Publikacja w necie vs. publikacja "w realu"

1
W innym temacie Nine napisał, że "żadna redakcja nie opublikuje tekstu który był publikowany w internecie w całości, lub częściach"



Jak to z tym jest? Ktoś ma jakieś konkretne informacje? Czy faktycznie dotyczy to absolutnie wszystkich wydawnictw? A co jeśli tekst przesłany do wydawnictwa nieco się różni od tego opublikowanego? Co, jeśli rzeczony tekst zostanie z sieci usunięty przed publikacją w realu?

Bardzo mnie to ciekawi. Może pan Pilipiuk sypnąłby doświadczeniem? :D
[img]http://server.jassmedia.net/tutona/baner7s.png[/img]

2
Ja niestety nie pan Andrzej, ale mam nadzieję, że się nie pogniewasz, jeśli się wypowiem :)



Generalnie trzeba uprzedzić redakcję, że tekst już był (i gdzie dokładnie) publikowany, oraz pod jakim nickiem/ nazwiskiem (jeśli się używa pseudonimu). Tyczy się to zwłaszcza redakcji pism literackich (z własnego doświadczenia powiedzieć mogę tylko tyle, że raz zapomniałam wspomnieć o drugiej publikacji tego samego tekstu i było nieprzyjemnie ;/) . Wiem, że w internecie było coś takiego, że zanim autorka napisała książkę, najpierw w sieci egzystowało bardzo podobne opowiadanie, i jakoś nikomu to nie przeszkadzało, a zwłaszcza wydawcy, ale to nie była debiutantka...Poza tym wydawcy i tak nie przepadają, za ludźmi, których nikt nie zna, a jeśli jeszcze mają publikować za pieniądze coś, co już każdy mógł przeczytać w sieci za darmo, to sądzę, że może to być podstawą do dyskwalifikacji.

3
Dzięki Gryzipiórzyco :)

Poniżej przeklejam wiążącą dla mnie odpowiedź niejakiego mictlantecutli z Fabrica Librorum.


Zdecydowana większość wydawnictw (nieważne czy chodzi o książkowe wydawnictwa, czy czasopisma) chce publikować teksty "świeże", które wcześniej nie były czytane czyt. publikowane gdziekolwiek. Generalnie są uczuleni na internet i wiem to z doświadczenia - niestety bolesnego. Dwa moje opka najpierw zostały przyjęte do druku, po czym odrzucone ze względu na wczesniejszą publikacje w internecie. Tak jest i należy przyjąć to do świadomości. Oczywiście zdarza się, że dane wydawnictwo, na przykład ogłaszajac konkurs po zakończeniu którego zwycięzkie teksty mają trafić do antologii, nie podaje informacji, że utwór nie może być wcześniej publikowany. Nie robią problemów. Zdarza się to rzadko, ale jednak.

Jasne, że można przesłać tekst wcześniej publikowany dajmy na to na portalu literackiem, ale wtedy autor naraża się na swego rodzaju nieprzyjemnosci, które mogą wypłynąć, gdy wydawca zorientuje się, że tekst wisi na jakiejś stronie. DOdać należy, że łatwo to wykryć, choćby poprzez wpisanie tytułu w googlach. Tytuł można zmienić ostatecznie, ale po wpisaniu wybranej frazy z opowiadania i tak da radę sprawdzic conieco. Niektórzy się w to bawią, niestety.
[img]http://server.jassmedia.net/tutona/baner7s.png[/img]

4
Myślę, że jest to w pełni uzasadnione i nie ma nad czym gdybać. Na miejscu wydawcy też odrzuciłbym tekst zamieszczony wcześniej w internecie. Takie coś po prostu nie wchodzi w rachubę - kto poszedłby do kina na premierę widząc dany film wcześniej w telewizji? Oczywiście to czyta teoretyka, bo wszystkim nam dobrze wiadomo, że utwór w internecie może przeczytać co najwyżej kilkadziesiąt osób... Wydawce chyba to nie interesuje, a szkopuł twki w tym, że tekst taki po prostu byłby nieświeży. Potrafię to zrozumieć, nie potrafię jednak wytłumaczyć :roll:

Ale sądzę, że zbiory opowiadań rządzą się trochę innymi, łagodniejszymi zasadami, aniżeli powieści.



Wyżej nadmienione napisane jest przez człowieka, który nie miał z wydawnictwami jeszcze nic do czynienia. Post oparty jest na nieprawdziwych wydarzeniach. Zbieżność osób i nazwisk jest przypadkowa :lol:

5
A jeśli by zamieścić tekst w internecie, np na blogu, a potem, kiedy zdecydujemy się wysłać do redakcji, usunąć tekst z internetu, np zamknąć bloga, usunąć swój post na forum itp. Chyba by wtedy nie odkryli, że tekst już był kiedyś w necie, prawda?

6
No właśnie, w końcu czego oczy nie widzą tego sercu nie żal. ;) Najwyżej jakiś złośliwiec mógłby dać cynk, ale dowody - znikome.



Mnie to mierzi z innej mańki: kto w takim razie może subiektywnie stwierdzić, że warto wysłać tekst do druku? Rodzice? Nauczyciele? Dla mnie to mało przekonujące persony, a nie uśmiecha mi się zaczepiać obcych z prośbą: weź to oceń, bo znajomi i tak chwalą. Najłatwiej przez internet. A z drugiej strony po co się kogokolwiek pytać? Albo wydawnictwo wydrukuje albo nie, najwyżej się straci te parę złotych na znaczki. :lol:
Z powarzaniem, łynki i Móza.

