16

Latest post of the previous page:

Isiliel pisze:W każdym razie to dziwne i miłe, spotkać tu kogoś nazywającego się praktycznie tak samo :)
Prawda? U mnie Tolkien i King Crimson się do tego pospołu przyczynili i oczywiście sam Księżyc. Od zawsze to mój internetowy nick.
gosia

„Szczęście nie polega na tym, że możesz robić, co chcesz, ale na tym, że chcesz tego, co robisz.” (Lew Tołstoj).

Obrazek

17
"She's a moon child, coś tam, coś tam in the willows!". :) Wspaniały kawałek, dzięki bogom zupełnie inny od reszty King Crimson (czyt. da się słuchać, i nie ma człowiek wrażenie, że ktoś mu pod nosem gwałci pięciolinię).

Re: Isiliel robi pierwszy krok

18
Isiliel pisze: Chodzę po ziemi już pełne ćwierćwiecze - wiek, wydawałoby się, dosyć późny na rozpoczynanie jakiejkolwiek nauki od podstaw.
No niee, co prawda nawet Tolkien twierdził, że po 25. urodzinach mózg już nie ten sam, ale mam szczerą nadzieję paru rzeczy się jeszcze nauczyć :D

Też witam rówieśniczkę i życzę miłego forumowania ;)

19
Witaj,
Ładne początki - ledwie weszłam, a już się okazało, że mam nie po kolei w głowie
spoko, jest nas więcej :D
God's in his heaven, all's right with the world.

Re: Isiliel robi pierwszy krok

20
Galla pisze:No niee, co prawda nawet Tolkien twierdził, że po 25. urodzinach mózg już nie ten sam, ale mam szczerą nadzieję paru rzeczy się jeszcze nauczyć :D
Osobiście uważam, że po tym, jak Tolkien osiągnął odpowiednio dojrzały wiek, Śródziemie bardzo wiele zyskało literacko. Szczególnie, gdy przeczyta się parę tekstów o skrzydlatych wróżkach, które zdarzyło mu się popełnić za młodu ;)
Pabitan pisze: spoko, jest nas więcej :D
To dobrze. Jestem z natury nieśmiała, a tak będę się pewniej czuła :D

Re: Isiliel robi pierwszy krok

23
Isiliel pisze:Witam serdecznie.
Z wykształcenia jestem historykiem sztuki. Chodzę po ziemi już pełne ćwierćwiecze - wiek, wydawałoby się, dosyć późny na rozpoczynanie jakiejkolwiek nauki od podstaw. Ale podobno nie należy pisać pierwszej powieści przed trzydziestką - może do tego czasu, z pomocą szanownych forumowiczów, coś sobie jednak przyswoję?
25 lat to według mnie wiek, w którym człowiek dopiero zaczyna łapać za co chciałby się w życiu zabrać, albo czego spróbować ;)

W czym się specjalizujesz w historii sztuki?
ichigo ichie

Opowieść o sushi - blog kulinarny

24
Z całą pewnością jest to wiek, w którym zaczynamy uświadamiać sobie, czego tak naprawdę oczekujemy od życia :)

Z wykształcenia specjalizuję się w krytyce artystycznej. Póki co mam na koncie publikację paru tekstów krytycznych.

Z zamiłowania - w specyfice lalki jako obiektu artystycznego. Brzmi to co prawda jak temat bardziej pasujący do badań kulturoznawczych niż historyczno-artystycznych, lecz staram się zajmować głównie wymową lalki jako dzieła sztuki i jako atrybutu malarskiego - w pewien sposób stanowi ona zminiaturyzowaną kopię człowieka, więc jako taka zawsze budzi specyficzne, nieraz skrajne emocje i prowokuje fascynujące modele zachowań. Marzę o otwarciu przewodu doktorskiego i napisaniu książki, która poprzez ten temat łączyłaby historię sztuki z kognitywistyką.

Na tym lepiej poprzestanę, bo mogłabym gadać o tym godzinami i szybko wyrzucilibyście mnie za spamowanie ;)

25
Isiliel, masz cały temat o sobie, więc nikt nie może zarzucić ci spamowania :P
Temat jest bardzo ciekawy.

Jakie przedstawienie/wykorzystanie lalki uważasz za najciekawsze?

Ja, pod względem kulturoznawczym, zbaczam coraz bardziej w stronę Japonii, więc z chęcią bym przeczytał co masz do napisania o tamtejszych lalkach, oczywiście w wygodnym dla ciebie skrócie ;)
ichigo ichie

