Czytelnik współczesny

1
Nie wiem czy dobry dział, ale wydaje mi się, że temat ten najwięcej wspólnego ma właśnie z wydawaniem książek.

Obiecałem, że poskromię jakoś swój język. Chyba nie dam rady... Zapraszam więc każdego gotowego na długą dyskusję o przyszłości współczesnej literatury. Resztę w sumie też zapraszam...


Cała moja bulwersjacja mentalna zaczęła się, gdy w temacie o akcji "Niech się wyda!" przeczytałem to:
Milly pisze:Nieśmiało zapytam raz jeszcze... :)
Rozumiem, że jedno opowiadanie nie wchodzi w grę, ale co będzie, jeśli ktoś ma powiedzmy 15-20 dobrych, ale krótkich tekstów, z których po złożeniu wyjdzie całkiem pokaźny zbiorek opowiadań? A jeśli dopuszczacie taką możliwość, to czy są jakieś zastrzeżenia, np. że opowiadania muszą być osadzone w jednym świecie, albo ma je łączyć ten sam bohater, albo jedna tematyka, czy też mogą być zupełnie ze sobą niepowiązane, ale w tym samym gatunku? Proszę o rozwianie moich wątpliwości :)
i odpowiedź
Martinius pisze:Milly - aktualnie to nie wchodzi w grę i nie chodzi tutaj o nasze "widzimisię" ale o rynek wydawniczy i zapotrzebowanie. Dystrybutorzy i księgarnie bardzo niechętnie sięgają po taką literaturę - zwłaszcza debiutantów.

*khy, khy, rzyg, bełt, drap drap, swęd swęd*

Że co?! "nie chodzi tutaj o nasze "widzimisię" ale o rynek wydawniczy i zapotrzebowanie." Minie bardzo dużo czasu, zanim pojmę gdzie tu jest sens, a gdzie logika.

A. Wyobraźmy sobie współczesnego człowieka lat 25. Niedawno skończył studia, jest młody, dynamicznie się rozwija, zdobył już jakąś prace i jednocześnie nadal się szkoli. Załóżmy, że nawet lubi książki i ma kasę.
B. Wyobraźmy sobie teraz drugiego współczesnego młodego człowieka lat 25. Też skończył studia, ale pracy nie znalazł. No, może i znalazł - ale zajmująca i słabo płatna, albo w ogóle jakaś dorywcza. W jego branży szaleje bezrobocie (bo studiował np. filozofię cz inny taki chów krów i technologie papirusu). Załóżmy, że nawet lubi książki i jest na tyle zacięty, żeby sobie na nie odkładać kase.

A teraz pomyśl, czego Ci dwaj młodzi ludzie - tak skrajni, a tak podobni - nie mają. (Warto dodać, że tą "rzecz" indianie hopi-siupi z dorzecza Guadalapungur mają aż w nadmiarze.)

O czym mówię? Chodzi oczywiście o CZAS.

Wyścig szczurów, walka o pracę, wykształcenie, kasę itd. to cechy współczesnego świata. (Romatyków-filozofów żywiących się korzonkami i mieszkających w szałasie pomijam.)

Młody człowiek ma wybór - wybrać rozrywkę prostą, niezobowiązującą, czasowo regulowalną (np. gry, TV, jakieś sporty itp.) lub też sięgnąć po książkę.

Tutaj czeka go kolejny wybór - 153243432-stronicowa cegła znanego i prestiżowego autora Stefana Króla "Czcicele Bobrzej Nory" (129zł) lub zbiór krótkich "pięciominutowych" opowiadań rodzimego autora Rafała Żołędźskiego "Rozjechali mi żabę po 12 hamburgerów sztuka" (12zł).

W książce Stefana Króla wstęp kończy się na 132 stronie. Akcja nabiera tępa na stronie 53443, na 23445 nabiera rozpędu, na 542354 zapierdziela jak królik na heroinie, potem następuje Nieoczekiwany Zwrot Akcji, królik wpada w poślizg, wylatuje za zakręt, szaleńczo kotłuje łapkami po asfalcie, włącza się hamowanie tarczowe, wspomaganie kierownicy akcja nabiera coraz większego tempa właściwietojuższaleńczagonitwasłowazasłowem....... mózg biednego, spracowanego współczesnego czytelnika exploduje. *plum*

Natomiast w zbiorze opowiadań Rafała Żołędźskiego znajduje się 35 krótkich, kilkustronicowych opowiadań, każde o fabule zamkniętej. Łączy je tylko lekki i przyjemny styl autora i gatunek - załóżmy, że surrealistyczny horror z lekką nutką czarnego humoru.
Współczesny Młody Człowiek wraca po pracy/studiach/czymśtam, zmęczony (czy tam skacowany) siada w fotelu. Widzi dwie rzeczy: konsolę XKloc180 i najnowszego Super Uber Solar Street Fighter IV Turbo: Expanded Edition Online oraz zbiorek opowiadań Żołędźskiego. Postanawia sobie poczytać. Sięga więc po książkę i czyta.

