bunkier

1
Postanowiłem dodać tekst, który ostatnio napisałem. Mam nadzieję, że się spodoba. :)



WWWJohn i Matt siedzieli naprzeciw siebie. Wiedzieli, że teraz było za późno, aby cokolwiek zrobić. Mogli się tylko bronić.

WWWNa stole leżał notes i kartki znalezione w opuszczonym dworku.
WWW - To wszystko moja wina - powiedział nagle Matt.
WWW - Nieprawda, nie pogrążaj się - odparł natychmiast nauczyciel.
WWW - Nie, wie pan...
WWW - John.
WWW - Ja weszłem do tego domu...
WWW - Wszedłem - poprawił mężczyzna.
WWW - Tak czy siak byłem, i otworzyłem drzwi do pokoju damy tego dworku. Tam znalazłem ten notes. A w nim jest napisane, że ten wirus był w pokoju.
WWW - Ale skąd mogłeś o tym wiedzieć?
WWW - Nie wiem.
WWW Nastała cisza. Łucja przyszła z chlebem i poczęstowała obecnych. Usiadła obok chłopaka i patrzyła smutnym wzrokiem w kartki. Zapaliła dodatkową świeczkę, bo na dworze robiło się coraz ciemniej. Okna były zabite deskami, żeby zainfekowani nie widzieli, że ten dom jest zamieszkały przez nich.
WWW - Przykro mi z powodu twoich rodziców. - Ciszę przerwała Łucja spoglądając na niego. Nie mogła nawet sobie wyobrazić co teraz czuje jej przyjaciel. Jej rodzice byli schowani w piwnicy, a przyjaciółka bezpiecznie udała się do swojego domu. Wszyscy jej bliscy byli bezpieczni, natomiast Matt już nie miał bliski.
WWW - Dzięki - odpowiedział i chwycił nóż leżący na stole.
WWW - Co chcesz z tym zrobić? - zapytał John.
WWW - Chyba najwyższy czas udać się po zapasy, niewiele nam zostało. Poza tym trzeba znaleźć jakąś lepszą broń.
WWW - Poczekaj. Trzeba się przygotować, nie puszczę cię samego.
Dziewczyna spojrzała na nich i nie wiedziała co powiedzieć. Nie chciała wychodzić na dwór. Po tym co widziała nie miała najmniejszej ochoty zobaczyć śmierć chociażby jeszcze jednej osoby.
WWW - Zostanę tutaj.
WWW - Popilnujesz wszystkiego. Dasz sobie radę - powiedział Matt i uśmiechnął się lekko.
WWW Ciemnowłosa koleżanka zarumieniła się.


WWW Chłopak wyszedł pierwszy i rozejrzał się. Na dworze panował mróz i odczuł to bardzo szybko. Musiał być uważny i szybki, chociaż pogoda ograniczała obie kwestie. Ścisnął mocniej za rękojeść.
WWWNienawidził uczucia niepewności. Chciał odnaleźć przede wszystkim brata, nie chodziło o żadne zapasy. Musiał wrócić do swojego domu i zobaczyć czy na pewno go nie ma. Tylko to dawało mu siłę po śmierci rodziców. Nie mógł sobie pozwolić na rozpacz, która sama się wkradała do jego głowy. Musiał zająć czymś myśli. Ruszył. Międzyczasie pisarz wyszedł z domu i udał się za nim. Oboje byli uzbrojeni w noże.
WWW John spojrzał do tyłu, żeby zobaczyć jak prezentuje się dom. Stary dworek idealnie nadawał się na bunkier. Tam gdzie wszystko się zaczęło tam miało się skończyć, pomyślał nauczyciel i uśmiechnął się do siebie. Odwrócił się i poszedł szybkim
krokiem za Mattem.
WWW Po chwili przeszli przez most prowadzący do mieściny. Wszystko wyglądało tak jak wcześniej. A pomyśleć, że przed tygodniem wszystko było normalne, powiedział w duchu Matt. Chciał wrócić do tego czasu i nigdy nie wchodzić do tego domu. Nigdy by się to nie stało. Jeszcze mocniej chwycił za rękojeść. Miał ochotę wbić nóż w jakikolwiek obiekt, ale musiał kontrolować swój gniew. Nie mógł ponieść się emocjom, które przepełniały go i szukały ujścia.
WWW - Jeszcze nie - powiedział do siebie i przeszedł obok płotu pierwszego domostwa.
WWW - Uważaj - krzyknął za nim John.
WWW Matt spojrzał w lewo i zobaczył, że jakaś postać idzie do niego. Spojrzał prosto w puste oczy zainfekowanego mężczyzny. Miał poszarzałą skórę, jakby wysuszoną. Do tego poruszał się nienaturalnie. Przeciwnik miał w ręce widły i coraz bardziej zbliżał się do chłopaka. Nie dam rady, pomyślał. Nie z tą bronią.
WWW W głowę wieśniaka trafił nóż nauczyciela. Mężczyzna upadł i się nie podnosił. Dezaktywowany.
WWW - Uważaj, chcesz zginąć? - rzucił towarzysz i wyjął swój nóż ze zwłok. - Chodź do tego domu. Miej oczy dookoła głowy, jeżeli chcesz przeżyć.
WWW - Dobra - odparł Matt i poszedł za Johnem.
WWW Myśli nauczyciela krążyły nieopodal początków apokalipsy. Jak to możliwe, że tak to się wszystko skończyło? Czym oni właściwie są? To jest jakaś pieprzona apokalipsa zombie, tylko nasze trupy nie są trupami. Mężczyzna otworzył drzwi i wszedł do domu. Spojrzał na siedzącą w jadalni postać. Nie mógł sobie pozwolić, żeby rzucić znowu nożem. Nie wiadomo czy to jest zainfekowany czy nasz.