Opowieść o sushi - blog kulinarny

26
Jason pisze:Jakie przedstawienie/wykorzystanie lalki uważasz za najciekawsze?
Każdy motyw i typ mają w sobie coś ciekawego - wystarczy dobrze go zgłębić - lecz chyba najbardziej interesuje mnie lalka w rytuale - jako naczynie dla duszy lub amulet. Często występuje ona w sztuce jako atrybut wskazujący na określone intencje względem osoby, na wyglądzie której ją wzorowano. Doskonałym przykładem może być tu obraz Paoliniego Dziecko trzymające lalkę w stroju żołnierza - do obejrzenia TUTAJ. Figurka prawdopodobnie przedstawia będącego na wojnie ojca dziewczynki. Charakterystyczny jest tu gest dłoni dziecka - trzyma ono lalkę w pozycji pionowej, co może wyrażać życzenie, by ojciec powrócił do domu cały i zdrowy. Odnosi się to do prostej analogii: jeżeli figurka będzie leżeć, możliwe, że w magiczny sposób sprowadzi to chorobę lub śmierć na modela. Z kolei według innej interpretacji (jak wynika z podlinkowanego przeze mnie tekstu) figurka może stanowić amulet chroniący dziewczynkę przed złym okiem.
To oczywiście tylko jeden z licznych przykładów.
Jason pisze:Ja, pod względem kulturoznawczym, zbaczam coraz bardziej w stronę Japonii, więc z chęcią bym przeczytał co masz do napisania o tamtejszych lalkach, oczywiście w wygodnym dla ciebie skrócie ;)
Chyba Cię nie zaskoczę :) Intrygują mnie m.in. kokeshi, głównie przez wzgląd na swoje tradycyjne zastosowanie (charakterystyczne zresztą dla bardzo wielu kultur w kwestii figurek antropomorficznych).

Laleczki te były najprawdopodobniej stosowane w kontekście śmierci - miały stanowić naczynie dla duszy zmarłego dziecka. Z tego tytułu w obrębie domowego ogniska otaczano je czcią - przemawiano do nich, myto je, ubierano - słowem, traktowano je tak, jakby wciąż były żywymi, obecnymi ludźmi. Tworzenie tych figurek wymaga dopilnowania wielu precyzyjnych szczegółów - takich jak rodzaj drewna, z którego się ją wyrzeźbi, czy umieszczenie określonych symboli (każdy z nich ma istotne znaczenie!) na jej stroju – i stanowi dziedziczny przywilej, rodzaj przechodzącej z ojca na syna rodowej profesji. To dosyć szokujące, że motyw ten tak silnie przeniknął do popkultury (obecnie można znaleźć wizerunek kokeshi na breloczkach, buteleczkach perfum, pojemniczkach na kosmetyki) i że tak dalece zatracił swe pierwotne znaczenie, stając się po prostu uroczym elementem ozdobnym. Bardzo chciałabym prześledzić kiedyś drogę, jaką ta laleczka przebyła w świadomości ludzkiej na przestrzeni lat, i być może wyjaśnić taki a nie inny obrót spraw.

Są jeszcze bunraku - zachwycające, realistyczne lalki teatralne animowane z precyzją, która dla dobra zarówno widza, jak i samego spektaklu wymaga stale widocznego animatora. Tylko jego wyraźna obecność pozwala na zachowanie poczucia bezpiecznej ,,osobności’’. Zastanawia tu cechujący ludzi pociąg ku temu, co na sposób mniej lub bardziej wierny przypomina im ich samych. Co ciekawe, istnieje w tej skłonności pewna zależność, według której podobieństwo to, osiągnąwszy zbyt wysoki stopień, staje się nam niemiłe. Zbyt doskonała antropomorfizacja niepokoi i odstręcza zamiast fascynować. Dlatego właśnie mistrzowie bunraku już po pierwszym akcie sztuki teatralnej zdejmują kaptury i rękawiczki - by przypominać widzowi, że całe widowisko to jedynie piękna iluzja, której nie trzeba się lękać.

Lecz skąd bierze się ten lęk i jakie są jego źródła? Na ten temat naprawdę można by napisać książkę. Zastanawiające, że bardzo niewielu badaczy kultury i sztuki podejmuje się tego tematu, a w nielicznych istniejących publikacjach motyw lalki często stanowi odskocznię ku zupełnie innym problemom. Element tak silnie zakorzeniony w kulturze powszechnej, że właściwie z nią nierozerwalny, dopiero w ciągu ostatniej dekady doczekał się zainteresowania na tyle dużego, by uczyniono go głównym obiektem badań naukowych. Przykładowo jedyna polska książka, którą moglibyśmy podciągnąć pod tę tematykę, powstała dopiero dwa lata temu i to w dodatku jako praca doktorska ;)


To był naprawdę duży skrót. Ciaśniej się nie dało, a i tak wymieniłam o wiele mniej, niż bym chciała. Ostrzegałam, że mogę się rozgadać ;) Zwłaszcza odnośnie lalek azjatyckich, które mają wyjątkowy urok i zdumiewającą niekiedy symbolikę. Mogłabym sobie dalej pisać o darumie, hinamatsuri, dogu, zastosowaniach rytualnych... ale obawiam się, że po jakimś czasie wyszłaby mi z tego kołysanka usypiająca każdego, kto zabłądzi do tego tematu ;)

Mam nadzieję, że opisałam to w miarę przejrzyście, to po prostu nie jest temat dobrze znoszący skracanie ;)

