Prowokator
Z dedykacją dla Majorette 
- Bo zacznę wymiotować różowymi jednorożcami - burknęła. Niecierpliwym gestem odgarnęła włosy. Szesnaście lat, bunt skoncentrowany jak stuprocentowy sok z cytryny.
- A proszę - wzruszyłem ramionami. Nie pierwszy rok przeżywaliśmy jej humory, zdążyłem się zaprawić w bojach.
I wtedy to zrobiła.
Było ich mnóstwo, niezliczona ilość. Małe, różowe jednorożce rozbiegły się po pokoju w poszukiwaniu ofiar, które uszczęśliwią, ale byłem tu tylko ja, więc zaczęły wybiegać drzwiami i wyskakiwać oknem, mimo że dziewiąte, dosyć wysoko.
Na ulicy rozległy się krzyki przerażenia.
Jeden z nich, chyba ostatni, spojrzał na mnie, potem na Julkę i smutno spytał:
- Musiałeś ją prowokować?