WWW Łucja siedziała nadal przed papierami, chociaż wiedziała już wszystko, co można było z nich wywnioskować. Wiedziała, że trzeba zrobić antidotum, żeby wyleczyć mieszkańców wioski, bo tylko na nich działał wirus. Choroba polegała na tym, że wieśniacy atakowali przybyszów i innych obcych, którzy nie urodzili się na tych ziemiach.
WWW - Cholernie dziwna infekcja - powiedziała do siebie.
WWW Przeszły ją dreszcze. Poszła do części kuchennej i zamarła. Usłyszała pukanie do desek w oknie. Spojrzała z przerażeniem na wejście, bo obok niego było słychać hałas.
WWW- O nie.


WWW - Co się dzieje? - rzuciła kobieta o krótkich brązowych włosach, która siedziała przed stołem i była otoczona ludźmi z nożami. Nie wiedziała co myśleć, bo w ostatnich dniach różne dziwne rzeczy działy się dokoła. - O co chodzi?
WWW - Nie wie pani? Nie zauważyłaś, że na dworze jest pełno osób zombiepodobnych? - powiedział Matt.
WWW - Czego?
WWW - Zainfekowanych - wyprostował nauczyciel. - Jestem John, były nauczyciel angielskiego w Townsville. My i jeszcze parę osób zatrzymaliśmy się w dworku za rzeką. Może pani chodzić? Potrzebujemy zapasów.
WWW - Ale pan szybko mówi - podsumowała kobieta. - Tak, mam trochę jedzenia. To wszystko się zaczęło wtedy kiedy droga została zablokowana?
WWW - Tak. - Matt rozejrzał się i usiadł na blacie.
WWW - Teraz już zaczynam wierzyć, że została specjalnie zablokowana - powiedział John. - Trzeba się spieszyć, bo ta dziewczyna została sama.
WWW - A co z jej rodzicami i Nathanem?
WWW - Oni są w piwnicach. Tylko ona jest na piętrze, nie da sobie rady jak ktoś przyjdzie ją odwiedzić.
WWW - To wezmę trochę jedzenia i parę rzeczy - rzuciła kobieta.
WWW - Jak się nazywasz?
WWW - Anna.
WWW - Anno, pospiesz się.
WWW - Dobrze. - Kobieta ucieszyła się, że oni nie mają w zamiarach jej zabić, ale i tak pozostawała ostrożna.



WWW Stukanie stawało się coraz głośniejsze. Łucja siedziała na podłodze pod ścianą, na przeciw okna, które było atakowane przez nieznajomego. Trzęsła się, nie tylko z zimna, ale też ze strachu. Bała się śmierci, a także konfrontacji z istotą, która bez skrupułów zabiłaby ją. Ściskała w ręce tasak i czekała. Modliła się, żeby jak najszybciej Matt z panem Jorgiem wrócili.


