Fragment większej całości

1
Zamieszczam tutaj krótki fragment większej całości (jakieś 400 stron :)), tak, z ciekawości, czy dacie mi błogosławieństwo, czy spuścicie łomot ;)


Doktor przeciągnął się na krześle. Był już naprawdę zmęczony. Poranny dyżur w szpitalu, etat w państwowej przychodni i teraz tutaj, szósta godzina w prywatnym gabinecie dawały mu się we znaki do tego stopnia, że pacjentki, najzwyczajniej w świecie, zaczęły go irytować. Panie doktorze, a czy te rozstępy po ciąży to zejdą? A po tych tabletkach, to ja jestem strasznie gruba. Tu mnie boli, trochę niżej, o tu. Obawiał się, że jeszcze chwila i nie wytrzyma. Po szesnastu godzinach jedyne, czego pragnął, to prysznic i ciepłe, wciąż jędrne ciało Stefanii. Dotknąwszy podbródka poczuł, iż zarost bez najmniejszego problemu poradził sobie z cienką powłoką naskórka i zaczyna kiełkować tak, by rano, tuż przed goleniem, upodobnić go do egzotycznego przestępcy. Atramentowe, głęboko osadzone oczy z gęstymi rzęsami i krzaczaste, szerokie na jakieś dwa centymetry brwi nadawały twarzy bandycki charakter. Śniada cera, kompilacja genów białego ojca i pochodzącej z Nairobi matki sprawiała, że teraz, w lecie, wyglądał na ciemnoskórego. Włosy w hebanowym odcieniu, pozbawione jakichkolwiek oznak upływającego czasu, odejmowały mu lat.
Westchnął i spojrzał w monitor. Było tu wszystko - ciąże, cysty, grzybice, brodawczaki, cztery przypadki kontrolne bez żadnych uwidocznionych patologii i niestety jeden nowotwór, zaawansowany, wygrywający w przedbiegach. W tym akurat przypadku sprawa była jasna - inauguracja walki o życie niespełna dwudziestoletniej dziewczyny, stanowiła jednocześnie jej finał.
Jeszcze mocniej ugruntowany w niezmiennym od lat przekonaniu, wzdrygnął się. Był pewien, że Bóg nie istnieje, że to marketingowy twór powołany do życia wiecznego przez najgorsze ludzkie popędy. Przecież Miłością nie mógł być ten, który rzeźbiąc idealne krągłości, szczupłe talie i promienne uśmiechy, nagle postanawiał to wszystko odebrać - często bez ostrzeżenia, prawie zawsze bez zgody. Dlatego w niego nie wierzył, a jeśli już, w jego świecie Bóg był zwykłym, pospolitym łajdakiem.
Pośliniwszy kciuk doktor roztarł ślad po długopisie na palcu wskazującym i zahaczając wzrokiem o cyferblat nowego zegarka, dał spóźnialskiej jeszcze tylko pięć minut. Dwudziesta druga dwadzieścia. Na liście pozostała ostatnia pacjentka. Mimo, że była tu tylko raz, pamiętał ją, takiej kobiety nie sposób było zapomnieć. Naprawdę atrakcyjna przyciągała wzrok, jednak miała w sobie coś, co sprawiało, że nigdy nie odważyłby się wykroczyć poza zawodowe relacje. Nie dlatego, że flirtowanie z pacjentką naruszało kodeks etyczny, zgodnie z którym postępował odkąd zaczął pracować, czasami mu się zdarzało, luźna pogawędka, subtelne komplementy. Ale nie z nią. Nie potrafił tego nazwać, ale było w niej coś, co budziło nieufność, co sprawiało, że czuł się onieśmielony i spięty.
-Przepraszam za spóźnienie. - Kobieta, o której myślał, stanęła w drzwiach, uśmiechnięta i piękna, nawet o tej porze, kiedy większość ludzi marniała i traciła kolory. Nie zwrócił uwagi na to, co miała na sobie, nigdy nie zwracał, jednak od razu zauważył czerwone szpilki, w jego mniemaniu kwintesencję kobiecości i szyku. Wyglądała bosko. - Mam nadzieję, że nie czekał pan długo.
-Nie, nie – zaprzeczył, odwzajemniając uśmiech. - Proszę usiąść. Za dziesięć minut miałem wychodzić, więc cieszę się, że jednak pani zdążyła.
-Ja też się cieszę. I mam nadzieję, że załatwimy to szybko.
Skrzywił się nieco na ton, którego wyjątkowo nie lubił. Mimo dość ciepłej barwy, dała się słyszeć tam nuta nieznosząca sprzeciwu.
-W czym mogę pani pomóc? - Jednym kliknięciem myszki przywołał kartę pacjentki. Jego twarz rozjaśniała. W gabinecie, w którym jedyne źródło światła stanowiła mała lampka biurkowa, panował półmrok.
