Pamietam dzień, kiedy opowiadałeś mi o śmierci babci. Potem brat zabrał mnie na spacer, padał deszcz i duże koła autobusu ochlapywały nas wodą z bąblujących kałuż.
Pamiętam dzień, kiedy brat zadzwonił, że umarłeś. Jechałam autobusem do pracy. Wystarczyły dwa słowa, żeby zmienił się świat, choć mijały mnie te same przystanki, zapisane w pamięci jak na kliszy fotograficznej.
Pamiętam dzień, w którym kupiłam parasol na Twój pogrzeb. Lekka mżawka filtrowała niczym światło, dźwięki trąbki mknące niebem nad cmentarzem, a czarny materiał chronił moje pożegnanie przed współczującymi spojrzeniami.
Następnego dnia zgubiłam go w autobusie, przemierzającym wciąż moje przystanki, w drodze do pracy.