WWW Matt z tęsknotą spojrzał na drogę prowadzącą do swojego domu. Chciał udać się tam, ale John powiedział, że nie ma mowy. Chłopak się wkurzył, chciał wykrzyczeć towarzyszowi, że sam pójdzie, ale wiedział, że nie wróciłby. Musiał zanieść zapasy, najwyżej później pójdzie, bo chęć była zbyt silna.
WWW - Trzeba się spieszyć - rzekł były nauczyciel i przeszedł przez most. Za nim ruszyła Anna i Matt.
WWW Chwilę później znaleźli się przed dworkiem.
WWW - To tutaj? - spytała kobieta. Idealne miejsce, żeby kogoś zabić, pomyślała kobieta i coraz dziwne przemyślenia wchodziły jej do głowy. Chwyciła mocniej krótki nożyk, który miała przy pasku.
WWW - Tak - odparł chłopak z długimi włosami.
WWW Matt ruszył, żeby otworzyć drzwi. Wszedł do domu i zobaczył na podłodze dziewczynę trzymającą tasak. Ruszyła na niego.
WWW - Łucja?!
WWW John, pomimo mrozu, który oziębił jego organizm i poruszanie mięśniami stawało się coraz trudniejsze, ruszył, żeby
pomóc chłopakowi. Schował broń, bo wiedział, że ona nie może być zainfekowana, a nie chciał jej przez przypadek zabić.
WWWChwycił dziewczynę za ramiona. Ona miała szeroko otwarte oczy i zdziwiony wyraz twarzy.
WWW - To wy? - zapiszczała.
WWW - Tak, a kto myślałaś? - wykrzyczał na nią Matt.
WWW - Cicho, wchodźcie. Szybko - ponaglał pan Jorge.
WWW Wszyscy weszli do domu i zamknęli za sobą drzwi. Anna, która międzyczasie miała w ręce nożyk zobaczyła, że sytuacja rozwiązała się i schowała go do kieszeni. Poszła za mężczyzną, który powiedział, że jest byłym nauczycielem Następnie zabarykadowali wejście.
WWW - Co ci odbiło? - rzucił Matt do koleżanki.
WWW Ciemnowłosa dziewczyna opowiedziała co się działo jak oni poszli.
WWW - Dlatego czekałam z tasakiem. Myślałam, że oni przyszli po mnie - powiedziała i rozpłakała się na dobre.
WWW Chłopak spuścił głowę i zamyślił się. Doszedł do wniosku, że wszyscy chcą dzisiaj go zabić. I zainfekowani wieśniacy i dziewczyna, która była z nim od początku. Uśmiechnął się, bo zdał sobie sprawę, że byłoby dużo gorzej gdyby okazało się, że ona też jest chora. Ona była teraz dla niego wszystkim, dlatego podszedł do niej i ją przytulił.
WWW - Już dobrze. Teraz jesteś bezpieczna.
WWWAnna powoli zaczynała wierzyć, że jej nowi towarzysze nie zamierzają jej zrobić krzywdy.
Ostatnio zmieniony sob 29 mar 2014, 11:22 przez Desfaq, łącznie zmieniany 2 razy.
Siła zamknięta jest w Tobie.
Otwórz swoją głowę.

Re: Bunkier

2
Desfaq pisze:Łucja przyszła z chlebem
John, Matt i nagle Łucja? Trochę konsekwentniej by się przydało. Akcja toczy się w Polsce?
żeby zainfekowani nie widzieli, że ten dom jest zamieszkały przez nich.
Zamieszkały przez kogo? Zainfekowanych?
bliski

