Winrich pisze:A co zrobić, jak się ma napisanych 5 powieści? I to każdą z zupełnie "innej beczki". Niby każdą z nich wysłałem do różnych wydawnictw
wydaje mi się że błędem było wysyłanie do pięciu różnych. Posyłając do jednego pokazałbyś że jestes i "wszechstronny & perspektywiczny". Tak mi się wydaje.
ale jak mi później napisała pani Brzezińska była nazbyt obszerna jak na debiut (prawdę mówiąc ponad 1000 stron)a poza tym nazbyt historyczna i naładowana postaciami, w których czytelnik się gubi. Może i tak właśnie było!
dość prawdopdobne - maszynopis tej objętości trzeba by rozbic na trzy tomy. Z drugiej strony nikt nie zaryzykuje wydania trylogii debiutanta - mi strasznie kręcili nosem na Norweski Dziennik i Oko Jelenia - choć byłem już uznanym tfu!rcą. Myślę że należałoby wydać kilka powieści i gdy rynek chwyci rąbnąć dziełem tysiąc stronicowym. (jak Dukaj "Lodem")
Czy rzeczywiście najpierw próbować krótszych form?
moim zdaniem bezwzględnie.
jedno z opowiadań znalazło się w antologii "Trupojad", ale wcale nie jest mi dzięki temu łatwiej w wydawnictwach.
bo jest jedno.
jest takie zjawisko - pisarz jednego tesktu.
ktoś pisze dobre opowiadanie. Wysyła. Drukują. Widiz je na papierze i przeżywa orgazm duchowy który gasi w nim wszystko. Wygrał, udowodnił sam sobie, zrealizował ambicje. I czuje się zwolniony z obowiązku alszego pisania.
Zdziwłbyś się ilu takich było.
A wydawcy się tego zwyczajnie boją.
wolą grafomanów którzy piszą duuuużo.
bo o mniejsze ryzyko.
poza tym przekonanie potencjalnego wydawcy to jeden problem. Tak naprawdę musisz skusić czytelnika. Jeśli puściłeś 10-15-20 dobrych opowiadań to jest szansa że powiedzmy dwa tysiące pierwszych czytelników stwierdzi "o książka tego gościa co tak fajnie pisał w Fantastyce i Science Fiction. Może warto kupić".
Czy rzeczywiście trzeba coś opublikować w "Fantastyce"?
przymusu nie ma ale warto.
Czy może znaleźć drugiego Wędrowycza?
z mojego doświadczenia powiem tak:
a) czytelnik przywyczaja się do bohatera.
b) czytelnik jak polubi bohatera zamienia się w narkomana na głodzie
c) jak dobrze wymyslimy odpowiedniego kolesia łatwiej nam o nim pisać kolejne teksty niż wymyslać nowego.
same zyski
Opowiadanie się spodobało, o czym pan redaktor mnie raczył telefonicznie poinformować, ale poprosił mnie o kilka zmian (m.in. żebym wycofał kilka zdań dotyczących wyboru Kwaśniewskiego na prezydenta .
albo kocha prezia kwasia, albo sie przestraszył że dostanie telefon od takich którzy kochają, albo się przestraszył że nagle "zupełnie przypadkiem" wlepią mu kontrolę finansową, albo uznał ze prezia kochają czytelnicy, albo uznał że czytelnicy powinni kochać... Możliwości jest wiele a wszystkie wynikają z serwilizmu redakcji.