Korona "Kula fortuny" - wstep

1
Wstęp do mojej dłuższej opowieści :).

„Korona”
Kula fortuny

Wstęp

Czarodziej odziany w niebieską szatę i szpiczastą czapkę w gwiazdy, wzniósł swą plastikową różdżkę i lekko nią potrząsnął. Z czubka rekwizytu wydobyła się wiązka połyskujących iskier, którym nie udało się tknąć sufitu teatru, gdyż wygasły niedaleko pod nim. Zaistniała sytuacja wielce uradowała widownię, która zdradziła aktorom swój zachwyt ciepłym aplauzem.
W Tristglen odwiedzanie teatrów było bardzo popularną i ogólnodostępną rozrywką. Na jego terenie nie obowiązywały żadne podziały społeczne. Mogli go odwiedzać tak samo prostaczkowie, jak i przedstawiciele szlachty. No chyba, że był to teatr królewski, bo przecież, różne były odmiany tego miejsca. Od wędrownych trup skromnych poetów, którzy wystawiali drobne widowiska gdziekolwiek i dla każdego, aż po ekskluzywne występy w budynkach przewyższających przepychem wiele świątyń najcenniejszych bóstw, do których biedniejszych ludzi wpuszczano tylko okazyjnie.
Akurat w tym teatrze pozwalano na pewne ustępstwa, gdyż wokół niego znajdowało się wiele szkół, których uczniowie lubili się zabawić, jak to młodzież, i po to tu przychodzili. Ludzie zarządzający tym domem kultury stwierdzili, że przecież nie ma sensu wyganiać młodych, skoro teatr jest przez nich otaczany ze wszystkich stron, i po prostu bez większych dyskusji zezwolili na udostępnienie placówki wszystkim ludziom.
Jedną z takich uczennic, która urządziła sobie przerwę od studiów rozsiadłszy się w wygodnym fotelu teatru, była młoda czarodziejka Sabbi. Wysoka brunetka o owalnej twarzy i brązowych oczach, ubrana w długą szatę, ubarwioną różnymi odcieniami fioletu.
Ze względu na swoje wyjątkowe zdolności, została przyjęta do jednej z najlepszych wież magów w Tristglen. Umiejętności owszem miała, ale nauczyciele z owej akademii często zauważali, że dziewczyna zazwyczaj wolała delikatnie poleniuchować, miast aktywnie uczestniczyć w lekcjach. Kiedy jednak należało przygotować cokolwiek na wykład, Sabbi nie zdarzało się o tym zapominać.
Wysoka, przestarzała, szara wieża magów, być może nie wyglądała na tle innych budowli zbyt majestatycznie, lecz w przeciwieństwie do wielu świeżych zabudowań wokół niej, mogła śmiało poszczycić się długą tradycją. Starsi mieszkańcy miasta pamiętali jeszcze, że właśnie ta magiczna akademia była jednym z ostatnich miejsc obrony Tristglen w czasie wojny z tak zwanymi Ludami Południa. Głównie dzięki magom z wieży udało się Tristglenanom pokonać przeciwników. Po tej wojnie ruszyły prace nad odbudową miasta. Nic więc nie było już takie jak wcześniej, a ostatnim materialnym, widocznym świadectwem starego dziedzictwa tej ziemi, pozostała stara wieża magów.
Sabbi nie myślała jednak obecnie o szkole i obowiązkach. Nie odrywała wzroku od sceny, na której aktorze wyprawiali swoje przedstawienie. Dobrzy byli w swoim zawodzie, gdyż już od ponad godziny czerwona kurtyna była odsłonięta, a jeszcze nikt z widzów nie znudził się występem. Czarodziejka uważała, że aktorzy występujący dla bogaczy, zwykle raczej bywają poważni i nudni, ci występujący tego dnia wyglądali jednak na takich, którzy nie patrząc na wynagrodzenie materialne występowali po to, aby po prostu ludzi rozweselić. Według Sabbi o to chodziło w tworzeniu.
Oglądała z zapałem widowisko ciągle się uśmiechając, a to do artystów na scenie, lub do innych widzów. Dziękowała ludziom za to, że byli dla niej tak życzliwi. Nic dziwnego, skoro ona była tak miła i dobra dla bliźnich, że z chęcią im pomagała. Chętnie też zawierała kolejne znajomości i dbała o ich rozwój. Była też rzecz jasna piękną i uroczą kobietą, i to również było bardzo doceniane przez ludzi, a szczególnie przez mężczyzn.
Nagle wszystko za kurtyną rozbłysło jasnym światłem, lecz zaraz przygasło, zmieniając się w złota mgiełkę, która powędrowała między widownię. I kolejna fala oklasków rozległa się po sali.
***