Bliskich. Czytasz swoje teksty po napisaniu, czy tylko sprawdzasz czy Word nie podkreślił byków? :>
nie miała najmniejszej ochoty zobaczyć śmierć chociażby jeszcze jednej osoby
śmierci
Ciemnowłosa koleżanka zarumieniła się.
Jakieś to takie... wymuszone i mylące. Łucja jest tą ciemnowłosą koleżanką czy był tam jeszcze ktoś? ;)
Chłopak wyszedł pierwszy i rozejrzał się.
Przecież było ich dwóch, no nie? Który wyszedł pierwszy?
Ścisnął mocniej za rękojeść.
Ściska się raczej coś, a nie za coś (wiem, są wyjątki jak "ściskać za gardło", ale w twoim wypadku nie brzmi to dobrze)
Chciał odnaleźć przede wszystkim brata
Dziwny szyk zdania
Musiał wrócić do swojego domu i zobaczyć czy na pewno go nie ma
Domu nie ma?
Międzyczasie pisarz wyszedł z domu i udał się za nim.
W międzyczasie.
I jaki pisarz? Oo
Oboje byli
Dwóch facetów, więc obaj.
Wszystko wyglądało tak jak wcześniej. A pomyśleć, że przed tygodniem wszystko było normalne
Dziwnie te zdania brzmią zestawione ze sobą. Z jednej strony wszystko wygląda jak wcześniej, z drugiej bohater sugeruje, że tak jednak nie jest. To jak w końcu?
Chciał wrócić do tego czasu
Do jakiego czasu?
Nie mógł ponieść się emocjom
Nie mógł dać się ponieść
- Uważaj - krzyknął
Uważaj!
Matt spojrzał w lewo i zobaczył, że jakaś postać idzie do niego. Spojrzał prosto w puste oczy zainfekowanego
Powtórzenie
Spojrzał prosto w puste oczy zainfekowanego mężczyzny. Miał poszarzałą skórę, jakby wysuszoną. Do tego poruszał się nienaturalnie
Spojrzał prosto w oczy i dostrzegł szczegółowo fakturę skóry i nienaturalny krok? Pozazdrościć percepcji.
Przeciwnik miał w ręce widły i coraz bardziej zbliżał się do chłopaka. Nie dam rady, pomyślał.
Zainfekowany pomyślał? Znowu mylisz podmiot.
W głowę wieśniaka trafił nóż nauczyciela. Mężczyzna upadł i się nie podnosił. Dezaktywowany.
Straszne. Strasznie słaby opis, mam na myśli.
Poza tym jedno zdanie wcześniej, bohater twierdzi, że nożem nie pokona przeciwnika. A tu nagle, ni z gruchy, ni z pietruchy, wbija go w głowę zainfekowanego?
Po drugim przeczytaniu zrozumiałem, że nauczyciel to John, a Matt jest młodym chłopakiem, ale strasznie tych szczegółów mało i łatwo się w tym pogubić. Co kawałek tekstu nie wiem o kim opowiadasz - trzeba to poprawić.
wyjął swój nóż ze zwłok
wcisnął sekretny guzik i otworzył jakąś skrytkę? Tak to brzmi...
- Dobra - odparł Matt i poszedł za Johnem.
Takie elementy w dialogach są kompletnie zbędne. Jeśli miałby się z Johnem o coś spierać, to ok, ale jeśli tylko potwierdza to po jaką zarazę to pisać? Uznajmy, że przyjął to do wiadomości i już. Nie musisz koniecznie przelewać na kartkę każdego słowa bohaterów, bo tu już tylko brakuje mi opisu w stylu:
John kichnął.
- Na zdrowie - powiedział Matt.
- Dziękuję - odparł John.

