"Reinkarnacja" Rozdział IV

1
No, kolejny rozdział. Przerwa była długa, bo początek września, nowa szkoła itp. Postaram się wrzucać do tydzień, może dwa kolejny rozdział. Komentujcie, i krytykujcie. Proszę tylko o jedno, jak macie zamiar pisać że coś mam źle, od razu powiedzcie jak powinno być dobrze, a nie nabijacie posty. Po prostu pomóżcie ^^
PeeS: Dalej nie wiem jak te akapity tutaj robić, żadna z metod opisanych w pomocy mi nie działa :/
___________________________________
Reinkarnacja
Rozdział IV, „Poranek, znalezisko, oraz wielkie plany”.

Od samego rana, w obozie czuć było napiętą atmosferę. Gdy Feliks wyszedł z domu, zobaczył, że wszyscy stoją przed ogniskiem, zebrani wokół pewnych osób. Chłopak podszedł i spostrzegł kilku mężczyzn oraz Laurę przygotowujących się do wyprawy.
- Co się dzieje? – zapytał dziewczynę.
- Idziemy do miasta, może dalej.
- Po co?
- Jak to po co? Poszukać kolejnych zbłąkanych ludzi, zapasów i części do budowy.
- Mogę iść z wami? – szybko odpowiedział.
- Eh, jeszcze się nie zadomowiłeś, a już chcesz iść. Dobrze, nie widzę problemu, przydadzą się nam dodatkowe ręce. Podejdź do Dargorada, powiedz że idziesz z nami, da ci prowiant. – powiedziała, po czym wróciła do rozmowy z jednym ze starców. Feliks odwrócił się, i podbiegł do chatki kucharza.
- Cześć dzieciaku! O co chodzi? – zapytał miło, zanim chłopak zdążył cokolwiek powiedzieć.
- Cześć. Laura mnie tu wysłała, idę z nimi, potrzebny mi prowiant.
- Aha, widzę że nowy nie próżnuje. Przydałoby nam się więcej takich ludzi. Szkoda, że większość to dosłownie darmozjady. – zaczął opowiadać, szukając racji żywnościowych, i pakując je do worka.
- Proszę, wszystko gotowe. Powodzenia. – powiedział i podał mu rękę na pożegnanie. Feliks podziękował i szybko udał się do ekspedycji, która już zebrała się przed bramą. Trzech mężczyzn, wyglądających na dość ponurych i uśmiechająca się na widok biegnącego chłopaka Laura. Wyruszyli.