Wszystko co dobre, szybko się kończy, więc i to przedstawienie. choć naprawdę wspaniałe, również nie zostało oszczędzone przez czas. Aktorzy byli już przygotowani do ukazania ostatniej scenki widowiska. Owa część sztuki nie była już tak zabawna jak poprzednie, ale nosiła ze sobą symbolikę. Przedstawiała zwycięstwo dobra nad złem.
Postać odziana w czarną szatę, przybita, w przypadku przedstawienia przywiązana, do kamiennego stołu, czekała na zgubę, którą miała mu zadać osoba w długiej białej sukni. W tego typu przedstawieniach, kiedy na czarno ubrana postać zostawała przebita złotym sztyletem, cała rozświetlała się złocistym światłem i przez to umierała. Całe zło zostawało z niej wyprute, a pozostawały promienie ciepłego światła, które rozchodziły się we wszystkie strony świata.
Sabbi zapoznała się już z tą częścią sztuki, i z zapartym tchem czekała aż zostanie ona zaprezentowana. Podobnie zachowywali się pozostali widzowie. Już niedługo zostanie zgładzone zło, myśleli widzowie w chwili, kiedy postać w białej sukni wzniosła swój oręż nad piersią władcy ciemności… nagle czarodziejka zauważyła jak coś rozświetla jej kieszeń sukni. Wiedziała, że to na pewno magiczna kula, którą otrzymała od dyrektora wieży magów i podobno ma właściwość rozświetlania się wtedy, gdy nadchodzi jakieś niebezpieczeństwo. Sabbi nie chciała jednak przeszkadzać w wystawianiu sztuki i, zignorowała sygnał. Zresztą co złego może zdarzyć się w teatrze? Myślała.
Już cisnęła sztyletem w dół, kiedy ziemia pod teatrem zatrzęsła się, a ucieleśnienie dobroci przewróciło się, nie zdążywszy przerwać egzystencji zła. Początkowo widzowie pomyśleli, że aktorzy mieli to w planie, i wznieśli kolejne oklaski. Chwilę potem jednak wstrząsy poczęły się nasilać, a zszokowani artyści zaczęli spoglądać na siebie jakby chcąc spytać, co się dzieje. Domyśliwszy się, że autorzy przedsięwzięcia nie mają pojęcia o przyczynach trzęsienie ziemi, podniosła się panika.
Niektórzy tulili się do innych osób, szukając przy nich wsparcia, inni rozpoczęli się modlić o przeżycie, inni starali się już uciekać, ale drzwi były zamknięte. Słychać było potężne krzyki i płacz. Sabbi, choć sama roztrzęsiona, starała się uspokoić tych, którzy siedzieli najbliżej jej. Wzbudzała nadzieję, że wszystkim uda się przeżyć… tyle mogła zrobić.

***

Wstrząsy nareszcie ustały. Podniosły się ciche wiwaty z powodu ocalenia życia. Wszyscy też byli zdziwieni, że po takim trzęsieniu budynek nadal stoi w nienaruszonym stanie. Wciąż każdy był ogarnięty wielkim szokiem i nawet nie potrafił wykrztusić słowa.
Sabbi zauważyła, że w stronę widowni nadchodzą strażnicy teatru. Powoli kierowali widzów do wyjścia, nie mówiąc ani słowa niedawnym zajściu. Młoda czarodziejka kierując wraz z innymi ku wyjściu stwierdziła szczerze, że nigdy nie doznała czegoś tak… dziwnego i przerażającego.
Jeśli chcesz pogadać, jestem tu:

https://www.facebook.com/tomasz.socha.75

2
Nie wiem od czego zacząć. Skoncentruję się więc na dwóch, najważniejszych rzeczach:

1) Świat przedstawiony jest bardzo... sztampowy. Na plus idzie to, że zacząłeś w teatrze, to miły akcent, może nie oryginalny, ale ciekawy. Mógłbyś pokusić się o rozwinięcie tego wątku. Reszta jednak... widzisz kulkę, która świeci w obliczu niebezpieczeństwa i myślisz "o, Frodowe Żądełko w wersji kulistej". Patrzysz na magów, którzy oczywiście mają szaty i spiczaste kapelusze i myślisz, "o, co za interesujący strój dla maga, zaraz, gdzie ja to widziałem... hmmm, wszędzie?". Czytasz o wojnie z Ludami Północy i myślisz "o, to jak Dzikie Ludy, albo wszelkie egzotyczne ludy, z którymi światy fantasy toczą wojny".

Rozumiesz, co mam na myśli? To wszystko już było miliony razy, to chyba najbardziej przejedzona rzecz pod słońcem. Zaczytujesz się w tego typu powieściach, uwielbiasz je i też chcesz coś takiego robić? Spoko, ale nie odgrzewaj kotletów, myśl, kombinuj, jak przedstawić to w nowy interesujący sposób. To bardzo trudne, bo - jak już mówiłem - tego typu światy to najbardziej przejedzone światy w Galaktyce. Nikt nie mówił, że będzie łatwo. Albo robisz - a raczej powielasz - w kółko przetwarzaną kaszankę, albo wymyślasz coś naprawdę super ciekawego, albo zostawiasz ten gatunek w spokoju.

2) Musisz ćwiczyć swój warsztat. Czytaj jak najwięcej i czytaj to okiem pisarza, analizuj, czemu coś Ci się podoba (albo nie podoba - nauka na błędach, zarówno swoich, jak i cudzych), czego tutaj użył autor. Dużo pisz, najlepiej krótkie, różnorodne opowiadania. Machnij horror, machnij obyczaj, rozwijaj się.