:shock:
Myśli nauczyciela krążyły nieopodal początków apokalipsy.
To zdanie jest tak nieładne, że aż strach. "Nieopodal początków apokalipsy", bogowie!
Czym oni właściwie są?
Znaczy się kto? John i Matt? (wiem, że chodzi o zainfekowanych, ale to wynika dopiero z kolejnego zdania)
Mężczyzna otworzył drzwi i wszedł do domu
Jakiego domu? Już dotarli na miejsce? Dopiero co zabili jakiegoś zombiaka z widłami!
Nie wiadomo czy to jest zainfekowany czy nasz.
Nasz? Tym zdaniem prowokujesz do zapytania kim jest narrator? Wcześniej nie utożsamiał się tak bardzo z Johnem i Mattem.
Choroba polegała na tym, że wieśniacy atakowali przybyszów i innych obcych, którzy nie urodzili się na tych ziemiach.
Bardzo wybredny ten wirus. Nie przemawia to do mnie kompletnie.
Usłyszała pukanie do desek w oknie
:shock:
Pukanie do desek? Naprawdę?
W deski!
- O nie.
Ta powódź emocji o mało mnie nie udusiła...
rzuciła kobieta o krótkich brązowych włosach, która siedziała przed stołem i była otoczona ludźmi z nożami.
Eee? Jacy ludzie z nożami, jaka kobieta? Coś tam wspominasz o siedzącej postaci, a tu nagle cała banda ludzi. Z nożami! :D
I nie wierzę, że na wiosce nikt nie ma lepszej broni niż nóż. Wspomniane już widły, to jedno, do tego mogą być przecież siekiery, piły, szpadle, sztachety, broń myśliwska, karabin z drugiej wojny (tylko trzymaj zamek, bo wylata). Naprawdę same noże? Wychodzi na to, że "zombi" są mądrzejsze od ludzi.
- Nie wie pani? Nie zauważyłaś, że na dworze jest pełno osób zombiepodobnych? - powiedział Matt.
To w końcu Pani czy Ty?
wtedy kiedy
wtedy, kiedy
jak ktoś przyjdzie ją odwiedzić.
To miało pewnie zabrzmieć zabawnie? Nie brzmi.
- To wezmę trochę jedzenia i parę rzeczy - rzuciła kobieta.
"O jak się macie, dwaj obcy faceci, którzy wpadacie bez zaproszenia do mojego domu. Chodźcie, wejdźcie, może herbatki? A potem uratujemy waszą koleżankę, chociaż was zupełnie nie znam i gówno mnie obchodzicie, ale przecież ktoś może ją ODWIEDZIĆ." :shock:
- Jak się nazywasz?
- Anna.
- Anno, pospiesz się.
- Dobrze
Bogowie, trzymcie mnie...
Stukanie stawało się coraz głośniejsze. Łucja siedziała na podłodze pod ścianą, na przeciw okna, które było atakowane przez nieznajomego
1. naprzeciw
2. stukanie? Może walenie, uderzenia, łomot, cokolwiek byle nie stukanie! Stukać to sobie możemy palcami w blat biurka, atakujący zombie raczej będzie walił, tłukł, łomotał, nap...ał - jakkolwiek to brzmi.
3. tak sobie po prostu siedziała i czekała? Popcorn zdążyła zrobić? Albo wiem! Po prostu spodziewała się gości - w końcu ktoś przyszedł ją odwiedzić :D
Matt z panem Jorgiem
Z kim? Oo
Chłopak się wkurzył
Uzewnętrznił to jakoś? Wkurzanie się, to zazwyczaj dość widoczna forma wyrażania emocji, a tutaj wkurzył się i koniec.
Za nim ruszyła Anna i Matt.
A gdzie się podziała jej banda nożowników?
coraz dziwne
coraz dziwniejsze?
przemyślenia wchodziły jej do głowy
przychodziły
Chwyciła mocniej krótki nożyk
i znowu nóż? :/
- Tak - odparł chłopak z długimi włosami.
Kto?! :shock:
Anna, która międzyczasie miała w ręce nożyk zobaczyła
Znowu to samo. W międzyczasie.
A zdanie, że w międzyczasie miała w ręce nożyk wydaje się co najmniej dziwne. Może w międzyczasie dobyła noża?
Ciemnowłosa dziewczyna opowiedziała co się działo jak oni poszli.
Straszne zdanie. Dobre dla dziecka z pierwszej klasy, ale nie narratora w poważnym tekście.


I co, to już? Wybacz, ale z tego tekstu nie wynika nic - opowiadanie to to nie jest, a wstęp do powieści raczej marny. Bardziej kawałek wyrwany z kontekstu. Zero akcji, absolutne zero emocji. Masa błędów - wszelkich rodzajów.
Zacznij praktykować kilkukrotne czytanie przed publikacją - i poprawiaj, gdy tylko coś ci zazgrzyta. Z czasem tekst zacznie wyglądać lepiej. Poza tym, niestety, masz pewne braki w samych podstawach - jak choćby wyszczególniony przeze mnie "międzyczas", który piszesz bez przyimka "w" i używasz go trochę nieudolnie.
Historia ma mnóstwo braków, nieścisłości i elementów, które wybijają z rytmu przy czytaniu i nie pozwalają się skupić na fabule (a ta niestety zupełnie nie porywa - wyszli z domu, przeszli przez most, weszli do innego domu, spotkali kobietę, znowu wyszli na dwór, znowu przeszli przez most i wrócili do punktu wyjścia. ŁAŁ)

Pracuj, pracuj i jeszcze raz pracuj.
Pisz, potem czytaj to co napisałeś. Poprawiaj, pisz dalej. I znowu czytaj. W końcu coś z tego będzie.