21:06 - Przeczytał pierwsze opowiadanie. Niezłe. Proste, acz ciekawe.
21:15 - Przeczytał kolejne. Dłuższe, ale z zaskakującą pointą. Poziom szczęścia rośnie.
21:16 - Mikrofalówka piszczy, pizza gotowa. Idzie po pizzę, wraca z pizzą, wciąga pizzę jak wygłodniała maciora wiosną. Kolejne opowiadanko jest na tyle zgrabne, że mózg radzi sobie jednocześnie z kierowaniem ręką do ust i oczami po tekście.
21:30 - Pizza skonsumowana, tak jak kolejne 2 opowiadania. Przy ostatnim zachłysnął się ze śmiechu i troche ketchupu skapnęło na stronę, przez co tekst się ubrudził i kluczowy dla fabuły moment został ukryty. Nic nie szkodzi - to tylko jedno, krótkie opowiadanie. Zgodnie z prawami Murphy'ego, przy czytaniu książki Stefana Króla ketchup kapnął by akurat na kluczowy moment w fabule, gdy Poboczny Bohater Historii Częściowo Związanej Z Główną Osią Odnogi Centralnej Fabuły mówi do Dziadka Bobra, że jego ojcem jest.... no właśnie, nie wiadomo. Pieprzony ketchup...
22:00 - Uchahany do łez, kortyzol tryska uszami, czytelnik szczęśliwy i w duchu dziękuje autorowi za podarowanie mu paru odstresowujących chwil. Została jeszcze połowa opowiadań. Będzie co czytać w autobusie.


Czytelnik, który ma czas na czytanie powieści to albo uczniak, albo "oldsqlowiec" lat 40+ pamiętający, jak to się za komuny "Fantastyke" przynosiło do szkoły i podniecało wizjami Lema... albo człowiek w wieku dowolnym, który ma na to czas i ochotę. Łapki w górę! Jeeeden... dwaaa... ej, schowaj tą drugą rękę!

Ja natomiast chętnie sięgnę po zbiorek opowiadań. Hmm... Lovecraft nie żyje, Sawaszkiewicz nie żyje... Cholera. Gdzie się podziały zbiory opowiadań?


Świat będzie nieuchronnie zmierzał ku minimalizmowi, skracaniu czasu trwania różnych czynności, w tym zapewne czytania. A jeśli nie skracaniu, to maxymalizowaniu przyjemności z tego wynikłej. (Nie wyjeżdżać mi tylko teraz z Fahrenheitem czy inną taką pseudomądrą książką. [Oj, grabie sobie... wiem... ;)])
Dlatego triumfy święcą typy Harry'ego Potter'a, Zmierzchu i Pratchetta.


PS Kto nie zna przyjemności czytania tworów teoretycznie prostych, krótkich, acz uzależniających - niech wejdzie tu http://greybrow.iq.pl/Sawaszkiewicz/z_m ... /index.php
To jak z paleniem papierosa. Dopier co wypaliłeś jednego, a już masz ochotę na następnego... No i jeszcze jednego... przecież to tylko pare minut...


Kto się zgadza, a kto nie? Mam rację, czy pieprzę bzdury? Paradoxalnie (do tematu) liczę na długą i owocną wymianę zdań ;)

2
W sytuacji, gdy czytelnictwo przeniesie sie na pdf i pliki tekstowe, to możesz mieć rację. W sytuacji, gdy mówimy o papierowych książkach, to wydawnictwo wie, co mu sie opłaca i co wolą kupić ludzie. A ludzie wolą kupić powieść.
Leniwiec Literacki
Hikikomori

3
padaPada pisze:A ludzie wolą kupić powieść.
I właśnie w to wątpię.

1. Wydawane są niemal same powieści.
2. Rynek wydawniczo-debiutancki ocenia się na poziomie pomiędzy "marny" a "żadny". A "marny" za chwile zrobi skok w nadprzestrzeń...

Cóż... Ja tu chyba widzę pewien związek...

4
Ty, Seth, weź tego pierwszego posta przerób na jakieś opowiadanko. Fajny jest.
Gdzie się podziały zbiory opowiadań?
A wiesz, w czyjej książce czytałem niedawno takie pytanie? Otóż w książce samego Stefana Króla. A konkretniej: w jego zbiorze opowiadań.
Panie, zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji. Odbierz mi chęć prostowania każdemu jego ścieżek. Szkoda mi nie spożytkować wielkich zasobów mądrości, jakie posiadam, ale użycz mi, Panie, chwalebnego uczucia, że czasem mogę się mylić.