Idąc przez las, w kierunku miasta, nikt jakoś nie rozpoczynał rozmowy. Wszyscy szli żwawo, nie oglądając się za siebie. Widocznie robili to już wiele razy, rutyna. Jedynym wyjątkiem był młodzieniec, który patrzył we wszystkie strony, oglądając las. Nie widział żadnych zwierząt. Gdy wyszli z lasu, po prawej stornie zauważył rzekę, a przed sobą ruiny miasta. Słońce świeciło, niebo było bezchmurne, jednak klimat tego miejsca był bardzo ponury i smutny. Wchodząc do miasta zwolnili. Szli drogą, rozglądając się dookoła. Po chwili zatrzymali się, i Laura powiedziała:
- Dobrze, rozdzielamy się. Ja i Feliks idziemy razem, reszta pojedynczo. Spotykamy się tutaj, za najpóźniej dwie godziny. – następnie wskazała Feliksowi boczną uliczkę, i udała się w jej kierunku. Reszta drużyny odburknęła coś w stylu „dobra” i każdy poszedł w swoją stronę. Idąc tak wąskim przejściem, zaglądali co jakiś czas do rozwalonych domów. Po jakimś czasie znaleźli najprawdopodobniej pozostałość po sklepie. Gdy chłopak chciał wejść do środka, podekscytowany znaleziskiem, Laura powiedziała:
- Nie znajdziesz tam nic. To przecież nie pierwsza nasza wyprawa do miasta. Te nabrzeżne sklepy już dawno zostały posprawdzane. Musimy iść tą drogą do skrzyżowania, potem w prawo. Tam z tego co pamiętam, nikogo od nasz jeszcze nie było. – oznajmiła z uśmiechem. Feliks spuszczając głowę poszedł za dziewczyną. Po pewnym czasie, gęste miasto się przerzedziło, doszli do typowych przedmieść.
- Tak, tutaj na pewno nikogo jeszcze nie było. Patrz tam – wskazała mu budynek z lewej strony- to najprawdopodobniej sklep. Domów też tutaj jest dużo. Możliwe, że może nawet coś znajdziemy dzisiaj. – rzekła z uśmiechem. Feliks popatrzył się na nią, po czym udał się za Laurą w kierunku domniemanego sklepu. Po wejściu, można było od razu stwierdzić, że sklep do najlepszych nie należał. Kilka półek, zniszczona od bomby lada, gdzie najprawdopodobniej była kasa, i tyle. Samo wnętrze wyglądało jak po pożarze.
- Znajdziemy tu cokolwiek? Sklep wygląda na spalony. – powiedział chłopak.
- Najprawdopodobniej nie, ale zawsze możemy mieć szczęście. Widzisz te drzwi? – wskazała na pobliską ścianę. Rzeczywiście, ledwo co widoczne przypalone drzwi, były zaraz za ladą.
- Pewnie na zaplecze. Może tam coś znajdziemy. – po czym szybko podeszła do osmolonego wejścia. Nacisnęła na klamkę i drzwi ustąpiły, a raczej wypadły z zawiasów, ukazując schody w dół. Schodząc powoli, znaleźli się w małym pomieszczeniu. Gdy oczy przyzwyczaiły się im do ciemności panujących na dole, gdzie dochodziły nieliczne promienie z otwartych drzwi na górze, zobaczyli coś strasznego. Trzy szkielety, leżące na podłodze. Feliks odwrócił głowę, a Laura przysłoniła twarz dłońmi. Starając się nie zdeptać kości, sprawdzili pomieszczenie.
- Niemożliwe! Niemożliwe! – krzyknęła ze zdumienia dziewczyna. Feliks szybko podbiegł.
- Co jest?
- Widzisz –powiedziała wskazując otwartą szufladę – to są nasiona! Na opakowaniu pisze że to jest zboże! Czy wiesz co to znaczy!? – powiedziała radośnie, ściskając chłopaka. Ten lekko zmieszany, zaczerwienił się.
- Już nie będziemy głodować! Od tej pory będziemy sami hodować sobie jedzenie! Nie trzeba będzie codziennie rozpaczliwie szukać jedzenia! – dalej opowiadała podekscytowana.
- Ile tego jest? – zapytał z uśmiechem młodzieniec.
- Trzy worki. Ja wiem, około dwa kilo jeden. To chyba najważniejsze znalezisko od powstania osady!
- No, to chyba dobrze. Zanosimy do wioski, czy szukamy dalej?
- Jeszcze nie czas na powroty. Proponuję, aby przeszukać pomieszczenie jak i cały sklep jeszcze raz, a potem zwiedzimy jeszcze kilka domów. – oznajmiła, i wzięła się za sprawdzanie wszystkiego z góry na dół. Feliks biorąc z niej przykład, też zaczął się rozglądać. Po jakimś czasie sprawdzili jeszcze dwa domy, lecz gdy nic nie znaleźli, udali się w kierunku zbiórki. Dwóch z trzech mężczyzn już czekało, niestety z niczym. Po krótkiej rozmowie, wszyscy usiedli i czekali na ostatniego członka wyprawy. Gdy ten się zjawił, udali się do osady. Gdy znów zbliżyli się do lasu, Feliks zapytał Laury:
- Są tu jakieś zwierzęta? Bo do tej pory nie widziałem.
- Chyba tak, ale na pewno nie jest ich dużo. Były kiedyś plany by je wyłapać i rozpocząć hodowlę, lecz wyprawa zakończyła się fiaskiem. – opowiedziała mu. Po chwili zauważyli górującą nad innymi siedzibę rady, następnie bramę. Gdy tylko weszli, Laura zwołała nadzwyczajne zebranie rady. Feliks udał się do domu. Usiadł na ławce, rozglądnął się. Dzisiaj było o wiele więcej ludzi niż wczoraj o tej samej porze. Po obiedzie, usiadł koło kuchni, patrząc na siedzibę rady, z której nikt nie wychodził już od prawie godziny. Nie wiedząc co ze sobą zrobić, zamknął oczy, starając się zdrzemnąć.

