2
Tekst mi się podobał. I to nawet bardzo.

Nie sposób jest nie czuć sympati do wykreowanego przez Ciebie bohatera - nieco ciapowaty przestawiciel męskiej części homo sapiens sapiens, którego życie wręcz toczy się wokół niewielkiego kuperka żony i podejrzanych znikających ogórków.

Podoba mi się twój styl pisania - słowami wprowadzasz nas bynajmniej nie w maliny, a do kuchni wypełnionej zapachem marchewki i osobą uroczej żony dysponującej nożem.

Końcówka na pewno pozostanie w mojej pamięci przez dłuższy czas - mężczyzna rozpływa się a ma jeszcze siłę ubolewać nad tym, iż to właśnie uszy były ostatnią częścią ciała, która zniknęła. I to "Nie martw się, za chwilę będzie obiad" lekiem na brak ręki...

*wysyła pozytywne wibracje*

3
- O jasna cholera - wymamrotał cicho BMF, w sposób taki, by nie dostać warna, a jednocześnie by miał część swojej męskiej satysfakcji.

Cóż mogę rzec? Jestem oczarowany. Może nie tyle, co stylem, bo ten wymaga jeszcze wyraźnego podszlifowania. Natomiast urzekł mnie sam pomysł. Naprawdę. Przepiękny, przecudowny, nietypowy i wręcz - cholera jasna - niesamowity. Może dać, i na pewno da, co poniektórym wiele do myślenia.

Dworski ukłon. Naprawdę bardzo dobra robota.
"Siri was almost sixteen. I was nineteen. But Siri knew the slow pace of books and the cadences of theater under the stars. I knew only the stars." Dan Simmons

4
Zgrabna miniaturka. Powiem Ci, co mi się podobało, zamiast tego, co mi się NIE podobało :)

1/ pomysł
2/ mała forma
3/ zgrabniutkie zakończenie
4/ zdanka:
prędzej utnę ci jaja, niż pozwolę zjeść przed obiadem
skoro byłem głodny, musiałem aportować
ni cholery, żadnych zielonych skurczybyków nie znalazłem
nikt ze mnie wała robić nie będzie - pomyślałem stanowczo. Wycelowałem oskarżycielsko palcem w domniemane miejsce stałego pobytu tych zielonych drani.
Jedną zieloność z wygrubionych bym wywaliła tak czy siak.

Zuz
w podskokach poprzez las, do Babci spieszy Kapturek

uśmiecha się cały czas, do Słonka i do chmurek

Czerwony Kapturek, wesoły Kapturek pozdrawia cały świat

5
Bardzo dziękuję za opinie. Z tymi "zielonymi" powtórzeniami będzie kłopot. Nie wiem, jakiego synonimu użyć, by nie zabrzmiało zbyt sztucznie lub infantylnie.
skazany na potępienie...

6
Hmm... może wykorzystaj fakt, że ogórki są w słoiku.

ni cholery, żadnych zielonych skurczybyków nie znalazłem
nikt ze mnie wała robić nie będzie - pomyślałem stanowczo. Wycelowałem oskarżycielsko palcem w domniemane miejsce stałego pobytu tych zasłoikowanych drani

ni cholery, żadnych zielonych skurczybyków nie znalazłem
nikt ze mnie wała robić nie będzie - pomyślałem stanowczo. Wycelowałem oskarżycielsko palcem w domniemane miejsce stałego pobytu tych zakonwersowanych bulw

ni cholery, żadnych zielonych skurczybyków nie znalazłem
nikt ze mnie wała robić nie będzie - pomyślałem stanowczo. Wycelowałem oskarżycielsko palcem w domniemane miejsce stałego pobytu tych cholernych słoików

7
a nie może być po prostu: miejsce stałego pobytu tych drani
w podskokach poprzez las, do Babci spieszy Kapturek

uśmiecha się cały czas, do Słonka i do chmurek

Czerwony Kapturek, wesoły Kapturek pozdrawia cały świat

8
Ciekawe! Stylowo i z pomysłem. Miniaturka pełną gębą. Nie porywa mnie, tak jak poprzedników, nie mniej bardzo mi się podobała. Jest delikatna, prosta w opisach ale wyczerpująca - wyważona, rzekłbym nie kłamiąc. Co sprawia, że jest magiczna w ten swój prosty sposób? Uniwersalność - tutaj sen, jest opisany w sposób dwojaki i tekst zwodzi na manowce, aby na końcu pokazać sztuczki, które stworzyłeś w swojej wyobraźni! Podobało mi się. Pewne błędy są, ale nie ma co ich wskazywać, bo po co psuć sobie zabawę?
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

10
bardzo dziękuję za komentarze :) Przepraszam, że tak późno odpowiadam, ale byłem afk, wiecie te święta...
skazany na potępienie...

11
Bardzo sympatyczne. Szkoda że niewiele tu takich jest. Dla odmiany napomnę o błędach
ale…o zgrozo

Powinien być odstęp.
Pamiętam jeszcze jak dzwoniła na komórkę, czy aby na pewno mam dwa słoiki ogórków do sałatki. Zdenerwowałem się nie na żarty. Metodycznie przeglądałem zawartość półek.
ktoś mógłby pomyśleć, że te wszystkie czynności wykonano w jednym czasie.
Przeleciałem ręką po szklanych naczyniach: dżemy, konfitury, papryki, kompoty, grzybki.
grzybki ani papryki to nie naczynia.

Nie wiem co mam jeszcze napisać, chyba tylko to, że zakończenie było lepsze nawet od wstępu.
Pokazałem jej kikut ręki. Teraz dopiero zauważyłem, że też dematerializował się w zastraszającym tempie, coś stanowczo za szybko jak na mój gust.
- Kochanie, nie martw się tak, za chwilę będzie obiad.
To jest świetny fragment!

12
Ciekawe i sprawnie napisane opko. Nie wstrząsa, ale jest sympatyczne. Ciekawie podajesz nam fabułę łącznie z finałem.
Tak, mogę z całą pewnością powiedzieć, że są pozytywne wibracje.

Byczków ani większych baboli się nie dopatrzyłem, więc jest oki.

Pozdrawiam.
Black.
"Stąpać po krawędzi, gdzie lęk i strach..."

Muszę uczyć się polityki i wojny, aby moi synowie mogli uczyć się matematyki i filozofii. John Adams.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”