27
Isiliel, dziękuję za wpis :)

Zaskoczony nie byłem, ale dowiedziałem się dużo nowych rzeczy. Gdy wydasz pracę doktorską, to koniecznie pochwal się na forum. Ja specjalizuję się głównie w kuchni (więc i w kilku/nastu dziedzinach, które się z tym łączą), ale staram się do tego nie ograniczać. To co piszesz jest ciekawe i podane w klarowny sposób :)
ichigo ichie

Opowieść o sushi - blog kulinarny

28
Jason pisze:Gdy wydasz pracę doktorską, to koniecznie pochwal się na forum.
O ile wydam. Póki co zamierzam wytrwale do tego dążyć i starać się nie zapeszać. Ale dziękuję za ciepłe słowo :)
Jason pisze:Ja specjalizuję się głównie w kuchni (więc i w kilku/nastu dziedzinach, które się z tym łączą), ale staram się do tego nie ograniczać.
Brzmi bardzo ciekawie. Przybliżysz trochę? To pasja, czy zawód? Może podzielisz się jakimś ulubionym przepisem?

Ja bardzo lubię hinduską kuchnię - głównie ze względu na aromatyczne dania, często przyjazne dla wegetarian, a także dla studenckiego portfela ;)

29
Isiliel pisze: O ile wydam. Póki co zamierzam wytrwale do tego dążyć i starać się nie zapeszać. Ale dziękuję za ciepłe słowo :)
Formy warunkowej uniknąłem specjalnie ;)
Isiliel pisze:Brzmi bardzo ciekawie. Przybliżysz trochę? To pasja, czy zawód? Może podzielisz się jakimś ulubionym przepisem?
Pasja i zawód. Jestem kucharzem japońskim, specjalizującym się w sushi. Prowadzę też bloga o sushi, herbacie itp, tam znajdzie się parę przepisów, bo nie potrafię tego krócej wytłumaczyć ;)

Z ulubionym przepisem będzie problem, bo nie mam jednego dania, które stawiam ponad resztę. Lubię odkrywać nowe składniki i eksperymentować z tymi, które już znam.
Gdy gotuję w domu rzadko chcę/potrafię powtórzyć zaimprowizowany przepis. Mimo podobnych składników i metod obróbki większość dań różni się w zauważalny sposób.

Z moich ulubionych poleciłbym cykorię - do sałatek (pokrojona, lekko posolona), krótkiego duszenia, podsmażania, albo do piekarnika. Smak ma przyjemny, z gorzką nutą, która zanika przy obróbce cieplnej.

Dobrze też wychodzi ostrożne wbicie jednego/kilku jaj na już uduszone/usmażone warzywa na patelni i gotowanie pod przykryciem z 2 minuty. Całość delikatnie przekładamy na duży talerz i dopiero podczas jedzenia rozbijamy półpłynne żółtka.
Isiliel pisze:Ja bardzo lubię hinduską kuchnię - głównie ze względu na aromatyczne dania, często przyjazne dla wegetarian, a także dla studenckiego portfela ;)
Hinduska kuchnia jest bardzo sympatyczna. Jedynie częste u nich rozgotowywanie składników niezbyt mi pasuje.

W ogóle Azjaci mają duży wybór ciekawych dań wegetariańskich, głównie dzięki wpływom buddyjskim.
ichigo ichie

Opowieść o sushi - blog kulinarny

30
Dzięki za porady, na pewno wykorzystam i, skoro wolno mi tu spamować, podzielę się wrażeniami :)
Jason pisze:Hinduska kuchnia jest bardzo sympatyczna. Jedynie częste u nich rozgotowywanie składników niezbyt mi pasuje.
To prawda. Zwłaszcza, że wiele dań wymaga zdjęcia z ognia w ściśle określonym idealnym momencie, który szybko przemija i jeśli się go przegapi, otrzymuje się brunatną breję :) Ale uczę się coraz więcej i wyrabiam refleks ;)

Przejrzałam sobie Twojego bloga. Tak się składa, że jestem fanatyczną herbaciarą, a mój chłopak w równym stopniu uwielbia sushi, więc właśnie zyskałeś dwoje dodatkowych czytelników :)

31
Isiliel pisze:Dzięki za porady, na pewno wykorzystam i, skoro wolno mi tu spamować, podzielę się wrażeniami :)
Albo tutaj, albo w Hyde Parku, gdzie mamy dział kulinarny.
Isiliel pisze:Przejrzałam sobie Twojego bloga. Tak się składa, że jestem fanatyczną herbaciarą, a mój chłopak w równym stopniu uwielbia sushi, więc właśnie zyskałeś dwoje dodatkowych czytelników :)
Dziękuję :)
Ostatnio gorzej u mnie z regularnością, ale chyba uda mi się nad tym zapanować.
Jeśli macie jakieś sugestie/pomysły tematów, o których chcielibyście poczytać, to dajcie znać. Jest spora szansa, że będę w stanie o tym napisać, albo chociaż dowiedzieć się dla was paru rzeczy.
ichigo ichie

Opowieść o sushi - blog kulinarny
ODPOWIEDZ

Wróć do „Tu się przedstawiamy ...”

cron