Obudziły go uderzenia w blachę, i głos Dargorada, który oznajmiał całemu obozowisku, że już pora na kolację. Feliks przetarł oczy. Właśnie rozpalano ognisko, a za „barem” stał uśmiechnięty Dargorad z garczkiem czegoś kleistego na kolację. Feliks odpuścił sobie kolację, gdyż zjadł późno obiad, i szukał wzrokiem Laury. Po chwili wyszła ona z budynku rady, stanęła przed zgromadzonymi i powiedziała:
- Słuchajcie! W związku z dzisiejszym znaleziskiem, zaplanowano na najbliższy tydzień wielką akcję. Wszyscy niech nie opuszczają wioski bez pozwolenia od samej rady. Będziemy potrzebować waszej pomocy. – po wygłoszeniu krótkiego komunikatu, uśmiechnęła się do Feliksa, po czym oddaliła w kierunku ich mieszkania. Wokół ogniska podniosły się szepty na temat tego co może być powodem całego zamieszania. Feliks szybko uciekł przed spojrzeniami tych, co go widzieli że idzie na wyprawę, i udał się do „czwórki”. Laura siedziała przed wejściem, a gdy zobaczyła chłopaka uśmiechnęła się. Ten, usiadł koło niej i zapytał:
- Co się dzieje? O co chodzi z tym całym zamieszaniem?
- Planujemy wielki projekt rozbudowy osady, oraz bierzemy pod uwagę możliwość przeszukania prawego brzegu rzeki.
- Prawego brzegu rzeki? – powtórzył pytająco.
- Tak. Miasto przecina rzeka. Na razie sprawdzaliśmy jedynie lewy brzeg, gdyż było łatwiej i bliżej. Teraz, planujemy możliwość przeprawy, i dogłębnego przeszukania drugiej jego części. Możliwe, że znajdziemy tam wiele przydatnych rzeczy i części do rozbudowy osady. Padł nawet pomysł o przeniesieniu się na lepsze tereny pod uprawę zbóż. Zobaczymy co z tego wyjdzie, to na razie tylko wielkie plany, a ludzi i zasobów mało. – oznajmiła z uśmiechem.

2
___[/color*] (oczywiscie, bez tej gwiazdki. Wtedy bedzie to wyglądać tak: ___. Na forum jest to ciężko zobaczyć, więc nie jest uciążliwe.

Ps. zaraz zrobię weryfikację. Ale to już tak chciałem napisać, na szybko:), cobyś zobaczył, jeśli to przeglądasz i mógł już sobie do następnych tekstów edytować.

[ Dodano: Nie 27 Wrz, 2009 ]
Ps. coś mi się rypło.
___[*/color]
oczywiście bez gwiazdki.

[ Dodano: Nie 27 Wrz, 2009 ]
urich pisze:Podejdź do Dargorada, powiedz że idziesz z nami, da ci prowiant. - powiedziała (...)

przed "że" przecinek; po "prowiant" nie ma być kropki. "powiedziała" odnosi się do kwestii, tak więc kwestia kropką się kończyć nie będzie:)

urich pisze:Feliks odwrócił się, i podbiegł do chatki kucharza.

Nie stawiamy przecinków przed "i", chyba, że wcześniej było jakieś wtrącenie. Na przykład: "Zuzanna była dobrą uczennicą, zawsze lubiła wszystkie przedmioty, a w szczególności upodobała sobie matematykę, i była na nie wzorowo przygotowana". Pierwsze lepsze zdanie jakie przyszło mi do głowy.

urich pisze:Przydałoby nam się więcej takich ludzi. Szkoda, że większość to dosłownie darmozjady[1]. – zaczął opowiadać, szukając racji żywnościowych, i pakując je do worka.

Tu kropy też nie ma być.

urich pisze:- Aha, widzę że nowy nie próżnuje. Przydałoby nam się więcej takich ludzi. Szkoda, że większość to dosłownie darmozjady. – zaczął opowiadać, szukając racji żywnościowych, i pakując je do worka.
- Proszę, wszystko gotowe. Powodzenia. – powiedział i podał mu rękę na pożegnanie.


