31

Latest post of the previous page:

ok. problemy z Lemem są 3.

1) pisał polszczyzną typową dla międzywojennej lwowskiej inteligencji - można to osobie omawiać jako przykład gwar języka polskiego. nie jest to język literacki.

2) jego książki są dziś niewyobrażalnie anachroniczne technicznie. (roboty na tranzystorach, komputery lampowe, klajstrowanie reaktorów cementem etc.).

3) jego książki są mocno podrasowane intelektualnie. Jesli damy 9 latkowi "bajki robotów" to przeczyta je jako bajki robotów. I tyle. Jeśli damy je 16-18 latkowi odkryje w nich aluzje, nawiązania literackie etc.

Dlatego postulowałbym omawiać Lema w kalsie maturalnej - i raczej jako klasyka literatury a nie autora ktory ma nam coś do powiedzenia teraz.

Mi Lem nie podszedł. I nie jestem w tym odosobniony.

[ Dodano: Wto 07 Lip, 2009 ]
> Nie tylko lektury są problemem, ale i postawa
> wielu nauczycieli, którzy najnormalniej w
> świecie ignorują współczesną fantastykę;
> często przedstawiają ją zresztą jako popłuczyny
> dla niskiej klasy robotniczej.

tak ich uczą na studiach.

> a potem człowiekowi zachciało się je kolekcjonować.
> Stanęło na tym, że potrafię wydać dwieście złotych
> miesięcznie na książki.

tia... chwała allegro.

> Z mojego punktu widzenia mogą uczyć nas w szkołach
> tych rzeczy, których jak na razie nas uczą,

jak to pisałem w "kuzynkach" materiał dobierał idiota.
omawia sie po lebkach omijąc całe epoki...

> ale lekcja polskiego powinna być też lekcją obserwacji i poznawania literatury
> współczesnej, nowości, książek zdobywających nagrody za granicą i w kraju.

ok.

> Gdyby nie moje indywidualne czytelnictwo, nie kojarzyłbym np. Stefana Grabińskiego, a > toż to polski Poe był.

ja zupełnie przypadkiem trafiłem na książki Aleksandra Grina.

[ Dodano: Wto 07 Lip, 2009 ]
a raz miałem przerypane - choć nauczycielka mnie lubiła. Dostaliśmy zadanie na pracy klasowej napisać list do przyjaciela zachęcający do lektury książki "ten obcy" Jurgelewiczowej. No to napisalem - tyle że list i drugi list - odpowiedź. List był ok. wychwalał "dzieło" jego hłe hłe głębię, zawartą "mądrość" życiową. A w odpowiedzi napisałem co o tym sądzę i osiągnąłem naprawdę wysoki poziom szczerości a zakończyłem stwierdzeniem że w skupie makulatury na szczeście dali za tę książkę rolkę papieru toaletowego.

Jak juz mówiłem nauczycielka mnie lubiła wiec zadyma była jak na warunki PRL-owskiej szkoły AD 1988 malutka...

32
Andrzej Pilipiuk pisze:tia... chwała allegro.
Och nie, nigdy w życiu niczego na allegro nie kupiłem. Za to wszystkie biblioteki w moim mieście mają specjalne działy, w których leży od cholery książek za bardzo marne pieniądze. Można przykucnąć i grzebać przez godzinę (i znaleźć prawdziwe cudeńka).
Ostatnio znalazłem np. antologię polskiego sf z roku 1986. Są tam teksty choćby Eugeniusza Dębskiego czy Jacka Piekary. Miodzio.
Andrzej Pilipiuk pisze:A w odpowiedzi napisałem co o tym sądzę i osiągnąłem naprawdę wysoki poziom szczerości a zakończyłem stwierdzeniem że w skupie makulatury na szczeście dali za tę książkę rolkę papieru toaletowego.

Jak juz mówiłem nauczycielka mnie lubiła wiec zadyma była jak na warunki PRL-owskiej szkoły AD 1988 malutka...
Ja zrobiłem burdel ostrymi artykułami w gazetce szkolnej, chcieli nawet cały numer wycofać z obiegu, ale nauczycielka prowadząca była za mną, więc później sprawa przycichła i i tak wszyscy przeczytali, jak bluzgam... na jej koleżanki, które ukazałem jako hipokrytki w niektórych sprawach.
I cieszę się, to bardzo miłe wspomnienie (choć rodzicom nie było do śmiechu... >:-D) :D

[ Dodano: Wto 07 Lip, 2009 ]
Przy okazji zapytam (jeśli gdzieś już była o tym mowa, to przepraszam):

Jakie są w tej chwili u nas "standardowe" nakłady, choćby w takiej Fabryce?