B16 - zatwierdzam
Ostatnio zmieniony pn 10 mar 2014, 19:13 przez Anakolut, łącznie zmieniany 1 raz.
-- Paweł K.

To nie zabawa / Stara wiara / Niewdzięczność historii / Artysta

3
Racja. Tekst był nie sprawdzony.
Napisałem i wstawiłem. Może i powinienem przeczytać, ale w tym przypadku zrobiłem to celowo. Chciałem coś zobaczyć. W czym robię błędy podświadomie. Dzięki przede wszystkim za Twój czas, że przeczytałeś i wypisałeś moje błędy, chociaż myślę, że przy niektórych przypadkach to jest na siłę szukanie dziury w całym, ale cóż, autor zawsze broni swojego dzieła nawet jeżeli z góry jest skazane na porażkę.

Nie trzyma się kupy, bo jest rozdziałem X z czegoś większego, więc jest bardzo dużo braków. Chciałem przede wszystkim sprawdzić parę elementów:

- Łucja, czy mogłaby być taka postać przy takim zestawieniem imion; mi to nie przeszkadzało, ale chciałem zobaczyć jak na to zareaguje osoba trzecia.
- wirus; trochę absurdalny i wybredny, racja. Ale mam w związku z tym inny pomysł.
- No dobra, pomysł na przejście się do domu Anny to był wręcz absurdalny; nienaturalnie się zachowała się przy naszych nożownikach :)
- Emocje, racja, trudno mi je opisywać, jak zresztą widać. Ale się staram (czego chyba jeszcze nie widać)
- No i ostatnia rzecz, to co ja chciałem dać w tym tekście, czego pewnie nie udało mi się przekazać przez zły dobór słów, to w jaki stan może wpaść osoba w stresie, w tym przypadku Łucja, a mianowicie, oni wyszli, zostawili ją samą (niby byli ludzie w piwnicy, ale... załóżmy, że oni są nietykalni, niewidzialni i bezużyteczni, manekiny w szufladzie). Dziewczyna sobie wyobraziła, że ktoś wali w okno (racja, stuka to ... pomyłka :D). Oni przyszli to ona rzuciła się, bo była pewna, że to nasz zombie, a tu niespodzianka. Co do tych stukań i rzeczy wręcz zahaczające o schizofrenię, to może brzmi absurdalnie, ale coś takiego istnieje i ja o tym wiem :D

Wątpię, żeby to ktokolwiek jeszcze ocenił (może po przeczytaniu tego komentarza ten ktoś stwierdzi, że to marnowanie czasu), ale mimo wszystko byłoby miło, bo pewnie i tak dużo rzeczy można znaleźć. Dzięki.
Siła zamknięta jest w Tobie.
Otwórz swoją głowę.