Jeszcze raz pierwszą kwestię i na dodatek drugą. Tutaj problem tkwi w tym, że zapisałeś kwestię tej samej osoby od dwóch myślników. A to jest złe. powinno to wyglądać tak:

Kod: Zaznacz cały

- Aha, widzę że nowy nie próżnuje. Przydałoby nam się więcej takich ludzi. Szkoda, że większość to dosłownie darmozjady. – zaczął opowiadać, szukając racji żywnościowych, i pakując je do worka. - Proszę, wszystko gotowe. Powodzenia[b][1][/b]. – powiedział i podał mu rękę na pożegnanie.
Ps. [1] bez kropy. To jest czwarty rozdział, a ty popełniasz błędy w budowie dialogów. Nikt na to Ci uwagi nie zwrócił? Nie wierzę. Proszę, tu masz link:

Kod: Zaznacz cały

http://piorem-feniksa.blog.onet.pl/2,ID303134558,index.html
urich pisze:stornie
Literówka. Popraw.
urich pisze:Wchodząc do miasta zwolnili
Przed zwolnili powinien być przecinek. Dlaczego? W poradniku masz napisane.
urich pisze:Po chwili zatrzymali się, i Laura powiedziała
Przecinek. Argh! :D
urich pisze:posprawdzane.
"Posprawdzane" brzmi jakoś tak... buracko. "Sprawdzone", albo "przeszukane" brzmi znacznie lepiej. Pomyśl nad takimi rzeczami. One tworzą całokształt.
urich pisze:Tam [1] z tego [*] co pamiętam, nikogo od nasz[2] jeszcze nie było. [3]– oznajmiła z uśmiechem. Feliks[4] spuszczając głowę poszedł za dziewczyną. Po pewnym czasie[5], gęste miasto się [6]przerzedziło, doszli do typowych przedmieść.
[1] "Z tego, co pamiętam" jest wtrąceniem, a więc powinno być oddzielone przecinkiem. [*] przed "co" przecinek. Naprawdę koniecznie przeczytaj ten poradnik.
[2] Literówa. Popraw.
[3] poczytaj to: http://piorem-feniksa.blog.onet.pl/2,ID ... index.html . Już wiesz, dlaczego tej kropy nie powinno być? :D
[4] Brak przecinka. Przed imiesłowem przysłówkowym stawiamy (-ąc, -łszy, -wszy) przecinek :)
[5] Po pierwsze, bez przecinka. Po drugie, jest coś takiego jak "gęste" miasto? wydawało mi się, że może być gęsta sieć dróg, gęstość zamieszkania, ale żeby samo miasto było gęste? Ekhm...
[6] I czy miasto może się "przerzedzać"?
urich pisze:Możliwe, że może nawet coś znajdziemy dzisiaj. – rzekła z uśmiechem.
Umówmy się, że od tej pory nie cytuję błędów dialogowych, bo już mi się nie chce. Jak przeczytasz poradniki, to sam to poprawisz :)
urich pisze:Po wejściu, można było od razu stwierdzić, że sklep do najlepszych nie należał. Kilka półek, zniszczona od bomby lada, gdzie najprawdopodobniej była kasa, i tyle.
Co do przecinków, to... też tak się umówmy, ok?
urich pisze:ukazując schody w dół
Źle napisane. Schody PROWADZĄCE w dół, a jeszcze lepiej "na dół" :D
urich pisze:Jeszcze nie czas na powroty
"na powrót"
urich pisze:Proponuję, aby przeszukać pomieszczenie jak i cały sklep jeszcze raz, a potem zwiedzimy jeszcze kilka domów. – oznajmiła, i wzięła się za sprawdzanie wszystkiego z góry na dół. Feliks biorąc z niej przykład, też zaczął się rozglądać. Po jakimś czasie sprawdzili jeszcze dwa domy, lecz gdy nic nie znaleźli, udali się w kierunku zbiórki. Dwóch z trzech mężczyzn już czekało, niestety z niczym. Po krótkiej rozmowie, wszyscy usiedli i czekali na ostatniego członka wyprawy. Gdy ten się zjawił, udali się do osady. Gdy znów zbliżyli się do lasu, Feliks zapytał Laury:
Przeczytaj sobie ten fragment NA GŁOS. A potem policz ile razy powtarzają się słowa: "jeszcze", "czekali", "gdy". Poza tym nie "zapytał Laury", tylko, co najwyżej, "zapytał SIĘ Laury" lub "zapytał Laurę". Do tego przecinki. Masssakra :D
urich pisze:Po chwili zauważyli górującą nad innymi siedzibę rady, następnie bramę. Gdy tylko weszli, Laura zwołała nadzwyczajne zebranie rady. Feliks udał się do domu. Usiadł na ławce, rozglądnął się. Dzisiaj było o wiele więcej ludzi niż wczoraj o tej samej porze. Po obiedzie, usiadł koło kuchni, patrząc na siedzibę rady,
W Wordzie jest coś takiego jak "słownik synonimów". Skorzystaj czasem.

