16

Latest post of the previous page:

Słowa czarne piszę, wiem, pisać je muszę

Pewnie, pewnie, że się skuszę na ofertę

Kopertę z duszą zostawię pod talerzem

Przymierzem naszym spleciemy kosy



Stosy winny płonąc pod smolnymi stworami

Parami mogliśmy do nieba podążać... parami

Teraz pod niebiańskimi bramami głęboki rów

Znów przegrana, z tyłu zmieniają straży wartę



Zawsze gram w otwarte, więc wyznam od razu

Nie robią na mnie wrażenia piekielne kielnie

Marzenia w życiu spełnione, rozkoszy niemało

Opływało domostwo radościami nie z tego świata

Kata, zawołajcie kata, niech gra bębnowa muzyka

Zegar tyka, tyka, czasu już niewiele, posłuchajcie

Drodzy przyjaciele:

Przeżyłem więcej niż niejeden z was

Warto na skróty! Warto przez las!

Posmakować raz lukru, potem zżerać kwas.
Co możesz wiedzieć o życiu, jeśli nigdy się nie biłeś?

17
Cholera jasna! Po wchłonięciu dwóch zwrotek czuję się jak ślepiec w lunaparku - natłok bodźców nie pozwala mi wymacać wątku, powala nieosadzoną w żadnych realiach dosadnością. Myślałem przez sekundę, że szósty wers wyprowadzi mnie z lasu, ale nic z tego...



Końcowa afirmacja hedonizmu bardzo obrazowa, smakowita i wręcz porywająca!

18
Witamy w miasteczku Vanlee, drogi zagubiony

Zostaniesz zniewolony przez mleczną mgłę i opary

Nie wmawiaj sobie, że to ciemne czary czy iluzja

Smutna konkluzja: przedsionek piekła przed tobą

Gdy pójdziesz dalej, prostą, szeroką, długą drogą

My przywitamy cię czule, a ty zaraz zdjęty trwogą

Wpłyniesz na rzeki purpurowej wzburzone odmęty

Wody poniosą ciało poprzez zawiłe zakręty czasu

Opowiem historię tej rwącej rzeki i tego gęstego lasu

Zawczasu dowiesz się wszystkiego o zagadkach miasta

Zostaniesz z nami kolego, tutaj

Więc słuchaj:



Wychowałem się w kamiennej dzielnicy na Mokrej

Zbawiennej oczekiwali wtedy mieszkańcy wieści

Roku 1415-go miał nastąpić przełom kalibru wielkiego

Boskim dziełom należy w pełni poświęcić swe siły

Pacierzy odmawiano miliony za uratowanie dusz

Ktoś powie: banialuki, głupie tanie przewidzenia

Ja wierzyłem w słowa tego, co się zowie Nieskończony

Omamiony tłum powtarzał dziko w szale nowej wiary

Objawił się nam, w postaci mary ulotnej, cichej, litosnej

Mówił:

Jeśli obawiacie się klęski sromotnej, co niedługo nadejdzie

Wyjdźcie tłumnie na miasta główne brukowane place

I tam czekajcie na równe sądy, nieważny rodowód czy kasta

Bo koniec bliżej niż dalej, prądy zagłady ogarną cały świat

Kto brat w wierze prawdziwy, niech nie opuszcza rynku

Inaczej jego dusza nie dozna nigdy, przenigdy spoczynku



Zabrali się wszyscy, wszyscy czekali

Dzieci, starcy, duzi, mali- na placu

Minął dzień, drugi, trzeci, ósmy, nic

Pusty był ratusz, kamienice i sklepy

Ulice przemierzał tylko wiatr z północy

Z każdym dniem coraz bardziej opadali z sił

Wicher bił w twarze mroźnym ciosem z gór



Nikt nie uroni dziś łzy nad naszym złowrogim losem

A przecież poumieraliśmy wszyscy, kto z tego rad?

Ten, co kazał wierzyć w puste, marne, słowa czarne

Próżna była namowa, by porzucić obrane stanowiska



Nie dziw się, że teraz wściekle chmury

że grom za gromem w górze błyska

Chcieliśmy zbawienia- mamy błogi raj

Chodź tu wędrowcze,

Usiądź, zrobimy ci miejsce wśród nas

Nie odejdziemy stąd, dopóki rośnie las

Dopóki słońce na niebie

Poczekamy razem

Zbawicielu

Na Ciebie.
Co możesz wiedzieć o życiu, jeśli nigdy się nie biłeś?

19
Poznaję, poznaję...

Stara... chciałem powiedzieć znajoma Ge.



Zachwycająca ballada o baranach, a może o lemingach?, wiedzionych hipnotyczną melodią czarodziejskiego fletu...



Nie dziw się, że brakuje komentaży, bo jak skomentować, jak ocenić wrażenia ulotne niczym płatki śniegu na wiosnę albo nuta jałowca w smaku wędzonej (mój patent) golonki? To się odbiera ciałem i duszą. Umysł protestuje przeciw rozkładaniu w pojedyncze deski pięknej, stylizowanej na antyk komódki, żeby zobaczyć jak też jest zrobiona.



Wędrowny grajek uderza w struny i zapominam, gdzie jestem...

20
Sklejanka okolicznościowa:



Hej bracie, ja wiem, że nie czujesz się zbyt dobrze w tym klimacie

Dym wypuszczany z ust do ust z ust, jeden chust, jeden łyk i masz rym

Taki trick, jakich wiele, a niedługo przyjdzie czas na nowy bestseller

Feler, moja wielka wada, ta tyrada nie ma i nigdy nie miała końca

Wystawiasz gębę coraz bliżej słońca, ta nuta jest kojąca, nęcąca, a nas

Zachwyca duży ciemny znaczeń las, w nim czas zamiera, na czysto

Grypserą do mnie mów, ten i ów się zdziwi, dozna olśnienia, nowa koncepcja

Marzeń sennych projekcja, wiwisekcja waszych wnętrzności ku radości

Mości czytelników. Fala skojarzeń zaraz runie pod znakiem sensu strażników

Stanę w drzwiach pod muchą i frakiem, powiem: jestem nieczytelny, zatem

Opuszczam zgromadzenie, opanuję zatrzęsienie myśli, wtedy z dezercji

powrócę, kiedyś kliknę opcję wyślij, tymczasem idę, pa. Niech ci się śni

bracie koszmar straszny, w jego centrum ja.
Co możesz wiedzieć o życiu, jeśli nigdy się nie biłeś?

22
Doskonale sprawdza się jako nagrobny napis, w tej, lub dowolnie zmodyfikowanej przez siebie formie.



Z powodu i pomimo lepkiej ziemi pod zmęczonymi powiekami

Zanurzam dotykam wpadam w czeluść wiecznej jamy bez dna

Nikłe ciepło- jądro ziemi- nieosiągalne, dalekie nie-dla- mnie

Dłoń z dłonią na piersi- spokojne utulone ciche symbole niebytu

Nikt tu nie usłyszy gardłowego dzikiego wydartego z wnętrza

SKO

WY

TU!
Co możesz wiedzieć o życiu, jeśli nigdy się nie biłeś?
ODPOWIEDZ

Wróć do „Poezja rymowana”