4
Usiadła obok chłopaka i patrzyła smutnym wzrokiem w kartki.
Zakończenie tego zdania nie brzmi najlepiej. Proponuję: Usiadła obok chłopaka i smutnym wzrokiem spoglądała na kartki.
Zapaliła dodatkową świeczkę, bo na dworze robiło się coraz ciemniej. Okna były zabite deskami, żeby zainfekowani nie widzieli, że ten dom jest zamieszkały przez nich.
Skoro okno było zabite deskami, to fakt, że na dworze robiło się coraz ciemniej, nie mógł mieć wpływu na oświetlenie pokoju. Tak więc nie był to powód, aby zapalić wspomnianą świeczkę.
Musiał być uważny i szybki, chociaż pogoda ograniczała obie kwestie.
Cechy danej osoby trudno określić mianem kwestii.
Oboje byli uzbrojeni w noże.
Jacy oboje? Za dużo trzeba się domyślać. I raczej „obaj”.
A pomyśleć, że przed tygodniem wszystko było normalne, powiedział w duchu Matt.
- A pomyśleć, że przed tygodniem wszystko było normalne - powiedział w duchu Matt.
W głowę wieśniaka trafił nóż nauczyciela. Mężczyzna upadł i się nie podnosił. Dezaktywowany.
- Uważaj, chcesz zginąć? - rzucił towarzysz i wyjął swój nóż ze zwłok. - Chodź do tego domu. Miej oczy dookoła głowy, jeżeli chcesz przeżyć.
Jeśli wyjął nóż z głowy, to musiał być w nią wbity. A głowa to przede wszystkim czaszka. Twarda czaszka. Trudno w nią wbić nóż.
że wieśniacy atakowali przybyszów
przybyszy
- Cholernie dziwna infekcja - powiedziała do siebie.
W opisywanych realiach, z których ona zdawała sobie sprawę, to chyba przesadny truizm.
Przeszły ją dreszcze.
Może lepiej „przeszyły”.
Spojrzała z przerażeniem na wejście, bo obok niego było słychać hałas.
Napisałbym: Spojrzała z przerażeniem na wejście, skąd dobiegał hałas.
- Nie wie pani? Nie zauważyłaś,
Raz „per pani”, raz „per ty”?
Ściskała w ręce tasak i czekała
„w ręku”
- To tutaj? - spytała kobieta. Idealne miejsce, żeby kogoś zabić, pomyślała kobieta i coraz dziwne przemyślenia wchodziły jej do głowy.
„spytała kobieta”, „pomyślała kobieta” - nie przejdzie
„i coraz dziwne przemyślenia” - ?
Anna, która międzyczasie miała w ręce nożyk zobaczyła, że sytuacja rozwiązała się i schowała go do kieszeni.
Po pierwsze - „w międzyczasie”
Po drugie – „w ręku”
Po trzecie - dwa „w” zbyt blisko siebie będą. Może tak: Anna, która w międzyczasie trzymała nożyk...
Po czwarte: „że sytuacja rozwiązała się i schowała go do kieszeni.” - bardzo niefortunne ujęcie.
Poszła za mężczyzną, który powiedział, że jest byłym nauczycielem
Też kiepskie zdanie (brak kropki na końcu).
Ciemnowłosa dziewczyna opowiedziała co się działo jak oni poszli.

Jak wyżej. Może: Ciemnowłosa dziewczyna opowiedziała co się działo po ich odejściu.
Ona była teraz dla niego wszystkim, dlatego podszedł do niej i ją przytulił.
„dlatego” niepotrzebne

Starałem się pominąć uchybienia, na które zwrócił uwagę mój przedmówca. Tekst zawiera ich bardzo dużo. Styl zbyt uproszczony, suchy, pozbawiony głębszych charakterystyk postaci, opisów otoczenia czy środowiska w którym rozwija się akcja. Akcja zresztą dość niemrawa i nieokreślona, właściwie niewiele się dzieje, a zwłaszcza niewiele istotnego i interesującego dla czytelnika. I nic z niej nie wynika, prawie nie ma fabuły, kompozycji. Poszczególne fragmenty źle łączą się między sobą, można się pogubić who is who i co się dzieje w danym momencie. Dialogi też nieszczególne.

Ale mimo wszystko dostrzegam pewien potencjał. Jeśli ten - mocno niedoskonały tekst – potraktujemy jako ćwiczebny, bez aspiracji bycia czymś więcej, to wszystko jest OK. Jeśli przemyślisz wszystkie przedstawione w naszych opiniach uwagi, to sądzę, że stać Cię na napisanie czegoś znacznie lepszego.

I nie sądź, że jest to „szukanie dziury w całym” żeby Ci zatruć życie, na tym polega weryfikacja, a im więcej będzie uwag, zwłaszcza wnikliwych, drobiazgowych i „czepialskich”, tym lepiej dla Ciebie; zmuszają one (mam nadzieję) do starannego przyjrzeniu się swojej pracy i to pod kątem, który nigdy Tobie nie przyszedł by do głowy, więcej, przejrzeć się krytycznie w miejscach, które uważasz, że są dobre. A tu ktoś twierdzi, że nie są – więc wypada to jeszcze raz przemyśleć, może brzydal ma rację. I jeśli „przemęczysz” jeden tekst nawet przesadnie drobiazgowo, samemu analizując, kwestionując i rozważając dosłownie każde słowo i każde zdanie, wcielając się w skórę surowego krytyka, to w następnych z łatwością unikniesz wielu błędów.