REASUMUJĄC, przez pierwszych kilka zdań miałem wrażenie, że dokonałeś korekty tekstu. Jak widać, pochwaliłbym Cię o wiele za wcześnie. W tekście jest masa błędów. Źle zbudowane dialogi, pełno błędów interpunkcyjnych etc. Źle odmienione wyrazy i w dodatku pełno powtórzeń. Nie masz kompletnie pojęcia, gdzie postawić przecinek, a gdzie nie. Raz gdzieś jest, raz nie.
Ludzie, którzy teksty weryfikują nie są od tego, by wytykać Ci PODSTAWOWE błędy, ale od tego by pokazać Ci co robisz źle. Skoro masz wątpliwości gdzie przecinek postawić, to w takim razie poczytaj poradniki i popraw to, co znajdziesz. Wtedy nie będziesz marnować czasu innych. Bo zamiast zająć się rzeczową weryfikacją trzeba wytykać takie błędy. Szkoda. Twój język jest ubogi. Operujesz prostym słownictwem. Spróbuj urozmaicić słownictwo. Czytaj więcej książek, częściej używaj słownika synonimów (np. tego w Wordzie). A po jakimś czasie zauważysz jak twój język stanie się atrakcyjniejszy dla odbiorcy. Poza tym będzie to z korzyścią także dla Ciebie.

Za to mogę Cię pochwalić za samą historię. Mam co prawda specyficzny gust, ale muszę powiedzieć, że podobało mi się zwłaszcza zakończenie tego krótkiego rozdziału.

Gdybym miał oceniać ten tekst w skali od 1 do 10 dostałbyś ode mnie ocenę: 4+.
Mam nadzieję, że przy następnym tekście będę mógł wystawić co najmniej 8. Ale tak się stanie wtedy, kiedy przeczytasz poradniki, zastosujesz się do nich i nie poddasz się po mojej nieprzychylnej opinii. Ale nie martw się. Jeśli tylko popracujesz nad sobą to będzie dobrze!

Pozdrawiam
Shelion :D

[ Dodano: Nie 27 Wrz, 2009 ]
PS. Nie wiem jak, ale nie zauważyłem błędu w tytule rozdziału :D . Przed "oraz" się przecinka tez nie stawia.
[img]http://www.cdaction.pl/userbar/strona/userbar/15j3pcp0_user6.jpg[/img]
----------------------------------------------------------------------
[img]http://www.cdaction.pl/userbar/strona/userbar/15j3phuz_userbar(2)b.jpg[/img]

3
[1]Od samego rana, w obozie czuć było napiętą atmosferę.[2] Gdy Feliks wyszedł z domu, [3]zobaczył, że wszyscy stoją przed ogniskiem, zebrani wokół pewnych osób. [4]Chłopak podszedł i spostrzegł kilku mężczyzn oraz Laurę przygotowujących się do wyprawy.
Rozbiorę te zdanie na stronę plastyczną i informacyjną, aby pokazać, na czym polega jego koszmarność:

[1] Opisujesz atmosferę i napięcie - czyli całkiem dobre, plastyczne i zwięzłe wprowadzenie.
[2] Przechodzisz (nagle) do wychodzącego z domu Feliksa...
[3] Wszyscy (to ważne, bo wszyscy to i ludzie i osoby) stoją przed ogniskiem, mimo to, zebrani wokół pewnych (!) osób. Pewne osoby, to które: ludzie czy wszyscy?
[4] Spostrzegł kilku mężczyzn i Laurę (a to teraz mnie zastanowiło: to byli ci wszyscy, czy ludzie?)