Aktualnie Twój styl jest strasznie szkolny. Opisujesz wszystko nudnym, reportażowym stylem. Zrobił to, powiedział tamto. Czasem zbliżasz się do granicy absurdu, np.:
Zaistniała sytuacja wielce uradowała widownię, która zdradziła aktorom swój zachwyt ciepłym aplauzem.
Czy nie lepiej napisać coś w stylu "Sztuczka została przyjęta gromkimi brawami uradowanej widowni"?

Musisz także ćwiczyć tworzenie atmosfery, napięcia. Scena ze wstrząsami nie ma żadnego ładunku emocjonalnego. Wynika to z dwóch, nie, trzech podstawowych rzeczy:

a) zbyt szybko opisujesz akcję; lecisz po łebkach i czytelnik na dobrą sprawę nie ma czasu "wejść w nowe buty";
b) tracisz mimesis, bohaterowie nie zachowują się realistycznie, więc czytelnikowi także trudno uwierzyć w to, co się dzieje. Chodzi mi tu o zachowanie widowni
Niektórzy tulili się do innych osób, szukając przy nich wsparcia, inni rozpoczęli się modlić o przeżycie, inni starali się już uciekać, ale drzwi były zamknięte.
Nie uwierzę, że po wstrząsach, tylko część publiki pobiegła panicznie do drzwi. Naturalnym odruchem jest, że absolutnie wszyscy rzucają się do wyjścia, Ty natomiast piszesz o sporej części, która modli się albo tuli do innych. Poza tym: nikt nie próbował wyważyć drzwi? Sabbi, zdolny adept magii, nie próbowała ich zniszczyć?

c) nie koncentrujesz się na emocjach postaci. Kluczem do serca czytelnika, jest stworzenie takich postaci, w które on uwierzy i z którymi się zwiąże. Nie wystarczy napisać "bali się", albo "było im smutno", trzeba to pokazać w ich zachowaniu, wejść w głowy bohaterów, przekazać nam jakieś ich myśli. Twoje postaci są papierowe, to pionki służące prowadzeniu akcji naprzód. A jeśli bohaterowie nie będą realistyczni i dobrze przedstawieni, to czytelnik nie będzie przeżywał rzeczy, które dzieją się wokół nich.

To chyba tyle. Może następni czytelnicy zwrócą uwagę na inne aspekty, może wskażą Ci jakieś błędy techniczne, ja jednak postanowiłem zająć się tymi dwoma, podstawowymi, najważniejszymi aspektami.

Ćwicz, ćwicz, ćwicz, szlifuj, szlifuj, szlifuj, czytaj, czytaj, czytaj. Powodzenia w samodoskonaleniu. :)

Pozdrawiam.
"Życie jest tak dobre, jak dobrym pozwalasz mu być"

4
"szaty i spiczaste kapelusze i myślisz" Nie noszą tego cały czas . To tylko przedstawienie ;]
Kapelusze może nie, ale Sabbi, nie grająca w przedstawieniu, miała szatę.

Masz dobre podejście, które umożliwi Ci szybki rozwój. :) Stosuj się do rad, uwag, a zaczniesz szybko dostrzegać postępy.

Powodzenia.
"Życie jest tak dobre, jak dobrym pozwalasz mu być"

6
Nie będę powtarzał Paterna. Mocno...
W Tristglen odwiedzanie teatrów było bardzo popularną i ogólnodostępną rozrywką. Na jego terenie nie obowiązywały żadne podziały społeczne. Mogli go odwiedzać tak samo prostaczkowie, jak i przedstawiciele szlachty. No chyba, że był to teatr królewski, bo przecież, różne były odmiany tego miejsca.
Powtórzenia.
Od wędrownych trup skromnych poetów, którzy wystawiali drobne widowiska gdziekolwiek i dla każdego, aż po ekskluzywne występy w budynkach przewyższających przepychem wiele świątyń najcenniejszych bóstw, do których biedniejszych ludzi wpuszczano tylko okazyjnie.
Masz masę zdań potworów, z których nic czytelnik nie zapamiętuje. Są zbyt długie i mają za dużo informacji. Zbędnych. Do tego stosujesz nudne porównania i dopełnienia zdań przez wyrazy "który, która, których" itd. Jest ich pełno i są jak powtórzenia.
Nic dziwnego, skoro ona była tak miła i dobra dla bliźnich, że z chęcią im pomagała. Chętnie też zawierała kolejne znajomości...

Powtórzenie. Do tego pierwsze zdanie kuleje.

Styl masz suchy i opisowy. Zero dialogów, chociaż mogłeś w tym fragmencie dać kilka. O wiele fajniej byłoby, gdybyś opisał sztukę, która jest rozgrywana w formie dialogów aktorów, magików i opisu tego, co się dzieje, niż takiej suchej relacji. W takim wypadku wolałbym już "zaczęła się sztuka, po czym się skończyła" - zostawi takie samo wrażenie.
Nie podobało mi się.

Ach, zapomniałem: interpunkcja też nie jest najwyższych lotów.
Piotr Sender

http://www.piotrsender.pl
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”