5
IMO nie ma znaczenia czy książka jest powieścią czy zbiorem opowiadań. Ważne jak jest napisana. Jeśli dobrze, na pewno znajdzie czytelników.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

6
Ja osobiście preferuję powieści, a najlepiej kilkutomowe tasiemce. Wolę czytać coś dłuższego, do czego mogę wrócić za dzień, dwa i czuć, że cały czas odkrywam jedną historię. Opowiadań nie lubię z tej przyczyny, że szybko się kończą i zazwyczaj mało w nich rzeczy do odkrycia.

7
Sir Wolf pisze:Ty, Seth, weź tego pierwszego posta przerób na jakieś opowiadanko. Fajny jest.
Boję się.

A tak serio - raczej nie przerobię. A dlaczego, to temat na dłuższą dyskuje i nie w tym temacie... Właśnie z tego powodu nie lubię książek Pratchetta. Nie cierpię, gdy autor wtrąca się do własnego tekstu.
Gdzie się podziały zbiory opowiadań?
A wiesz, w czyjej książce czytałem niedawno takie pytanie? Otóż w książce samego Stefana Króla. A konkretniej: w jego zbiorze opowiadań.[/quote]
Niech zgadnę - Wszystko jest względne? ;>
Navajero pisze:IMO nie ma znaczenia czy książka jest powieścią czy zbiorem opowiadań. Ważne jak jest napisana. Jeśli dobrze, na pewno znajdzie czytelników.
Hm... to dlaczego "Niech się wyda!" nie przyjmuje zbiorów opowiadań?

9
Moim ostatnim zbiorem opowiadań (za wyjątkiem Wędrowycza) była antologia "Co większe muchy". Było to grubawe tomisko. Pamiętam, że tak jak niektóre opowiadania były świetne, tak przez inne nie potrafiłem przebrnąć.

Dlatego, nawiązując do Twojego argumentu z czasem, jeśli książka się spodobała, to zabieganemu człowiekowi daje ona gwarancję tego, że czas czytania upłynie mu miło. Nawet jeśli trafi się słabszy rozdział, to czytelnik może nawet nie zauważyć, będąc wciągniętym w fabułę. W zbiorze opowiadań jest inaczej, każde ocenia się osobno i potknięcia bardziej się zauważa.

Ale przede wszystkim czytając książkę, człowiek zżywa się z bohaterami, zaczyna rozumieć ich świat. W książkach SF, horror czy fantasy pojawiają się specyficzne nazwy, które wystarczy wyjaśnić raz (np. nazwy krain, Mordor) lub specyficzne określenia (mugol z Pottera).

Książkę porównałbym do wycieczki autobusem czy pociągiem z kumplami. Zbiór różnych opowiadań do przejechania się kilkanaście razy komunikacją miejską, za każdym razem z innymi ludźmi. Co wolisz? ;p

Podkreśliłem różnych, bo opowiadania jednego autora z jednym bohaterem lub o jego bliskim środowisku (jak Wędrowycz) jest czymś po środku.

10
Seth Bardict pisze:
Navajero pisze:IMO nie ma znaczenia czy książka jest powieścią czy zbiorem opowiadań. Ważne jak jest napisana. Jeśli dobrze, na pewno znajdzie czytelników.
Hm... to dlaczego "Niech się wyda!" nie przyjmuje zbiorów opowiadań?
Nie mam zielonego pojęcia :) Np. w Fabryce wyszedł niedawno debiutancki zbiorek Palińskiego, niedługo ukaże się zbiór opowiadań Hanny Fronczak. Także debiutancki.
Revis pisze:Po prostu Videograf nie chce opowiadań - są niedochodowe, szczególnie przy debiutantach.
Nie ma żadnej różnicy w dochodach z powieści i zbioru opowiadań. Jedno i drugie może się zarówno dobrze jak i kiepsko sprzedawać. Myślisz, że Fabryka dopłaca do debiutanckich zbiorów opowiadań? :)
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