[img]http://img444.imageshack.us/img444/8180/muzamtrxxw7.th.jpg[/img]

לא תקחו אותי - אני חופשי

7
Nie wiem czy to takie łatwe Obywatelko, bo z tego co pamiętam gdy się usunie, np. bloga to zostaje tak czy siak ślad po jego istnieniu,choćby jego główna strona (niepełna). Wiem to z własnego doświadczenia.

Też jestem zdania, że opowiadania publikowane w internecie nie interesują wydawnictw. Były oglądane przez ludzi, mogły być kopiowane, rozpowszechniane za plecami autora itp. Taki tekst traci moim zdaniem na, jak to ktoś już ujął, świeżości.

To co wrzuca się do internetu może być ciekawym sposobem na wyszukanie błędów, opini na temat pomysłów itd.

Nie wiem, ja się na tym nie znam, nie starałem się jeszcze nigdzie publikować niczego, więc moje zdanie jest najmniej podparte doświadczeniem.

Domyślam się jednak, jak to może być. Lecz chętnie przeczytam co powie Andrzej na ten temat, w końcu ma pewien bagaż doświadczeń
Po to upadamy żeby powstać.

Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.

8
Ja też jestem ciekaw. Niemniej zawczasowe usunięcie danego opowiadania albo powieści z neta wydaje mi się bardzo dobrym rozwiązaniem :) Chyba, że istnieją jakieś super techniki, które pozwalają nawet w takim przypadku dany utwór znaleźć :D

9
A to zależy gdzie się w necie opublikowało :)

Jeśli na jednym z portali literackich, może się tak zdarzyć, że nie da się usunąć tekstu, nawet na prośbę autora. Regulaminy trzeba czytać, bo tam często jest to napisane...(np Fabrica Librorum)

10
Gdzieś czytałem kiedyś o googlach, że przechowują na swoich dyskach twardych nawet stare wersje stron, tak że jak już ktoś usunie daną stronę, to ona i tak istnieje na dyskach google. Ponoć była nawet z tego cała awantura, ale w sumie nie wiem czy dalej tak robią.
Yet another mind of the Devil's design....

11
no cóż... ja jak na razie próbowałam swoich sił tylko na stronie deviantart.com, co nawiasem mówiąc i tak niewiele daje... większość zachwyca się twoją twórczością nie zwracając uwagi nawet na najgorsze błędy... co za bardzo nie pomaga w szlifowaniu warsztatu, jak łatwo się domyślić. jednak co do wydawnictw, przeglądając ich strony internetowe nie spotykałam się z zastrzeżeniem, że teksty publikowane w internecie nie będą brane pod uwagę... choć oczywiście może to mieć wpływ na ocenę.
Miłość nigdy nie rani - to ludzie. Ale także ludzie kochają...



Pisanie to pasja, nie sposób na zabicie czasu.

12
hmm... ja opublikowałam tylko recenzje na esencji - to też się liczy?
"Rada dla pisarzy: w pewnej chwili trzeba przestać pisać. Nawet przed zaczęciem".

"Dwie siły potężnieją w świecie intelektu: precyzja i bełkot. Zadanie: nie należy dopuścić do narodzin hybrydy - precyzyjnego bełkotu".

- Nieśmiertelny S.J. Lec

13
Zamieszczanie swoich prac w internecie to ogromne ryzyko i właśnie się o tym przekonałam. Przypadkiem natknęłam się na stronę, na której pewne dziewczę zamieściło moje opowiadanie, które kiedyś zamieściłam na swoim blogu. Oto mój blog, a to jej blog z moim opowiadaniem. Nie ma żadnej informacji czyje ani skąd. W nowszej notce napisałam jej, co o tym myślę, a tak naprawdę jestem zdrowo wkurzona. To stare opowiadanko, właśnie piszę je po raz drugi, chryja też nieduża, no ale, kacza stopa, zero poszanowania praw autorskich. Mam coraz większe opory przed zamieszczaniem swoich prac gdziekolwiek, nawet tutaj, coby sobie jakiś cwaniaczek nie pożyczył. :?
Z powarzaniem, łynki i Móza.

[img]http://img444.imageshack.us/img444/8180/muzamtrxxw7.th.jpg[/img]

לא תקחו אותי - אני חופשי

14
Wiesz nie przejmowałbym się zbytnio, zwłaszcza po przeczytaniu notki na samym dole: "Na faktach autentycznych". Takie pleonazmy to tylko w Erze.



Jednak plagiat to plagiat. Napisz do niej na maila żeby albo usunęła opowiadanie albo umieściła podpis czyjego autorstwa jest - jak wolisz. Jak tego nie zrobi, napisz do administratorów onet.bloga czy gdzie tam ona ma go założonego, oni to załatwią za ciebie.



Czasem warto wrzucić do google krótkie zdanie ze swojego opa i sprawdzić czy gdzieś go nie użyto bez naszej zgody.





P.S. Zaintrygowany sprawdziłem sobie cztery moje stare teksty, do których odczuwam pewien sentyment. Przy jednym odnalazł się plagiacik.

Mój tekst i jakiejś "blogaski".
Po to upadamy żeby powstać.

Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.

15
W ten właśnie sposób znalazłam ten splagiatowany tekst. Z tą różnicą, że w kochanych googlach wpisałam po prostu imię psa (Baraban) ciekawa, co wyskoczy. A tu - niespodzianka!



Swoją drogą... łał, w porównaniu z moim upomnieniem nie dałeś jej szansy. :D Muszę się nauczyć stanowczości.
Z powarzaniem, łynki i Móza.

[img]http://img444.imageshack.us/img444/8180/muzamtrxxw7.th.jpg[/img]

לא תקחו אותי - אני חופשי
ODPOWIEDZ

Wróć do „Wydawnictwa”