Gdzie jest Bałwan - miniaturka przewrotna na fikołki

1
Zimno było. Śnieg padał. Rzekł tedy chłop do baby swojej:
- Kiedy wiosna będzie, babo?
- Nie będzie jej w tych rokach – rzekła baba. – Ale pytasz, chłopie mój!...
- No – jęknął chłop. – Bajam, ale dlaczego nie będzie „Jej”?
- A widział, co dzieje się z ptakami, na ten przykład?
- A co się dzieje? – dopytał zaskoczony chłop.
- Niech się rozejrzy, to może pojmie.
Rozejrzał się więc chłop.
Po bokach, w górę i w dół nawet spojrzał; pod nogi same, swoje; na śnieg zdeptany. I ten świeży też. Z nieb spadnięty przed chwilami; puszysty; w obfitości wszelkiej; kaprysami z chmur strącony.
Od tego łbem kręcenia i zarzucania, aż mu w gałkach pociemniało; ślepia zamgliło; aż w ustach zaschło. A potemami, zaraz, w lędźwiach starych artretyzmem postraszyło.
Co ujrzał?
Po pierwsze – psy przy budach wciąż szczekały na listonosza pana, jako pierwej. Po drugie – mrozisko okrutne było i srogie. Po trzecie w kluczowym fragmencie – na końcu ulicy ich, dzieciaki ichnie ichnich onych sąsiadowych, na saniach sunęły i bałwana toczyły. Nawet marchew na nos miały. I węgielki na guzików parę. Zimno to i na bałwana pora. I na katary z nosów; i na kaszle nawet; oskrzelowe, mokre, suche; w rzeczy samej, bo wszelakiej – różne. Zima to zima. Zimność zimna. I tyle.
Rozejrzał się za skrzydlatymi.
„Gdzie są?”.
Ani ptaszka jednego; ani wróblowatego; ani wrona nawet. Nic. Zero kompletne w drzew koronach.
„Co też ten bab mi prawi? Bajań ciąg dalszy to jest? Jakiś?”.
- Dlaczego? – powtórzył swoje chłop.
- Bo tak! Więc jak? Widzi już?
Guzik tam widział, ale jak to babie swojej powiedzieć, że nic? Wie kto? Prawda, że nikt? Swojej babie rzecze się tylko rzeczy znane i wiadome. Oczywista oczywistość. Przecież.
- Oj, babo, babo, babooo!... – pobabował chłop i tyle go widzieli.
Zabrał się, jako pierwej, za kopanie w śniegu tunelu głębokiego, schronowego.
Jeden wszakże kopać lubi; drugi wpadać w wykopane. Los taki. Byt nijaki.
- Chodź, bo idą! – zakrzyknęła zaraz potem baba.
Fakt. Szli. Całą szerokością ulicy. Flagi mieli, dykty, znaki. Paciorki.
- Dużo ich – powiedział chłop, krople otrzepując z grzywy swej, potem spotniałej.
- Nooo! – przytaknęła baba. – Ciekawe, co dzisiajami pokrzykają?
Jeszcze cicho byli. Szli jedynie, głośno ciągnąc nosami i nogami. Z przodu ważni; z tyłu mniej. Wielość luda; mnogi tłum. Dużo, dużo, dużo ich!
- Chodu! – wrzasnął chłop na bachory ichnich. – Do domów poszli! Na baje patrzeć! Już ich nie ma!
Czmychnęli, prędzej jeden od szóstego. Siódmy biegł za nimi i beksał, że nie chce. Kunus taki; niedorostek zupełny z tęczowym pomponem na czapie; smarkun zasmarkany.
Zeszli z ulicy i oni. Na schodach chaty kurnej, czynszowej stanęli. Jedno obok drugiego; chłop obok baby swojej; ramionami się zetknęli i patrzyli z uwagą, na to, co szło i przestać nie zamierzało.
Wtedy szpetny z szeregu pierwszego policzki nadął i wrzasnął głosem tak silnym, że od wrzasku tego czkawica babę dopadła.
- Gdzie jest bałwan?! – wrzaskonił.
Tuptaki za nim natychmiastowo myśl takową przejęły i jeszcze głośniej wrzasnęły:
- Gdzie bałwan?! Gdzie? Gdzie? Gdzie?!
Flagi unieśli, dyktami zatrzęśli; mali, wielcy i ci średni też.
Podskoczyło się chłopu z wrażenia; w górę uniosło, hopnęło. Śnieżką za to oberwał, w sam środek lica jego wycelowaną. Łup! Przed setną jedenastą osłoniła go już baba.
- Łba nie pochylaj! Ani mi się waż! – ostrzegła.
- Ludziska są przereklamowane – orzekł w końcu chłop. – Mocno coś.
- Za to, kiedy chłopy się popiją, poszaleją, to mnie może wezmą za młodą dziewczynę, a niektóry pocałuje! – zachichała baba.
- To „Stara baśń”, babo. – Machnął łapą swą, spracowaną. – Też ci się zachciewa!
- Pójdź tedy, chłopie mój, na ośmiorniczki jakieś – posłyszał. - Idziem?
Poszli więc jak w dym.

I było mniam. Wielkie mniam. Babie, chłopu, lecz nie nam. Takie zwykłe ram pam pam.
Wiem, że oni nigdy tego nie zrozumieją, ale pod moją maską sarkazmu wspomnienia żyją.

Gdzie jest Bałwan - miniaturka przewrotna na fikołki

2
Gdyby opowiastka była anonimowa, w życiu nie zgadłabym, że jest Twojego autorstwa:) Stylizacja na ludowe bajanie. Pokrętne, sarkazmem w neologizmach i składni wypowiedzi literacko znaczone.
Gdzie jest Bałwan? Czytelnik, czyli konkretny wyborca ;)
No nie wiem, być może narrator wcale nie celuje w politykę i naszą polską prowincję. Na razie jednak brakuje mi alternatywnego odczytu.
Mnóstwo średników, kilka myśli w cudzysłowach.
Soczyste fikołki, przaśne, prześmiewcze.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Miniatura literacka”