5
Desfaq pisze:John i Matt siedzieli naprzeciw siebie. Wiedzieli, że teraz było za późno, aby cokolwiek zrobić. Mogli się tylko bronić.

WWWNa stole leżał notes i kartki znalezione w opuszczonym dworku.
WWW - To wszystko moja wina - powiedział nagle Matt.
WWW - Nieprawda, nie pogrążaj się - odparł natychmiast nauczyciel.
WWW - Nie, wie pan...
WWW - John.
WWW - Ja weszłem do tego domu...
WWW - Wszedłem - poprawił mężczyzna.
W tym dialogu, kompletnie nie wiadomo, co kto mówi. Najpierw mamy Johna i Matta, siedzących naprzeciw siebie, a w dialogu ni stąd i zowąd pojawia się jakiś nauczyciel.
Desfaq pisze:- Tak czy siak byłem, i otworzyłem drzwi do pokoju damy tego dworku. Tam znalazłem ten notes. A w nim jest napisane, że ten wirus był w pokoju.
WWW - Ale skąd mogłeś o tym wiedzieć?
WWW - Nie wiem.
To jest dla mnie czysta abstrakcja.
Wszedł do pokoju, gdzie znalazł notes w którym było napisane, że w pokoju jest wirus?? No i ten dialog... zupełnie nie brzmi.
Desfaq pisze: Zapaliła dodatkową świeczkę, bo na dworze robiło się coraz ciemniej. Okna były zabite deskami, żeby zainfekowani nie widzieli, że ten dom jest zamieszkały przez nich.
Skoro okna były, zabite deskami, to co za różnica jak było na zewnątrz? W środku i tak było ciemno.

Poza tym... to wygląda jakby dom, był zamieszkany przez zainfekowanych.
Desfaq pisze: Jej rodzice byli schowani w piwnicy
Jej rodzice ukryli/ukrywali się w piwnicy.
Desfaq pisze:natomiast Matt już nie miał bliski.
Powinno być: bliskich.
Desfaq pisze:nie miała najmniejszej ochoty zobaczyć śmierć chociażby jeszcze jednej osoby.
Zdanie do przerobienia.

Desfaq pisze: Chłopak wyszedł pierwszy i rozejrzał się. Na dworze panował mróz i odczuł to bardzo szybko. Musiał być uważny i szybki, chociaż pogoda ograniczała obie kwestie. Ścisnął mocniej za rękojeść.
WWWNienawidził uczucia niepewności. Chciał odnaleźć przede wszystkim brata, nie chodziło o żadne zapasy. Musiał wrócić do swojego domu i zobaczyć czy na pewno go nie ma. Tylko to dawało mu siłę po śmierci rodziców. Nie mógł sobie pozwolić na rozpacz, która sama się wkradała do jego głowy. Musiał zająć czymś myśli. Ruszył. Międzyczasie pisarz wyszedł z domu i udał się za nim. Oboje byli uzbrojeni w noże.
-Poza Łucją byli tam sami faceci, tak więc jaki chłopak wyszedł pierwszy?

-"Musiał być uważny i szybki." W jaki sposób mróz ograniczał obie te kwestie, bo nie potrafię sobie tego wyobrazić. Rozumiem mgłę, czy śnieżycę... ale mróz?

- Mocniej ścisnął rękojeść noża.

- Musiał zobaczyć: czy na pewno nie ma domu?

- Zaraz potem jest mowa o wyjściu z domu (obecnego). To się trochę gryzie.

- Kim był pisarz i skąd się tam właściwie wziął?
Desfaq pisze: Po chwili przeszli przez most prowadzący do mieściny
Zmień tę mieścinę na coś innego. Nie brzmi to dobrze.

...

Niestety to tyle.
Im dalej czytam ten tekst, tym bardziej irracjonalny mi się on wydaje.
Nie wiadomo: kto jest kim, kto wypowiada dane kwestie, gdzie się kto znajduje...
Powtórzenia, ubogie opisy, brak logiki w tekście.
Jak dla mnie, wszystko trzeba by tu napisać od nowa i do tego porządnie rozbudować.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”