12
Wszystko jest kwestią gustu i szczerze mówiąc nie wydaje mi się, by wybór powieść/opowiadanie, wynikała tylko z ilości wolnego czasu. Ja na przykład nie przepadam za opowiadaniami i choćbym naprawdę nie miała czasu czytać, to i tak wybiorę powieść. Co więcej jestem osobą pracującą (jeszcze niedawno studiującą), stąd nie narzekam na nadmiar wolnego czasu, a mimo to na czytanie zawsze jakoś go znajdę (choćby kosztem snu :p). Poza tym mam zwyczaj czytać książki gruuuube (zwykle im grubsza tym lepsza), ba, długo muszę się zastanawiać zanim wydam kasę na jakąś krótszą książkę, bo no powiedzmy sobie szczerze, 300 stronicowa książka, jeśli jest dobra, to dla mnie rozrywka na dwa dni.
Tym przydługim wywodem na temat moich nawyków czytelniczych, chciałam pokazać, że ilość wolnego czasu nie ma znaczenia. Można mieć napięty harmonogram i w wolnych chwilach czytać kolumbryny rodzaju Potopu. A z drugiej strony jak ktoś lubi opowiadania, to będzie je czytał nawet na wakacjach, leżąc na plaży.

A ponad wszystko dla mnie powieści mają jedną podstawową przewagę nad opowiadaniami:
A. J. Wierny pisze:Ja osobiście preferuję powieści, a najlepiej kilkutomowe tasiemce. Wolę czytać coś dłuższego, do czego mogę wrócić za dzień, dwa i czuć, że cały czas odkrywam jedną historię.
I ja się pod tym podpisuję obiema rączkami. Bo ja również lubię wniknąć w pełni w taki świat, poznać bohaterów, zaprzyjaźnić się z nimi, pasjonować się ich przygodami. Opowiadania mi tego nie dadzą.
Szczęście nie jest zarezerwowane dla wybranych.

13
Navajero pisze:Nie ma żadnej różnicy w dochodach z powieści i zbioru opowiadań. Jedno i drugie może się zarówno dobrze jak i kiepsko sprzedawać. Myślisz, że Fabryka dopłaca do debiutanckich zbiorów opowiadań? :)
Chodzi o to, że opowiadania debiutantów sprzedają się w mniejszym nakładzie niż ich powieści. W ogóle opowiadania sprzedają się gorzej. Większość z czytelników sięga raczej po powieści. Więc są niedochodowe.

[ Dodano: Pon 14 Wrz, 2009 ]
Inaczej: mniej dochodowe.
Piotr Sender

http://www.piotrsender.pl

14
Stefan Darda pisze:
Navajero pisze:Nie ma żadnej różnicy w dochodach z powieści i zbioru opowiadań.
Skąd wiesz?
Ze znanych mi badań rynku i tym podobnych danych. Co prawda sam się tym średnio interesuję, ale rozmawiając z zawodowcami z sektora wydawniczego to i owo podłapałem :) Powtarzam - gdyby istniała jakaś różnica - żadne wydawnictwo nie wydawałoby debiutanckich zbiorów opowiadań. A wydaje wiele. Niektóre nawet radzą początkującym autorom, aby od tego zaczęli, bo nad krótszą formą nieco łatwiej panować.

Edit;
Revis pisze:
Navajero pisze:Nie ma żadnej różnicy w dochodach z powieści i zbioru opowiadań. Jedno i drugie może się zarówno dobrze jak i kiepsko sprzedawać. Myślisz, że Fabryka dopłaca do debiutanckich zbiorów opowiadań? :)
Chodzi o to, że opowiadania debiutantów sprzedają się w mniejszym nakładzie niż ich powieści. W ogóle opowiadania sprzedają się gorzej. Większość z czytelników sięga raczej po powieści. Więc są niedochodowe.
Tak jest, najlepiej to widać na zbiorach opowiadań Sapkowskiego i Pilipiuka... A wydające zbiory opowiadań wydawnictwa dopłacają po prostu do tego interesu :P
Ostatnio zmieniony pn 14 wrz 2009, 22:48 przez Navajero, łącznie zmieniany 1 raz.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

15
Miko pisze: I ja się pod tym podpisuję obiema rączkami. Bo ja również lubię wniknąć w pełni w taki świat, poznać bohaterów, zaprzyjaźnić się z nimi, pasjonować się ich przygodami. Opowiadania mi tego nie dadzą.
To zależy. Są zbiory opowiadań wykorzystujące jeden świat, bohaterów itp., lecz poszczególne opowiadania nie są powiązane fabularnie. Osobiście ten typ lubię najbardziej. Mam wrażenie, że zawsze może być "coś jeszcze", że historia się nie kończy, nie zostało powiedziane ostatnie zdanie...

A gdy kończę bardzo udaną powieść/sagę/cykl (Harry Potter, Seria Niefortunnych Zdarzeń) mam ochotę napisać maila do autora z jednym słowem - WIĘCEJ. Ale wiem, że więcej nie będzie - historia zamknięta. I tu jest ból...

Wróć do „Jak wydać książkę w Polsce?”