-Prawdopodobnie jestem w ciąży – oznajmiła sucho.
-Robiła pani test?
-Tak. Wyszedł pozytywny.
-Data ostatniej miesiączki?
-Trzydziesty pierwszy maj.
Doktor wprawnie uderzał w klawisze klawiatury.
-Niech się pani rozbierze - nakazał.
Podczas, gdy pacjentka przygotowywała się do badania, jeszcze raz zerknął na bieżąca historię, uzupełnioną o dane z wywiadu przeprowadzonego na pierwszej wizycie. Z punktu medycznego nie było tu nic, co mogłoby przyciągnąć uwagę, żadnych cyst, nadżerek, guzków w piersiach. W tabeli ciąża/poród/połóg kilka zdań.
-Według informacji z karty widzę, że była już pani w ciąży.
-Tak – potwierdziła. - Poroniłam.
Choć brzmiała zdecydowanie, lekarz wyczuł wahanie, jakąś milisekundową pauzę, którą wariograf odczytałby jako kłamstwo.
Badanie trwało niecałe pięć minut. Ekran ukazujący wnętrze macicy wyglądał jak próbnik tynku w sklepie z farbami - z szarobiałych kropek, tworzących bliżej nieokreślone wzory, trudno byłoby wyłowić zygotę, zaczątek kolejnej ludzkiej istoty. W niemalże nabożnym skupieniu doktor przyciskał jakieś małe guziki, po czym odwróciwszy monitor, wyłączonym długopisem zakreślił kółko.
-Tutaj mamy ciałko żółte.
Kobieta uniosła głowę.
-Czyli mówiąc kolokwialnie coś, co biorąc pod uwagę brak owulacji i dwie kreski na teście, najpewniej oznacza wczesną ciążę.
-To pewne?
-Żeby potwierdzić, należy zrobić badanie na poziom hormonu beta HCG. Poza tym, musi się pani liczyć, że na tym etapie... sama pani rozumie. Tym bardziej, że było już poronienie.
-Rozumiem - ucięła. - Proszę w takim razie o skierowanie.
-Badanie proszę zrobić w odstępie dwudziestu czterech godzin – powiedział, kiedy pacjentka z powrotem usiadła po przeciwnej stronie biurka. Podając druk skierowania, czekał, że może coś powie, o coś zapyta. - Wzrost poziomu beta HCG da nam pewność, że jest ciąża.
-Ok.
-Jeszcze jedno. - Pospiesznie przebiegł wzrokiem po szklanym ekranie. - Nie mam wpisanej przyczyny poronienia i wieku płodu.
-Przyczyny naturalne, dwunasty tydzień.
-Ile pani miała lat?
Znowu chwila wahania, milisekundowa, ale jednak.
-Dwadzieścia jeden.
-Ciąża pojedyncza, czy...
-Bliźniacza.
-Nigdy potem nie była pani...
-Nie byłam. Coś jeszcze?
-A jak piersi? Bada się pani?
-Czasami.
-To może... skoro już pani tu jest. – Sam nie wiedział, co go podkusiło. Przecież chciał jak najszybciej wrócić do domu.
W chwilę potem stała przed nim naga od pasa w górę. Usadzając wzrok ponad ramieniem pacjentki delikatnie, kawałek po kawałku zbadał najpierw jedną, potem drugą pierś. Były lekko nabrzmiałe.
-Wszystko w porządku? - zapytała, kiedy ten, po raz kolejny, wrócił w to samo miejsce. Nagle, z jakiś powodów, zapragnął z tą swoją bandycką urodą wyglądać nieco łagodniej, mniej złowieszczo. Odchrząknął.
-Zrobimy jeszcze usg, proszę się położyć.
-Coś tam jest?
-To standardowa procedura - odpowiedział rzeczowo, uśmiechając się chyba trochę zbyt promiennie. W jej głosie wyczuł wyraźny niepokój.
Podczas badania przyglądała mu się uważnie.
-Może się pani ubrać. - Unikając wzroku pacjentki, urwał kawałek papierowego ręcznika.
Kiedy się wycierała, szybko uzupełnił dane. Kurwa mać!
Od razu to wyczuł - lewa pierś, tuż nad brodawką, nieco w kierunku pachy. Zgrubienie, niewyprażone kukurydziane ziarenko, które, uparte, nie chciało umknąć spod palców. I choć konieczność biopsji nie podlegała dyskusji, kilkudziesięcioletnie doświadczenie, obraz usg, wyraźnie powiększone węzły pachowe piersiowe oraz intuicja, która nigdy go nie zawiodła, sprawiły, że zrobiło mu się żal tej pięknej, nieco zuchwałej kobiety.
Pochylił się i z nadzieją, że tym razem, choć raz, intuicja mu zagra na nosie, ubrał w słowa kolejną, smutną historię. W chwilę potem wrócił myślami do ciepłego, zdrowego ciała Stefanii.
Tak. Zdecydowanie chciał być już w domu.

