Polowanie
Dwójka kłusowników od kilku godzin brnęła przez gęstwinę w akompaniamencie chóralnego cykania świerszczy, zawodzenia wiatru i szelestu liści. Otaczała ich jedynie bezkresna zieleń. Powyginane drzewa pięły się do chmur niczym wątłe kolumny rozrosłej katedry. Pod gałęziastym stropem rozciągało się runo leśne, pogrążone w niemal całkowitej ciemności, którą przecinały pojedyncze smugi światła księżyca, pełne tańczących owadów.
Obie postacie trzymały w rękach strzelby i jednostajnie skanowały swoim rozżarzonym do czerwoności wzrokiem ściółkę. Ich kanciaste usta wypluwały chmury dymu, a pożółkłe kły szczękały z podniecenia. Oba serca łomotały równomiernie, krew pulsowała w żyłach jakby w takt metronomu – wiedzieli, że muszą dorwać ofiarę przed nastaniem świtu.
Minęła godzina. Wiatr wzmagał się, a cały las falował, niczym gigantyczny, zielony ocean. Z oddali dobiegało niespokojne mamrotanie ptaków. Łowcy wiedzieli, że zbliżają się do celu. Otaczające ich drzewa były już niemal bezlistne, a kompostujące liście sięgały tu do kolan. W powietrzu dało się wyczuć subtelną woń rozkładu, która z każdym krokiem stawała się coraz wyraźniejsza. Kiedy odór stał się nie do zniesienia, postacie krzyknęły coś do siebie i zastygły w oczekiwaniu.
W jednym momencie ryk wiatru i odgłosy zwierząt ucichły. Las zamarł, w złowrogiej stazie. Zapanowała idealna cisza, którą przerywało jedynie urywane trzaskanie, przypominające dźwięk łamanej gałązki.
Trzask...trzask...trzask...Trzask...
Trzask... trzask...
Trzask...
Spośród drzew powoli zaczął wyłaniać się biały jeleń. Oczy pokryte miał bielmem, a z jego pyska wypełzały larwy. Klatka piersiowa stworzenia zapadała się gwałtownie w górę i w dół odsłaniając szereg żeber. Jego wychudzony tułów pokryty plamami pleśni poruszał się na czterech cherlawych nogach. Z każdym krokiem kończyny zwierzęcia łamały się w kilku miejscach i wyginały pod nienaturalnym kątem. Nieszczęśnik co chwilę upadał, po czym podnosił się stawiając kolejny chwiejny krok. Jego chód przypominał ruch zepsutej, nakręcanej zabawki, w której poszczególne części ciała ze sobą nie współpracują. Jeleń dziko zataczał głową kręgi, jakby próbując odgonić od siebie obłażące go muchy.
Łowcy popatrzyli podnieceni na wierzgające zwierze i bez słowa rzucili się do uczty.