W krótkim akapicie przeskakujesz z wprowadzenia, na opis plastyczny i targasz nim na prawo i lewo. Wadą tego cytowanego fragmentu są powtórzenia, ujmujące braku plastyki. Nadużywasz wyrazów (wszyscy - to nic nie mówi, kiedy zestawisz to z innymi, osobami, ludźmi) i piszesz nazbyt chaotycznie.
- Mogę iść z wami[1]? – szybko odpowiedział.
Odpowiedź jest poprzedzona znakiem zapytania ? - czy to jest może pytanie?
Feliks odwrócił się, i podbiegł do chatki kucharza.
Wpierw się odwrócił, później pobiegł - tylko teraz zobacz, co się dzieje. Jeżeli by tak było, to należy rozpatrzeć te zdanie zgodnie z umiejscowieniem - kolejno:

1 - obrócił się
2 - do chatki kucharza
3 - podbiegł

Dlaczego? Bo podbiegł umiejscawiasz od strony tej, której opisujesz. Dlatego warto podbiegł zamienić na pobiegł.

Jeżeli masz wątpliwość, zobacz tę scenę oczami kamery - powinno się wyklarować.
- Cześć dzieciaku[1]! [2]O co chodzi? – [ad1 i 2]zapytał miło,
Ani wykrzyknik [1], ani samo pytanie nie wydało mi się miłe. Wrażenie kruszy "doklejka" miło - dialog wydaje się nienaturalny, jakby narrator na siłę chciał pokazać coś innego. Warto zwracać uwagę na takie detale, bo one tworzą całokształt w głowie odbiorcy - czytelnika.
- Cześć. Laura mnie tu wysłała, idę z nimi, potrzebny mi prowiant.
Nie wiem dlaczego, ale ta linijka jest tak sztuczna, że pomyślałem, że mówi to jakiś robot. Jest za długa do sytuacji i jest łopatologicznym, kompletnym przekazaniem wszelkich informacji, które czytelnik już dwukrotnie przyswoił. Napisałbym tak:

- Cześć. Potrzebuje prowiantu na wymarsz...
- Aha, widzę że nowy nie próżnuje. Przydałoby nam się więcej takich ludzi. Szkoda, że większość to dosłownie darmozjady. – zaczął opowiadać, szukając racji żywnościowych, i pakując je do worka.
Niekonsekwentny narrator. Jak dowiadujemy się z kolejnych linijek, wcale nie opowiadał, a nawet nie zaczął, bo to, co markujesz jako opowieść, jest zwykłym zrzędzeniem i, jeżeli uprawnione w kontekście całości, stwierdzeniem pewnego faktu.
Wszyscy szli żwawo, nie oglądając się za siebie. Widocznie robili to już wiele razy, rutyna.
Skracasz myśli narratora w miejscach, gdzie jest to niepotrzebne. Tutaj wyraźnie brakuje wskazania w zdaniu następującym, iż rozchodzi się o podróż/wymarsz, a nie żwawy krok.
Jedynym wyjątkiem był młodzieniec, który patrzył we wszystkie strony, oglądając las.
Nie mógł patrzeć we wszystkie strony, tylko rozglądać się na wszystkie strony - i przy tym, bacznie obserwować las. Aczkolwiek, tutaj zwrot obserwować las jest mocnym skrótem myślowym...
Słońce świeciło, niebo było bezchmurne, jednak klimat tego miejsca był bardzo ponury i smutny.
Nie przemawia to do mnie. Piszesz o tym, ale tego nie pokazujesz - gdybyś napisał, że słońce rzucało cienie ruin murów, coś tam leżało, coś tam było - pewnie bym temat podjął i stworzył obraz ponury, ale jak piszesz, że było ble, to jakoś mi to się nie widzi.
Tam z tego co pamiętam, nikogo od nasz jeszcze nie było.
takie tam...
Po wejściu, można było od razu stwierdzić, że sklep do najlepszych nie należał. Kilka półek, zniszczona od bomby lada
ponownie brzydki skrót. Zniszczona od czegoś (ale bomba to nie efekt działania, tylko wybuch. Poza tym, może być też zniszczona przez coś Więc:

Po wejściu, można było od razu stwierdzić, że sklep do najlepszych nie należał. Kilka półek, zniszczona przez bombę lada