Ponieważ ostatnio wiele osób wstawia fragmenty tekstów z nieprawidłowym opisem, przypominam fragment regulaminu o tytułach:
4. Nazywanie tematów:

§ 1. „Tytuł tekstu” +[gatunek] (np. opowiadanie fantasy) + ewentualnie dodatkowe informacje (np. że to jedynie fragment). Teksty bez opisu będą blokowane. (Nie dotyczy tekstów w dziale Miniatur)

§ 2. Nie wpisujemy tytułów w rodzaju: „Zobaczcie co napisałem” lub „Hej, może się Wam spodoba” oraz „Fragment nie wiem czego”. Tak oznaczone teksty mogą zostać usunięte bez powiadomienia autora.
WR

Fragment większej całości

2
Mi się dobrze czytało. Trochę mnie tylko zraził podany "na dzień dobry" opis wyglądu bohatera. To znaczy jeżeli to nie są pierwsze zdania powieści, to ok :) No i to tylko mnie może nie pasować.
Napisz coś więcej o tym tekście - co to za gatunek? Jaki będzie temat? Ten fragment zapowiada się ciekawie.
Justyna_C pisze: Ekran ukazujący wnętrze macicy wyglądał jak próbnik tynku w sklepie z farbami
Nie jestem pewna czy lekarzowi to się tak kojarzy?
Justyna_C pisze: Jednym kliknięciem myszki przywołał kartę pacjentki. Jego twarz rozjaśniała.
Rozumiem, że chodzi o poświatę od monitora, ale pierwsze skojarzenie jest z radością.

Scena zaczyna się od wzmianki o nowotworze i kończy wykryciem guzka, także u młodej pacjentki - nie wiem czy ta sugestia na początku nie wpływa na odbiór tej (bardzo ładnie poprowadzonej) sceny z badaniem piersi.
gosia

„Szczęście nie polega na tym, że możesz robić, co chcesz, ale na tym, że chcesz tego, co robisz.” (Lew Tołstoj).

Obrazek

Fragment większej całości

3
Cześć,

Justyno, dostaniesz błogosławieństwo, nie kopniaki. Taką scenę łatwo zepsuć z pomocą bezbronnych szczeniaczków, natomiast Tobie udało się zachować proporcje między wymuszaniem emocji a opisem. Masz naprawdę dobre momenty (Kobieta, o której myślał, stanęła w drzwiach, uśmiechnięta i piękna, nawet o tej porze, kiedy większość ludzi marniała i traciła kolory.), które zdarza ci się zepsuć sztampą (Wyglądała bosko), ale ogólnie: to dobry tekst.
Coś tam było? Człowiek! Może dostał? Może!

