796

Latest post of the previous page:

w sumie metoda jest jedna: trzeba czytać po kilka razy.

czytając na głos wyłapuje się usterki stylistyczne.
cztają nie na głós usterki w rodzaju braku opisów.

to co nam w obu przypadkach zgrzyta jest do poprawki. I tyle

797
Wspomniałeś kiedyś Andrzeju, że z pisania można żyć uczciwie albo na lewo, czyli - mając kasę ze sprzedaży książek, albo z pisania w sposób poprawny politycznie, na zamówienie. Wspomniałeś, że i Ciebie chcieli skaperować. Zapewne nie z powodu nagłego przypływu miłości, ale ze względu na Twoje wyrobione już nazwisko.

Jest szansa, że napiszesz kto i w jaki sposób próbował to zrobić?

I czego oczekiwali od Ciebie w zamian?

Ciekawi mnie ta ciemna strona literatury.

798
kanalie - te najgorsze - od nazwijmy to "kolesia z uszami". Sławny jakoś szczególnie jezcze nie byłem (2-3 książki wydane). Propozycja była mniej więcej taka że pisząc jeden artykuł pod tezę zarabiałbym tygodniowo więcej niż mój Ojciec miesięcznie.

miałem też propozycję od kolesi z jedynie slusznej gazety. tzn. zamówili popularnonaukowe, namordowałem się ze zdobyciem materiałów, napisałem, nie zamieścili nie zapłacili, na meile nie odpowiadali. Potem nagle się odezwali że mieliby coś dla mnie ale miałem ich już głęboko w )*(

A raz poznałęm dziewczynę która mogła pracować dla "służb". Ale nie koniecznie. Dziwna dziewczyna i dziwna urwana znajomość.

799
Andrzej Pilipiuk pisze:kanalie - te najgorsze - od nazwijmy to "kolesia z uszami". Sławny jakoś szczególnie jezcze nie byłem (2-3 książki wydane). Propozycja była mniej więcej taka że pisząc jeden artykuł pod tezę zarabiałbym tygodniowo więcej niż mój Ojciec miesięcznie.
Wynika z tego, że chyba nie znali Twoich poglądów, ani zaangażowania, z jakim je głosisz. Gdyby było inaczej, pewnie by Ci propozycji nie złożyli. Bo po co?

800
albo znali i uznali za niebezpiecznego - postanowili zneutralizowac. ;)

ale bardziej prawdopodobne że po prostu szukali sobie ludzi w miarę sprawnie władajacych piórem i czegoś niedopatrzyli.

801
Albo jak najbardziej dopatrzyli - i postanowili udowodnić sobie/komuś, że każdego można kupić.
Panie, zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji. Odbierz mi chęć prostowania każdemu jego ścieżek. Szkoda mi nie spożytkować wielkich zasobów mądrości, jakie posiadam, ale użycz mi, Panie, chwalebnego uczucia, że czasem mogę się mylić.

803
A co zrobić, jak się ma napisanych 5 powieści? I to każdą z zupełnie "innej beczki". Niby każdą z nich wysłałem do różnych wydawnictw i jedna dotarła nawet do recenzentów zewnętrznych, ale jak mi później napisała pani Brzezińska była nazbyt obszerna jak na debiut (prawdę mówiąc ponad 1000 stron)a poza tym nazbyt historyczna i naładowana postaciami, w których czytelnik się gubi. Może i tak właśnie było!
Czy rzeczywiście najpierw próbować krótszych form? Co prawda nie mam do tego specjalnego zacięcia, ale jak trzeba. Nawet muszę przyznać, że jedno z opowiadań znalazło się w antologii "Trupojad", ale wcale nie jest mi dzięki temu łatwiej w wydawnictwach. Czy rzeczywiście trzeba coś opublikować w "Fantastyce"? Czy może znaleźć drugiego Wędrowycza?
A co do tej prawomyślności, to też mam z tym pewne doświadczenie. Napisałem kiedyś opowiadanie, w którym opisałem autentyczną rozmowę z byłym TW i wysłałem go do jednego z czasopism głównonurtowych. Opowiadanie się spodobało, o czym pan redaktor mnie raczył telefonicznie poinformować, ale poprosił mnie o kilka zmian (m.in. żebym wycofał kilka zdań dotyczących wyboru Kwaśniewskiego na prezydenta i porównania tej sytuacji do możliwości wyboru Baldura von Schiracha w pohitlerowskich Niemczech). Na zmiany się nie zgodziłem i natychmiast możliwość publikacji upadła.
Jednym słowem - "Nihil novi sub sole".