Po wejściu, można było od razu stwierdzić, że sklep do najlepszych nie należał. Kilka półek i lada zniszczona od wybuchu bomby
Feliks popatrzył się na nią,

spojrzał na
łypnął (jak był zdziwiony)
zerknął na
rzucił jej (jakie?) spojrzenie
- Znajdziemy tu cokolwiek? [1]Sklep wygląda na spalony. – [2]powiedział chłopak.
Tutaj, niby poprawnie jednak [1] to stwierdzenie wobec czego [2] powinno albo zniknąć (twierdzenie pozostaje domysłem dla czytelnika, wynikające z [1]) albo zamienić na: stwierdził chłopak

Od tej pory będziemy sami hodować sobie jedzenie!
Wiem, że to dialog i w sumie czepiać się nie powinienem, jednak hodować w kontekście zboża w ogóle mi nie pasuje...

Obudziły go uderzenia w blachę, i głos Dargorada, który oznajmiał całemu obozowisku,
w tekście jest wiele powtórzeń, jednak te wyjątkowo rzuca się w oczy i jest niemiłym nadużyciem.
Wszyscy niech nie opuszczają wioski bez pozwolenia od samej rady.
Przy zakazach stosuje się przeczenia.

Niech nikt nie opuszcza wioski bez pozwolenia...


Tekst jest bez polotu. Postnuklearyzm to mój ulubiony temat, ale w twoim wykonaniu to raczej jest taka wesoła przygodówka z młodzieżą w tle - na modłę aktualnych produkcji Disneyowskich. Tutaj brakuje mrocznego klimatu przetrwania, takiego gore survivalowego, gdzie ludzie (bohaterowie) walczą o te jedzenie, gdzie wypad do ruin jest wypadem do ruin, a nie wesołą wycieczką (tam się cały czas uśmiechają!). W wielu zdaniach rozpychasz je, nadto rozbudowujesz zamiast przekazywać zwięzłe informacje (bo surowy klimat by tego wymagał), dialog są bardzo sztuczne, nawet przegadane (tak, wiem to dialogi, jednak wrażenie jest nieodparte...)

Drugim, najważniejszym dla tekstu mankamentem jest klimat przekazywany w dialogach. Dla mnie, wygląda to tak, jakby bohatera, Feliksa, wyjęto z Inkubatora albo z lodówki, bo każdy mu wszystko tłumaczy jak jakiemuś ufoludkowi - zabieg, jak przymierz, jest całkowicie chybiony i zdecydowanie, tłumaczenie zawiłości świata powinno spocząć na barkach narratora.

I rzecz ostatnia, przygotowanie tekstu. Literówki, losowe przecinki, nie do końca czytelne zdania - to wszystko ujmuje i tak słabemu fragmentowi. To co pokazałeś nie podoba mi się - postnuklearyzm to przede wszystkim klimat - trzeba umiejętnie pokazać (albo w ogóle pokazać) to, co szary człowiek aktualnie nie widzi, a u ciebie tej wizji brak.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

4
Pierwsze co się rzuca w oczy to to, że masz problem z przecinkami. Dajesz je byle gdzie.
Drugim rażącym błędem jest zaduch informacyjny panujący w twoich zdaniach. To zdanie jest świetnym tego dowodem:
Gdy Feliks wyszedł z domu, zobaczył, że wszyscy stoją przed ogniskiem, zebrani wokół pewnych osób. Chłopak podszedł i spostrzegł kilku mężczyzn oraz Laurę przygotowujących się do wyprawy.
Marti już je rozebrał na czynniki, więc nie będę powtarzał. Dziwnie się wyobraża wszystkich stojących przed ogniskiem i zebranych zarazem wokół pewnych osób. Do tego trudno dojść kim są ci mężczyźni i kobieta - stojącymi przed ogniskiem, wszystkimi, tymi wokół których zebrali się inni?

Akcja biegnie za szybko do przodu i zbyt sztucznie. Wszystko dzieje się zbyt łatwo i przewidywanie.

Jak na rozdział to tekst jest strasznie krótki. Nawet na podrozdział wygląda mizernie.

Jeżeli chodzi o porady nie powiem ci nic ponad to, co napisali poprzednicy. Zgadzam się z nimi w pełni.
Po to upadamy żeby powstać.

Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”