Fragment większej całości

4
Dziękuję ithilhin za komentarz.
ithilhin pisze: Napisz coś więcej o tym tekście - co to za gatunek? Jaki będzie temat? Ten fragment zapowiada się ciekawie.
Może, żeby się nie rozpisywać, zacytuję fragment:

-W książce - powtórzyła, przyglądając się pacjentce uważnie. - Pani uwielbia książki, prawda?
-O tak! Zawsze kochałam czytać.
-Dlaczego?
-Dlaczego? Chyba dlatego, że lubię przez chwilę żyć cudzym życiem. Bez żadnych konsekwencji.
-To prawda. Też to lubię. - Terapeutka pozwoliła sobie na luźną uwagę, po czym dodała: - Mam pewien pomysł...
-Tak?
-Niech się pani rozluźni i zamknie oczy.
Marysia chętnie przystała na propozycję. Poprawiła się na krześle i przymknęła oczy.
-Proszę sobie wyobrazić taką historię – zaczęła tamta miękkim głosem. - Jest sobie kobieta. Doświadczona, z traumatycznym przeżyciem z dzieciństwa, które w akcie samoobrony wypiera ze świadomości. Jest jedną wielką kupą kompleksów, a jej najsurowszym sędzią nie jest – jak jej się wydaje - matka, tylko ona sama. Żyjąc w poczuciu własnej niedoskonałości, nie wierzy, że zasługuje na cokolwiek dobrego - na miłość, na przyjaźń, na to, by się przy niej choć na chwilę zatrzymać. Jest nieszczęśliwa, nieprzychylna najbliższym. W jej głowie toczy się ciągła walka - z jednej strony niczego bardziej nie pragnie niż kochać i być kochaną, z drugiej uważa, że na to nie zasługuje. Kocha i nienawidzi jednocześnie, współczuje i szydzi, pragnie i odrzuca. Cierpi jej dusza i cierpi ciało. Kobieta niszczy wszystko, co dobre. Męża popycha w ramiona innej, siostrze złorzeczy, matki nienawidzi. Jednocześnie pragnie miłości i akceptacji. A przede wszystkim pragnie przestać się bać. Pewnej nocy widzi w ogrodzie coś, co sprawia, że zaczyna odliczać czas, czas do czegoś złego... bardzo złego. Właśnie wtedy, pierwszy raz tak intensywnie czuje, że musi podążać za własnym instynktem, że kiedy przeszłość wychyla swój wścibski nos... najpierw w słowach mamy, potem w zdjęciu, wchodzi w nią i próbuje zrozumieć. I otwiera puszkę Pandory. To co miało jej pomóc, prowadzi na skraj obłędu. Nie widzi innej drogi, jak tylko wyjść naprzeciw kobiecie z ogrodu. Na szczęście jest on, człowiek, który się przy niej na dłużej zatrzymał.


Dzięki Filip za wyrażenie zdania. Cieszę się, że mój tyłek, póki co, ocalał :)

Fragment większej całości

5
Jest jedną wielką kupą kompleksów,(...)Żyjąc w poczuciu własnej niedoskonałości, nie wierzy, że zasługuje na cokolwiek dobrego - na miłość, na przyjaźń, na to, by się przy niej choć na chwilę zatrzymać. Jest nieszczęśliwa, nieprzychylna najbliższym. W jej głowie toczy się ciągła walka - z jednej strony niczego bardziej nie pragnie niż kochać i być kochaną, z drugiej uważa, że na to nie zasługuje. Kocha i nienawidzi jednocześnie, współczuje i szydzi, pragnie i odrzuca. Cierpi jej dusza i cierpi ciało. Kobieta niszczy wszystko, co dobre. Męża popycha w ramiona innej, siostrze złorzeczy, matki nienawidzi. Jednocześnie pragnie miłości i akceptacji.
O tym będzie twój text?
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.