805
Winrich pisze:A co zrobić, jak się ma napisanych 5 powieści? I to każdą z zupełnie "innej beczki". Niby każdą z nich wysłałem do różnych wydawnictw
wydaje mi się że błędem było wysyłanie do pięciu różnych. Posyłając do jednego pokazałbyś że jestes i "wszechstronny & perspektywiczny". Tak mi się wydaje.
ale jak mi później napisała pani Brzezińska była nazbyt obszerna jak na debiut (prawdę mówiąc ponad 1000 stron)a poza tym nazbyt historyczna i naładowana postaciami, w których czytelnik się gubi. Może i tak właśnie było!
dość prawdopdobne - maszynopis tej objętości trzeba by rozbic na trzy tomy. Z drugiej strony nikt nie zaryzykuje wydania trylogii debiutanta - mi strasznie kręcili nosem na Norweski Dziennik i Oko Jelenia - choć byłem już uznanym tfu!rcą. Myślę że należałoby wydać kilka powieści i gdy rynek chwyci rąbnąć dziełem tysiąc stronicowym. (jak Dukaj "Lodem")
Czy rzeczywiście najpierw próbować krótszych form?
moim zdaniem bezwzględnie.
jedno z opowiadań znalazło się w antologii "Trupojad", ale wcale nie jest mi dzięki temu łatwiej w wydawnictwach.
bo jest jedno.

jest takie zjawisko - pisarz jednego tesktu.
ktoś pisze dobre opowiadanie. Wysyła. Drukują. Widiz je na papierze i przeżywa orgazm duchowy który gasi w nim wszystko. Wygrał, udowodnił sam sobie, zrealizował ambicje. I czuje się zwolniony z obowiązku alszego pisania.

Zdziwłbyś się ilu takich było.
A wydawcy się tego zwyczajnie boją.

wolą grafomanów którzy piszą duuuużo.
bo o mniejsze ryzyko.

poza tym przekonanie potencjalnego wydawcy to jeden problem. Tak naprawdę musisz skusić czytelnika. Jeśli puściłeś 10-15-20 dobrych opowiadań to jest szansa że powiedzmy dwa tysiące pierwszych czytelników stwierdzi "o książka tego gościa co tak fajnie pisał w Fantastyce i Science Fiction. Może warto kupić".
Czy rzeczywiście trzeba coś opublikować w "Fantastyce"?
przymusu nie ma ale warto.
Czy może znaleźć drugiego Wędrowycza?
z mojego doświadczenia powiem tak:
a) czytelnik przywyczaja się do bohatera.
b) czytelnik jak polubi bohatera zamienia się w narkomana na głodzie
c) jak dobrze wymyslimy odpowiedniego kolesia łatwiej nam o nim pisać kolejne teksty niż wymyslać nowego.

same zyski ;)
Opowiadanie się spodobało, o czym pan redaktor mnie raczył telefonicznie poinformować, ale poprosił mnie o kilka zmian (m.in. żebym wycofał kilka zdań dotyczących wyboru Kwaśniewskiego na prezydenta .
albo kocha prezia kwasia, albo sie przestraszył że dostanie telefon od takich którzy kochają, albo się przestraszył że nagle "zupełnie przypadkiem" wlepią mu kontrolę finansową, albo uznał ze prezia kochają czytelnicy, albo uznał że czytelnicy powinni kochać... Możliwości jest wiele a wszystkie wynikają z serwilizmu redakcji.

807
Jakbym wiedział to bym nie pytał. ;-) Nie mam pojęcia. Nie interesował mnie do tej pory Polcon, a już na pewno nie 2007. Znalazłem informację w Twoim tekście "Disco-polo polskiej fantastyki" i się zainteresowałem.
Piotr Sender

http://www.piotrsender.pl

808
zrobili gościem honorowym pewnego dupka z wybiórczej.

potem jeszcze wyszła sprawa że zaproszonym prelegentom każą płacić za akredytację.

gdyby pierwszy powód był dla nie niewystarczajcy to miałem jeszcze drugi...

Wróć do „Strefa Pisarzy”