33
Sir Wolf pisze:
Navajero pisze:W szkole gdzie uczę, wygrała we współzawodnictwie czytelniczym dziewczyna, która w ciagu roku przeczytała 40 książek ( z biblioteki szkolnej, z miejskiej wypożyczyła dodatkowe kilkanaście).
Ale wiesz, że to niczego nie dowodzi. Jak dziecko ma inteligentnych rodziców i sporo książek w domu, to nie musi chodzić do żadnej biblioteki.
Niby tak, ale ilu rodziców ma w bibliotece kilka tysięcy książek?
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

34
Niewiele, zgoda, chodzi mi tylko o zasadę: ona mogła przeczytać te 40 + ~15 książek i tyle (to oczywiście jest spora liczba - o ile je przeczytała, co wprowadza nam kolejny wątek czepialstwa), a kto inny mógł przeczytać choć o kilka więcej, ale zarazem o kilka(naście) mniej wypożyczyć.

U mnie w szkole organizowano takie konkursy i zawsze czułem się poszkodowany przez to, że mam w domu dużo książek, te zaś, których nie miałem, a potrzebowałem, pożyczałem w bibliotece osiedlowej lub od rodziny. To przez tę traumę z lat szczenięcych tak się czepiam.
Panie, zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji. Odbierz mi chęć prostowania każdemu jego ścieżek. Szkoda mi nie spożytkować wielkich zasobów mądrości, jakie posiadam, ale użycz mi, Panie, chwalebnego uczucia, że czasem mogę się mylić.

35
SkySlayer pisze: Jakie są w tej chwili u nas "standardowe" nakłady, choćby w takiej Fabryce?
tajemnica handlowa ale niezłe.

[ Dodano: Sro 08 Lip, 2009 ]
Navajero pisze: Niby tak, ale ilu rodziców ma w bibliotece kilka tysięcy książek?
oj byś się zdziwił. w moim bloku na tej syfiastej Pradze takie naprawdę solidne biblioteki miało co najmniej 3 sąsiadów/66 mieszkań

[ Dodano: Sro 08 Lip, 2009 ]
Sir Wolf pisze: U mnie w szkole organizowano takie konkursy i zawsze czułem się poszkodowany
człowieku - byłeś faciarzem.

U nas nie było żadnych konkursów tylko surowe rozliczanie "z czytelnictwa" na godzinach wychowaczych, z obniżaniem oceny z zachowania włącznie

37
Andrzej Pilipiuk pisze:
[ Dodano: Sro 08 Lip, 2009 ]
Navajero pisze: Niby tak, ale ilu rodziców ma w bibliotece kilka tysięcy książek?
oj byś się zdziwił. w moim bloku na tej syfiastej Pradze takie naprawdę solidne biblioteki miało co najmniej 3 sąsiadów/66 mieszkań
Znaczy - nieliczny / nie liczący się statystycznie procent :)
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

38
SkySlayer pisze:Szkoda więc, że już się nimi nie chwalą na odwrotach książek :P
To, że są "niezłe" można ocenić choćby na oko. W dużym empiku widziałem całe piramidy z "Płomienia i krzyża" Jacka Piekary

39
Wrócę do głównego postulatu Andrzeja - pisać dla dzieci i młodzieży. Warto przyglądać się trendom na runku kultury masowej, w tym na to, co będzie grane w kinach i kiedy. Przypominam, że za niecałe dwa lata wchodzi do kin pierwsza część Hobbita, a za nim pójdzie wysyp książkowych wydań tej świetnej pozycji. Następnym krokiem będzie wylew fantasy zachodnich autorów chcących odciąć kupony od trendu. Tak więc, jeśli i my chcemy się załapać, to warto już teraz zacząć pisać, bo w przeciwnym wypadku utoniemy pod skrzydłami eragonów i innych takich ;)
Leniwiec Literacki
Hikikomori

40
No dobrze. Ale powiedzmy, że ktoś napiszę dobrą książkę. W dodatku taką, że przy amerykańskim marketingu sprzedałby imponującą ilość egzemplarzy. Ale jest w Polsce. No i co teraz powinien zrobić?

1) nic, czyli się załamać, sprzedać 70 egzemplarzy i narzekać na polskich czytelników i rynek wydawniczy

2) wymyślij sobie akcje promocyjną i szukać jej finansowania

3) brutalne: wymyślić sobie pseudonim najlepiej żeby brzmiało po angielsku i już ludzie będą inaczej nastawieni, że to bestseller z zachodu

4) zapłacić krocie, o ile się weźmie na to kredyt, za tłumaczenie swojej książki na język włoski, francuski, angielski, węgierski, szwedzki itd. i próbować tam wydać. Jeśli się uda i sprzeda się cokolwiek to próbować wydać u nas powołując się na ,,oszałamiający sukces za granicą"

5) inne................

41
icy_joanne pisze:4) zapłacić krocie, o ile się weźmie na to kredyt, za tłumaczenie swojej książki na język włoski, francuski, angielski, węgierski, szwedzki itd.
Wypadku takiego tłumaczenia na angielski, tłumacz bierze (o ile się nie mylę) co najmniej 500 zł za arkusz (40 tys. znaków). Przelicz sobie, ile to pieniążków za, powiedzmy, grubszą powieść :D

42
icy_joanne pisze:No dobrze. Ale powiedzmy, że ktoś napiszę dobrą książkę. W dodatku taką, że przy amerykańskim marketingu sprzedałby imponującą ilość egzemplarzy. Ale jest w Polsce. No i co teraz powinien zrobić?

1) nic, czyli się załamać, sprzedać 70 egzemplarzy i narzekać na polskich czytelników i rynek wydawniczy
Przesadzasz, dobrą książkę sprzeda w kilku tys. egzemplarzy. Jako debiutant, albo mało znany autor.
icy_joanne pisze: 2) wymyślij sobie akcje promocyjną i szukać jej finansowania
Promować swoją książkę, można bez wielkich nakładów finansowych ( np. w internecie). Tyle, że jest to ryzykowne, mocno ryzykowne. Tzn. jakaś większa akcja. Sukces takich działań może być iluzoryczny, a do autora na długo - o ile nie na stałe - przylgnie etykietka takiego, co to stał się znany nie dzięki jakości tego co pisze, ale marketingowi.
icy_joanne pisze: 3) brutalne: wymyślić sobie pseudonim najlepiej żeby brzmiało po angielsku i już ludzie będą inaczej nastawieni, że to bestseller z zachodu
To już nie te czasy. Owszem, bywa, że książka znanego zachodniego autora jest przyjmowana w Polsce lepiej niż polskiego, ale musi być on właśnie - znany.
icy_joanne pisze: 4) zapłacić krocie, o ile się weźmie na to kredyt, za tłumaczenie swojej książki na język włoski, francuski, angielski, węgierski, szwedzki itd. i próbować tam wydać. Jeśli się uda i sprzeda się cokolwiek to próbować wydać u nas powołując się na ,,oszałamiający sukces za granicą"
Wątpliwe. Jest wielu autorów którzy byli wydawani za granicą. Nie pomogło im to jakoś specjalnie. Chyba, że odnieśliby faktycznie duży sukces, ale wtedy nie musieliby się w Polsce reklamować :)

43
Jeszcze raz po kolei:

1) To jest literatura a nie totolotek. Tak czy inaczej sukces buduje się latami. Dekadami. Jak się napisze dobrą książkę prawdopodonie uda się ją wydać. Jak się nie napisze to na pewno się nie uda. ;)

2) Jak się napisze tylko jedną to prawdopodbnie będzie klapa. Jak sie napisze dziesięć dobrych książek szase sukcesu znacząco rosną. ;)

3) Jak sie wyda w kraju dziesięc dobrych ksiązek to bedzie się miało pieniadze na tłumacza a do tego zagraniczny wydawca będzie miał przesłankę że może opłaca się nas wydać. Jak sie nie wyda w kraju niczego to prawdopdobnie i za granicą się nie uda. ;)

4) żeby podbijać swiat trzeba się do tego przygotować.

44
Mam nadzieję, że pojawi się więcej książek dla szeroko pojętej młodzieży (ja tam nadal czuję się bardzo młoda :P), bo póki co, to posucha jest straszna. Praktycznie każda książka skierowana do tej grupy i zachowująca choć minimum stylu i logiki, staje się hitem (HP, Zmierzch, Eragon), dlaczego? Czy to były wybitne dzieła? Raczej nie, po prostu na bezrybiu i rak ryba. Książki dzielą się albo na propozycję dla dzieci 3-10 lat albo dla ludzi już całkiem dorosłych. A potem niektórzy się dziwią, że młodzież w ogóle nie czyta.
Szczęście nie jest zarezerwowane dla wybranych.

45
skończę Oko Jelenia i biorę się do roboty.
wstepną koncepcję mam. 3-4 tomy.

wiem co zrobić żeby nie zestarzało się przez lata ;)
ale załozęnia mam tak mordercze że sam się boję...

46
SkySlayer pisze:Wypadku takiego tłumaczenia na angielski, tłumacz bierze (o ile się nie mylę) co najmniej 500 zł za arkusz (40 tys. znaków). Przelicz sobie, ile to pieniążków za, powiedzmy, grubszą powieść :D
Tłumaczowi tłumaczącemu literaturę piękną z polskiego na angielski będziesz płacił nie w złotówkach, ale w funtach albo dolarach. Bo będzie musiał wynająć native speakera, i to dość elitarnego, bo świetnie znającego polski (choć oczywiście będziesz z nim współpracował przy tłumaczeniu, żeby niczego ci nie pokręcił).
Panie, zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji. Odbierz mi chęć prostowania każdemu jego ścieżek. Szkoda mi nie spożytkować wielkich zasobów mądrości, jakie posiadam, ale użycz mi, Panie, chwalebnego uczucia, że czasem mogę się mylić.

Wróć do „Jak wydać książkę w Polsce?”

cron