Fragment większej całości

7
Justyna_C pisze: szerokie na jakieś dwa centymetry brwi nadawały twarzy bandycki charakter.
Raczej: bandycki wyraz.
Justyna_C pisze: Śniada cera, kompilacja genów białego ojca i pochodzącej z Nairobi matki sprawiała, że teraz, w lecie, wyglądał na ciemnoskórego.
Raczej: śniada cera, efekt (skutek) kompilacji genów...
Doktor jest Mulatem, więc może "wyglądać na ciemnoskórego" niezależnie od pory roku :)
Justyna_C pisze: Dlatego w niego nie wierzył, a jeśli już, w jego świecie Bóg był zwykłym, pospolitym łajdakiem.
Ej, nie idź na łatwiznę. Nie wierzył, to nie wierzył, ale jeśli już, to Bóg, który stwarza, tak z niczego, świat i te wszystkie krągłości i uśmiechy, nie może być zwykłym ani pospolitym. Choćby nawet miał być łajdakiem.
Justyna_C pisze: od razu zauważył czerwone szpilki, w jego mniemaniu kwintesencję kobiecości i szyku. Wyglądała bosko.
Doktor to nie gimnazjalistka. Podkreślone można usunąć.
Justyna_C pisze: wyraźnie powiększone węzły pachowe piersiowe
Pachowo-piersiowe? Pachowe i piersiowe?
Justyna_C pisze: Pochylił się i z nadzieją, że tym razem, choć raz, intuicja mu zagra na nosie, ubrał w słowa kolejną, smutną historię.
Czyli co zrobił? Wpisał do karty hipotetyczne rozpoznanie? Powiedział pacjentce o swoich podejrzeniach? Bo przecież nie napisał noweli o pięknej kobiecie umierającej na raka piersi.

Piszesz sprawnie, czasem tylko potrzebne są poprawki językowe. O bohaterach trudno na razie wiele powiedzieć, ale umiejętnie sugerujesz, że doktor ma jakieś życie osobiste, natomiast pacjentka coś ukrywa. To dobrze rokuje na przyszłość. Lepiej, niż ten kolejny fragment, który wrzuciłaś w dalszym poście :)

Aha: w poprawnym zapisie dialogu myślnik (półpauza) zawsze jest oddzielony spacją od pierwszego słowa!
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

Fragment większej całości

8
Dziękuję Rubia. Faktycznie celne uwagi.
Co do tego kolejnego fragmentu, który wg Ciebie nie rokuje dobrze, to - niestety ;), musi tak zostać. Terapeutka "podsumowuje pacjentkę" taką suchą, rzeczową wyliczanką w konkretnym celu.
Chyba, że chciałaś powiedzieć, że temat mojej powieści nie rokuje dobrze? :roll:

Fragment większej całości

9
ithilhin pisze: Scena zaczyna się od wzmianki o nowotworze i kończy wykryciem guzka, także u młodej pacjentki - nie wiem czy ta sugestia na początku nie wpływa na odbiór tej (bardzo ładnie poprowadzonej) sceny z badaniem piersi.
W zasadzie mam takie samo wrażenie.
Tym wtrętem (na początku) zmniejszyłaś siłę oddziaływania informacji o tym, że pacjentka ma guza/raka - czyli już przeżyliśmy w jakimś stopniu emocję/emocje, które wywołał fragment o nowotworze u młodej dziewczyny, a na koniec sceny dajesz czytelnikowi ten sam bodziec (wiadoma rzecz, że reakcja czytelnika będzie słabsza).
Co zrobić? Żeby nie usuwać tego akapitu o Bogu itd... zmieniłabym historię choroby tej młodej dziewczyny (tej pierwszej z nowotworem) na np. sytuację, że chciała być w ciąży i obumarł płód - ciąża biochemiczna, lub ma PCOS i lekarz informuje, że nie będzie mogła mieć dzieci, lub ewentualnie, że jest młoda ale już przekwita. W takim wypadku masz ładny motyw - osoby która chce mieć dziecko i nie może. I nie masz powtórzenia (zbiegu) dwóch takich samych sytuacji fabularnych (dwie młode, atrakcyjne kobiety z nowotworem).

Reszta bardzo fajnie napisana. Czytałabym :)

Fragment większej całości

10
Augusta pisze: W zasadzie mam takie samo wrażenie. Tym wtrętem (na początku) zmniejszyłaś siłę oddziaływania informacji o tym, że pacjentka ma guza/raka - czyli już przeżyliśmy w jakimś stopniu emocję/emocje, które wywołał fragment o nowotworze u młodej dziewczyny, a na koniec sceny dajesz czytelnikowi ten sam bodziec (wiadoma rzecz, że reakcja czytelnika będzie słabsza).
Macie rację! Zdecydowanie trafna uwaga!
Bardzo dziękuję.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron